Audio-Technica ATH-A990Z – recenzja słuchawek studyjnych

Audio-Technica ATH-A990Z to kolejna pozycja ze stajni tego producenta, a o którą pytano już wielokrotnie pod kątem możliwości przetestowania na blogu. Wreszcie nadarzyła się taka okazja i mogę powiedzieć już teraz, że absolutnie było warto.

Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Audio-Technica za pośrednictwem sieci salonów Top HiFi, która podesłała niniejszy sprzęt celem wykonania rzeczywistych testów użytkowych i pomiarów. Jest to tym samym ekspertyza niezależna.

Zdjęcie pudełka od słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

 

Jakość wykonania, konstrukcja i wyposażenie Audio-Technica ATH-A990Z

Model Audio-Technica ATH-A990Z w cenie niecałych 800 zł jest droższym wydaniem A550Z (450 zł) i jednocześnie stojący „tuż za” A1000Z (ale nie cenowo: 1700 zł). Słuchawki są oparte o doskonale znany nam już szkielet ATH-W1000Z. Podesłany egzemplarz został wyprodukowany w 2022 roku.

 

Kilka słów o pakowaniu i wyposażeniu

Opakowanie słuchawek jest bardzo estetyczne, a kolor zielony odpowiada stylistyce tego modelu. W środku znajdziemy tylko tyle, co widać na zdjęciu. Same słuchawki bez żadnych akcesoriów. W tej cenie powiedzmy, że jest to wystarczające. Gorzej, gdyby producent wypalał budżet na rzeczy, które nie mają znaczenia, a pokpił temat jakości dźwięku.

 

Zdjęcie wnętrza pudełka od słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Słuchawki przybywają bez drewnianych kopuł, w miejscu których pojawiły się metalowe (aluminium), malowane na delikatnie zielony odcień (na zdjęciach może wydawać się bardziej intensywny). Są jednak przez to lżejsze niż w wydaniu drewnianym, co pozytywnie odbija się na wygodzie.

Zdjęcie słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z ze zwiniętym kablem

Pady i różnice na tle serii AD

Nauszniki to tym razem powrót do tego, co miały na sobie A2000X, a więc stary TOP z tej serii. Mieszanka zatem minimum dwóch modeli, jeśli miałbym powoływać się na doświadczenia z przeszłości. Aby uprzedzić pytania, ATH-A2000X były bardzo jasnym modelem, a z wariantem Z nie miałem później już styczności, więc nie wiem, czy zostało to sprowadzone do parteru, czy też nie. Prócz padów ze skóry proteinowej, producent zastosował także gąbkowe o-ringi przyklejone na stałe dookoła przetworników. Prawdopodobnie chodziło o dodatkowe uszczelnienie komory podczas pracy. Seria AD nie ma takiego elementu.

Zbliżenie na słuchawki Audio-Technica ATH-A990Z

Konstrukcja z W1000Z

Całość to doskonale nam znana konstrukcja pełnowymiarowa, oparta na 53 mm driverach dynamicznych umieszczonych pod kątem i z dodatkowym kątem nachylenia samych padów. Pałąk na dwóch drutach transmitujący sygnał do prawej słuchawki, czyli znów klasyka. Brak jakichkolwiek opasek zastępuje tutaj dobrze znany mechanizm 3D-Wings, który przez jednych jest uwielbiany, a przez innych znienawidzony ze względu na słaby docisk do głowy i tym samym opadanie słuchawek. Pomagają ponoć domowe patenty z gumką recepturką. Cały pałąk został zapożyczony z modelu ATH-W1000Z.

