Skinmarink (2022)
Kanada lat ’90. Czteroletni Kevin i jego starsza o dwa lata siostra Kaylee w środku nocy odkrywają, że ich rodzice zniknęli. Znajdują się w pustym domu, z którego dodatkowo wyparowały wszystkie drzwi, okna, a nawet muszla klozetowa. Dzieci tym bardziej są przerażone gdy odkrawają, że jednak nie są w domu zupełnie same. Jest z nimi ktoś kogo nie widać, ale można usłyszeć jego głos i poczuć jego obecność.
Krytycy są na tak, ja więc będę głosem prostego ludu. Takiego co to sztuki wysokiej nie docenia i woli kaszankę;)
Obraz powstał jako rozwiniecie shortu z 2020 roku i przypuszczam, że w takiej formule (niecałe 30 minut) sprawdzał się wcale nieźle,a przynajmniej mógł na ten krótki czas zyskać uwagę widza. Niestety Kyle Edward Belle pozyskawszy pokaźny budżet rzędu 15 tysięcy kanadyjskich dolarów postanowił nakręcić film w pełnym metrażu tym samym zafundował mi ponad stu minutową konsternację.
Kompletnie nie odnalazłam się w tym świecie. Nie wiedziałam co do czego. Co artysta miał na myśli. Gdzie jest fabuła? Dokąd poszła? Gdzie jej szukać? Czy jeszcze do nas przyjdzie? Hasła promocyjne mówiły o tym, że za sprawa seansu powrócą do nas nasze dziecięce lęki i w sumie zgodzę się z tym, że czułam się jak dziecko w ciemności. Ale takie odważne dziecko, które się nie boi tylko zadaje dużo niewygodnych pytań.
Przez cały seans obserwujemy sekwencję ujęć prezentujących ciemne wnętrza domu, oświetlone jedynie punktowo, niebieskim światłem. Przez większość czasu bardziej domyślamy się co jest na ekranie niż faktycznie możemy to zobaczyć, a i nie bardzo jest co oglądać. Wykładzina, porozrzucane zabawki, fragment ekranu telewizora… Na narracje składają się fragmenty urwanych rozmów dwójki dzieci i jakieś randomowe dźwięki. Niewiele z tego dla mnie wynikało, co spokojnie możecie zrzucić na moją ignorancję i niewyrobienie – w sumie wali mnie to, nie będę się zachwycać bo wypada.
Film z pewnością miał ambicję na coś innowacyjnego i oryginalnego. Pochwalam próby szukania nowych rozwiązań i to też nie jest tak, że twórca minął się z powołaniem i powinien zająć się raczej hodowlą jedwabników. Gość chciał zrobić film analogowy, nawiązujący do technologii taśm 16 mm, jako temat obrał dziecięce, nocne lęki takie jak uwięzienie, zniknięcie rodziców, potwór którego nie widać. Na poziomie koncepcji wszystko gra i buczy, ale moim zdaniem przegiął z oszczędnością środków wyrazu. Film stał się przez to po prostu nieczytelny. Nie dla mnie to kino, niestety.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła: 4
Klimat:6
Napięcie: 4
Walory techniczne: 6
Zaskoczenie: 4
Zabawa:4
Aktorstwo: 6
To coś: 5
Oryginalność: 8
48/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz