Jest to już któreś z rzędu spotkanie z produktem tej firmy, a z faktu czego zapewne ucieszą się wszyscy amatorzy budżetowych słuchawek z Chin. Tematyka ta jest niesamowicie popularna również z racji podsycanych co jakiś czas nadziei na osiągnięcie audiofilskich/profesjonalnych wyżyn za grosze. Choć jest z tego całkiem dobry materiał na kilka felietonów, takie przeświadczenia nie są całkowicie pozbawione sensu. Faktem bowiem jest, że za 130 zł dosyć trudno znaleźć słuchawki o podobnych właściwościach i przystępności. Także o ile jest przy takim sprzęcie często zbyt dużo gloryfikacji i przesady wynikającej z czystej euforii, wielu cech sonicznych na tle do tej pory dostępnych na rynku rozwiązań faktycznie nie sposób podważyć.

Dane techniczne

  • Przetworniki: 50 mm, dynamiczne
  • Format: wokółuszny, zamknięty
  • Pasmo przenoszenia: 15 Hz – 30 kHz
  • Impedancja: 32 Ohm
  • Czułość: 94 dB +/- 3 dB
  • Moc maksymalna: 500 mW
  • Moc nominalna: 200 mW
  • Przewód: 3 m wychodzący z jednej strony
  • Wtyk: stereo mini-jack 3,5 mm + gwintowana przelotka na stereo jack 6,3 mm
  • Waga (bez kabla): 273 g
  • Waga (z kablem): 325 g

 

Zawartość opakowania:

  • słuchawki ISK HP2011
  • gwintowana przelotka na duży jack (nakręcona już na wtyk)
  • sakwa do przenoszenia
  • prosta instrukcja obsługi

 

Jakość wykonania i konstrukcja

ISKi przychodzą do nas w kartonowym pudełku, wtopione w kartonowy stelaż zabezpieczający sprzęt w transporcie. Słuchawki te generalnie co do konstrukcji nie różnią się od tego, co prezentowały sobą HF2010, również należące do ISKa. Tyczy się to również uwag natury ergonomii czy określonych cech konstrukcyjnych. Choć może nie, nie do końca jest to prawda, są pewne różnice.

Od początku obcowania z HP2011 daje się zauważyć, że projekt ISKa jest budżetowy. Te słuchawki nie planują w ogóle udawać, że jest inaczej, ale jak na 130 zł jest to i tak dosyć dobrze wykonany model, przede wszystkim oparty o elementy trudne w uszkodzeniu i to jest chyba kwestią najważniejszą. Dlatego niestety, ale będziemy musieli im to wybaczyć i zaakceptować fakt, że słuchawki potrafią miejscami przypominać model niemalże używany. To jednak tylko pozory i wspomniana budżetowość. Po czym ją poznać?

W zakresie wykonania na pewno można zwrócić uwagę na ślady na muszlach w postaci drobnych rys poprzecznych przy otworach, śladów na krawędziach odlewanych elementów oraz przetarć tu i ówdzie. HF2010 nie miały z tym aż takich problemów. Najbardziej jednak sugestywny jest czarny plastik na podstawach muszli, który jest nierównomiernie wygładzony. W efekcie słuchawki sprawiają wrażenie, jakby wcześniej był matowy, a od używania i wycierania palcami w kilku miejscach wygładził się i połyskiwał bardziej niż na reszcie powierzchni.

Piszę o tym dlatego, aby nie panikować, że dany sklep sprzedał nam słuchawki „używane” jako nowe. Po prostu takie budżetowe modele już tak mają. Pamiętam przypadki w przeszłości, gdzie ktoś zakupił chociażby jakiś tańszy model Superluxa i słuchawki przyjechały do niego zakurzone, choć miały być nowe. To także zrodziło u posiadacza wątpliwości tej natury, czy otrzymał produkt faktycznie nowy, czy może jakiś produkt powystawowy itp. Tymczasem wyjaśnienie jest brutalnie proste: chińscy producenci idą w masową produkcję i już na etapie taśmy fabrycznej oraz później w przechowywaniu produkt tak tani jest traktowany… no właśnie, jako tani, po prostu.

Niemniej odbieram to jako rzecz, na którą jak pisałem musimy się tu zgodzić na zasadzie kompromisu i na całe szczęście tyczy się to tylko wyglądu zewnętrznego po gruntownych oględzinach. Odlewy były jedyną rzeczą, która zwróciła moją uwagę i pozostałe elementy, tak samo jak przy HF2010, nie zdradzały żadnych oznak słabości czy podatności na uszkodzenia. Droższe od nich RX700 to np. znacznie więcej plastiku, choć i konstrukcja trochę inna, również nie mająca żadnych kompleksów na punkcie wytrzymałości. Tu zaś dostajemy chociażby metalowe widełki i projekt oparty o sprawdzone patenty podpatrzone u Beyerdynamica za ułamek ceny.

Choć jest to wariant modelu HF2010 i wiele osób traktuje go jako jego zamknięty odpowiednik, osobiście uważam to za postrzeganie trochę błędne. Dane techniczne między HF a HP różnią się między sobą, zarówno średnicą, jak i impedancją. Nieco inne są pasmo przenoszenia oraz maksymalna moc. Można więc domniemywać, że przetworniki między jednym a drugim modelem są specjalnie strojone i dobierane pod kątem obudowy otwartej/zamkniętej, toteż przełożone między słuchawkami będą grały inaczej.

 

Wygoda i izolacja

Izolacja od otoczenia nie jest najgorsza, ale nie jest też specjalnie wybitna. To pochodna umiarkowanego docisku i kształtu nausznic, a także kończącego się w pewnym momencie obrotu muszli wokół własnej osi. W ten sposób słuchawki oferują nam z jednej strony sporo wygody, brak docisku na żuchwę (a więc bez krępowania nas podczas mówienia mając słuchawki na głowie) i ogólnie warunki idealne do dłuższego użytkowania, nawet kilka ładnych godzin bez jakiegokolwiek zmęczenia. Z drugiej strony izolacja będzie utrzymywać się tak jak pisałem – na poziomie umiarkowanym, ale z tendencją do dobrego, jeśli nasza anatomia na to pozwoli. To niestety zawsze jest czynnik w dużej mierze niestały i trudny do oszacowania w ciemno, czego czasami część osób pytających o słuchawki na różnych forach nie do końca jest w stanie przyjąć do wiadomości.

Co warto podkreślić, słuchawki są stosunkowo lekkie i bez kabla ważą dokładnie 273 g (dla porównania waga HF2010 jest nieco większa: 290 g). Masa ta dodatkowo rozkładana jest przez szeroką i miękką opaskę, więc tym bardziej jest dla nas mniej wyczuwalnym aspektem HP2011, z naciskiem ostatecznym na poziomie ok. 3 N. Pochwalić należy przy tym producenta, że akurat parametr wagowy podaje nam z dużą dokładnością. Różnica między moim ważeniem, a tym wspominanym w danych technicznych wynosi maksymalnie tylko 2 gramy.

Wracając może jeszcze na chwilę do wygody w wymiarze czysto elementarnym – ponieważ nausznice ze skóry proteinowej oferują jednak trochę przestrzeni na uszy, a docisk nie wyklucza jakiejkolwiek cyrkulacji powietrza, słuchawki nie parzyły mnie specjalnie podczas użytkowania. Obicie pałąka wykonane z materiału również zapewnia głowie pełną możliwość oddychania. Może będzie to więc pewnym zdziwieniem dla osób użytkujących lub znających HF2010, ale HP2011 są dla mnie modelem wygodniejszym i mniej grzejącym. Mimo konstrukcji zamkniętej oraz skóropodobnych nausznic.

HP2011 dziedziczą po HF2010 również niestety uwagi odnośnie pojemności na głowę oraz krótkich kabelków doprowadzających sygnał do każdej z muszli. Słuchawek używałem komfortowo na prawie maksymalnym wysunięciu widełek (skala 7 z 8). Na całe szczęście oploty są materiałowe, także naprężenia i praca otulin nie powinna odbijać się na nich np. w formie pękania czy nadrywania.

 

Przygotowania do odsłuchów

Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.

 

Pomiary

Przebieg tonalny na obu kanałach prezentuje się następująco:

Wahania przebiegu dla obu przetworników spokojnie w granicach normy, zwłaszcza jak na słuchawki z kablem jednostronnym i za tak małe pieniądze. Koherencja w ramach różnego ułożenia na głowie jest za to wręcz rewelacyjna:

Słuchawki jak widać mają bardzo dobre właściwości kierunkowe i trudno jest je odebrać w sposób diametralnie odmienny od przewidywanego sposobu grania. Ostatnią rzeczą jest scena, która przedstawia dobry standard z dodatkowym rozbudowaniem osi lewo-prawo:

 

Jakość dźwięku

HP2011 to typowe granie na planie „V”, ale nietypowo nastawione na sopran, a nie bas. Ten wydaje się całkiem wyważony, choć w rzeczywistości słuchawki skupiają się na średnim jego podzakresie. Co do kultury niezgorszy, trochę luźny w kontroli. Ilościowo zaś jest go moim zdaniem bardzo odpowiednio, nie za mało, nie za dużo, aczkolwiek nie są to słuchawki jednoznacznie basowe. Ilość basu jest trochę większa od nowszych wersji HM5 i plasuje się delikatnie poniżej HD660, a więc w bardzo zdrowych i jak dla mnie wielce preferowanych ramach.

Wszystkie bębny czy wybuchy są bezproblemowo słyszalne i łatwo rozpoznawalne, ale nie dominują i nie powodują np. tego, co notowałem przy HD681 EVO, a więc totalnego „przeboomowania” basu. Odzywa się to nawet nie w muzyce, co najbardziej w grach, bowiem EVO kompletnie nie dało się używać np. w Stalkerze, gdy pogoda była burzowa. Każdy grzmot był jednym wielkim hukiem, przewalającym się po głowie niczym walec, zagłuszając dosłownie wszystko – kroki, deszcz, dialogi. A że był to Misery Mod, dosłownie każdy kamień chciał nas zabić i zwłaszcza we mgle granie na słuch potrafi decydować o życiu bądź ��mierci.

ISKi nie mają takich problemów. Mało tego, takie modele jak HD681 EVO mogą się od nich uczyć garściami jak normalnie poprowadzić bas i cieszę się, że na tle HP-580 czy nawet HD-9999 jest w ich ramach jakaś alternatywa dla osób z gustem bliższym mojemu. Bas dla mnie ma być słyszalny i bardziej kompletny, niż potężny. Jeśli będzie kompletny, to i potęga też się pośród jego cech znajdzie.

Wprowadza to też bardzo fajny element klarowności, nie tylko całościowo do brzmienia, ale też lokalnie, właśnie w rejony basowe. Być może to skłoniło producenta do okraszenia ich mianem słuchawek do monitoringu. Choć osobiście nie zdecydowałbym się na używanie tak taniego modelu w takich zastosowaniach poza obrębem małego domowego studia, nie można odmówić im faktycznie pewnych predyspozycji ku temu. Zastosowań HP2011 mają więc więcej, niż może się wydawać, a na pewno na ile wskazywałaby ich cena.

Średnica jest najzwyklejszą w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie ma w niej żadnych udziwnień, prezentowana jest z perspektywy tylko delikatnie wycofanej, ale wciąż prezentowanej portretowo i nie uciekając gdzieś w siną dal. To właśnie dlatego podoba mi się ona w tych słuchawkach i choć nie chcę zabrzmieć jak osoba, która czyha tylko i wyłącznie na jakieś potknięcia testowanych urządzeń,  naprawdę jak na tą cenę nie mam się do czego w niej przyczepić. Są słuchawki droższe, które gorzej sobie z tym aspektem radzą i przez nierówności w średnicy potrafią zagrać ciemniej, bardziej skrycie, pogłosowo. W HP2011 tego typu rzeczy nie występują.

Sopran jest w ISKach podkreślony i nadaje im zarówno trochę zadziornego tonu o nosowej barwie, jak i dużej ilości detali, które kumulują się im większa będzie odległość naszych uszu od przetworników. Tym samym zachodzi prosta zależność: im lepiej słuchawki nam na głowie „siądą”, tym lepiej z punktu widzenia poprawności góry.

Producent prawdopodobnie zdecydował się na takie strojenie z racji zamkniętości konstrukcji. Efekt jest jednak taki, że przekłada się bardzo pozytywnie na scenę, kreując ją mocniej na szerokość. Tym samym scenicznie wypada to całkiem nieźle, zwłaszcza jak na zamknięte słuchawki, które teoretycznie powinny zaprezentować się gorzej od wariantu otwartego, jakim były poprzednio HF2010. Nie prezentują. Na tym polega właśnie paradoks, aczkolwiek nie dotyczy on ekskluzywnie tylko ISKa i tylko tych dwóch konkretnych modeli.

W zasadzie obcowanie z ISK HP2011 pozwala zrozumieć powody dla których słuchawki te cechuje tak duża popularność w kręgach amatorów budżetowego audio. Osoby dopiero wchodzące w temat zamkniętych modeli dynamicznych i nie chcących męczyć się z typowym dla tanich półek zamuleniem i spowolnieniem, wykorzystując do maksimum ich akustyczne zalety i świetny stosunek możliwości do ceny. Za małe pieniądze otrzymujemy bowiem wygodne i lekkie słuchawki zamknięte, w których spokojnie można spędzić dużą część dnia, a które zaoferują nam bardzo wyważony, lekko V-kowaty dźwięk o dobrych parametrach akustycznych i możliwościach wykraczających poza te, jakie prezentował otwarty wariant tego modelu.

HP2011 oczywiście jak każde słuchawki nie są pozbawione wad, ale co należy mocno podkreślić – są one w moim odczuciu mocno niwelowane przez bardzo uczciwą cenę. Niemniej życzyłbym sobie w nich otrzymać to samo, co w nowszych wydaniach HM5, a więc odwrotny stosunek basu do sopranu. Choć linia basowa bardzo mi się podoba poprzez swoje wyrównanie i stonowanie do wysoko akceptowalnych i czytelnych proporcji, troszkę mniej sopranowej ekspozycji na rzecz mocniejszego basu dałoby im tonalnie więcej realizmu. Aczkolwiek obawiam się, że odbyłoby się to kosztem detaliczności i sceny, ponieważ producent najpewniej realizowałby to dampingiem. A jak wiadomo, scena w słuchawkach zamkniętych to z reguły temat tabu. Powoduje to, że rad nie rad godzimy się poniekąd na większą żwawość w sopranie, aby nie stracić sceny i nie musieć rozglądać się za dodatkową parą słuchawek.

Dlatego chyba najlepszym scenariuszem byłoby pozostawienie ISKów w niezmienionej formie. Z zastrzeżeniem, że choć z racji oczywistej budżetowości nie jest to do końca idealne strojenie, i tak jak na tą cenę przekracza typowe oczekiwania i robi dobre wrażenie, tak samo jak np. HyperX Cloud. Nic zresztą dziwnego, że wszyscy opierają się o ten konkretny projekt słuchawkowy. Możemy je nazywać różnie: „poprawione HF2010”, „HM5 dla oszczędnych”, „Cloudy bez mikrofonu”… możliwości jest sporo i na swój sposób każde określenie będzie celnym.

 

Jako tanie słuchawki dla gracza

Moim zdaniem najważniejszym dla niektórych osób ważnym zagadnieniem będzie następująca sprawa: czy ISK HP2011 mogą służyć jako tańsza alternatywa do gier komputerowych względem wyżej wylistowanych słuchawek? Moim zdaniem tak. Może to być tańszy i prostszy zamiennik mający swoje konsekwencje, uproszczenia i kompromisy na polach brzmieniowo-jakościowych, stosowany jako sprzęt sprawdzający się w grach. Składają się na to cechy ergonomiczne (dostateczna izolacja, nienachalny docisk, poręczność) oraz brzmieniowe (nie przytłaczający innych dźwięków bas, czytelność góry, scena).

Ta ostatnia, choć nie jest w kategoriach ogólnych przepastna, daje stosunkowo dokładny wgląd w to, co dzieje się dookoła nas, przez co spokojnie mieści się w granicy percepcji. Gdy przyzwyczaimy się do wielkości ich sceny, w uszy powinna rzucić się całkiem dobra gradacja odległości. Identycznie było między np. K550 MKI a Q701, gdzie odległość wydarzeń dźwiękowych w K550, mimo mniejszej sceny całościowo od Q701, była dla mnie bardziej realna i jeśli coś było daleko, to było daleko i nie miało się wrażenia, że zaraz zza rogu wyskoczy na nas batalion SS-manów zamiast dwie ulice dalej, bo słuchawki tak blisko nam wszystkie dźwięki łaskawie portretują.

Także nie tylko wielkość sceny jest ważna w takich zastosowaniach, ale sam sposób w jaki sprzęt stara się ją zagospodarować i z tego powodu nie dziwię się, że ten konkretny projekt został wybrany przez Kingstona na swoje słuchawki dla graczy, jak również wcześniej zdążył nacieszyć się sporą jak pisałem popularnością w kręgach użytkowników liczących każdą złotówkę, a jednak nie chcących brać przysłowiowego „byle czego”.

 

Wymagania napędowe

Również i na ten temat chciałbym się wypowiedzieć w formie osobnego akapitu. Choć bowiem ISKi posiadają w danych technicznych wylistowane jedynie 32 Ohmy, ich skuteczność wygląda gorzej i lokuje się na poziomie 94 dB. W efekcie słuchawki trzeba rozkręcić na głośności do poziomu HD660. Obie pary były dla mnie jednakowo głośne np. z Conductora przy ustawieniu głośności na poziomie 25. Dla porównania taką samą głośność osiągają na tym ustawieniu HD800. LCD-2 to głośność rzędu 27, K270 Studio – 30, natomiast K1000 – ok. 44.

Dlatego, choć może wydawać się to śmieszne, warto do nich podchodzić z perspektywy czegokolwiek, co ma przynajmniej zadowalający zapas mocy na wyjściu. Po głownie chodzi mi tu np. E10K, DAC-X3 czy DragonFly Black. Z konwencjonalnych kart zaś cokolwiek z większą mocą na wyjściu i powinno być w zakresie napędu całkiem dobrze. Choć na ogół oznaczać to będzie dla wielu osób kuriozalną sytuację, gdy słuchawki za 130 zł podłącza się pod sprzęt przynajmniej 2x droższy. Jesteśmy jednak już dawno poza czasem, w którym można było w miarę sensownie ustalić proporcje cenowe między słuchawkami a źródłem. Te więc niech będą wyznaczane w tym przypadku przez sprzęt, który wylistowałem wyżej.

 

Porównania

W celu ułatwienia niektórym osobom orientacji w tym przedziale cenowym, porównajmy sobie szybko i krótko kilka modeli w kontekście HP2011:

 

vs Superlux HD669 (ok. 140 zł)

Przez długi czas bardzo popularne słuchawki, będące bardziej rozwiniętą brzmieniowo wersją HD662. Względem tego jak zapamiętałem egzemplarz testowany w poprzednich latach, Superluxy powinny mieć wyraźnie mocniejszy bas i jednocześnie znacznie mniejszą wygodę (docisk + twarde skrzydełka pałąka), oferując w zamian odpinany kabel oraz wysoką izolację od otoczenia. Bardziej martwi mnie co prawda, że niektórzy użytkownicy sugerowali wprowadzone po cichu przez producenta zmiany do brzmienia tego modelu, ale gdybym miał wybierać między 669 a 2011, wybrałbym te drugie ze względu na jednak wyraźnie lepszą wygodę oraz o wiele przyjemniejszy dla mnie bas, jeśli chodzi o jego ilość.

Pełna treść recenzji HD669

 

vs Superlux HD660 (ok. 150 zł)

W kategoriach czysto jakościowych palmę pierwszeństwa dałbym jednak HD660, ponieważ są od nich bardziej naturalnie strojone, z mniej podkreślonym sopranem, nadającym im tej bardzo pożądanej przeze mnie lekkiej ogłady, ale nie na tyle mocnej, aby uznać je za słuchawki jakkolwiek ciemne i ciepłe. Gorzej wypadają natomiast pod względem sceny, która w HP2011 kreowana jest na większym obszarze. Kuleją też w ramach ergonomii (kabel skrętny) czy wygody (małe nausznice). Dlatego jednak bardziej dopracowanym pod tym względem modelem są dla mnie ISKi. Superluxy są w stanie wygrać dopiero po dodatkowych inwestycjach w wygodniejsze nausznice, które znacznie podniosą ich poziom cenowy względem stanu początkowego.

Recenzja identycznie brzmiących HMD660

 

vs Snab HS-42M (ok. 150 zł)

Słuchawki te teoretycznie alternatywa dla HD660, ale znajdująca się brzmieniowo między HD669 a RockMasterami OE. Na tle HP2011 mają mocniejszy bas oraz słyszalnie szybciej wygaszający się sopran, który w połączeniu z łatwością napędzenia nadaje im uniwersalności zastosowań co do źródła. ISK oferuje jednak większą scenę i więcej detali, słychać w nich wszystko o oczko czytelniej. Moim zdaniem Snaby sprawdzić się mogą na tle HP2011 wtedy, gdy potrzeba nam czegoś bardziej mobilnego, najlepiej na welurach lub padach materiałowych, z odpinanym kablem, łatwego w napędzeniu, co do góry potulniejszego, a także bardziej basowego.

Pełna treść recenzji HS-42M

 

vs JVC HA-RX700 (ok. 180 zł)

Tu wygoda utrzymuje się na bardzo podobnym poziomie, przy czym produkt JVC jest ogólnie większy i trochę lepiej wykonany. Wyraźnie łatwiejsze w napędzeniu od ISKów, prezentują jednak najcieplejsze brzmienie, choć z porównywalną z w/w rywalami sceną rozbudowaną na szerokość. Nausznice to plus dla HP2011 – znacznie lepszej jakości. Tak samo plus za gwintowany wtyk, który w RX700 jest tylko nasadzany. Ostatecznie wybór między jedną a drugą parą powinien sprowadzać się tu do preferencji i posiadanego sprzętu. Im słabszy i jaśniejszy, tym szybciej poradzą sobie na nim JVC. RX700 powinno się rozważać gdy w grę wchodzi głównie muzyka i to muzykalność, ciepłota są na pierwszym miejscu. HP2011 mają więcej cech słuchawek uniwersalnych z kolei, więc w scenariuszach mieszanych i grach to właśnie one wysuwać będą się na prowadzenie.

Pełna treść recenzji RX700

 

Podsumowanie

Sumarycznie słuchawki zaprezentowały się więcej niż wyczerpująco jak na tak niską kwotę jak 130 zł, przesuwając alokację budżetu na konkretne elementy konstrukcyjne, ale nie kosztem ostatecznego brzmienia. Wygodne, zamknięte, o bardzo dobrych właściwościach użytkowych, brzmieniowych, ale przede wszystkim wspomnianej niskiej cenie, bardzo korzystnej dla użytkownika i pozwalającej więcej środków wydać np. na lepszą kartę dźwiękową czy jakiegoś prostego DACa.

Przyczepić się można do jakości wykończenia niektórych elementów oraz odlewów, a także do rys, otarć i śladów powstałych przy masowym montażu. Brzmieniowo zaś, co najwyżej do tendencji brnięcia w jasność i przez to znajdując się czasami na granicy, gdy sprzęt źródłowy jest sam z siebie jasny. Poza tym jednak zaskakująco – zwłaszcza na tle droższego otwartego wariantu – słuchawkom ciężko jest coś wypunktować w tym budżecie i wraz z RX700 jest to moim zdaniem bardzo opłacalny sprzęt w swojej klasie.

 

 

Sprzęt na dzień pisania recenzji można nabyć za ok. 130 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

 

Zalety:

  • wytrzymała rama konstrukcyjna
  • zadziwiająco duża wygoda użytkowania
  • dobrej jakości nausznice oraz oddychająca opaska pałąka
  • dobrze zrównoważone brzmienie na planie “V”
  • duża detaliczność i czytelność dźwięku
  • niezgorsza scena, zwłaszcza na szerokość
  • jeden z najtańszych modeli zamkniętych nadających się dla gracza
  • świetna alternatywa dla otwartych HF2010
  • wysoka opłacalność

Wady:

  • lekkie skłonności do rozjaśniania się na słabszym/jaśniejszym sprzęcie
  • niezbyt dokładne wykończenia i odlewy
  • ślady poprodukcyjne mogące mylnie sugerować używany produkt
  • trochę krótkie przewody prowadzące sygnał z jednej muszli do drugiej
  • mały zakres regulacyjny widełek pałąka
  • mimo niskiego oporu potrzebują tyle samo mocy co HD330/660

 

Serdeczne podziękowania dla firmy Sunnyline za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

12 komentarzy

  1. Ciekawe, że Autorowi nie nasunęło się pewne wizualne podobieństwo do już anegdotycznych Creative Aurvana Live i nie zechciał dokonać takiego porównania ISK vs CAL.

    • Przyznam pierwsze słyszę o “anegdotycznych” słuchawkach, ale nie ma w tym nic ciekawego – Creative Aurvana Live to kompletnie inne słuchawki, oparte o konstrukcję i przetworniki opracowane przez Fostera i wykorzystywane m.in. w Denonach AH-D1000 i D1001. Każdy, kto choć raz miał CAL w rękach, od razu stwierdzi że ISK jest całkowicie innym projektem. Do tego wokółusznym, podczas gdy CALe są nauszne.

  2. Witam Panie Jakubie, piękna recenzja. Cena mnie zastanawia, czy nie zakupić takiej perełki, pytanko:
    Mając na stanie ISK HD 9999 czy recenzowany produkt połączony z DAC-iem Fiio E10k Olimpus 2 może mnie zaskoczyć? Czy lepiej szukać czegoś w górę mam na myśli cenę. Pozdrawiam i gratuluję recenzji przejrzysta konkretna.

    • Witam Panie Pawle,
      Nie wiem czy będą mogły Pana zaskoczyć, ale HD9999 są inaczej strojonym modelem, klasyfikowanym jako lepszy pod względem klasy dźwięku oraz wykonania. Plus mają swoją osobną recenzję.
      Również pozdrawiam.

  3. Witam szanownego Recenzenta,
    Mam pytanie do Pana w sprawie używania tych słuchawek przy zintegrowanej dźwiękówce ( realtek alc-887 ).
    Czy będą one „dawały radę” jeśli chodzi głównie o rozgrywkę w cs’ie? Czy może lepsza dźwiękówka poprawi znacząco dźwięk tych słuchawek?

    • Witam,
      Trudno powiedzieć czy „znacząco”, ale lepsze źródło to lepsze źródło. Słucham muzyki dosyć cicho, więc dla mnie osobiście raczej nie byłoby problemu.

    • A na np. takiej zintegrowanej karcie dźwiękowej Realtek czy jakiejś innej, to lepsze do gier będą ISK HP2011 czy Snab OverTone HS-42M? A które z nich do filmów, muzyki na „integrze”?

    • W słowie „integra” to chodziło mi np. o zintegrowaną kartę dźwiękową z płytą główną a nie DAC-a ze wzmacniaczem. 🙂

  4. Miałem na głowie słuchawki ISK Eclipse One i nieco uciskały mnie na górze na maksymalnie rozłożonym pałąku. Czy HP2011 mają większy zakres regulacji w tym względzie? Czy to są bliźniacze modele pod względem wymiarów? Pozdrawiam.

Dodaj komentarz