Palesty�czycy gwa�ceni w izraelskim obozie. W telewizji dyskutowano, czy "im si� to nale�y"

Raport izraelskiej organizacji pokazuje, �e w centrach zatrzyma� dla Palesty�czyk�w systemowo dochodzi�o do przemocy fizycznej i psychicznej. Jedno z takich miejsc nazwano "izraelskim Guantanamo" od nies�awnego ameryka�skiego obozu. Tymczasem w izraelskiej telewizji omawiano "za i przeciw" gwa�cenia wi�ni�w.

"Kiedy wysiedliśmy z autobusu, żołnierz powiedział do nas: 'Witamy w piekle'" - tym zdaniem rozpoczyna się raport B’tselem - Izraelskiego Centrum Praw Człowieka. Organizacja pozarządowa udokumentowała systemową, powszechną przemoc w centrach zatrzymań dla Palestyńczyków. Przetrzymywane tam osoby są poddawane przemocy fizycznej i psychicznej. Na jaw wyszły nagrania, które pokazują gwałty na więźniach.

Zobacz wideo Tortury i skandaliczne warunki w izraelskich więzieniach. Są pierwsze zatrzymania

Palestyńczycy mówili o przemocy, przetrzymywaniu bez procesów od lat, a według B’tselem był to "system opresji". Sytuacja zatrzymanych zaczęła pogarszać się po ataku terrorystycznym Hamasu 7 października ubiegłego roku i początku wojny w Strefie Gazy. B’tselem przeprowadziło wywiady z ponad 50 osobami z Gazy oraz Zachodniego Brzegu, które trafiły do centrów zatrzymań po 7 października. Wszyscy zostali wypuszczeni z więzień, większość - bez żadnego procesu. 

ONZ-owskie Biuro ds. praw człowieka wezwało do "pełnego śledztwa" w sprawie praktyk stosowanych w izraelskich więzieniach i centrach zatrzymań. Biuro oceniło, że Izrael nie pociągał wcześniej w sprawie naruszeń nikogo do odpowiedzialności, zatem potrzebne jest wykorzystanie narzędzi prawa międzynarodowego.

Tortury na palestyńskich zatrzymanych

Raport podkreśla, że opisywana przemoc to nie jednostkowe przypadki, tylko systemowe podejście izraelskich służb do zatrzymanych. To traktowanie to:

Częste akty brutalnej, arbitralnej przemocy, napaści seksualne, poniżanie, celowe głodzenie, wymuszone niehigieniczne warunki, pozbawienie snu, zakaz i karanie za praktyki religijne, konfiskata wszystkich rzeczy wspólnych i osobistych oraz odmowa odpowiedniego leczenia.

W lipcu liczba zatrzymanych Palestyńczyków wyniosła prawie 10 tysięcy, dwa razy więcej niż przed początkiem wojny w Gazie. Połowa z nich jest przetrzymywana bez procesu, postawienia zarzutów ani możliwości obrony, w ramach tak zwanego "zatrzymania administracyjnego". Powodem zatrzymanie może być nawet wyraz solidarności z Palestyńczykami w Strefie Gazy czy krytyka władz Izraela. W Strefie Gazy można zostać zatrzymanym za samo bycie "mężczyzną w wieku wojskowym".

Organizacja pisze, że "obrzydliwy atak Hamasu i innych palestyńskich organizacji" z 7 października, który wywołał traumę izraelskiego społeczeństwa, stworzył okazję dla odpowiedzialnego za bezpieczeństwo wewnętrzne, skrajnie prawicowego ministra Itamar Ben-Gewira, by "poszerzyć rasistowską politykę opresji". Według B’tselem rzeczywistość w nadzorowanych przez niego więzieniach łamie podstawowe prawa człowieka, prawo międzynarodowe i izraelskie.  

Więźniowie są trzymani po kilkanaście osób w celi, czasem bez możliwości wyjścia na zewnątrz przez wiele miesięcy. Więźniom przez długi czas odmawia się kontaktu z prawnikami i zastrasza, by przed sądem nie mówili o warunkach, w jakich są trzymani.

"Koszmar nie do opisania"

Przemoc wobec więźniów jest opisywana jako powszechna. Jeden ze świadków relacjonuje:

Oparłem się o ścianę. Miałem złamane żebra, ranne ramię, palce. Nie mogłem się ruszać ani oddychać przez pół godziny. Wszyscy wokół mnie krzyczeli z bólu, a niektórzy więźniowie płakali. Większość krwawiła. To był koszmar nie do opisania.

Jeden z Palestyńczyków opisuje, że przez trzy miesiące był w celi o długości 1,5 metra, bez toalety, ze stale włączonym światłem. - Straciłem poczucie czasu. Nie wiedziałem, która jest godzina ani jaki jest dzień. Nie miałem z kim porozmawiać. Prawie tam zwariowałem - opowiada. 

