Odtwórca Ricka, Andrew Lincoln, żałuje najgorszej sceny w The Walking Dead. „Wszyscy byli na kolanach i płakali”
Wspominając prace nad The Walking Dead, Andrew Lincoln wrócił do jednej z najtragiczniejszych scen, zastanawiając się, czy wtedy sprawy nie zaszły za daleko.
Na przestrzeni 11 sezonów The Walking Dead miało miejsce wiele tragicznych wydarzeń, ale jedno mogło szczególnie zapisać się w pamięci fanów. Było ono szeroko komentowane po premierze odcinka i dotarło nie tylko do miłośników serii – to tylko pokazuje, jak wielkie wrażenie wywarło ono na osobach śledzących popkulturę.
Scena śmierci tego bohatera zaszła za daleko w The Walking Dead?
Mowa tu oczywiście o tragicznej śmierci Glenna z rąk Negana, którą ostatnio w rozmowie z Empire wspominał Andrew Lincoln, gwiazdor The Walking Dead. Odtwórca Ricka uważa, że mogli z tą sceną przesadzić.
Nadal uważam, że [śmierć Glenna] mogła być momentem, kiedy przesadziliśmy. Może za bardzo się przeciągała. [Filmowanie tego] było jedną z najbardziej intensywnych nocy zdjęciowych, w jakich kiedykolwiek brałem udział. On [Jeffrey Dean Morgan] musiał wykonać ten niezwykły monolog pierwszego dnia w pracy, a wszyscy byli na kolanach i płakali, gdy nie byli przed kamerą. [Morgan] podszedł i zapytał: "Czy to normalne?" Odpowiedziałem: "Tak, wszyscy po prostu to robią". To była niezwykła noc.
Była to więc trudna noc nie tylko dla bohaterów The Walking Dead, lecz również dla samych aktorów, którzy przeżywali to razem z nimi. Lincoln dodał, że Morganowi, czyli „jednemu z najmilszych facetów, jakich kiedykolwiek można było spotkać”, przypadła rola „jednej z najbardziej nieprzyjemnych postaci”.
Jeśli chodzi o samego Lincolna – choć w 9. sezonie odszedł z serialu, to finalnie jego bohater powrócił we własnym spin-offie, The Walking Dead: The Ones Who Live, gdzie Rick mógł ponownie spotkać się z Michonne.