Narkotesty i alkomaty w wielkopolskich szko�ach

Narkotesty i alkomaty w ka�dej wielkopolskiej szkole, nawet w podstaw�wce - taki pomys� maj� w Urz�dzie Marsza�kowskim. W ch�tnych plac�wkach badania �liny i moczu mog� czeka� uczni�w ju� we wrze�niu.

Marek Daniel, szef Departamentu Ochrony Zdrowia w Wielkopolskim Urzędzie Marszałkowskim, ma już dosyć fikcyjnej walki z nałogami w szkołach. - W Polsce bardzo dużo mówimy o zapobieganiu narkomanii i alkoholizmowi wśród dzieci i młodzieży, ale niewiele robimy - podkreśla. Stąd pomysł, by w wielkopolskich szkołach - wzorem państw Europy Zachodniej i USA - badać losowo wybranych uczniów, pobierając od nich próbki śliny i moczu. - Wszystko oczywiście będzie robione za zgodą rodziców i uczniów - zapewnia dyr. Daniel. - I robione w szkole tak, by nie było wiadomo, kto był czy jest badany - dodaje.

Program z jednej strony ma skończyć z udawaniem, że w szkołach nie ma problemu alkoholu czy narkotyków. Z drugiej - pokazać, które szkoły chcą walczyć z uzależnieniami wśród swoich uczniów. W darmowe narkotesty i alkomaty Urząd Marszałkowski zaopatrywać będzie bowiem tylko chętne placówki. - Mogą być szkoły, które powiedzą, że tego nie chcą - zaznacza dyr. Daniel. - Ale zobaczymy, ilu będą wtedy miały kandydatów. Walka z nałogami leży bowiem w interesie szkoły - dodaje. Rodzice bowiem coraz częściej pytają, czy szkoła jest wolna od alkoholu i narkotyków. A dyrektorzy szkół mówią wprost: tylko ktoś niepoważny lub niezorientowany może zapewnić rodziców, że szkoła jest "czysta". Odpowiedni sprzęt i robione wyrywkowo badania uczniów mają pokazać skalę problemu. Wtedy wiadomo, co mówić rodzicom, z czym w szkole walczyć i jak pomóc tym uczniom, którzy zetknęli się już z alkoholem i narkotykami.

Jeżeli ma pomóc

Kilka lat temu w poznańskim VII LO była grupa uczniów, która miała problemy z narkotykami. - W porozumieniu z radą rodziców sama kupiłam narkotesty - mówi Elżbieta Stryjakowska, dyrektor szkoły. - Potem wzywaliśmy rodziców poszczególnych uczniów, którzy na szczęście zgadzali się na badania, i robiliśmy te testy. Choć było to dla mnie ciężkie przeżycie, dziś wiem, że było warto. W porę pomogliśmy grupie uczniów, zdali maturę, teraz kończą już studia - opowiada. O pomyśle Urzędu Marszałkowskiego Stryjakowska mówi krótko: - Jeśli ten program ma pomóc, a nie tylko doraźnie odhaczyć problem, to jestem za. Tym bardziej że szkoły na taki sprzęt nie mają funduszy.

- To bardzo dobry pomysł - ocenia również Ewa Socha, dyrektor największego poznańskiego Gimnazjum nr 12. - Nie ma co udawać, że w szkole nie ma narkotyków. One są. A dilerzy coraz częściej zmuszają do pracy uczniów, których szantażują: "nie masz kasy na działkę, to rozniesiesz mi to po szkole". Wyrywkowe badania narkotestami i alkomatami mogłyby też być takim straszakiem dla uczniów. Wszystko jednak może się odbywać tylko przy powszechnej zgodzie rodziców.

Tylko z rodzicami

A rodzice nie mówią "nie". Pani Dorota ma syna w liceum i córkę w podstawówce. - Nie mam nic przeciwko takim badaniom - mówi. - Gdy syn wychodzi do szkoły, tak naprawdę nie wiem, co robi. Mogę mieć tylko nadzieję, że nie pije i nie ćpa. Ale skąd mam mieć pewność? Zwłaszcza gdy szkoła nie ukrywa, że pod budynkiem pojawił się kolejny diler.

Pani Dorota nie wie jednak, czy narkotesty i alkomaty powinny pojawić się już w podstawówkach. Mówi, że to chyba trochę za wcześnie i na wyrost. Tymczasem Marek Daniel z Urzędu Marszałkowskiego nie kryje, że sprzęt zamierza fundować też chętnym podstawówkom.

Jak mówi Magdalena Katarzyńska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 10 przy ul. Bosej w Poznaniu, kilkoro uczniów w anonimowych ankietach przyznało się, że próbowali już alkoholu. Wyniki badań alkomatem raczej by jej nie zaskoczyły. Podobnie jak lekarzy ze szpitala przy ul. Krysiewicza. - Pijane dzieci trafiają do nas dwa, trzy razy w tygodniu, już prawie zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Najczęściej są to nastolatki, ale zdarzają się i młodsze dzieci, np. ośmiolatki - mówi Sylwia Świdzińska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa. - Liczba pijanych dzieci rośnie najbardziej w czasie wywiadówek, ale także w ferie, święta i trochę pod koniec tygodnia - dodaje.

Jak na lotnisku

Co o pomyśle Urzędu Marszałkowskiego myślą sami uczniowie? - Podoba mi się - mówi gimnazjalistka Kasia. - Może dlatego, że do narkotyków i alkoholu mi daleko - uśmiecha się. Dodaje jednak, że niektórym kolegom zdarza się wypić piwko w czasie przerwy między lekcjami. Marcin, licealista, ma pewne wątpliwości: - A co będzie, jak ktoś się nie zgodzi? Nie chcę, żeby te badania były przymusowe. Żeby naruszały moją wolność.

- Zanim wsiądziemy do samolotu, na lotniskach całego świata przechodzimy przez bramkę wykrywającą metale. W tym przypadku zgadzamy się na pewne ograniczenia dla wspólnego dobra i bezpieczeństwa - odpowiada Marek Daniel. - Myślę, że z czasem przyzwyczaimy się też do alkomatów i narkotestów w szkołach.