autor: Michał Harat
Twórca Dying Light: The Beast wieści świetlaną przyszłość mniejszym grom, a wielkie obwinia o trapiące branżę problemy
Reżyser serii Dying Light przyznał w wywiadzie, że „mniejsze” gry mogą być przyszłością branży.
Zapowiedź nowego Dying Light podczas tegorocznego gamescomu była sporym zaskoczeniem. Zwłaszcza że Techland nie zdecydował się na kolejną dużą odsłonę cyklu z „trójką” w tytule ani też na pomniejsze DLC do „dwójki”.
Dying Light: The Beast to spin-off serii, który cechować ma się większą liniowością oraz krótszym czasem potrzebnym do ukończenia (ok. 18 godzin) niż poprzedniczka. Nowa produkcja polskiego studia ma być – jak to określił jej twórca – „kompaktowa”.
Dzięki mniejszym grom można więcej eksperymentować
Zdaniem Tymona Smektały, reżysera serii Dying Light, w przyszłości to właśnie na tego typu „kompaktowych” produkcjach będzie skupiało się coraz więcej deweloperów. W wywiadzie dla serwisu Gamesindustry.biz skomentował on „obsesję” niektórych firm na punkcie liczby godzin, którą może zaoferować gra i wyznał, że może ona być źródłem wielu obecnych problemów, z którymi boryka się branża.
Z perspektywy dewelopera niektóre z problemów, z którymi boryka się obecnie branża, polegają na tym, że gry stają się coraz większe. Mają większe budżety, ich produkcja zajmuje więcej czasu. Pracuje nad nimi po 500 osób przez pięć lat, a w końcu może się okazać, że nie są one zbyt udane.
Wspominając swoją przygodę z grami pokroju AC: Origins czy Odyssey, Smektała dodał, że „bardzo trudno jest znaleźć czas na grę, w którą trzeba grać od 50 do 100 godzin, aby ją ukończyć”. Wskazał przy tym, że krótsza w zamyśle pozycja może być atrakcyjna zarówno dla graczy, jak i samych autorów, gdyż oznacza mniejsze wydatki i krótszy cykl produkcyjny, a to z kolei, zdaniem owego dewelopera, przyczynia się do większej swobody twórczej, do eksperymentowania.
Nietrudno wywnioskować, że Dying Light: The Beast jest owocem takiego rozumowania. Kto wie, czy kiedykolwiek poznalibyśmy dalsze losy Kyle’a Crane’a, gdyby studio nie uznało, że tego typu pomniejszy spin-off serii jest dobrym pomysłem. W końcu pierwotnie The Beast miało być tylko dodatkiem do „dwójki”, pozbawionym udziału Crane’a.
Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak Techlandowi udał się ten „eksperyment”, to zachęcam Was do zapoznania się z tekstem Macieja Pawlikowskiego. Miał on już bowiem okazję zapoznać się z gameplayem Dying Light: The Beast i w dużym skrócie – jest dobrze.
Powrót survivalu
Tymon Smektała w innym wywiadzie zdradził też, że The Beast postawi na aspekt przetrwania. Tym samym bliżej będzie mu do pierwszej odsłony serii niż do drugiej. Zombie będą bardziej agresywne niż w „dwójce”, a amunicja ma szybko się kończyć. Jak stwierdził:
W The Beast chcemy przywrócić prawdziwy survival. […] Myślę, że niesprawiedliwe byłoby powiedzieć, że [nowa odsłona Dying Light] jest przytłaczająca, ale zdecydowanie jest trudna – nie w taki sposób, że wrogowie mają mnóstwo zdrowia, ale w taki, że naprawdę musisz przestawić się na myślenie kogoś, kto chce przetrwać podczas apokalipsy zombie
Dying Light: The Beast ukarze się na PC oraz konsolach PS4, PS5, XONE i XSX/S. Data premiery jeszcze nie jest znana. Posiadacze Dying Light 2: Stay Human – Ultimate Edition otrzymają grę za darmo.