El�bieta Witek stan�a przed komisj� �ledcz�. "Chyba nie musz� pani m�wi�, co to jest reasumpcja?"

El�bieta Witek, marsza�ek Sejmu w okresie organizacji wybor�w korespondencyjnych w 2020 roku, stan�a przed komisj� �ledcz�. W trakcie posiedzenia pos�anka PiS zapewnia�a, �e dzia�a�a w zgodzie z konstytucj� oraz wielokrotnie podkre�la�a, �e nie by�a w�wczas cz�onkiem rz�du. Podczas zezna� ocenia�a ponadto, �e wybory nie dosz�y do skutku przez dzia�ania �wczesnej opozycji.

Elżbieta Witek, posłanka PiS i była marszałek Sejmu, stanęła w środę (14 lutego) przed komisją śledczą badającą sprawę organizacji wyborów korespondencyjnych w 2020 roku. Jako pierwszy pytania zaczął zadawać przewodniczący komisji Dariusz Joński.

Zobacz wideo Dariusz Joński: Premier Morawiecki ogłaszając wybory kopertowe, wiedział, że one się nie odbędą

Elżbieta Witek zeznaje przed komisją śledczą, czyli "nie pamiętam" i "nie byłam członkiem rządu" 

- Absolutnie nie wiem i nie pamiętam od kogo i kiedy dowiedziałam się o wyborach korespondencyjnych - zadeklarowała Elżbieta Witek na początku przesłuchania. Przewodniczący Joński zadał następnie pytanie o to, dlaczego organizacją wyborów miała zająć się Poczta Polska, a nie Państwowa Komisja Wyborcza.  

- Wszyscy pamiętamy rok 2020. Wszyscy pamiętam pandemię, która dotknęła nie tylko Polskę, ale cały świat i wszyscy pamiętamy, że nikt nie wiedział, jak długo to potrwa i jak można sobie z tym poradzić. 5 lutego, zgodnie z moimi kompetencjami, ogłosiłam termin wyborów, który miał przypadać 10 maja. To było zgodne z konstytucją i zgodne z ustawami - mówiła Elżbieta Witek.

W dalszej części odpowiedzi była marszałek zaczęła mówić o organizacji posiedzeń Sejmu w okresie pandemicznym. Przewodniczący komisji przerwał jej i zwrócił uwagę, że nie stanowi odpowiedzi na jego pytania. Witek wskazała następnie, że nie należała do rz�du, w związku z czym nie uczestniczyła w organizacji wyborów w 2020 roku. - Ja nie byłam ani członkiem Rady Ministrów, ani nie podlegałam prezesowi Rady Ministrów, ale jestem tutaj, bo państwo mnie wezwaliście i zgodnie z najlepszą wolą i wiedzą będę odpowiadała na pytania w zakresie, jaki dotyczył mnie jako marszałka Sejmu - powiedziała.

- Wydaje mi się, że druga osoba w państwie, która ogłasza wybory na prezydenta, powinna wiedzieć, dlaczego to nie PKW, czyli organ konstytucyjny, tylko Poczta Polska miała organizować wybory - zauważył wówczas Joński.

Elżbieta Witek podkreślała, że ogłoszenie wyborów było jej konstytucyjnym obowiązkiem, a następnie zarzuciła przedstawicielom ówczesnej opozycji, że przyczynili się do negatywnej atmosfery wokół organizacji wyborów. - Zastanawiali się wszyscy, także w rządzie, jak przeprowadzić wybory, podczas gdy państwo z opozycji bardzo głośno mówili, że mamy krew na rękach, że wybory korespondencyjne to będą koperty, które będą zabijały, że nie wolno w tym momencie przeprowadzić wyborów - stwierdziła.

Witek: Kaczyński nie naciskał na organizację wyborów kopertowych. "Nie było żadnego wymuszania"

Elżbieta Witek zeznała następnie, że temat wyborów korespondencyjnych podejmowany był podczas spotkań szefostwa PiS na Nowogrodzkiej. - Nie potrafię powiedzieć, czy wszyscy członkowie prezydium byli na posiedzeniu, bo to było cztery lata temu. Na pewno mówiliśmy o tym, że wybory korespondencyjne są jedyną możliwością, by przeprowadzić je w konstytucyjnym terminie - przekazała.

Według byłej marszałek Sejmu Jarosław Kaczyński nie naciskał na organizację wyborów korespondencyjnych. Jednocześnie wskazywała, że nie pamięta, jaka była opinia prezesa PiS w tej sprawie. - Nie pamiętam, jaka była opinia Jarosława Kaczyńskiego i jaka była opinia kolegów i jak ją wyrażali. Jarosław Kaczyński nie nalegał, by wybory się odbyły, nie było żadnego wymuszania. Była wspólna praca nad tym, co zrobić, żeby wybory się odbyły - powiedziała.

Dodała następnie, że nie wie, kto odpowiadał za podjęcie decyzji o organizacji wyborów korespondencyjnych. - Nie wiem, kto ostatecznie podjął decyzję. Ostatecznie zdecydowała o tym ustawa - zaznaczyła.

Na koniec serii pytań Dariusz Joński zadał Elżbiecie Witek pytanie, czy brała pod uwagę, że trzeba będzie przeprowadzić reasumpcję wyborów prezydenckich. - Co ma pan na myśli? - zapytała przewodniczącego Elżbieta Witek. - Myślałem, że nie muszę pani mówić, co to jest reasumpcja - odpowiedział Joński. - Jak pokazuje praktyka sejmowa, jest reasumpcja głosowania i pani o tym najlepiej wie - dodał.

Elżbieta Witek oburzona na słowa Jacka Karnowskiego: Proszę mówić do mnie "marszałek"

Jako kolejny pytania zadawał wiceprzewodniczący Jacek Karnowski. Na początku zwrócił się do Elżbiety Witek "marszałkini". Ta natychmiast jednak go poprawiła. - Proszę mówić do mnie "marszałek", a nie "marszałkini". 

Jedno z pytań, które padły ze strony Jacka Karnowskiego, dotyczyło konsultacji poprzedzających decyzję o organizacji wyborów korespondencyjnych. - Jakbyśmy wzięli pięciu konstytucjonalistów, to byłoby pięć różnych opinii. Ja nie jestem konstytucjonalistą i nie zamierzam dyskutować z profesorami prawa. Ja mogę wypowiadać się tylko w kwestii tych przepisów, które są dla mnie jasne, oczywiste i mnie obowiązują - odpowiedziała Elżbieta Witek.

Poruszony został ponadto wątek zmiany trybu organizacji wyborów podczas tak zwanej "ciszy legislacyjnej" oraz wyroku Trybunału Konstytucyjnego zakładającego, że wyjątek od jej obowiązywania mogą stanowić sytuacje nadzwyczajne. Witek w odpowiedzi od razu odniosła się do władzy poprzedzającej rządy PiS.

- Chciałabym przypomnieć, że "ciszę legislacyjną" łamał już rząd Donalda Tuska i koalicja PO-PSL w 2015 roku. Przypomnę, że w 2015 roku, 25 czerwca i 10 lipca, procedowaliśmy zmiany kodeksu wyborczego, a wybory parlamentarne odbyły się 25 października 2015 roku - stwierdziła. - Błędy i grzechy innych nie sprawiają, że mamy sami je popełniać - odpowiedział Karnowski.

Kolejne pytanie uzupełniające w sprawie zadał Dariusz Joński. - Wielokrotnie użyła pani w swojej wypowiedzi słów: "sytuacja była nadzwyczajna". Skoro sytuacja była nadzwyczajna, to czemu nie wprowadziliście stanu nadzwyczajnego w Polsce? Co jeszcze musiałoby się wydarzyć, żebyście wprowadzili stan nadzwyczajny? - pytał. - Nie było dla mnie jako marszałka Sejmu postanowienia o wprowadzeniu stanu wyjątkowego i koniec, i tyle. Nie ja wprowadzam stan wyjątkowy, mówię to chyba po raz czwarty - odpowiedziała Elżbieta Witek.

Waldemar Buda starł się z posłem Polski 2050. "Chce pan usiąść jako rzecznik prasowy?"

Sytuacja podczas posiedzenia stała się napięta podczas serii pytań ze strony wiceprzewodniczącego Bartosza Romowicza. Na początku spytał, czy Elżbieta Witek podtrzymuje swoją wcześniejszą wypowiedź, zgodnie z którą "sposobem na bezpieczne przeprowadzenie wyborów jest głosowanie korespondencyjne".

- Tak, wypowiadałam te słowa z pełnym przekonaniem. Gdybyście państwo tych wyborów nie zbojkotowali i gdyby te prace poszły szybciej, to te wybory by się odbyły zgodnie z tym, co powiedziałam w tym orędziu - odpowiedziała. Na te słowa Romowicz od razu zaczął się bronić. - Zalicza mnie pani do osób bojkotujących wybory? Jestem pierwszą kadencję posłem - zauważył. - To nie do pana, raczej do koalicji rządzącej, która wtedy była opozycją - odpowiedziała Witek. - Prosiłbym, żeby była pani precyzyjna. Ja zacząłem merytorycznie, a pani od ataku - stwierdził wiceprzewodniczący komisji.

W dalszej części przesłuchania doszło do starcia między Romowiczem a wiceprzewodniczącym komisji i posłem PiS Waldemarem Budą. - Ciśnie mi się komentarz na usta, że państwo tutaj nic nie wiecie. Każdy kolejny świadek nic nie wie. "To nie ja" - zwrócił w pewnym momencie uwagę wiceprzewodniczący Romowicz. Po tych słowach starał mu przerwać się Buda. - Panie przewodniczący Buda, chce pan usiąść jako rzecznik prasowy albo adwokat, to jest drugie miejsce obok. Może pan zrezygnować z funkcji komisji i być pełnomocnikiem świadka. Chce pan? - odpowiedział mu Romowicz.

Buda kontynuował swoją wypowiedź, w której wskazywał, że kwestia organizacji wyborów nie leży w zakresie kompetencji marszałka Sejmu oraz zarzucił przewodniczącemu Romowiczowi niewiedzę. - Ja bym prosił, aby nie poniżać pierwszorocznych pos��w - starał się rozładować napięcie poseł Karnowski.

Podczas jednego z kolejnych pytań Romowicza Elżbieta Witek udzieliła odpowiedzi przeczącej, zanim przewodniczący zdążył skończyć formułować zdanie. - Ja mam prośbę, może niech pan poseł skończy pytanie i pani odpowie wtedy "nie", bo odnosimy wrażenie, że pani jeszcze nie usłyszy całego pytania i już odpowiada "nie". Używając słów pana Czarnka: "To nie cyrk" - wtrącił wówczas Dariusz Joński.

Dlaczego wybory kopertowe się nie odbyły? Witek: Notowania marszałek Kidawy-Błońskiej zaczęły spadać

Po serii pytań ze strony posła Romowicza przyszła kolej na przewodniczącego Waldemara Budę. Poseł PiS sugerował, że Senat starał się uniemożliwić przeprowadzenie wyborów oraz pytał, czy Elżbieta Witek spodziewała się takiej sytuacji. - Ja starałam się z każdym mieć dobre relacje, bo wiedziałam, że będę musiał współpracować. Dotyczy to również marszałka Grodzkiego. Udało nam się kilka razy wspólnie uzgodnić stanowisko, które na początku nas różniło - stwierdziła była marszałek Sejmu.

W dalszej części wypowiedzi Elżbieta Witek stwierdziła, że naciski na rezygnację z wyborów ze strony ówczesnej opozycji miały związek ze złymi rokowaniami kandydatki na prezydenta Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. - Było słychać nie tylko ze strony Senatu, ale także polityków i przestrzeni medialnej, że będzie batalia o to, by te wybory się nie odbyły. Słyszeliśmy o tym, gdy notowania marszałek Kidawy-Błońskiej zaczęły gwałtownie spadać.

Powód ten wskazała również, gdy Buda zadał pytanie, dlaczego wybory ostatecznie się nie odbyły. - Wszyscy pamiętamy tamten czas, mogę powiedzieć tylko to, co było wiedzą powszechną. Spadające sondaże pani marszałek Kidawy-Błońskiej, próba zastąpienia jej innym kandydatem, to było oczywiste. Gdyby notowania pani kandydatki wtedy na prezydenta były wyższe, a nie niższe, to dzisiaj byśmy tej komisji nie mieli, bo państwo zrobilibyście wszystko, by te wybory 10 maja się odbyły. Ale było zupełnie inaczej - mówi Elżbieta Witek.

- Tutaj rzeczywiście potrzebna była zgoda całej klasy politycznej. Dzisiaj państwo macie w Sejmie i Senacie większość, wtedy sytuacja była inna. W Sejmie my mieliśmy przewagę, w Senacie ówczesna opozycja. Stad były te problemy. Udało się parę razy uzgodnić z marszałkiem Senatu coś dobrego, ale tym razem nie było takiej woli - dodała na koniec.

Wi�cej o: