Deadpool 2

Trudno było mi zapomnieć tego kolesia w czerwonym, lateksowym stroju, który miał dość luźne podejście do życia. Wade Wilson, bardziej znany jako Deadpool, pojawił się na dużym ekranie z hukiem w 2016 roku. ten moment był dla kina superbohaterskiego tym, czym pierwsza erekcja u nastolatka – punktem granicznym, po którym już nic nie będzie takie samo. Żaden film o superherosach nie był tak samoświadomą parodią tego gatunku, co przygody Najemnika z Nawijką. Film zgarnął w chuj hajsu, więc musiał nadejść ciąg dalszy. Pytanie tylko, czy jest to zwykły skok na kasę, czy może jednak coś więcej?

deadpool_21

W jedynce fabuła była tylko pretekstowym origin story, gdzie poznawaliśmy losy naszego (anty)bohatera po bardzo ciężkich przejściach. Ale teraz Wade wydaje się być szczęśliwy ze swoją kobietą Vanessą. Poza tym, normalnie pracuje: a to trzeba odrąbać łeb kilku kretynom, pozarzynać kilku złych typków, by pokój i miłość zapanowały na świecie. Szczęście jednak nie trwa długo, a świat dla Wade’a stanie się jednym wielkim kurestwem, pozbawionym sensu i nadziei. Czy jest dla niego szansa? Na jego drodze pojawia się dwóch kolesi, którzy wywrócą jego życie do góry nogami: młody, narwany mutant Russell oraz przybywający z przyszłości Terminator (z powodu problemów związanym z prawami autorskimi nazywany jest tutaj Cable).

deadpool_22

Choć zmienił się reżyser (debiutującego Tima Millera zastąpił troszkę bardziej doświadczony David Leitch), to Deadpool w zasadzie pozostał tym samym kolesiem, co zwykle. Nadal pajacuje i wykorzystuje każdą sytuację, by przyłożyć jakimś żartem (od seksualnych podtekstów oraz olania politycznej poprawności poprzez popkulturowe aluzje oraz całą konwencję kina superhero), ale jednocześnie pozostaje troszkę bardziej serio. W końcu to przecież film familijny, w którym nasz bohater próbuje odnaleźć swoje miejsce na ziemi po wielkiej tragedii, przy okazji odkrywając siłę rodziny (niczym ekipa Vina Diesela w „Szybkich i wściekłych”). I jak to w każdym filmie familijnym, muszą pojawić się – cytując pewnego rapera – „pościgi, strzelaniny, skurwysyny” z krwią oraz bluzgami. A co mnie najbardziej uderzyło to fakt, jak płynnie te dwa tony przeplatają się ze sobą, bez wywoływania poważniejszych zgrzytów.

deadpool_24

Także sceny akcji są po prostu lepiej zrealizowane, jest troszkę więcej efektów specjalnych oraz bardzo dynamicznego montażu zmieszanego z kreatywną choreografią. Co w przypadku tego reżysera nie jest niczym zaskakującym (w końcu pomógł zabić psa Johna Wicka oraz uruchomił zabójczą Atomową Blondynę), ale jak przyjemnie się to ogląda (atak na więzienie czy próba odbicia Russella z konwoju), odpowiednio podkręcając adrenalinę. Takiej dzikiej frajdy nie miałem przy filmie o gościach w lateksowych ciuchach od czasu obydwu części „Strażników Galaktyki”. Nadal film pozostaje zgrywą z konwencji (skomentowanie punktu zwrotnego, początek, walka dwóch postaci wygenerowanych komputerowo, czy finałowa scena umierania, ciągnięta tak długo, by docenić ją mogli członkowie Akademii Filmowej), ale robi to po prostu lepiej. Jest tylko jeden, poważny problem: dwójka to w zasadzie jedynka, tylko na sterydach. Nie ma tego zaskoczenia, co w przypadku jedynki. Z czego ono wynikało? Że poza wielkimi fanami komiksów nikt nie widział, kim do chuja Pana jest Deadpool. Dla szaraczka wyglądał jak Spider-Man noszący katany.

deadpool_25

Drugi „Deadpool” to nadal one man show Ryan Reynoldsa, który ewidentnie czuje tą postać i bezczelnie drwi z samego siebie. Różnica między aktorem a postacią odgrywaną przez niego jest praktycznie niezauważalna, co jest tutaj ogromnym plusem. Bo nie wiadomo, czy Reynolds gra Deadpoola, czy Deadpool gra Reynoldsa. Stara ekipa nadal radzi sobie bardzo dobrze, ale to nowe postacie tutaj intrygują. Świetnie wypadł Josh Brolin jako Thanos, eee, znaczy Kabel (przy „Deadpoolu 2” dystrybutor powinien nakleić: Nie pomyl roli Brolina 😉  ) – naznaczony tragedią mściciel z przyszłości. Poważny dramat bohatera świetnie uzupełnia się z nie do końca poważnym Deadpoolem, dodając jeszcze więcej ognia w tej pokręconej relacji. Coś czuję, że w sequelu jeszcze namiesza (i dobrze). W podobnym tonie krąży Julian Dennison w roli młodego, wkurwionego Russella. To osobnik, potrzebujący wsparcia, z mroczną przeszłością oraz żądzą zemsty. Ta mieszanka słabości oraz napędzającego go gniewu działa bardzo mocno i pozwala stworzyć pamiętną postać. Równie wyrazista jest Zazie Beats w roli „fuksiary” Domino – jak jej moc jest pokazana, staje się kolejnym pretekstem do żartów, chociaż w dalszych scenach nie praktycznie wiele do roboty.

Powiem to krótko i oszczędnie: drugi Deadpool jest zajekurwabistym filmem. Co z tego, że w zasadzie daje to samo, skoro jest nadal soczystym stekiem z bluzgów, polanym sosem z czarnym humorem, nie uznając litości dla nikogo (poza politykami – ci oberwą w „Deadpoolu 3: Zrobieni w chuja”), jednocześnie dostarczając mnóstwo frajdy. Boję się myśleć, co filmowcy odjaniepawlą w trójce.

deadpool_23

10/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz