Jeśli narzekaliście kiedyś na nieprzyjemne badania, których wymagają od nas lekarze, nigdy więcej nie będziecie już kręcić nosem. Pobieranie krwi, prześwietlenia czy niesmaczne leki i bolesne zastrzyki to nic w porównaniu do metod, które stosowano w leczeniu lata temu.
Pasta z myszy była używana w starożytnym Egipcie do zwalczania bólu zębów. Anglicy z kolei kładli przeciętą na pół mysz w chore miejsca wierząc, że ma właściwości lecznicze.
Starożytni uzdrowiciele potrafili postawić diagnozę pacjentom bez dokładnych badań i pobierania krwi. W Mezopotamii chory składał w ofierze owce, następnie lekarz przyglądał się wątrobie zwierz�cia. Na jej podstawie dokonywał diagnozy.
W XVIII i XIX wieku sposobem na jąkanie było ucinanie połowy języka. Nie dość, że metoda nie działała, to jeszcze zwykle doprowadzała do śmierci pacjenta przez wykrwawienie.
Starożytność to też ciekawe pomys�y na ochronę przed ciążą. Popularnym środkiem antykoncepcyjnym były ususzone odchody krokodyla. Wkładano je do pochwy, gdzie pod wpływem ciepła się rozpuszczały i tworzyły barierę dla plemników.
Bezpłodność, impotencję i inne kłopoty seksualne leczono kozimi jądrami. Lekarze wszczepiali je do moszny mężczyzny. Operacje były bardzo ryzykowne i nie przynosiły pożądanych efektów.