Podczas grudniowych obrad plenarnych Krajowej Rady Sądownictwa jej członkowie podejmowali uchwały ws. powołań na stanowiska sędziów i asesora sądowego. Referat na temat jednego z kandydatów miał wygłosić Arkadiusz Mularczyk, który nie tylko zasiada w KRS, ale jest też posłem Prawa i Sprawiedliwości.
Polityk, który uczestniczył w posiedzeniu w sposób zdalny, oświadczył jednak, że... nie znajdzie teraz czasu, by wypełnić ten obowiązek.
- Witam serdecznie. Czy z uwagi na fakt, że uczestniczę obecnie w komisji Rady Europy, mógłbym poprosić kolegów obecnych na sali o przedstawienie referatu? - zapytał Mularczyk. Fragment nagrania z grudniowych obrad KRS udostępnił na Twitterze reporter RMF FM Patryk Michalski.
Referat zaprezentował ostatecznie sędzia Grzegorz Furmankiewicz.
"Podczas grudniowego posiedzenia plenarnego nowej KRS, poseł Arkadiusz Mularczyk przyznał, że w tym samym czasie bierze udział w obradach zdalnych Rady i posiedzeniu komisji Rady Europy. Zazdroszczę podzielności uwagi" - skomentował Michalski. Można się również zastanawiać, dlaczego Mularczyk, wiedząc o nakładających się terminach, nie zdecydował się tym razem zrezygnować z któregoś ze spotkań.
Mularczyk został wybrany przez Sejm do Krajowej Rady Sądownictwa w listopadzie 2019 r. W październiku 2020 r. poseł PiS został natomiast jej wiceprzewodniczącym. Mularczyk pełni też funkcję przewodniczącego delegacji polskiego parlamentu do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, a pod koniec stycznia 2021 r. został wybrany wiceprzewodniczącym Zgromadzenia Parlamentarnego RE.
Polityk wraz z sędzią Maciejem Nawackim mieli odegrać niepoślednią rolę w niedawnym odwołaniu Leszka Mazura z funkcji przewodniczącego KRS. Swoje stanowisko stracił również sędzia Maciej Mitera, pełniący funkcję rzecznika prasowego Rady. Wniosek motywowany "utratą zaufania" przegłosowano w czwartek po południu stosunkiem głosów 15 osób za, 2 przeciw, 2 wstrzymujących.
Wniosek o odwołanie Mazura i Mitery ze stanowisk może być związany z ujawnieniem przez nich protokołów posiedzeń Rady, które pokazują, że w ciągu pięciu miesięcy na wypłatę dodatkowych diet przeznaczono z budżetu państwa ponad 120 tysięcy złotych. Nie ukrywał tego zresztą sam Mazur. - Generalnie chodzi o te dodatkowe komisje [...], które generowały bardzo duży koszt. Rósł z miesiąca na miesiąc. W lipcu to było 9 tys. zł. W sierpniu 8 tys., ale w październiku ponad 30 tys., a w listopadzie ponad 80 tys. Ta sytuacja wymagała interwencji z mojej strony. Zainicjowałem zmianę regulaminu, która ostatecznie została przyjęta przez radę na ostatnim posiedzeniu 15 grudnia. I nagle komisje w ogóle przestały się zbierać i teraz przez miesiąc ani jednej nie było - mówił w styczniu były już szef KRS w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Diety obejmowały członków KRS, którzy częściej spotykali się w sposób zdalny, dzięki czemu otrzymywali dwie diety zamiast jednej. Arkadiuszowi Mularczykowi wypłacono w tym czasie 11,5 tys. zł. Częsty udział w posiedzeniach komisji brał też sędzia Nawacki.
Podczas posiedzenia dot. odwołania Mazura to właśnie Mularczyk zaprezentował opinię Biura Analiz Sejmowych, zgodnie z którą protokoły komisji należy traktować jako "notatki wewnętrzne", które nie powinny być ujawniane.
Poseł PiS ma jednak zupełnie inne zdanie na temat przyczyn odwołania Mazura. "Zaprzeczam, by odwołanie przewodniczącego i rzecznika Krajowej Rady Sądownictwa wiązało się z udostępnieniem przez nich części protokołów z obrad komisji KRS; myślę, że odwołanie sędziów jest wynikiem całokształtu oceny działalności" - stwierdził w rozmowie z PAP.