The Walking Dead: A Telltale Games Series - Season Two Recenzja gry
Recenzja gry The Walking Dead: Season Two - Clem kontra żywe trupy
Clementine w grze The Walking Dead przestała być naiwnym, bezbronnym dzieckiem z pierwszego sezonu. Natomiast to, czym się stanie, w dużej mierze zależy od nas samych i naszych decyzji.
- fabuła;
- zdolność gry do wzbudzania emocji;
- mocne, zapadające w pamięć sceny;
- świetny finał;
- dramatyczne wybory moralne…
- ...które jednak nie wpływają na historię;
- jeszcze większe uproszczenie rozgrywki względem poprzedniczki;
- środkowe epizody nie są tak ciekawe jak początek i finał;
- niedopracowana konwersja na PlayStation 3.
Pierwszy odcinek drugiego sezonu The Walking Dead zebrał masę pochwał i rodził nadzieję, że ponownie otrzymamy mocnego pretendenta do tytułu gry roku. Z każdym kolejnym epizodem entuzjazm jednak stopniowo gasł, a na forach można było przeczytać coraz więcej głosów krytycznych. Sam wolałem nie szafować zbyt wcześnie opiniami, mając w pamięci, że w przypadku pierwszej części początkowo reakcje również były mieszane, a dopiero finał opowieści sprawił, że znalazła się ona na ustach wszystkich graczy. Teraz, po premierze ostatniego odcinka nowego TWD, mogę z zadowoleniem stwierdzić, że miałem rację. Drugi sezon, choć nie jest idealny, okazał się być godnym następcą świetnej jedynki.
Traumatyczne dzieciństwo
Season 2, choć rozgrywa się kilka miesięcy po wydarzeniach opowiedzianych w pierwszej serii, odnajduje bohaterkę w punkcie, w którym wcześniej ją pozostawiono. Po utracie swojego opiekuna i anioła stróża Lee, młodziutka Clementine podróżuje u boku Omida i Christy przez opanowany przez żywe trupy świat. Sytuacja szybko jednak się zmienia i Clem zostaje sama. Dziewczynka zostaje zmuszona do poszukiwań nowej grupy, razem z którą spróbuje przetrwać w brutalnym świecie.
Choć „szwędacze” nadal pozostają wielkim niebezpieczeństwem, są teraz raczej siłą natury, z którą po wielu miesiącach zmagań niedobitki ludzkości nauczyły sobie, w większym lub mniejszym stopniu, radzić. Prawdziwym zagrożeniem stali się ludzie, którzy po doprowadzeniu do granic wytrzymałości psychicznej zatracili w sobie większość empatii. Zdesperowani, by chronić siebie i swoich najbliższych, albo by zdobyć coraz bardziej kurczące się zapasy żywności, nie wahają się zabijać innych ocalałych. Każdy każdemu może skoczyć do gardła, zaś dowolna napotkana osoba równie dobrze może być poszukującą pomocy ofiarą, jak i zwiadowcą, który puszczony wolno wróci z całą grupą uzbrojonych żołnierzy. „Nie ufaj nikomu” to kolejna lekcja, którą Clem musi bardzo szybko przyswoić.
Na jej szczęście nie jest już tym naiwnym dzieckiem, jakie poznaliśmy na początku pierwszego sezonu. Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, że stała się prawdziwym twardzielem, to rozwieją się one już w pierwszym epizodzie, w trakcie mocnego fragmentu rozgrywanego w szopie. Clementine widziała już tyle, że potrafi podejmować najtrudniejsze decyzje. Okazuje się też jedną z najrozsądniejszych osób w całym jej towarzystwie, co momentami wygląda wręcz kuriozalnie, gdy wszyscy oprócz niej zachowują się jak banda rozwydrzonych dzieciaków i to ona zostaje postawiona w pozycji osoby uspokajającej sytuację.
Człowiek człowiekowi zombie
Z oczywistych względów większość spotkanych w trakcie gry postaci to zupełnie nowi bohaterowie i trzeba przyznać, że deweloperzy dość zgrabnie poradzili sobie z zarysowaniem ich osobowości. Mamy więc kilka wiarygodnych osób, które można lubić bądź nienawidzić, garstkę mniej istotnych ludzi oraz postacie zwyczajnie bezpłciowe. Najciekawszą debiutantką jest Sarah, niewiele starsza od Clem dziewczyna, która nie ma pojęcia o tym, że trwa apokalipsa i która kompletnie nie potrafi poradzić sobie z trudami otaczającego ją świata. Choć jej słabość często doprowadza do irytacji i „moja” Clementine nie traktowała jej najlepiej, to okularnica stanowi doskonały kontrast, podkreślający, jak bardzo zmieniła się główna bohaterka.
Niestety, wybory moralne, jakie podejmujemy, mają marginalny wpływ na rozwój historii. Jeśli kogoś uratujemy, niedługo później i tak najpewniej zginie, gdy kogoś innego rozwścieczymy, prędzej czy później nam to wybaczy. Zapomnijcie chociażby o odwiedzaniu dostępnych tylko w określonych sytuacjach lokacji, jak miało to miejsce w The Wolf Among Us. Decyzje służą tylko wyrabianiu u Clem odpowiadającego nam charakteru. Wyraźnie brakuje jakiegoś zwrotu akcji, który sprawiłby, że pod koniec gry można pożałować wyboru podjętego np. w pierwszym epizodzie. Najistotniejsze kwestie pojawiają się dopiero w wielkim finale, bo bezpośrednio kształtują one zakończenie.
Na szczęście wybory, mimo ich iluzorycznego wpływu na rozgrywkę, wciąż potrafią wywołać lawinę emocji u gracza. Regularnie jesteśmy stawiani przed decyzjami, w których każda opcja wydaje się zła, a czasu na wybranie mniejszego zła jest niewiele. Uratować postać A czy B, narazić siebie i grupę na ryzyko próbując ocalić słabe ogniwo, poprzeć w kłótni starego przyjaciela czy kogoś, kto wydaje się mieć rację... Pod tym względem jest równie dobrze co w „jedynce”, czyli świetnie. Sama historia została tak zaplanowana, by regularnie dawać nam emocjonalnego kopa. Co krok jesteśmy świadkami dramatycznie smutnych scen, kilkukrotnie musimy też uczestniczyć w sytuacjach, które u bardziej wrażliwych osób mogłyby skończyć się zwróceniem zjedzonego wcześniej posiłku. Kulminacja tego wszystkiego następuje zaś w finale, gdzie podejmujemy jedną z najtrudniejszych decyzji w historii gier komputerowych.
Obejrzę sobie odcinek gry
O ile przy pierwszym The Walking Dead na upartego można jeszcze było nazwać produkcję Telltale przygodówką, tak Season 2 jest już zwykłym interaktywnym filmem. Klasycznych dla gatunku elementów rozgrywki jest jak na lekarstwo, a gdy już się pojawiają, są maksymalnie uproszczone. Zwiedzanie otoczenia to co najwyżej pooglądanie kilku obiektów i usłyszenie komentarza bohaterki na ich temat, innym postaciom możemy oprócz rozmowy zaoferować co najwyżej łyk rumu, a najambitniejsza „zagadka” sprowadza się do znalezienia pomysłu na odciągnięcie szwędaczy od naszych sojuszników. Również sekwencji walki z żywymi trupami jest jakby mniej, choć bywają dość trudne i, w przeciwieństwie do The Wolf Among Us, kilkukrotnie zdarzyło mi się zginąć. Pierwszy odcinek jeszcze po części próbował zaoferować nieco więcej elementów typowo przygodowych, ale im dalej w las, tym zdarzało się to rzadziej.
Gra została stworzona na tym samym silniku co jej poprzedniczka. Zachowano komiksowy styl graficzny, który jednak wydaje mi się nieco bardziej szarobury i brudny niż w pierwszej części. Mam też wrażenie, że postacie i otoczenie zyskały nieco na szczegółowości, a animacje stały się mniej sztywne, są to jednak różnice tak niewielkie, że równie dobrze może to być po prostu kwestia lekko zamglonych już wspomnień pierwszego sezonu. Na pochwałę zasługuje różnorodność lokacji – co chwilę zwiedzamy inne tereny, często znacząco się od siebie różniące wizualnie. Inną sprawą jest jakość konwersji na konsolę Sony, ale o tym przeczytacie w ramce. Udźwiękowienie trzyma wysoki poziom, co jest o tyle ważne, że gdyby zawalono głosy postaci, immersję mógłby skutecznie trafić szlag.
Posiadacze wersji na konsolę PlayStation 3 muszą liczyć się z pewnymi niedogodnościami. Przede wszystkim, konsolowa edycja ma poważne problemy z utrzymaniem stałej liczby klatek na sekundę, co jest szczególnie widoczne na początku nowych scen. Podobno natężenie problemu zależy od tego, jaki dysk twardy znajduje się w naszej konsoli, ale ciężko zrzucać winę na sprzęt, jeśli sytuacja zdarza się tylko w grach studia Telltale. Natomiast przy premierze piątego odcinka miałem nieprzyjemność zaznajomić się z innym błędem. Otóż gra czasem nie wykrywa, że finałowy odcinek już się ukazał i z poziomu gry nijak nie da się go pobrać. W takim przypadku należy udać się bezpośrednio na kartę produktu w PlayStation Store.
The Walking Dead: Season 2 oferuje historię równie dobrą i wzruszającą, co w pierwszym sezonie. Uczynienie Clementine główną bohaterką i pokazanie, jak dziewczynka wydoroślała okazało się strzałem w dziesiątkę. To świetny interaktywny film, choć osoby, które pierwowzór odrzucił mało rozbudowaną rozgrywką, w kontynuacji nie mają czego szukać. Szkoda tylko, że wersja konsolowa okazała się tak problematyczna – gracze pecetowi spokojnie mogą do oceny dodać pół oczka.