Do tej pory z klęską żywiołową zmagała się Nowa Południowa Walia, najbardziej zaludniony stan Australii. Przeprowadzono tam ponad 700 akcji ratunkowych, w które zaangażowało się 1400 ratowników. - Nie znam żadnego momentu w historii stanu, w którym mieliśmy takie ekstremalne warunki pogodowe w tak krótkich odstępach czasu. Do tego mamy środek pandemii - powiedziała Gladys Berejiklian, premierka stanu.
W Nowej Południowej Walii ewakuowano do tej pory 18 tys. mieszkańców, a przed wodą uciekają także zwierzęta - jak pisaliśmy niedawno, tysiące pająków, wężów ptaków czy myszy próbuje się ratować i znaleźć miejsce schronienia, nierzadko w domach. We wtorek 23 marca australijskie władze wydały nowe ostrzeżenia powodziowe.
Teraz, jak podaje Reuters, krajowa agencja powodziowa wydała ostrzeżenia dla wszystkich stanów i terytoriów kontynentalnych Australii poza Australią Zachodnią. Łącznie w 25-milionowym kraju objętych nimi jest aktualnie 10 milionów ludzi, na terenie wielkości Alaski. Według BBC, do akcji ratowniczych włączyło się wojsko.
- Sytuacja związana z deszczem i powodzią pozostaje dynamiczna i niezwykle złożona - przekazał dziennikarzom premier Australii Scott Morrison.
Władze spodziewają się, że w najbliższym czasie ewakuowanych zostanie 15 tys. kolejnych osób. Meteorolodzy przepowiadają, że ulewne deszcze zaczną ustępować w środę, jednak ludzie mogą nie być w stanie wrócić do swoich domów jeszcze przez dłuższy czas.
To nie pierwsza klęska żywiołowa, z jaką zmaga się w ostatnim czasie ten rejon świata. Na przełomie roku 2019 i 2020 we wschodniej i południowo-wschodniej Australii miały miejsce susze i pożary. Obecne intensywne opady deszczu są wzmożone przez anomalię pogodową La Niña, która co kilka lat spycha ciepłe wody Pacyfiku na zachód.