Ula mia�a i�� na rynek w Krakowie. Jej cia�o znaleziono nad g�rskim potokiem

W sprawie �mierci fotoreporterki "Gazety Krakowskiej" do dzi� pozostaje wi�cej pyta� ni� odpowiedzi. Doniesienia "Gazety Krakowskiej" i Onetu wskazuj�, �e w spraw� mog� by� zamieszane osoby trzecie, jednak nadal nie ma mowy o konkretnym tropie. Co wydarzy�o si� mi�dzy Krakowem a g�rskim szlakiem w Tatrach?

Ula Olszowska była 24-letnią studentką Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, która w "Gazecie Krakowskiej" odbywała staż fotoreporterski. 28 lipca 2010 roku powiedziała rodzinie, że idzie się spotkać ze znajomymi na Rynku Głównym. Zabrała ze sobą aparat i plecak, ale nigdy tam nie dotarła. Następnego dnia ojciec Uli zgłosił jej zaginięcie

Zobacz wideo Czy wiesz, co zrobić, gdy zaginie ktoś bliski?

Miała pójść na rynek, a pojechała w góry. Co wydarzyło się ponad 12 lat temu?

Adam Olszowski wiedział, że jego córka uwielbia góry i to właśnie tam postanowił rozpocząć jej poszukiwania. Odwiedził schroniska w Beskidach, Bieszczadach i Tatrach, ale bez rezultatów. Na pierwszy trop, choć wówczas ratownicy jeszcze o tym nie wiedzieli, natrafiono 7 sierpnia. Wtedy właśnie turyści zgłosili się do siedziby TOPR ze znalezionym plecakiem oraz dokumentami Uli. Nie powiązali tego jednak z zaginięciem 24-latki. 

Miesiąc po tym wydarzeniu do schroniska, w którym turyści zostawili znalezione rzeczy, przyjechał ojciec Uli. Po pokazaniu zdjęcia dziewczyny pracownicy rozpoznali fotografię i skojarzyli z dokumentami z plecaka. Ratownicy wyruszyli na górskie szlaki i rozpoczęli poszukiwania. 15 września zauważyli w pobliżu wodospadu Siklawa, że z wody wystaje fragment głowy i pleców. Według ustaleń dziennikarzy Onetu i "Gazety Krakowskiej", znaleziona dziewczyna była niemal rozebrana. Miała rozpięte i spuszczone spodnie. Zakład Medycyny Sądowej w Krakowie potwierdził, że ciało należy do Uli Olszowskiej. 

Prokuratura Rejonowa w Zakopanem wszczęła wówczas śledztwo, które po kilku tygodniach przejęła Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu. Śledztwo dotyczyło nieumyślnego spowodowania śmierci, ale sprawdzano także, czy nie doszło być może do nieszczęśliwego wypadku lub samobójstwa. Okazało się, że Ula nie poszła na rynek, jak twierdziła, tylko około 10:40 wsiadła do autobusu zmierzającego do Bukowiny Tatrzańskiej. Wysiadła zaś w Poroninie, a od około 13:00 miała już wyłączony telefon.

Po odnalezieniu ciała okolice potoku nie zostały przeszukane przez policjantów ze względu na to, że żaden z funkcjonariuszy nie dysponował przeszkoleniem wysokogórskim. To zaś zdaniem prokuratury uniemożliwiało wyjście w góry, choć teren wodospadu Siklawa jest miejscem wędrówek nawet rodzin z dzie�mi. Zakopiańska policja dopiero w połowie listopada zwróciła się do TOPR-u, aby przeszukali teren. Był to wynik odkrycia ojca Uli. Pan Adam w październiku znalazł bowiem nad potokiem pelerynę należącą do córki oraz kilka porozrzucanych rzeczy tj. niebieską czapkę i górski kij. Te jednak nie należały do 24-latki. 

Plecak, którzy turyści znaleźli 7 sierpnia, badaniom DNA został poddany dopiero pod koniec 2010 roku. Znaleziono na nim ślady krwi oraz włos męski. Należał on do funkcjonariusza zakopiańskiej policji. Mężczyzna zaprzeczył natomiast, że miał zwi�zek ze śmiercią Olszowskiej. Potwierdzili to śledczy i pismo prokuratury, która wskazała, że policjant dotykał materiał dowodowy "w sposób niebezpieczny", a więc bez rękawiczek. 

Ula zginęła zapewne dzień po wyjściu z domu. Jej śmierć budzi wątpliwości 

Przeprowadzono sekcję zwłok Uli, która wykazała, że dziewczyna mogła ponieść śmierć w wyniku upadku z wysokości. Specjaliści z Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie nie wykluczyli jednocześnie, że przyczyną śmierci mogło być uduszenie lub podtopienie. Urazy, które wykryto u 24-latki to złamanie żuchwy i wybite górne zęby. Miały one powstać już po śmierci Olszowskiej. Cytowani przez Onet lekarze, którzy prosili o zachowanie anonimowości, wskazali, że takie urazy mogą powstać na skutek ciągnięcia zwłok. 

Z policją trzykrotnie kontaktował się mężczyzna, który twierdził, że pod koniec lipca był w okolicach Siklawy i "słyszał podniesione głosy, w tym głos kobiety". Miał ponadto widzieć na szlaku samotną kobietę oraz zmierzającego za nią mężczyznę z bandażem na ręku, który podejrzenie się zachowywał. Podobno wyjawił podczas jednej z rozmów szczegóły, które mogły być znane tylko osobie posiadającej informację, co działo się z Ulą w ostatnich chwilach życia. Prokuratura stwierdziła jednak, że mężczyzna nie podał swoich danych i dzwonił z numeru na kartę, a więc nie jest w stanie go przesłuchać. 

Doprowadziło to do umorzenia sprawy pod koniec grudnia 2011 roku, gdyż "badania pośmiertne nie pozwalały na określenie przyczyny zgonu pokrzywdzonej". Za najbardziej prawdopodobną wersję śmierci Uli uznano taką, że zboczyła ze szlaku i idąc brzegiem potoku Roztoka, poślizgnęła się bądź straciła przytomność i wpadła do wody. Tezę tę miała potwierdzać opinia psychologiczna, wydana przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie jakoby Ula była osobą nieuważną i chaotyczną.

Magdalena Stokłosa była dziennikarka "Gazety Krakowskiej" nie wierzyła jednak w tę wersję.

Myślę, że to nie był wypadek ani samobójstwo. Ula miała gotową pracę dyplomową. Zawsze się uśmiechała. Nie wierzę, żeby chciała się zabić. A wypadek? Moim zdaniem nie trzyma się kupy - stwierdziła w rozmowie z Onetem. 

W kwietniu 2022 roku portal Onet opublikował informację, że śledczy mają sprawdzić nowe tropy, które pojawiły się w sprawie śmierci Uli. 7 lutego 2023 roku portal RadioZET.pl otrzymał zaś wiadomość od Prokuratury Krajowej, że "nie chce na razie niczego potwierdzić, ale wciąż toczy się postępowanie wyjaśniające okoliczności umorzenia śledztwa"

 

Zobacz też: "To inteligentne środowisko. Nie lubią, kiedy ktoś szuka wokół nich". Dlaczego śledczy nie rozwiązali sprawy Iwony Wieczorek?

Wi�cej o: