Latami szuka� prawdy o swojej mamie. "Tyle lat si� modli�am, aby� j� odnalaz�"

Kamil mia� zaledwie cztery lata, gdy jego mama znikn�a bez �ladu. Dorasta� ze �wiadomo�ci�, �e nie pami�ta nawet, jak wygl�da jej twarz. Czasami pyta� babci�, czy mama �yje, ale pani Sabina nie mia�a pewno�ci. Po latach okaza�o si�, �e Agnieszka W�jtowicz le�y w bezimiennym grobie, ponad 300 kilometr�w od miasta, z kt�rego pochodzi�a.

Agnieszka Wójtowicz urodziła się w czerwcu 1976 roku. Wychowywała się w Złotoryi na Dolnym Śląsku, ale jako nastolatka uczyła się w liceum w Legnicy. Agnieszka była towarzyska, lubiła chodzić na imprezy. Jej życie zmieniło się jednak diametralnie, gdy w wieku 17 lat zaszła w ciążę.

We wrześniu 1994 roku urodził się syn Agnieszki, Kamil. Dziewczyna nie wiedziała, kim jest ojciec dziecka, dlatego z trudami rodzicielstwa musiała dawać sobie radę sama. Po narodzinach Kamila wydawało się, że Agnieszka porzuciła swój dotychczasowy tryb życia. Rezygnacja z życia towarzyskiego była jednak dla niej trudna. 

Zobacz wideo Matka sprawcy była prokuratorem wyższego szczebla. Czy wpływała na śledztwo?

Agnieszka często zostawiała syna pod opieką rodziców. Czasami znikała na kilka dni, nie mówiąc nikomu, dokąd się wybiera. W 1998 roku doszło do tragedii. Interia pisze, że w połowie roku obok matki Agnieszki zatrzymał się samochód. Mężczyzna, który siedział za kierownicą, spytał o jej córkę. Sabina poważnie się przestraszyła. Powiedziała, że nie zna Agnieszki, a po powrocie do domu zadecydowała, że ukryje córkę i wnuczka u rodziny mieszkającej poza miastem. Zaczepka nieznajomego mężczyzny okazała się zwiastunem nadchodzących problemów. Do dziś nie wiadomo, kto i dlaczego szukał Agnieszki.

Po miesiącu spędzonym w ukryciu młoda kobieta wróciła do domu z dzieckiem. Pewnego dnia powiedziała rodzicom, że wychodzi i poprosiła, żeby zajęli się małym Kamilem. Chłopiec miał wówczas cztery lata. Agnieszka już nigdy do niego nie wróciła.

Rodzina Agnieszki dostała dziwną pocztówkę. Na kartce były widoczne ślady krwi

Agnieszka Wójtowicz wyszła z domu, nie biorąc ze sobą pieniędzy czy ubrań na zmianę. Nie miała też dokumentów, bo zgubiła je kilka tygodni wcześniej. Rodzina młodej kobiety zgłosiła zagini�cie, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów. Bliscy Agnieszki byli załamani. Szczególnie mocno przeżywał to mały Kamil, który nie mógł zrozumieć, czemu mama nie wraca do domu.

Babcia bardzo to przeżywała. Szczególnie nocami, kiedy nie miała się czym zająć i zostawała sama z myślami

- powiedział Kamil po latach.

Dla Sabiny zniknięcie córki było ogromnym ciosem. Nie zdążyła wyjść z traumy po stracie syna w 1995 roku, a los odebrał jej także córkę. Kamil był bardzo mały, kiedy jego mama zniknęła na dobre. Dziś mówi, że nie pamięta nawet, jak wyglądała. 

Rodzina zaginionej nabrała nadziei, kiedy do domu przyszła pocztówka. Z treści kartki wynikało, że wysłała ją właśnie Agnieszka. Wiele szczegółów budziło jednak wątpliwości. Przede wszystkim pocztówka była źle zaadresowana. Trafiła do Sabiny tylko dlatego, że listonoszka wiedziała, gdzie mieszka starsza kobieta. Nie zgadzał się również charakter pisma. Co więcej, na kartce były widoczne plamy krwi. Niestety, śledczy nie byli w stanie ustalić, kto wysłał pocztówkę. Sprawa po raz kolejny utknęła w martwym punkcie i została w nim na kolejne 20 lat.

Znaleźli ciało, ubrania i bilet. Na grobie Agnieszki umieścili dwie litery

W 1999 roku Grzegorz zdecydował się obejrzeć domek letniskowy w Beskidzie Małym. W trakcie oględzin natknął się na makabryczne znalezisko - w szambie dostrzegł zwłoki. Było to ciało młodej kobiety, która leżała plecami do góry. Jak można usłyszeć w materiale Szymona Wochala, denatka miała charakterystyczną bliznę po cesarskim cięciu, co pasowało do opisu zaginionej Agnieszki Wójtowicz. Portal kobieta.onet.pl wskazuje jednak, że zwłoki były już w stanie zaawansowanego rozkładu, co utrudniło ustalenie okoliczności śmierci. Oprócz ciała w szambie znaleziono również przedmioty osobiste, takie jak spodnie, sweter czy bilet komunikacji miejskiej, co sugerowało, że kobieta mieszkała w okolicy.

Sekcja zwłok wykazała, że kobieta mogła zostać uduszona. "Fakt" pisze, że śledczy znaleźli także ślady prób oskalpowania. Wszczęto śledztwo w sprawie morderstwa, ale wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Niewiadomą pozostała tożsamość sprawcy, a także motyw, którym się kierował. Gdy matka Agnieszki Wójtowicz zobaczyła portret denatki w telewizji, była przekonana, że to jej córka. Badania DNA były jednak bardzo drogie. Kobieta usłyszała od policjantów, żeby lepiej przeznaczyła te pieniądze na wychowanie wnuka. Posłuchała, a śledztwo umorzono. Ciało kobiety, które znaleziono w szambie, pochowano na cmentarzu w Międzybrodziu Bialskim. Na drewnianym krzyżu umieszczono litery "NN" - nazwisko nieznane.

Dopiero w styczniu 2021 roku, na prośbę Kamila, administratorzy grupy "Zaginieni przed laty" na Facebooku opublikowali zdjęcia jego matki. Hubert Kordas, autor bloga "Bez Przedawnienia", powiązał wizerunek kobiety ze sprawą tajemniczych zwłok z Beskidu Małego. Dzięki temu syn Agnieszki mógł podjąć odpowiednie kroki i przejść test DNA. Badania wykazały, że zwłoki znalezione w szambie faktycznie należały do Agnieszki. Po ponad 20 latach Kamil wreszcie odnalazł matkę.

Kiedy Kamil stanął przy tym grobie, zaczął płakać. Mówię mu: 'Kamilku, tu leży twoja mama. Tyle lat się modliłam o to, abyś ją odnalazł'. Razem z nim przyjechała jego babcia i wujek. Byli u mnie w domu. Bardzo dobrze wspominam tamtą wizytę. Do dziś mamy kontakt, choć życie biegnie, człowiek ma swoje zmartwienia, ale zawsze co jakiś czas dzwonimy do siebie z Kamilem

- powiedziała Interii Wiesława Rączka, która przez lata opiekowała się grobem nieznanej kobiety.

Prokuratura Rejonowa w Żywcu podjęła śledztwo w sprawie zamordowania Agnieszki w maju 2021 roku, ale po roku je umorzyła. Rodzina zamordowanej przetransportowała urnę z jej prochami na cmentarz w Złotoryi. Agnieszka Wójtowicz spoczęła w tym samym grobie, w którym leży jej brat.

Ciężko było bez mamy, ale teraz jest już lepiej, bo mogę jechać na cmentarz, postawić znicz, przynieść kwiaty na dzień mamy. Na początku byłem u niej dwa, trzy razy w tygodniu. Teraz trochę rzadziej, bo to 50 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania. Czasem rozmawiam z mamą. Opowiadam jej wszystko na głos, ale tak, aby nikt tego nie widział. Lubię jej się czasem czymś pochwalić

- wyznał Kamil w rozmowie z Interią. Do dziś nie wiadomo, kto zamordował jego mamę.

Wi�cej o: