Hej. W październiku zakończył się mój 3 letni związek. Była to moja pierwsza taka relacja, 2 lata mieszkaliśmy razem. Niestety, ostatnie półtorej roku nie było przyjemne dla żadnego z nas. Wiadomo były szczęśliwe chwile, ale dosyć często pojawiały się kłótnie wynikające z małych głupot. Kłótnie były dosyć spore i każdy po nich cierpiał i je rozpamiętywał. W styczniu postanowiliśmy spróbować od nowa, poszliśmy na terapię, chcieliśmy budować związek od nowa.
Po miesiącu znowu się rozstaliśmy. Nasze style życia dosyć mocno się rozbiegają, przez co jedna z dwóch osób zawsze była w pozycji niekomfortowej. No i tak mija 2 miesiące od rozstania, a ja dalej nie potrafię sobie z tym poradzić. Z jeden strony wiem, że to było nie do uniknięcia i że w czasie związku dużo cierpiałem (ona też), ale z drugiej są myśli, że te dobre momenty były na tyle piękne, że chciałbym o to dalej walczyć. Dużo błędów popełniłem, wiem co robiłem nie tak, zdałem sobie sprawę z tego, niestety za późno. Ona sama stwierdziła, że nie dałaby rady i nie chce do tego wracać. Co w sumie zrozumiałe.
Tylko, że ja nie potrafię po prostu odpuścić. Oczywiście, nie zamierzam już więcej pojawiać się w jej życiu, wiem że dla niej to też nie jest łatwe i przypominanie o sobie jest ostatnią rzeczą, która może jej pomóc. Nie potrafię odpuścić tego w głowie. Wszelkie myśli, że mógłbym być tak szczęśliwy w przyszłości, brzmią jak fikcja. Z kolei myśli, o tym, że mogę być z kimś innym mój mózg postrzega jako zdradę, bo dalej ją kocham i ciężko mi sobie wyobrazić, że kiedykolwiek mógłbym przestać. Więc jak mógłbym wejść w nowy związek kochając kogoś innego? To się wyklucza. Dosłownie wszystko mi o niej przypomina, wszelkie miejsca na mieście, muzyka, przedmioty, seriale, no wszystko. Przychodząc z pracy do domu, zaczynam beczeć jak małe dziecko, bo w końcu wszystko po całym dniu ze mnie schodzi. Wpadam w jakieś ataki histerii, a mój humor potrafi się zmieniać jak huśtawka, z uśmiechu na widok kwitnących roślin do wybuchu płaczu na myśl, że rok temu to drzewo widziałem z nią. Na pewno, nie pomaga też fakt, że mieliśmy wspólnego pieska ze schroniska, który został z nią (nie potrafiłem się tak dobrze zająć psem, jak ona, byłem leniem).
Wiele ludzi przechodziło przez podobne sytuacje, wydaje się to normalne, ale nie potrafię tak łatwo funkcjonować, jak inni których znam po rozstaniach. Dla mnie wydaje się, że to była ta jedyna, że peak szczęścia w swoim życiu już mam za sobą. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, przez co wiem, że nawet jeśli w przyszłości miałbym być szczęśliwy to nie będzie to to samo szczęście, które doświadczyłem z nią. A ja nie chce innego szczęścia…
Nie liczę oczywiście, że otrzymam jakieś złote rady. Po prostu pomyślałem, że przeleję to gdzieś w sieci i będzie to na swój sposób terapeutyczne. Może czyjaś myśl mi się spodoba i nie będzie, aż takiego uczucia pisania do ściany. Nie wiem.
Tu też nastukacie ponad 100 komentarzy jak kolejny troll napisze jeden komentarz i zniknie?
Panie Franciszku, proszę się pocieszyć myślę, że gdybyście Państwo dalej byli razem to by było gorzej niż jest teraz
Jeśli faktycznie ją kochasz, zależy Ci na niej i widzisz, że nie jest szczęśliwa - daj jej w spokoju odejść. Nie ma lepszego świadectwa miłości. A sam? No cóż. Czas leczy rany. Poświęć się swojemu hobby, zrób coś dla siebie, będzie dobrze.
Potrzeba więcej czasu, widocznie w Twoim przypadku dwa miesiące to za mało, żeby się pogodzić z tą sytuacją. Patrząc na to z boku, wnioskuję, że dobrze zrobiliście. Więcej było negatywnych emocji niż pozytywnych, a to nie o to chyba chodzi. Zdrowa relacja jest najważniejsza, bez tego nawet największa miłość nie przetrwa. Z czasem Ci przejdzie i odetchniesz z ulgą
/ ed.
chyba wiem kto jest autorem wątku
kto?
Na pw Ci napiszę, nie chcę kolegi demaskować, pewnie nie bez powodu pisze z innego konta
oks, bo tez mam swoja teorie
A walcie tutaj, w sumie ciekawy sam jestem. Ofc, potem nie zaprzeczę, ani nie potwierdzę.
usuwam, nikt więcej widzieć nie musi :)
Z tego co pamiętam, to nie było za dużo osób z takim nickiem. Chyba wiem, o kogo ci chodzi. Co do trafione/pudło, jak wyżej. nie zaprzeczę, ani nie potwierdzę.
Spróbuj może zagłębić się w jakimś hobby.
Żadne moje ówczesne hobby, nie daje mi funu, ani satysfakcji. Część z nich robię tylko po to, żeby zabić czas.
Panie Franciszku, proszę się pocieszyć myślę, że gdybyście Państwo dalej byli razem to by było gorzej niż jest teraz
Niby tak, ale teraz czuje się gorzej, niż kiedykolwiek jak było "źle" w związku.
Psychoterapeuta ma szansę ci pomóc.
Niestety dopiero w lato, wcześniej nie mam na nią środków. :/
Żadne moje ówczesne hobby, nie daje mi funu, ani satysfakcji. Część z nich robię tylko po to, żeby zabić czas
Niech zabrzmi to jak zabrzmi, ale może to lenistwo i brak determinacji w tych hobby lub ich zły dobór.
Ja czego bym się nie łapał mam ciekawie.
Ja mam słomiany zapał do wszystkiego, mało co mnie wciąga na dłużej, więc jeśli o hobby chodzi to skaczę z kwiatka na kwiatek.
to bedzie najwiekszy truizm jaki mozna napisac w takiej sytuacji, ale czas leczy rany, uleczy i ta
znam to z autopsji
a czy to bedzie miesiac, pol roku, rok czy dwa - nie da sie stwierdzic, kazdy przechodzi taki stan indywidualnie
bedzie ciezko ale przezyjesz
trzymaj sie tam
Uwielbiam te teksty w stylu "Nasze style życia dosyć mocno się rozbiegają, przez co jedna z dwóch osób zawsze była w pozycji niekomfortowej." Później się okazuje że ona była gwiazdą onlyfans, albo podobne gówno :D
Przejdzie
Tobie się zdaje że nie, ale prawda jest taka że nie kochasz jej, tylko hormony i dragi w mózgu które sprawiają że przy niej czujesz się dobrze.
Unormuje się chemia w łepetynie - przejdzie ci, wiem bo sam tak miałem kiedyś, mało bym sobie wtedy głowy z żalu nie urwał, a teraz to mi dynda i powiewa ta osoba.
Uwielbiam te teksty w stylu "Nasze style życia dosyć mocno się rozbiegają, przez co jedna z dwóch osób zawsze była w pozycji niekomfortowej." Później się okazuje że ona była gwiazdą onlyfans, albo podobne gówno :D
Nie, jedna osoba wolała czas spędzać poza domem, druga w domu.
Ja byłem tą, co wolała spędzać czas poza domem, jednak imprezowicz to za duże słowo.
No to w takim wypadku to pełna niezgodność charakterów, jak bzdety wam rozwalały związek, z czasem ci przejdzie. Na smutek po rozstaniu tak naprawde nie ma lekarstwa, jednym potrzeba czasu. innym kilka razy zamoczyć w innej dziurze.
to bedzie najwiekszy truizm jaki mozna napisac w takiej sytuacji, ale czas leczy rany, uleczy i ta
znam to z autopsji
a czy to bedzie miesiac, pol roku, rok czy dwa - nie da sie stwierdzic, kazdy przechodzi taki stan indywidualnie
bedzie ciezko ale przezyjesz
trzymaj sie tam
Oby jak najszybciej. Dzięki. :)
Ogarnij się! Są powody dla których wam nie wyszło mimo prób ratunku, więc przestań o niej myśleć i pomyśl, że znajdziesz taką z którą nie będziesz się kłócił. Po prostu lepszą dla ciebie
Nie liczę oczywiście, że otrzymam jakieś złote rady.
Ja ze swoją drugą połówka jestem 15 lat i powiem ci tylko tyle z doświadczenia, że czasem warto odpuścić kobiecie. Kolega swoją dziewczynę wyzywał od dziwek i śledził ją po mieście bo taką miał obsesję, że go zdradza. Czasem chodziłem z nim dla towarzystwa ale traktowałem to jak żart. Swojej dziewczynie powiedziałem, że jak chcesz iść na disco czy z koleżankami na jakiś wypad to nie bronię, a i tak nie pojechała. Bardziej chodziło o zbudowanie wokół całej tej sytuacji otoczki zaufania.
Czasem u nas w domu dochodzi do kłótni o głupoty ale ja z natury jestem taki, że nie lubię tego ciągnąć (typu ciche dni 2 tyg) tylko w tym samym dniu albo następnym jest normalnie.
Widzę że na forum jest przeprowadzany jakiś eksperyment, będziemy mieli teraz taki wysyp wątków bo dużo piszą i generują ruch. Cwana ta władza, pojutrze pewnie pojawi się kolejna historyjka podobnego typu.
Takich wątków na przestrzeni lat pojawiała się masa. W większości przypadków zakładający taki wątek nie udzielał się później po jego utworzeniu... co nie przeszkadza ludziom pisać posty dla #nikogo
Brakuje tutaj tego użytkownika bawiącego się w psychoanalityka-pocieszyciela który każdego takiego gościa z rozterkami zapraszał na "priv" wtedy jeszcze na Gadu-Gadu albo maila xD
Ktoś pamięta który to był?
Also, #tematDla
Miał w nicku albo Szymon, albo Majewski, sam nie pamiętam i chyba jakas liczbe?
Chłop rozstaje się z babą i zakłada temat na golu o tym jak mu źle, jak cierpi i tęskni. Baba rozstaję się z chłopem i zakłada temat o tym jak wysiudać chłopa z mieszkania. Nic nie sugeruję, ale...
Life's go on. Jesli kochałeś, to moge Ci powiedzieć, że zawsze będziesz miał ją w pamięci i mimo , że ułożysz sobie życie, bedzie gdzieś tam to do Ciebie wracać raz poraz. Ja, po kilku latach zwiazku z inną kobietą, usłyszałem od mojej pierwszej miłości, ze ona nadal mnie kocha, choć to ona nie chciała dłużej być ze mną. Też mi to wywaliło światopogląd do góry nogami. Ale trudno, raz juz tak zrezygnowałem z innej kobiety, bo pierwsza dawała mi nadzieję na powrót. 2 raz nie dałem się zakręcić. Chociaż od tamtego wyznania minęło kilka lat, ona nadal jest sama. Nie wiem czy kocha, kochała wtedy na serio czy o co chodzi. Zajmij głowę jakimś hobby, wyjdz do ludzi.
Sorry tylko 3 zdania bo nie ma sensu czytać dalej ale poradzić mogę.
3 lata to długo już czas na następną. Sprawy fizyczne które to utrzymywały przegrywają z problemami ludzkimi.
Może po twojemu. Znajdź jak najszybciej następna pointetesuj się jej życiem i szybko wejdź w sprawy damsko męskie. Reszra się ułoży prawidłowo. A jak nie to masz pecha do wyboru i pozostaje ci szukać kolejnych aż do skutku czyli swojego celu. A może ta następna będzie miała bardziej ugodowe wyobrażenie o wspólnym życiu i będziesz dłużej a jak będzie z tych zaprogramowanych na trzymanie się tego co jest to i na stałe.
Taaa... przeczytalem wpis autora i poniekad wiem, przez co przechodzi. Przerabialem podobny temat gdy razem z moja zona uznalismy, ze nie ma sensu dalej ciagnac naszego wieloletniego zwiazku. Juz minelo ponad dwa lata, odkad nasze drogi sie rozeszly, ale czasem cos tam w serduchu piknie, gdy wspominam sobie nasze najlepsze chwile w malzenstwie. I zapewne bedzie tak jeszcze przez jakis czas, bo lacznikiem w tym wszystkim sa nasze wspolne dzieciaki. Gdy spedzam z nim czas, to jakbym przezywal podroz w czasie. Boli, czasem nawet bardzo, ale pozniej przechodzi...
Nie wiem ile masz lat, ale jezeli juz teraz czujesz, ze to byl wlasnie ten peak szczescia, to najpewniej tak jest i z zadna inna juz tak nie bedzie. Z tym musisz sie pogodzic. Ja swoj mialem dawno temu, dlugo przed poznaniem mojej ex. I byc moze to w jakis sposob sprawilo, ze nasze malzenstwo nigdy nie bylo w 100% zespolone.
Trzeba zyc dalej. Myslec pozytywnie...
Dla mnie wydaje się, że to była ta jedyna, że peak szczęścia w swoim życiu już mam za sobą
czyli już wiemy, że akcja dramatu dzieje się w Białymstoku
anyway, Twojemu związkowi brakło po prostu zakończenia, cieszę się, że przyszedłeś z tym do nas, damy Ci to zakończenie
https://www.youtube.com/watch?v=otdSVHIds94
Wiem co czujesz. Myślę, że prawie każdy z nas to przeżył. Pamiętaj też, że każdy z nas jest inny. Najlepiej poukładaj sobie w głowie i jak to zrobisz to szukaj innej.
Jeśli chodzi o mnie to ja za swoimi ex nie tęsknię. Fakt, że minęło kilka lat, ale z każdą kolejną coraz łatwiej znosiłem rozstania, choć zawsze miałem sentyment do pierwszej miłości. A dziś? Dziś już nie i w gruncie rzeczy tęsknię jedynie za swoim pierwszym autem.
Głowa do góry!
Widzę że na forum jest przeprowadzany jakiś eksperyment, będziemy mieli teraz taki wysyp wątków bo dużo piszą i generują ruch. Cwana ta władza, pojutrze pewnie pojawi się kolejna historyjka podobnego typu.
Rozgryzłeś nas. Brawo!
Life's go on. Jesli kochałeś, to moge Ci powiedzieć, że zawsze będziesz miał ją w pamięci i mimo , że ułożysz sobie życie, bedzie gdzieś tam to do Ciebie wracać raz poraz.
Wiem, że jej nie zapomnę. Ba, nawet nie chcę. Aczkolwiek, co to za życie, które polegać ma na rozpamiętywaniu, swietnego okresu, z wiedzą, że to nie wróci. Nie chcę być więźniem przeszłości.
Nie wiem ile masz lat, ale jezeli juz teraz czujesz, ze to byl wlasnie ten peak szczescia, to najpewniej tak jest i z zadna inna juz tak nie bedzie. Z tym musisz sie pogodzic. Ja swoj mialem dawno temu, dlugo przed poznaniem mojej ex. I byc moze to w jakis sposob sprawilo, ze nasze malzenstwo nigdy nie bylo w 100% zespolone.
Zdaję sobie z tego sprawę, niestety. I właśnie to mnie przeraża.
czyli już wiemy, że akcja dramatu dzieje się w Białymstoku
anyway, Twojemu związkowi brakło po prostu zakończenia, cieszę się, że przyszedłeś z tym do nas, damy Ci to zakończenie
Gdybym jeszcze miał mieszkać do tego wszystkiego w Białymstoku, to na 99% byłbym właśnie przywiązany pasami do wyra w Choroszczy.
Co do zakończenia, a widzisz - było. Zawsze jestem w szoku, że ktoś może oglądać seriale z podkładanym śmiechem.