OPZZ chce jawno�ci p�ac. Prof. Blikle: Populizm. To nic nie zmieni [WYWIAD]

- Jest to jaki� pomys� wyr�wnywania szans. Tylko �e nie bardzo skuteczny - m�wi prof. Andrzej Blikle o postulowanym przez OPZZ pomy�le, by w Polsce zarobki wszystkich pracodawc�w i pracownik�w by�y jawne. - To populistyczny zabieg, kt�ry nie przyniesie wynik�w. Raczej doprowadzi do k��tni ni� wyr�wnania szans - twierdzi profesor.

Dominik Tomaszczuk: Jawność płac wszystkich polskich pracodawców i pracowników. W firmach listy z informacją, ile kto zarabia. To dobry pomysł związkowców ?

Prof. Andrzej Blikle, znany przedsiębiorca, w�a�ciciel słynnej firmy cukierniczej: Mam taką zasadę, że wynagrodzenie powinno być stałe, powinno zależeć od stanowiska i stażu pracy, i tyle. Jeżeli tak jest, to ludzie i tak wiedzą, ile kto zarabia. I nikt raczej nie ma z tym problemu. Podam przykład mojej firmy: co prawda nie było listy, ale była siatka płac, z której wyraźnie wynikało, ile na jakim stanowisku się zarabiało i jak to zależy od stażu pracy. Każdy mógł sobie na tej podstawie wyliczyć, kto ile zarabia.

Wszystko zależy od tego, czy projekt zakładał, że wynagrodzenia będą jawne dla osób z danej firmy czy również spoza niej. Rozumiem też, że OPZZ nie myśli o tym, żeby likwidować premiowe systemy wynagrodzenia, tylko żeby one były takie, jakie są, tylko jawne. Jako pracodawca nie byłbym temu przeciwny, ale niewiele to zmieni.

A co byłoby lepsze?

- Jawność tylko w obrębie danej firmy. Mówimy o informacjach, które mają wartość handlową. Konkurencja widzi, ile płacimy swoim pracownikom...

...a to otwiera możliwości do "podkupywania" pracowników, nieuczciwych praktyk...

- Które oczywiście i tak istnieją. W firmie, w której te wynagrodzenia nie są jawne, pracownicy i tak sobie mówią, ile zarabiają. To się natychmiast rozchodzi pocztą pantoflową i w gruncie rzeczy ta propozycja niewiele zmieni. Może w bardzo du�ych firmach, gdzie pracowników jest bardzo dużo. A OPZZ działa głównie właśnie w państwowych molochach. Tam to mogłoby być pewną nowością, zmienić sytuację.

Zdecydowanie byłbym przeciwny zmuszaniu firm do ujawniania tajemnic handlowych.

Przeciwnicy tej koncepcji twierdzą, że pomysł OPZZ to w pewnym sensie powrót do socjalizmu, kiedy pensje były jawne.

- To jest zarzut ludzi, którzy nie pamiętają, jak było za socjalizmu. Mówi się, że panowała wtedy zasada "czy się stoi, czy się leży", a wszyscy mieli jednakowe wynagrodzenie. To oczywiście nieprawda.

Jednakowe wynagrodzenie było na papierze. To, ile potem ktoś dostawał premii z różnych okazji, czy dostał talon na pralkę, malucha czy trabanta, to już nie było jawne. I wcale nie było równe. Tylko że różnice nie zależały od tego, jak się pracuje, ale od różnego rodzaju układów.

To, co teraz proponuje OPZZ, to nie powrót do socjalizmu. Jest to jakiś pomysł wyrównywania szans. Tylko że nie bardzo skuteczny.

Niektórzy twierdzą, że to po prostu próba uderzenia w rząd.

- To populistyczny zabieg, który nie przyniesie wyników. Raczej doprowadzi do skłócenia załóg. Pojawią się niesnaski między pracownikami. Z tym wyrównywaniem nie jest tak łatwo. Pomijając to, że wymaga to pieni�dzy, to jeżeli raptem pracodawca zapłaci więcej tym, którzy mają mniej, to ci drudzy zapytają: "dlaczego tamci dostali podwyżki, a my nie?". To nie jest problem tylko finansowy, ale też społeczny. Do tego trzeba by przygotować nie tylko pracodawców, ale też pracobiorców. Całą załogą powiedzieć sobie: "słuchajcie, chcemy, żeby ludzie jednakowo zarabiali".

Wi�cej o: