Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Marvel's Midnight Suns Recenzja gry

Źródło fot. 2K Games
i
Recenzja gry 30 listopada 2022, 15:00

Recenzja Marvel’s Midnight Suns - RPG z duszą gry mobilnej

Mimo wycenienia tej gry na kilkaset złotych Marvel’s Midnight Suns przypomina budżetową produkcję małego studia. Granie weń okazuje się męczące i żadne aktualizacje tu nie pomogą. Tytuł ów nie jest przyjemny w samych swoich założeniach.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji PS5, XSX, PS4, XONE, Switch

Marvel to nie moja bajka i wolę uniwersum DC. Marvel’s Guardians of the Galaxy jednak bardzo mi się spodobało i dlatego Marvel’s Midnight Suns także musiałem przetestować. Niestety, mocno się zawiodłem, a czas spędzony na grze był często nudny lub irytujący. W Firaxis chyba zatrudniono złych braci bliźniaków, którzy mają popsuć opinię tej ekipie, ponieważ trudno uwierzyć, że mogłaby ona wydać coś tak średniego.

Fabuła, mimo że sztampowa, potrafi jednak zainteresować. Niestety, poza całkiem dobrym systemem walki cała reszta sprawia wrażenie niedokończonej. Niedokończonej lub celowo skrojonej w taki sposób, ponieważ podczas rozgrywki miałem poczucie, jakbym grał w pozycję mobilną przeportowaną na komputery. Zaimplementowane mechaniki aż proszą się o jakiś wewnętrzny sklep, gdzie będzie można sypnąć groszem i tym samym ułatwić sobie rozgrywkę.

Z tego, jak wyszło Marvel’s Midnight Suns, jestem tym bardziej niezadowolony, ponieważ Gotham Knights również okazało się tytułem, delikatnie mówiąc, przeciętnym. Ja osobiście nie chcę wracać do okresu, gdy gry na licencji były tandetą i czymś, co zazwyczaj należało omijać szerokim łukiem. Dwie ostatnie produkcje na podstawie komiksowych światów starają się chyba udowodnić, że „stare, dobre czasy” wróciły. Midnight Suns wydaje się częściej walczyć z graczem niż ze złem.

Hydra znowu atakuje, a my znowu bronimy

PLUSY:
  1. Bossowie całkowicie zmieniający taktykę na bitwę;
  2. turowy system walki jest świetny w swojej prostocie;
  3. duże możliwości buildów postaci…
MINUSY:
  1. …ale dopiero po godzinach farmienia kart umiejętności;
  2. cały nudny aspekt symulatora życia;
  3. niby pełnoprawna gra, ale duszę ma „mobilki”.

Chyba nikogo nie zdziwi fakt, iż za nowy chaos na świecie ponownie odpowiada Hydra. Szalony profesor Faustus doprowadza do ożywienia demonicy Lilith, która ma wypełnić przepowiednię Północnego Słońca. A gdy zło się pojawia, potrzebni są ci dobrzy, będący w stanie zatrzymać niepożądany mroczny element. Tym razem jednak nie może to być byle kto. Dlatego siły dobra same ożywiają kogoś innego, a konkretnie gracza. Ponieważ to właśnie my zatrzymaliśmy Lilith dawno temu i trzeba będzie powtórzyć ten wyczyn.

Oczywiście nie będziemy działać samodzielnie. Do współpracy w trakcie całej gry zostaną oddelegowani różni superbohaterowie. Niektórzy bardziej znani przeciętnemu odbiorcy, inni mniej. Na plus zasługuje fakt, że przewija się tu sporo postaci, które dotychczas nie miały jeszcze swojego udziału w MCU, więc dla osób posiłkujących się głównie filmowo-serialowym światem może to być ciekawe doświadczenie i okazja poszerzenia wiedzy o tym uniwersum.

Rozmawiając z superbohaterami, możemy także dowiedzieć się co nieco o ich historii, ale nie ma tego zbyt wiele. Dlatego nie ma też co oczekiwać jakiegoś poważnego pogłębienia znajomości Marvela. Jest to, niestety, zmarnowany potencjał i mimo reklamowania gry dużą ilością tekstu, większość okazuje się naprawdę oklepana lub nieciekawa. Aż ręka sama sięga po przycisk pomijania dialogów. Jakoś nie mogłem wciągnąć się w fabułę, a zazwyczaj właśnie chętnie czytam wypowiedzi bohaterów i poznaję opowieści z nimi związane.

Starcia w Marvel’s Midnight Suns to najmocniejszy element gry

Zacznę od środka (czemu środek – potem się wyjaśni) i pochwalę system walki w Marvel’s Midnight Suns. Otrzymujemy naprawdę przyjemnie wykonane potyczki turowe. Nasi wybrani trzej superbohaterowie walczą na niewielkich arenach z przeciwnikami. Zawsze jesteśmy w mniejszości względem oponentów, ale do dyspozycji mamy elementy otoczenia. Możemy nimi rzucać, odpychać, wysadzać lub używać jako miejsca do wyskoku i ataku z powietrza.

Regularne korzystanie ze wspomnianych obiektów jest wymagane, ponieważ w grze nie ma żadnych osłon. Do tego każda postać może swobodnie poruszać się po całej arenie, więc bez problemu zastosujemy atak wręcz wobec przeciwnika znajdującego się na drugim końcu pola walki. Ograniczone jest jedynie poruszanie się bez ataku – to otrzymujemy wyłącznie jedno na turę, więc trzeba mądrze je wykorzystywać.

Walki zdecydowanie sprawiają najwięcej frajdy w grze. - Recenzja Marvel’s Midnight Suns - RPG z duszą gry mobilnej - dokument - 2022-11-30
Walki zdecydowanie sprawiają najwięcej frajdy w grze.

Oprócz tego mamy do użycia trzy karty ataków (czasem może to być zwiększone specjalnym efektem), dwie wymiany kart oraz jedno zastosowanie karty przedmiotu. Należy więc starannie planować taktykę, zwłaszcza gdy gramy już na wyższych poziomach trudności, ponieważ te w coraz mniejszym stopniu wybaczają błędy i złe przygotowanie.

Starcia zawsze polegają na tym samym, czyli pokonaniu wszystkich przeciwników na mapie. Żeby były bardziej interesujące, otrzymujemy dodatkowe cele. Może to być ochrona lub zniszczenie jakiegoś przedmiotu, przejęcie transportu lub pokonanie bossów. Ci ostatni potrafią naprawdę napsuć krwi, ponieważ mają własne asy w rękawie. Tym bardziej że w późniejszych etapach mogą ponownie pojawić się jako posiłki dla wroga podczas misji pobocznych.

Gdy już zbierzemy sporo kart umiejętności, wtedy naprawdę zaczyna się kombinowanie z ciekawymi buildami i ulepszaniem ulubionych superbohaterów. Mnie najlepiej grało się Ghost Riderem. Dzięki swoim umiejętnościom zadaje solidne obrażenia, co ma też pewien minus, ponieważ duża część jego ataków wiąże się z odrzuceniem kart z własnej ręki, ale jest to tego warte. Na spokojnie w jednej turze jesteśmy w stanie Ghost Riderem wyeliminować nawet siedmiu wrogów.

Po każdej walce lub misji pojedynczego bohatera (o czym wspomnę za chwilę) otrzymujemy komiksową okładkę, co ma przypominać, że nasza krótka przygoda miała swój własny numer. Możemy takie okładki przerobić na obrazek do włożenia w ramy w naszym pokoju lub innych miejscach opactwa. Trzeba za to zapłacić odpowiednią walutą, co jest notoryczne i nadużywane w grze.

Odpowiednio zbalansowany wydaje się poziom trudności. Jeśli idzie nam wyjątkowo dobrze, wtedy z automatu odblokowujemy wyższy. Możemy wówczas samodzielnie utrudnić sobie rozgrywkę, zyskując tym samym lepsze nagrody, lub pozostać na aktualnym i spokojnie grać dalej. Niestety, na tym ciekawe i fajne rozwiązania się kończą, bo potem bywa już tak sobie.

Życie według Marvela

Marvel’s Midnight Suns to nie tylko walka. Niestety, gra posiada drugą stronę rozgrywki, jaką jest życie codzienne w bazie wypadowej, którą stanowi opactwo zlokalizowane w pobliżu naszego grobowca. Tam możemy rozmawiać z innymi postaciami, zwiedzać okolicę i odkrywać jej tajemnice, a także ulepszać sprzęt, przeprowadzać treningi oraz wysyłać bohaterów na misje i tak dalej.

Może się to wydawać dość ciekawe, ale szybko przekonujemy się, jak bardzo płytki jest to system. Z innymi osobami w bazie praktycznie nie rozmawiamy. Co jakiś czas kilka postaci na krzyż chce z nami chwilę pogawędzić, ale zdecydowana większość nie zamienia z nami ani słowa. Do tego eksploracja okolic opactwa została mocno ograniczona. Wszechobecne są niewidzialne ściany, a nasz bohater nie umie skakać ani zejść z najniższego nawet pagórka. Ciągle krążymy narzuconymi ścieżkami i musimy czekać na postęp fabuły, żeby przejść w pierwotnie niedostępne miejsca. Podczas zwiedzania natrafiamy na przeróżne rośliny oraz skrzynki, do otwarcia których potrzebne są specjalne klucze.

W trakcie rozgrywki czekają na nas prawdziwie legendarne zdobycze. - Recenzja Marvel’s Midnight Suns - RPG z duszą gry mobilnej - dokument - 2022-11-30
W trakcie rozgrywki czekają na nas prawdziwie legendarne zdobycze.

Sami bohaterowie łączą się w grupki, które wykonują krótkie chain questy. Pierwszą taką grupą są EMO Dzieci, które starają się nam pomóc odzyskać pamięć sprzed zgonu, co mogłoby wesprzeć nasze działania w walce z Lilith. Nie jest to jednak nic wybitnie długiego. Same scenki z tym związane trwają może z dwie minuty, co mówi samo za siebie.

Gra stawia nas również w obliczu „trudnych” wyborów moralnych. W pewnym momencie jedna z postaci chce przygotować przyjęcie niespodziankę, w czym oczywiście pomagamy. Nagle dowiadujemy się, że solenizantka nie lubi niespodzianek. Tutaj musimy podjąć decyzję: powiedzieć jej o przygotowywanym przyjęciu lub nie. Los imprezy zależy od nas.

W tym momencie mogę także wyjaśnić, dlaczego pisanie o systemie walki było zaczynaniem od środka. Cała rozgrywka jest podzielona na dni: rano wstajemy i wtedy możemy trenować, tworzyć przedmioty i ulepszać karty, później idziemy na misję, a gdy z niej wracamy, jest już wieczór. Wtedy pozostają nam tylko konwersacje z innymi postaciami (jeśli takowe są dostępne), a potem już spanko i wszystko kręci się od nowa.

Taka konstrukcja rozgrywki sztucznie wydłuża zabawę i sprawia, że po czasie to wszystko staje się nużące. Możemy wręczać prezenty, dekorować swój pokój i odblokowywać nowe stroje dla nas i innych postaci. Na to wszystko trzeba się jednak sporo nagrindować. Z tego powodu wrażenie grania w grę mobilną zwiększa się coraz bardziej i chyba najlepiej będzie przejść właśnie do kwestii, dlaczego odnoszę takie wrażenie.

Marvel’s Midnight Suns – Mobile Edition

Zacznę od tego nieszczęsnego podziału gry na dni. Co rano dosłownie musimy odbębnić pewne czynności, ponieważ później mogą być już one niedostępne. Dotyczy to treningu (naciśnięcie kilku przycisków bez żadnej interakcji), który należy robić codziennie, żeby odblokowywać kolejne poziomy areny, a także rozmów z innymi bohaterami, bo musimy u nich nabijać kolejne poziomy przyjaźni (tak, przyjaźni), gdyż wtedy otrzymują dodatkowe pasywne efekty. Oprócz tego mamy szukanie naszego psa, którego trzeba pogłaskać – i wtedy jego poziom też rośnie.

A potem jeszcze sprawdzenie badań, żeby od razu uruchomić kolejne, jeśli są aktywne, a także wysyłanie na misje z C.E.N.T.R.A.L.-i, by nie przegapić w ten sposób ciekawych rzeczy, jakie stamtąd może przynieść dana postać.

Gdy już załatwimy poranne sprawy, możemy rozpocząć naszą misję. Na stole pojawia się ich kilka do wyboru, ale dziennie wolno nam wypełnić tylko jedną. Reszta przepada, co jest kompletnie bez sensu. W trakcie gry mamy coraz większą pulę superbohaterów, a nasza postać jest obowiązkowa tylko w przypadku misji fabularnych. Dlaczego wypróbowane wcześniej persony nie mogą zostać zablokowane i nie możemy wyruszyć innymi na nową misję? Ma to w końcu sens, ponieważ różne ekipy są wysyłane w inne miejsca. No tutaj aż się prosi o ofertę „800% Value” z dodatkowymi slotami na misje, żeby móc ich więcej zrobić naraz.

Takie ograniczenie do jednej misji dziennie jest okrutnie frustrujące. Po pierwsze to dzięki questom zdobywamy dużą ilość esencji niezbędnych do ulepszania kart (do tego używane są powtórki) i do wytwarzania przedmiotów. Tak, jest kilka rodzajów esencji i okazują się potrzebne do różnych rzeczy. Po opactwie są co prawda porozrzucane do zebrania, ale są to śmieszne ilości, które znowu przypominają o jakiejś mobilnej gierce częstującej nas ochłapami zasobów. Najsłabsze ulepszenie kosztuje 30–40 esencji, a w opactwie znajdziemy ich maksymalnie kilkanaście sztuk. Zresztą dany rodzaj esencji nie zawsze pojawia się każdego dnia.

A co, jeśli zamiast esencji potrzebujemy artefaktów, żeby ulepszyć nasze laboratorium? Niestety, nie można zrobić i tego, i tego. Musimy wyruszyć na jedną misję, wrócić do domu, iść spać, a potem rano ponownie przejść cały rytuał i liczyć na to, że misja z tym, czego potrzebujemy, nie będzie na jakimś wysokim poziomie trudności, bo chcemy to tylko jak najszybciej wygrindować. Ponownie – gdzie jest sklepik, żebym mógł rzucić kilka eurogąbek i kupić potrzebne mi materiały? Ograniczenie w ich zdobywaniu aż się o to prosi.

Postaram się nie wydać tej kosmicznej ilości esencji na głupoty. - Recenzja Marvel’s Midnight Suns - RPG z duszą gry mobilnej - dokument - 2022-11-30
Postaram się nie wydać tej kosmicznej ilości esencji na głupoty.

Pozostaje jeszcze jeden bardzo ważny aspekt. Tak jak nasza postać zostaje przypisana do zadań fabularnych, tak samo jest z innymi bohaterami. Ja utknąłem na trochę w momencie, gdy trzeba było lecieć uratować wieżę Avengersów i musiał iść ze mną Iron Man. Problem polegał na tym, że ja dotychczas w ogóle nim nie grałem, bo nie chciałem. Poziom można nadrobić jednym treningiem, ale talii kart z umiejętnościami już nie. W takiej sytuacji trzeba iść na misję, wrócić, iść spać, wstać rano, żeby zobaczyć, jakie karty zdobyliśmy po misji, a jeśli nie mamy zasobów, trzeba ruszyć na akcję, która zapewni esencje – i tak w kółko, aż odpowiednio wzmocnimy naszego bohatera i stanie się użyteczny.

Świetna zabawa. Tym bardziej że po misji otrzymujemy cztery losowe karty rozdzielone na trzech bohaterów, którymi już graliśmy. Istnieje więc ryzyko, że akurat takiemu Iron Manowi przypadnie wyjątkowy szrot lub nic. To może za kilka złotówek da się kupić paczki kart przypisane do postaci i zbudowanie każdego bohatera będzie łatwiejsze?

Naprawdę jestem w szoku, że gra wygląda na skrojoną pod mikropłatności i ich nie ma. Chyba że pojawią się chwilę po premierze, co może by mnie zdziwiło, ale jednocześnie spodziewałbym się tego.

Marvel’s Midnight Suns wygląda świetnie, jeśli żyjemy w 2012 roku

Wizualnie na komputerze gra także nie robi zbyt dobrego wrażenia. Opactwo i okolica mogą jeszcze ujść. Areny walki za to często się powtarzają i mają tylko inaczej rozmieszczone elementy otoczenia. Najgorzej jednak prezentują się modele postaci. Mają w sobie coś takiego plastikowego. Jakby twórcy nie wiedzieli, czy chcą uderzyć w komiksowość, czy w realizm. Przypominało mi to Marvel vs. Capcom: Infinite, które także nie błyszczało postaciami.

O ile animacje ataków wydają się ładne, tak są ciągle takie same. Każda umiejętność ma wyłącznie jedną sekwencję, co po pewnym czasie robi się naprawdę wtórne, a nie da się tego pominąć. Przy ruchach specjalnych aż chciałoby się je jak najszybciej zakończyć i wrócić do starcia, bo ile można ponownie patrzeć, jak nasza postać i Doktor Strange w ten sam sposób wspólnie wykańczają przeciwnika.

Bluza naszej postaci wygląda bardzo sztucznie, co od razu rzuca się w oczy. - Recenzja Marvel’s Midnight Suns - RPG z duszą gry mobilnej - dokument - 2022-11-30
Bluza naszej postaci wygląda bardzo sztucznie, co od razu rzuca się w oczy.

Oprawa graficzna to kolejny aspekt przypominający mi grę na smartfony i myślę, że gdyby to faktycznie był mobilny tytuł, mogłoby to wyglądać solidniej. Na monitorze komputera jest już, niestety, zdecydowanie gorzej.

Lepiej na szczęście radzą sobie dźwięk i muzyka. Głosy postaci okazują się wyraźne, choć czasem brakuje im emocji, które można by przekazać słowami. Ścieżka melodyczna klimatycznie przygrywa w tle, co jest słyszalne zwłaszcza w opactwie. Rozbrzmiewające tam nuty przywodzą na myśl RPG fantasy i uprzyjemniają ograniczoną eksplorację.

Czy warto kupić Marvel’s Midnight Suns?

Nie warto.

Słabo przygotowany aspekt symulatora życia tylko uprzykrza granie i przeszkadza w walce, z której naprawdę można czerpać satysfakcję. Niestety, jesteśmy zamknięci w pętli dnia i pewne rzeczy musimy robić, żeby móc zabrać się chociaż chwilowo za to, na czym nam najbardziej zależy.

Oby ten tytuł nie był przymiarką i testem tego, jak miałby  wyglądać XCOM 3, bo jeśli tak jest, to współczuję fanom tej serii. Mogą otrzymać coś mocno nieciekawego. Na ten moment – jeśli ktoś lubi Marvela, lepiej niech wróci do Guardians of the Galaxy. Nawet po kilku przejściach zabawa będzie o wiele lepsza.

Zbigniew Woźnicki

Zbigniew Woźnicki

Przygodę z publicystyką i pisaniem zaczął w serwisie Allegro, gdzie publikował newsy związane z grami, technologią oraz mediami społecznościowymi. Wkrótce zawitał na GRYOnline.pl i Filmomaniaka, pisząc o nowościach związanych z branżą filmową. Mimo związku z serialami, jego serce należy do gier wszelakiego typu. Żaden gatunek mu nie straszny, a przygoda z Tibią nauczyła go, że niebo i muzyka w grach są całkowicie zbędne. Przed laty dzielił się swoimi doświadczeniami, moderując forum mmorpg.org.pl. Uwielbia ponarzekać, ale oczywiście konstruktywnie i z umiarem. Na forum pisze pod ksywką Canaton.

więcej

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.

Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę
Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę

Recenzja gry

Kiedy dowiedziałem się, że Bethesda nie planuje przekazać kodów do Shattered Space przed premierą, zacząłem zadawać sobie pytania. Czy stan techniczny jest zły? A może historia jest zwyczajnie nudna? Moje obawy były uzasadnione, choć tylko częściowo.