- Dzisiaj muzułmanom coraz trudniej jest swobodnie wyznawać swoją religię, swobodnie mówić swoimi językami na ulicach, ubierać się, pracować lub istnieć w życiu społecznym zgodnie z nakazami ich religii. Rasistowskie akty terrorystyczne wymierzone są nie tylko w muzułmanów, ale także w Żydów, Afrykanów, osoby o azjatyckich korzeniach, Rom�w i migrantów - mówił w wygłoszonym w poniedziałek oświadczeniu prezydent Turcji Recep Erdogan.
Według Erdogana "dyskryminacja stała się standardem społecznym w wielu krajach zachodnich". - Szczególnie w krajach znanych ze swojej kolonialnej przeszłości rasizm kulturowy stał się rasizmem instytucjonalnym. Architektura społeczna zbudowana przez tę mentalność leży u podstaw tych incydentów, które rozpoczęły się we Francji i rozprzestrzeniły w krótkim czasie na inne kraje. Większość migrantów, którzy spotykają się z systematycznymi represjami, są wykluczeni z życia publicznego, skazani na życie na przedmieściach i w gettach, to muzułmanie. Niestety, przemoc zrodziła przemoc, i to wywołało obecne incydenty. Jak to bywa w historii, ci, którzy sieją wiatr, zbierają burzę także dzisiaj - mówił.
- Oczywiście nie aprobujemy niszczenia własności publicznej, palenia ulic ani grabieży sklepów. Demonstracje uliczne nie mogą być legalną metodą domagania się praw, ale oczywiste jest, że władze powinny wyciągnąć lekcję z tej eksplozji społecznej. (...) Obawiamy się, że te incydenty doprowadzą do nowej fali nacisków, zastraszania i represji wobec migrantów i muzułmanów - stwierdził prezydent Turcji. Według niego "dalsze ograniczenia i dalsza dyskryminacja doprowadzą do pogłębienia się niesprawiedliwości, a to wywoła nawet poważniejsze incydenty w przyszłości".
"Prezydent Turcji wykorzystał kolejną okazję, aby posłużyć się antyfrancuską retoryką" - skomentowała na Twitterze Aleksandra Maria Spancerska, analityczka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Z kolei dr Mateusz Chudziak, ekspert ds. Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej, wskazywał na Twitterze, że Erdogan "nie przepuści żadnej okazji", by uderzyć w Emmanuela Macrona, bo Francja "torpeduje rozliczne polityczne plany Turcji". "Staje po stronie Grecji, chce też odgrywać istotną rolę na Morzu Śródziemnym etc." - wyliczał dr Chudziak.
Zamieszki we Francji wybuchły po tym, jak w ubiegły wtorek, podczas kontroli drogowej, policjant zastrzelił 17-latka. Nastolatek nie zatrzymał się mimo policyjnych sygnałów. - Prokuratura uważa, że nie zostały spełnione prawne przesłanki użycia broni - przekazał 29 czerwca prokurator Pascal Prache. Policjant przebywa w areszcie, ma odpowiadać za zab�jstwo. Jego obrońca utrzymuje, że funkcjonariusz strzelił w akcie samoobrony, czemu zaprzeczają nagrania z miejsca zdarzenia. Łącznie od wybuchu zamieszek zginęła co najmniej jedna osoba (osoba obserwująca protesty z balkonu trafiona zbłąkaną kulą), zatrzymano ponad 3,3 tys. osób, rannych zostało ponad 700 policjantów. Zniszczono też m.in. ponad 5,6 tys. samochodów i dokonano zniszczeń w ponad tysiącu budynkach.