Według relacji warszawskich strażników miejskich z VII Oddziału Terenowego po południu 29 sierpnia w czasie patrolowania rejonu Kamionka podszedł do nich przechodzień. Mężczyzna poprosił o pomoc. Poinformował mundurowych, że przy ruchliwej ulicy Gocławskiej błąka się mały chłopiec.
Funkcjonariusze zaopiekowali się malcem, nie byli jednak w stanie się z nim porozumieć. Chłopiec nie odpowiadał na pytania o to, jak się nazywa, czy gdzie mieszka, powtarzał w kółko jedynie dwa słowa: "mama, babcia". Jak relacjonowali mundurowi, strażnicy na wiele sposobów próbowali uspokoić dziecko. "Ani zabawa radiostacją, ani prezentacja wyposażenia radiowozu nie pomogły w ustaleniu żadnego szczegółu, który pozwoliłby trafić na ślad rodziców malca" - tłumaczono w komunikacie.
Funkcjonariusze rozpoczęli więc poszukiwania opiekunów. Jeden ze strażników udał się między innymi do pobliskiego przedszkola, jednak i tam nikt nie rozpoznał chłopca. W akcję poszukiwawczą zaangażowali się mieszka�cy Pragi Południe. Lokalsi rozpytywali o chłopca w parku oraz na pobliskich placach zabaw. Te działania także nie przyniosły skutku. Po kilku godzinach poszukiwań "wyposażone w wodę i chrupki dziecko strażnicy przekazali pod opiekę policji". Jak przekazali strażnicy w komunikacie, na wniosek ratowników medycznych chłopiec został zabrany do szpitala na Niekłańskiej celem sprawdzenia stanu zdrowia. Portal tvn24.pl podaje jednak, że wcześniej na miejscu zdążyła pojawić się matka chłopca.