Zbliżenie na słuchawki Audio-Technica ATH-A990Z

Dopasowanie do głowy

W moim przypadku na szczęście dopasowanie do głowy jest świetne. Nic nie spada, wszystko trzyma się idealnie, a komfort użytkowania jest wyborny i ustępuje jedynie otwartym AD500/700/900X. Jest to o tyle zabawne, że AD-ki nie posiadają regulacji kąta nachylenia słuchawki w osi poziomej, a jedynie w pionie, więc w teorii Audio-Technica ATH-A990Z powinny być w tym kontekście lepsze. W praktyce masa też robi swoje, bo o ile ATH-A990Z można uznać za słuchawki obiektywnie lekkie, w porównaniu z AD-kami są cięższe (to zrozumiałe). Metalowe puszki zewnętrzne są wykonane z aluminium. Warto na nie uważać, bo łatwo można je zarysować.

Zdjęcie mechanizmu 3D-Wings słuchawek ATH-990Z

W praktyce jednak myślę, że Audio-Technica ATH-A990Z sprawdzą się tam, gdzie AD-ki będą właśnie przez wspomniany stały kąt powodować uczucie niedokładnego przylegania. Ponownie, u mnie nie było z tym problemu, więc szczęście w nieszczęściu że mam taką a nie inną głowę.

Słuchawki Audio-Technica ATH-A990Z leżące na boku.

Izolacja od otoczenia i okablowanie

W zakresie fizycznych cech słuchawek, jedyne, co zwróciło moją uwagę, to dwie rzeczy. Pierwsza, to umiarkowana izolacja od otoczenia wynikająca trochę z (dużej) wygody. Choć jest to model zamknięty, zamkniętość to bardziej cecha komory, aniżeli gwarant absolutnej izolacji od otoczenia. Choć i tak słuchawki pozwalają się sensownie skupić na pracy.

Druga, to wzmożony efekt mikrofonowania na kablu, który jest sztywno owinięty oplotem (jest też niestety niewymienny). Niestety kabel nie jest odpinany. Nadal jest to konstrukcja jednostronna.

Zdjęcie Audio-Technica ATH-A990Z leżących bokiem do użytkownika.

Z tych dwóch o ile pierwsze możemy traktować jako po prostu cechę tego modelu (coś za coś: wygoda w zamian za absolutną izolację), o tyle drugie (też jako coś za coś – mikrofonowanie w zamian za dodatkową ochronę kabla) może troszkę irytować podczas użytkowania. Seria AD nie miała tego efektu, ponieważ tam zastosowano kabel tylko w samej w otulinie.

Zbliżenie na mechanizm obrotowy słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Ponad AD-kami jest tu również i ten plus, że wtyk jest gwintowany i otrzymujemy nasze słuchawki już z nakręconą przejściówką. Jest to rzecz, której brakowało mi w serii AD i cieszę się, że tutaj się ona znalazła. Często przy przepinaniu się nasadka bez gwintu zostawała się we wzmacniaczu.

Zbliżenie na przetwornik w słuchawkach Audio-Technica ATH-A990Z

Innych akcesoriów tradycyjnie tu nie uświadczymy. Nie ma żadnych etui ani woreczków, nie ma zapasowych padów. Niemniej słuchawki pozostawiają po sobie bardzo dobre wrażenie organoleptyczne i ergonomiczne. A i pady nie są potrzebne, przynajmniej welurowe. Sprawdziłem dla ciekawości jak ATH-A990Z zagrałyby z tymi z AD900X i nie byłem powalony na kolana efektami. Oznacza to, że słuchawki są najpewniej strojone stricte pod taki rodzaj padów (tak samo AD-ki pod swój własny).

 

Jakość dźwięku Audio-Technica ATH-A990Z

Pierwsze, co rzuca się w uszy po założeniu Audio-Technica ATH-A990Z, to specyficzny sposób kreowania akustyki. Słuchawki stawiają bowiem na budowanie „efektu pomieszczenia” i na samym początku może się to wydać dość dziwne. Bardzo szybko jednak można dojść do wniosku, że nie są to kolejne z brzegu słuchawki strojone kolokwialnie „na pałę” i serwujące nam pudełkowe, plastikowe granie, a coś znacznie ciekawszego i zrobionego z głową.

 

Przybliżenie przetworników ku uszom

ATH-A990Z mają przy tym identyczną cechę, co ostatnio testowane przeze mnie AD500X czy AD900X. Mianowicie grają znacznie lepiej, gdy są nieco bardziej przesunięte do tyłu, a tym samym uszy znajdują się bliżej przetworników.

Ze względu na stosowanie tu cały czas przetworników skierowanych pod kątem, wydaje mi się, że nie tyle dystans od ucha staje się kluczowy, co kierunkowość (zbieżność osiowa) między przetwornikiem, a uchem. Dodatkowo utrudnieniem będzie tu naturalnie nasza anatomia, bowiem inny kąt ucha może generować inaczej fale odbite na nieco innym dystansie.

 

Efekt pomieszczenia z bliska

Z reguły bardziej od efektu pomieszczenia preferuję w odsłuchach krytycznych bardziej konwencjonalnie brzmiące słuchawki monitorowe, które dają dźwięk, no właśnie, „słuchawkowy”. W praktyce czasami trudno jest osiągnąć efekty mogące rzeczywiście symulować pracę w studiu na monitorach, czyli pojawienie się dystansu. A990Z są jednymi z niewielu modeli jednak, które mogę wpisać na bardzo krótką listę słuchawek potrafiących zagrać dobrze zaprojektowanym efektem pomieszczenia i nie powodować przy tym problemów i sztuczności.

To brzmi tak, jak gdyby do dobrych słuchawek monitorowych, dajmy na to LCD-XC albo Hi-X60, zaimplementowali wysokiej klasy DSP, który emulowałby nam efekt echa i uwydatniał pogłos w nagraniach, ale tylko i wyłącznie tam, gdzie go to konieczne.

 

Fundament zbliżony do modeli otwartych

Choć w pierwszej chwili nie spowodowało to u mnie efektu WOW, to im dalej w las, tym z większym zaciekawieniem przysłuchiwałem się temu, co A990Z mają do zaoferowania. Rzeczywiście słuchawki grają jak porządne trójdrożne głośniki z sensownym bass reflexem i sekretem było tak naprawdę to, abym od początku nauczył się je poprawnie zakładać – tak jak AD500X (i AD900X). Lawirowałem między nimi bardzo obficie i muszę przyznać, że dźwięk modeli 900 i 990 jest do siebie bardzo podobny fundamentem, ale nie identyczny. Nawet po modyfikacjach AD900X mają wyczuwalnie większą lekkość w dźwięku i swobodę kreowania sopranu. A990Z są z kolei bardziej dociążone w stronę mocniejszego basu i góry zbliżonej ilościowo do AD500X. No właśnie, tak jakby w ogóle były to zamknięte AD500X, ale grające w klasie AD900X.

Tych słuchawek naprawdę aż chce się słuchać i nie wiem, czy nie przemawia teraz przeze mnie ogólna sympatia za konstrukcjami zamkniętymi oraz szacunek do dobrze zrobionych słuchawek closed-back. Niemniej przewaga A990Z nad nimi zawiera się chociażby w tym, że obok regulacji nachylenia (w końcu nowsza konstrukcja) nie trzeba ich modować. AD900X bardzo prędko zmodyfikowałem tak, aby naprostować ich wysoką górę, a przynajmniej do czasu, aż od użytkowania pady nie dostosują się do mojej głowy. A990Z natomiast mam wrażenie, jakbym w ogóle nie musiał. Kształtują się akustycznie gdzieś pomiędzy AD500X a zmodyfikowanymi AD900X, jednocześnie mając tyle basu, co Creative Aurvana SE i pozwalając skupić się na dźwięku tak samo, jak LCD-XC. Oznacza to, że nie mają przemożnej izolacji od otoczenia, a które to w nałożonych na głowę słuchawkach wybrzmiewa również z lekkim pogłosem, jakby efekt pomieszczenia wynikał wprost z samej konstrukcji A990Z, np. sposobu rezonowania kopuł jak również zastosowanych padów.

 

Scena kontra AD900X

Oczywiście będą też rzeczy, których A990Z nam nie zaoferują, ale zrobią to AD900X. Chociażby scena. Wrażenie otwartości i sceniczności jest w tych słuchawkach bardzo dobre i A990Z muszą niestety uznać wyższość otwartego brata, a co jest dosyć zrozumiałe. Co więcej, na potrzeby tej recenzji pokusiłem się o cofnięcie wszelkich modyfikacji z AD900X (mod jest tak prosty, że można to zrobić w dwie minuty), a co jeszcze bardziej pokazało ich scenicznego pazura. Tak jest uczciwiej, ale też zwiększa się przez to dystans między jedną, a drugą parą.

Z drugiej strony Audio-Technica ATH-A990Z prezentują się naprawdę dobrze na szerokość, nawiązując trochę walkę i manifestując scenę w sumie typową, jak Hi-X60 czy XC, a więc szerszą, niż głębszą. Głębia jest tu realizowana w nieco bardziej stonowany sposób, bo nadając też charakter dźwiękom, a nie tylko pozycjonując je w przestrzeni. Przez to scena A990Z jest bardziej, jak to się obecnie mówi, immersyjna. Z kolei AD900X robią to wyłącznie pozycyjnie, idąc w obszerność i wielkość sceny, a dopiero potem zaczynając pracować z resztą elementów z listy.

Nie znaczy to, że A990Z są gorsze scenicznie. Wręcz przeciwnie. Po prostu nie jest tu jej podporządkowane wszystko inne. A przynajmniej nie tak jak w AD900X czy nawet HD800S, jeśli przywołać jakiegoś innego scenicznego potworka. I tak, jak AD900X wykręcają bardzo obszerną scenę, wręcz masakrycznie wciągającą jak na swoją cenę, tak A990Z też nie mają się czego wstydzić, bo stojąc z tyłu też pochwalą się ciekawymi efektami tu i tam, zwłaszcza na szerokość.

 

Wyjątkowy angaż i inny styl monitorowania

Słuchawki do tego stopnia wciągają, że zdarzyło mi się rozgotować makaron do zupy. Tak więc straty w tej recenzji zostały z tego powodu również odnotowane. Większy nacisk jednak stawiany będzie na basowy wygar, który jest całkiem mocny. A także wspomniany efekt pomieszczenia, który nadaje im specyficzny smak i styl grania. Ten otoczony jest jednak zewsząd – na całe szczęście – poprawnością i rzetelnością. I chyba wiem skąd to się bierze u Audio-Techniki w wymiarze ideowym.

Pisałem wcześniej o tym, że Hi-X60 oraz LCD-XC serwują inną prezentację. Realizują w ten sposób nieco inną koncepcję swoich producentów. Zarówno Audeze, jak i Austriacy, mają – nazwijmy to – linearne podejście do kontroli dźwięku.

Audio-Technica ma natomiast nieco inne spostrzeżenia w temacie monitoringu i zamiast wypuścić słuchawki, które grają równo, płasko i są suplementem w procesie kontrolnym, po prostu stara się uczynić z nich miejscami wprost substytut dla monitorów bliskiego pola. Dlatego ATH grają znacznie większym dźwiękiem, niż mogłoby się to wydawać. Bardziej masywnym, wręcz czasami monumentalnym w proporcjach i rozmachu. Do diabła z liniowością, jeśli można się tu tak pysznie bawić!

Najlepsze w tym wszystkim na koniec jest to, że każda z tych koncepcji ma swoje uzasadnienie i nie jest ani jedyną słuszną, ani fundamentalnie błędną. Jedynie my, jako użytkownicy potem takich słuchawek, musimy wybrać, która z tych koncepcji bardziej się nam sprawdzi. Trzeba rozważyć przede wszystkim, czy chcemy na takich słuchawkach rzeczywiście pracować z dźwiękiem, czy może traktować je wyłącznie jako zwykłe słuchawki do słuchania muzyki.

 

Prezentacja zgodnie z intencją wykonawcy

Często spotykałem się z intencjami, żeby słuchawki prezentowały utwory dokładnie tak, jak u realizatora w studiu. Na forach opisywano to jako „zgodnie z intencją wykonawcy”. To trochę pobożne życzenia, a przynajmniej w ramach tego drugiego. Bowiem nikt z nas nie siedzi w głowie wykonawcy, więc nie sposób zgadnąć co się tam roiło podczas produkcji. Natomiast jeśli już, to najszybciej można byłoby mówić o tym pierwszy. I tu paradoksalnie bliższe ze wszystkich wymienionych par będą właśnie A990Z. Zresztą wystarczy popatrzeć na czym pracuje się w studiach. Modele można tam spotkać doprawdy różne, różniste. Ale jeśli już miałbym postawić coś obok np. DT770 PRO, jako rzetelne narzędzie pracy, prawdopodobnie byłyby to właśnie A990Z.

ATH-A990Z słuchałem jeszcze długo po napisaniu głównej treści recenzji. Naprawdę bardzo długo. Żonglowałem między nimi, a AD900X, rozpływając się jednymi lub rozkoszując drugimi. Poza porównaniami, które dokonywały się w trakcie jej pisania, 990-tki przez większą część czasu nie schodziły z mojej głowy. I to w zasadzie jest dla mnie najlepszy wskaźnik tego, czy dany model mi „siadł”.

Co rusz odkrywałem w nich jakieś zaskakujące mnie efekty, ciekawe nuty, mocne zejścia, sugestywne przejścia. Czasami przechodziły mnie autentyczne ciarki po plecach, a czasami prostowałem się na krześle w zadumie. Często słuchałem ukrytych dźwięków skąpanych w muzyce, które podane zostały w zupełnie inny dla mnie sposób. Zupełnie nieoczekiwany w słuchawkach do monitoringu. Człowiek przestaje wtedy analizować. Nie ma znaczenia, czy dźwięk jest mniej lub bardziej poprawny. Nie ma znaczenia, czy charakter jest mniej lub bardziej odpowiadający tejże umownej poprawności. Zostaje sam na sam z muzyką, która staje się jego światem, na tą krótką chwilę. Zostajemy się tylko my i fala dźwiękowa podana w bardzo sugestywny sposób. I to jest chyba najlepsze określenie tego, jakim charakterem grają A990Z. Sugestywnym.

 

Napędzenie Audio-Technica ATH-A990Z

Słuchawki nie potrzebują elektrowni. Bez żadnego problemu poradzą sobie nawet na słabych źródłach i wprost z dziurki interfejsu studyjnego. Są przy tym głośniejsze od AD900X w bezpośrednim porównaniu, mimo wyższej impedancji i tej samej czułości. Wynika to z konstrukcji zamkniętej, która pracuje tu właśnie na taki efekt. Tak więc między bajki można włożyć twierdzenia, że jedna czy druga para potrzebują Bóg wie jakiego źródła. Wystarczy, że będzie ono czyste i z niską impedancją wyjściową. A990Z sobie poradzą. Ba, one nawet chcą, aby kręcono je wysoko na głośności. Można w nich to robić bezkarnie, bo tak wynika z ich akustyki (oczywiście nadal trzymając się granic rozsądku).

 

Podsumowanie – czy warto kupić ATH-A990Z?

Uważam, że tak. Jest coś takiego w tych słuchawkach, co przyciąga do siebie niczym magnes. HI-X60 cenię za profesjonalizm po modyfikacjach. LCD-XC również. Natomiast A990Z za efektowną symulację czegoś, czym co prawda może nie są, ale bez zatracania tego, czym rzeczywiście są. Przemieliłem z nimi chyba całą swoją audiotekę, a przynajmniej wszystkie znaczące albumy, w których byłem dawno temu. Na niewielu słuchawkach udało mi się uzyskać taki angaż i zaintrygowanie dźwiękiem jak na A990Z. Myślę, że wynika to z połączenia ze sobą zarówno świadomości ogromnej opłacalności tego modelu, jak i sposobu prezentacji muzyki.

Mikrofonowanie okablowania i drobne problemy techniczne to wszystko, co znalazłem w testowanym egzemplarzu. Reszta jest dobra, bardzo dobra lub wprost wybitna. Obok AP2000Ti, uważam je za jedne z najciekawszych (a przynajmniej spośród znanych mi) modeli zamkniętych ATH. I naprawdę nie dziwię się, czemu jest to jeden z bestsellerów tego producenta. Tanie, dobre, wygodne, uniwersalne, świetnie brzmiące i efektowne. Dokładnie takie, jakie sam preferuję. Ocena końcowa stabilizuje się tym samym na poziomie 9.0/10 (9.3/10 jeśli bez problemu anomalnego THD).

 

Dla kogo A990Z?

ATH-A990Z polecić można tym wszystkim, którzy szukają słuchawek grających efektownie i z (lekkim, po ułożeniu się padów) efektem pomieszczenia. Czyli efektem przywodzącym na myśl obcowanie nie ze słuchawkami, a bardziej głośnikami. Dają niesamowitą ilość frajdy, potrafią przyspawać do fotela na długie godziny. Gdyby nie to, że dbam teraz o zdrowie i staram się chodzić o normalnych godzinach spać, zarwałbym w nich noc. Ta sugestywność, monumentalność muzyki, angaż… doprawdy przy tej cenie grzechem jest ich nie posłuchać. A przede wszystkim dać sobie spokojnie czas na ułożenie ich na głowie. Kto wie, czy nie będą to za moment kolejne słuchawki tego producenta będące jednym z punktów odniesienia na blogu. ATH-A990Z uznaję bowiem za jedne z najlepszych zamkniętych słuchawek ATH, z jakimi do tej pory obcowałem. Wyżej cenię sobie chyba tylko możliwości AP2000Ti po zmianie padów.

9.0/10

 

Słuchawki na dzień pisania recenzji są dostępne w salonach Top Hifi oraz innych sklepach w Polsce w cenie ok. 800 zł. (sprawdź aktualne ceny i dostępność)

 

Zalety:

  • cały czas ta sama bardzo wygodna i nadal jeszcze lekka konstrukcja, co w innych modelach ATH
  • wykorzystywanie części zamiennych z innych modeli z serii A/W i tym samym łatwiejsze naprawy
  • pełna regulacja kąta nachylenia muszli
  • kompletny brak pałąka za sprawą skrzydełek 3D
  • bardzo łatwe w napędzeniu
  • łączą w sobie wiele interesujących cech brzmieniowych, nawiązując również do modeli AD500X i AD900X
  • świetna scena z ekspansją na szerokość oraz tendencją do efektownego grania
  • fantastyczny efekt pomieszczenia
  • świetny bas i angaż użytkownika
  • bardzo duża czystość w najważniejszych fragmentach pasma przenoszenia
  • stosunkowo łatwe w equalizacji i modyfikowaniu, a z czego wynika ich duży potencjał dźwiękowy
  • bardzo wysoka opłacalność

Wady:

  • bardzo dziwna anomalia na THD lewego przetwornika (prawdopodobnie cecha konkretnego egzemplarza)
  • niewymienne okablowanie i brak jakiegokolwiek wyposażenia dodatkowego
  • zastosowanie oplotu przełożyło się na zwiększony efekt mikrofonowy

 

Dane techniczne

Informacje zaczerpnięte głównie z pudełka produktu:

  • Przetworniki: dynamiczne, zamknięte
  • Średnica przetwornika: 53 mm, z magnesami neodymowymi, CCAW
  • Pasmo przenoszenia: 5 – 42 000 Hz
  • Maksymalna moc wejściowa: 2000 mW
  • SPL: 100 dB /mW
  • Impedancja: 44 Ohm
  • Waga: 335 g bez kabla
  • Przewód: 3 m
  • Połączenie: pozłacany jack 3,5 mm stereo + przejściówka jack 6,3mm stereo

Materiały dodatkowe

 

Sprzęt testowy użyty do napisania tej recenzji

Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.

  • Konwertery C/A: Motu M4
  • Wzmacniacze: Sabaj A20h (BAL)
  • Nadajniki Bluetooth: Intel AX210 (PC), Asus BT400 (PC), Realme 9 Pro+
  • Słuchawki testowe: AKG K240 DF*, Audio-Technica ATH-AD900X, Austrian Audio Hi-X60**,  Audeze LCD-XC**, Creative Aurvana SE, Sennheiser HD800S
  • Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli AF ACX
  • Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
  • Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48

*zmodyfikowane
**zoptymalizowane akustycznie


Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

6 komentarzy

  1. Świetny artykuł. Byłem zachwycony, że wszedłem na to miejsce . Wielu autorom wydaje się, że mają rzetelną wiedzę na poruszany przez siebie temat, ale często tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. Jestem pod wrażeniem. Zdecydowanie będę polecał to miejsce i regularnie odwiedzał, by zobaczyć nowe rzeczy.

  2. Dzień dobry.
    Będąc… zaraz jak to było? Fanbojem zdaje się. Tak jestem fanbojem AT, a Pan Jakubie AKG. No i zaszufladkowane. A więc (pozdrawiam polonistkę) darzę AT estymą, a ich serię Art Monitor w szczególności. Jakby mnie ktoś zapytał czemu tak dobrze mi się ich słucha, to bym odpowiedział, że w swoich cenach ich ponadprzeciętne zdolności techniczne udało się doprawić brzmieniową melodyjnością, kolorytem. No i są odpowiednio dociążone. Nie ma mowy o brzmieniowej anoreksji jak w AWAS, AWKT, W5000 chociażby. Tu jest organicznie i energetycznie.
    Za osiem stów te żabki (jak z racji koloru pieszczotliwie nazywa je moja druga połowa) absolutnie bez konkurencji. Ale gwiazdą serii Art Monitor są dla mnie szkarłatki (to też mojej żony) czyli ATH-A1000Z. To w tych niedrogich przecież słuchawkach zawarł się cały artyzm AT jeśli chodzi o zdolności do budowy zamkniętych nauszników. Są jeszcze lepiej dociążone, ale jednocześnie bardziej szczegółowe klarowniejsze, bardziej żywe, dźwięczne. No i cały czas ta przewijająca się melodyjność. Scena jak w W-1000Z, ale lepiej zorganizowana. Znakomita jak na słuchawki ogólnie, a jak na zamknięte zjawiskowa. Ekscytujące słuchawki za te niewielkie jak na dzisiejsze standardy pieniądze.
    I tu moja deklaracja. Dopóki nie będzie na blogu A-1000Z wymiksowuję się. Tylko jak to zrobić? No bo przecież trzeba wchodzić by śledzić sprawę. Coś wymyślę. Już wiem. Poproszę żonę i będę otrzymywał powiadomienia.
    Pozdrawiam

  3. Witam, jak zwykle świetna recenzja. Pytanie czy te słuchawki zgrają się z kartą SIM SC808? Do tej karty zalecane są słuchawki z wyższą impedancją, podobno najlepiej ponad 100ohm. Dlatego sam nie wiem, czy jest sens w ogóle iść do sklepu ich posłuchać, a także 1000Z, czy nie okaże się, że w domu słuchawki przez tą kartę będą brzmieć gorzej z efektem dampingu?

    • Raczej jedyne na co trzeba będzie uważać, to głośność. Resztę rzeczy należałoby sprawdzić na spokojnie w praktyce.

Dodaj komentarz