W niektórych relacjach pojawia się przemoc seksualna, od bicia w genitalia i fotografowania nago po zbiorowe gwałty przy pomocy różnych przedmiotów. Jeden z zatrzymanych opowiada:

Zabrano nas do pokoju, w którym było mnóstwo ubrań, butów, pierścionków i zegarków. Zostaliśmy rozebrani do naga. Przeszukano nas ręcznym wykrywaczem metalu. Zmusili nas do rozłożenia nóg, a później do kucania. Następnie zaczęli uderzać nas wykrywaczem w genitalia. Spadł na nas deszcz ciosów. Następnie kazali nam zasalutować izraelskiej fladze, która wisiała na ścianie.

Izraelskie media ujawniły nagrania, które dowodzą, że w jednym z centrów zatrzymań doszło do zbiorowego gwałtu na więźniu. Strażnicy wybierają go z grupy leżących na ziemi i w tym samym pomieszczeniu dokonują gwałtu, zakrywając się tarczami przed kamerą. Zgwałcony mężczyzna doznał poważnych obrażeń. 

Raport opisuje też śmierć trzech zatrzymanych Palestyńczyków. Na ciele jednego z nich znaleziono ślady przemocy. Drugi, chorujący na cukrzycę, umarł w swojej celi po tym, jak nie otrzymał wymaganej opieki medycznej. Trzeci, także przewlekle chory, umarł z powodu złych warunków i zignorowania jego problemów ze zdrowiem.

W obronie gwałcicieli

Izraelskie wojsko oraz służba więzienna odrzucają zarzuty systematycznego znęcania się i twierdzą, że działają zgodnie z prawem izraelskim i międzynarodowym. Oświadczono też, że zarzuty dotyczące przemocy seksualnej zostały "dokładnie zbadane".

Dziesięciu żołnierzy zostało zatrzymanych pod zarzutem gwałtu na więźniu w niesławnym centrum zatrzymań Sde Teiman. Zatrzymanie doprowadziło do protestów i zamieszek. Protestujący w obronie zatrzymanych, w tym politycy izraelskiej skrajnej prawicy, starli się z żołnierzami i próbowali wedrzeć się do placówki wojskowej. 

Żołnierzy broniono też w izraelskich mediach. Becalel Smotricz, skrajnie prawicowy polityk i minister finansów domaga się "pilnego śledztwa", ale nie w celu ukarania sprawców gwałtu, a znalezienia osoby odpowiedzialnej za "ujawnienie nagrania, które ma na celu zaszkodzenie rezerwistom". Wstawili się za nimi także inni politycy. 

W jednym z kanałów izraelskiej telewizji zaproszonych gości pytano, czy gwałty na więźniach są akceptowalne, czy nie. Dziennikarz Yehuda Schlesinger powiedział, że nie tylko popiera przemoc seksualną, ale że przemoc na "terrorystach" powinna być stosowana w "sposób instytucjonalny". - To im się należy. To świetny sposób na zemstę. Może będzie to środek odstraszający - mówił o gwałcie na zatrzymanych. Inny dziennikarz skrytykował go za "nawoływanie do przemocy". Schlesinger pracuje w darmowym dzienniku "Israel Hayom", najszerzej dystrybuowanej gazecie w Izraelu, której właścicielem jest Sheldon Adelson, przyjaciel premiera Binjamina Netanjahu. 

Netanjahu chwali się humanitarnymi wysiłkami

Tymczasem w najnowszym wydaniu "Time" Netanjahu odpiera wszelkie zarzuty o niehumanitarne traktowanie Palestyńczyków. W rozmowie został poproszony o oszacowanie, ilu cywilów zginęło od 7 października. Jego zdaniem na jednego zabitego terrorystę przypada jeden zabity cywil i stwierdza, że to "niesamowite dokonanie izraelskiego rz�du". - Ale śmierć każdego cywila - mówiłem i będę to powtarzał - to tragedia - dodaje. "Time" zaznacza, że według ONZ cywile stanowią ok. 90 proc. ofiar wojen.

Premier Izraela deklaruje również, że najmniej ofiar cywilnych było podczas ataku na Rafah. To ta masakra, na terytorium, do którego spędzono mieszkańców niemal całej Gazy, ok. 1,4 mln ludzi, skierowała oczy świata na dramat Gazy. - Wszyscy [mieszkańcy Gazy] dotarli do strefy humanitarnej dwie mile od Rafah. Liczba zabitych terrorystów przekracza 1500, a cywilów zabito kilka tuzinów. W większości na małej powierzchni, gdzie bomba trafiła w skład amunicji Hamasu. Mówią, że zginęło około 40 osób, połowa z nich to pewnie terroryści. Więc liczba cywilnych ofiar w ataku na Rafah, który miał być humanitarną katastrofą, okazała się dokładnie odwrotna, bo podjęliśmy działania, powiedzieliśmy ludziom, że mają opuścić teren, wysyłaliśmy im smsy, rozesłaliśmy ulotki, dzwoniliśmy, mówiliśmy, żeby odeszli i odeszli, cieszę się, że te liczby się zmniejszają - powiedział chaotycznie.

Ocenił również, że cywilnych ofiar nie byłoby w ogóle, gdyby ludzie mogli udać się na półwysep Synaj, czyli do Egiptu, ale Strefa Gazy jest otoczona wybudowanym przez Izrael murem, a przej�cia graniczne są zamknięte. - Gdyby mogli całkiem opuścić Gazę (...) Izrael nie musiałby podejmować działań, które podejmuje. Tak było w Syrii. Tak było w Iraku. Tak było w Jemenie. Ludzie wyjeżdżają. A z Gazy nie mogą wyjechać, więc zostaliśmy pozostawieni przed olbrzymim zadaniem, by relokować ich wewnątrz bardzo niewielkiego terenu. Ale zrobiliśmy to i cieszę się, że odnieśliśmy sukces. Im dalej, tym lepiej nam idzie - w Rafah niemal na 100 procent - mówił i dodał, że Izrael podejmował "nietypowe metody, których nie podejmowało żadne wojsko w historii, by uniknąć ofiar" i jest to "przykładne działanie, by uniknąć ofiar lub zminimalizować ich liczbę".

Od początku wojny wychodzimy z siebie, żeby zapewnić pomoc humanitarną. Pozwoliliśmy na przejazd 40 tys. ciężarówek, to jest pół miliona ton jedzenia. Brukowaliśmy drogi, żeby mogły wjechać. Otworzyliśmy przejścia. Pozwoliliśmy na zrzuty z powietrza, na transport wody. Liczba kalorii, którą może otrzymać każdy mężczyzna, kobieta i dziecko to 3000. To dużo, dużo powyżej poziomu przetrwania.
Pojmujemy setki, tysiące więźniów Palestyńskich. Natychmiast sprawdzamy, czy nie mają pasów albo kamizelek z materiałami wybuchowymi. Więc prosimy, żeby zdjęli koszulki. Znajdź mi jeden przypadek wychudzonej osoby, nie znajdziesz! A czasem jest wręcz odwrotnie. Markety w Dżabalii, innych częściach Gazy, są pełne jedzenia i innych rzeczy. To nie znaczy, że nie było przerw w dostawie żywności. Były, ale to nie dlatego, że Izrael na nie nie pozwolił, że zabronił dostawy, ale dlatego, że Hamas je ukradł

- mówi Netanjahu, w stylu przywodzącym na myśl Donalda Trumpa. W miniony weekend minister Smotricz ubolewał na konferencji prasowej, że społeczność międzynarodowa "nie pozwoli zagłodzić dwóch milionów Palestyńczykow na śmierć, nawet jeśli może byłoby to zasadne i etyczne, by zakładnicy zostali zwróceni".

Premier omija pytania o tortury w więzieniach

Netanjahu na łamach "Time" jest w końcu pytany, czy jako szef gabinetu wojennego przyjmuje odpowiedzialność za traktowanie palestyńskich więźniów. - Oczywiście, jesteśmy państwem prawa. Musisz przestrzegać prawa, wojennych przepisów. To znaczy, że jeśli są jakieś przewinienia, musi być przeprowadzone śledztwo i muszą być osądzone - odpowiada.

Gdy jednak dziennikarz przytacza sprawę gwałtu na więźniu, Netanjahu omija temat. Mówi jedynie o skrajnie prawicowych protestujących, którzy sprzeciwiają się zatrzymaniu podejrzanych o dokonanie gwałtu - stwierdza, że nie można pozwalić na wtargnięcia do baz wojskowych. Wymijająco odpowiada też na pytanie o to, czy minister Ben-Gewir tworzy armosferę przyzwolenia na przemoc na palestyńskich więźniach.

Od 7 października w Strefie Gazy zginęło niemal 40 tys. osób, w tym ponad 15 tys. dzieci. Ponad 90 tys. osób zostało rannych, a 10 tysięcy uznaje się za zaginione. Z wyliczeń Al Jazeery wynika, że w każdej godzinie w Gazie ginie 15 osób, w tym sześciowo dzieci. W enklawie zniszczono większość budynków infrastruktury krytycznej, szkół, szpitali, domów mieszkalnych, pol uprawnych i dróg.

Wi�cej o: