Dzięki tej grze narodziły się survival horrory. Alone in the Dark wgniatało w fotel klimatem i miażdżyło oprawą graficzną
Po wielu latach przerwy wraca legendarna marka Alone in the Dark. Najnowsza odsłona pokaże zupełnie nowe podejście do historii i bohaterów, których poznaliśmy ponad 30 lat temu. Tytuł okrzyknięto wtedy rewolucją i nikt nie domyślał się, że gra w pierwszy survival horror.
Alone in the Dark powraca! 20 marca pojawi się nowa wersja tej zapomnianej nieco marki, której ostatnie odsłony, delikatnie mówiąc, nie należały do udanych. Ale kiedy w 1992 roku na rynek trafiła pierwsza część, branża oniemiała z zachwytu. Alone in the Dark od francuskiej firmy Infogrames okazało się absolutnie przełomowe, wyprzedzając wszystko to, co do tamtej pory powstało. Zbudowało fundamenty pod gatunek znany dziś jako survival horror. Bez Alone in the Dark nie byłoby serii Resident Evil i Silent Hill. Co tak wyjątkowego było w grze Francuzów?
Techniczny majstersztyk
Nie znając w ogóle terminu „survival horror”, polski magazyn Secret Service opisał Alone in the Dark jako grę „animated adventure z elementami zręcznościowymi”, czyli animowaną przygodówkę zręcznościową. Trudno się dziwić, bo rozgrywka nastawiona była głównie na eksplorację i zagadki z okazjonalną walką, a w czasach pikselowatych ludzików oferowała trójwymiarową postać bohatera, z dokładnymi animacjami wszelkich ruchów i akcji.
Co więcej, początkowe „demo” (jak wtedy określało się intra), które w innych grach zwykle mocno różniło się od właściwej rozgrywki, tutaj wyglądało dokładnie tak samo, jak cała gra. Alone miało intro na silniku gry zamiast wyrenderowanych wstawek, co wtedy było dużym zaskoczeniem. Zresztą jak cała oprawa graficzna, w której płaskie, ręcznie rysowane tła pomieszczeń wypełnione były trójwymiarowymi obiektami. Poza tym w Alone in the Dark grało się tak, jakby się oglądało wciągający film – ten efekt osiągnięto dzięki statycznym kamerom umieszczonym w wybranych miejscach danego pomieszczenia.
Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.
Oprócz świetnej grafiki z dokładnymi animacjami pchania przedmiotów, otwierania ich, walki wręcz i naciągania cięciwy łuku, posiadacze kart muzycznych mogli się zachwycić niesamowitą oprawą dźwiękową – każdy szelest, każde skrzypnięcie powodowało ciarki na plecach, a twórcy zadbali nawet o takie detale jak zupełnie inny dźwięk kroków, gdy z drewnianej podłogi wchodziło się na dywan. W 1992 roku Alone in the Dark było technicznym majstersztykiem, choć dziś pewnie porównalibyśmy animacje Edwarda Carnby’ego do wdzięku Jasia Fasoli, a jego twarz do kubistycznego portretu.
Derceto miażdżyło klimatem
W Alone in the Dark wcielaliśmy się w Emily Hartwood lub wynajętego przez nią prywatnego detektywa Edwarda Carnby’ego. Niezależnie od tego wyboru, naszym zadaniem było wyjaśnić tajemniczą śmierć wuja Emily – Jeremy’ego Hartwooda – w ponurej posiadłości o nazwie Derceto. Tak naprawdę jednak zagadka jego ��mierci wyjaśniała się na początku, a naszym prawdziwym zadaniem stawało się wydostanie z tego upiornego, nawiedzonego domu, gdzie naprawdę można się było poczuć jak tytułowy „sam w ciemnościach”. Po drodze poznawaliśmy coraz więcej szczegółów na temat losów wuja i historii Derceto. Rozwiązywanie pomysłowych zagadek odblokowywało kolejne pomieszczenia w domu, a sporadycznie przyszło nam stoczyć walkę z czymś w rodzaju zombie lub skaczącego kurczaka z kłami.
W połączeniu z powolną eksploracją domu, świetną oprawą dźwiękową i muzyką, tworzyło to niesamowity klimat horroru, w którym boimy się nieznanego, tego co czai się za drzwami, a nie jumpscare’ów czy nadmiernego gore. W paru miejscach gra była nawet nieliniowa, pozwalając wykonać czynności w różnej kolejności, albo umożliwiała opcjonalne działania. Tak było choćby na samym początku, na strychu, gdzie zastawienie okna szafą i włazu w podłodze skrzynią pozwalało uniknąć walk z przeciwnikami. A młodzi gracze z Polski, często wtedy bez znajomości angielskiego, niewczytujący się w rozrzucone po świecie gry notatki, zapewne w większości nie zdawali sobie sprawy, że zagłębiają się w uniwersum słynnego Call of Cthulhu na podstawie prozy H.P. Lovecrafta.
Wgryzając się w lore odkrywaliśmy, że Derceto w stanie Luizjana zbudował pirat Ezechiel Pregzt. W podziemiach, gdzie rosło ogromne drzewo, odprawiał on rytuały pradawnego kultu, dzięki którym zyskał bogactwo i długie życie. Pregzt ostatecznie został zastrzelony, a Derceto spalone przez żołnierzy Unii w czasie wojny secesyjnej. Duch Pregtza przetrwał w starym drzewie i zaczął nękać nowego właściciela odbudowanego Derceto, by przejąć jego ciało. Jeremy Hartwood, aby do tego nie dopuścić, popełnił samobójstwo. Kolejnym celem Pregtza stawał się więc gracz – Edward lub Emily.
Tylko „inspirowane” Call of Cthulhu
Gra powstawała pod kilkoma tytułami roboczymi, które zmieniały się w trakcie prac. Były to: In the Dark, Screams in the Dark, The Old Dark House, The Thing in the House oraz The Evil Fear. Początkowo Infogrames posiadało nawet licencję Call of Cthulhu, ale została im ona odebrana w trakcie tworzenia gry. Żródła wspominają tu dwa różne powody. Według jednego z nich fabuła gry biorąca z uniwersum Lovecrafta tylko parę detali do wyjaśnienia pochodzenia Derceto oraz projekty przeciwników i reklamowanie produkcji jako tylko „inspirowanej dziełami Lovecrafta”, to było zbyt mało dla właścicieli marki z Chaosium, by według nich właściwie oddać ducha tego uniwersum. Inna teoria mówi z kolei, że prosta rozgrywka polegająca na strzelaniu do potworów oraz rozwiązywaniu zagadek w trakcie chodzenia po domu nie szła w parze z ideą kompleksowej gry role-play, do której potrzebne były kostki i notatnik.
Alone in the Dark było w zasadzie bardziej wynikiem inspiracji horrorami z lat 70. od reżyserów George’a Romero i Dario Argento. Wszystko zaczęło się od narysowania kredą na ciemnym papierze kultowego kadru z postacią trzymającą lampę w ciemności. Podjęto decyzję o umieszczeniu akcji w latach 20. minionego wieku, co usprawiedliwiało samotne zwiedzanie takiego domu jak Derceto, bez nowoczesnych wynalazków. Nie wierzono też, że poziom oprawy graficznej będzie wystarczająco straszny, dlatego dodano w kilku miejscach skrypty, gdzie gracz mógł zginąć, robiąc pozornie normalne rzeczy, jak choćby czytanie książki. A postać Emily ponoć znalazła się w grze w ostatniej chwili, by jakoś zwrócić uwagę żeńskiej części ówczesnych graczy.
Pierwszy survival horror w historii
Efekt końcowy przekroczył wszelkie oczekiwania twórców. Alone in the Dark okrzyknięto pionierem wyprzedzającym swoje czasy, przełomowym arcydziełem na miarę Prince of Persia i Another World, cudem w kwestii oprawy graficznej. Chwalono klimat i dźwięk, który dawał uczucie chodzenia po prawdziwym domu, gdzie realnie można było się wzdrygnąć ze strachu. Dużo dyskusji wzbudzała technologia stałych kamer, które wykorzystano nie tylko, by uczynić rozgrywkę bardziej filmową, ale przede wszystkim dlatego, by ominąć techniczne ograniczenia. Cztery lata później główny reżyser pierwszej części Resident Evil przyznał, że gdyby nie zagrał wcześniej w Alone in the Dark, Resident Evil od początku byłoby grą FPP.
Dziś Alone in the Dark uchodzi za pierwszy survival horror – grę, w której gracz ma ograniczony ekwipunek, rozwiązuje zagadki, a jego głównym celem jest przetrwanie w nielicznych walkach, zamiast ciągłych pojedynków z hordami przeciwników.
Trylogia Alone in the Dark
Sukces gry sprawił, że od razu zaczęto prace nad sequelem – Alone in the Dark II – który wydano rok później, na odrobinę ulepszonym silniku graficznym „jedynki”. Edward znowu wkraczał do akcji, tym razem by odnaleźć porwaną dziewczynkę, Grace Saunders, a ślad prowadził do kolejnego starego domu – Hell’s Kitchen. Trzecia część oryginalnej trylogii pojawiła się na rynku w 1995 roku. Edward Carnby badał w niej zniknięcie ekipy filmowej, gdzieś w opuszczonym miasteczku na pustyni Mojave w Kalifornii. Wśród zaginionych była Emily Hartwood z pierwszej części, a całość utrzymano w westernowych klimatach Dzikiego Zachodu. Po roku 2000 ukazały się jeszcze trzy kolejne gry, jednak z wyjątkiem pierwszej – The New Nightmare z 2001 roku – zostały bardzo chłodno przyjęte i pogrzebały całą markę aż do teraz.
Jak dzisiaj zagrać w Alone in the Dark?
Wszystkie trzy części oryginalnej trylogii można kupić w jednym pakiecie w serwisie GOG.com w cenie 9,99 zł. Dostępne są wersje z nagranymi głosami postaci i różnymi dodatkami, np. ścieżką dźwiękową. Warto wspomnieć, że przez pewien czas studio Eden Games pracowało nad remakiem pierwszej części gry, ale ostatecznie projekt wylądował w koszu. Wskrzesiło go studio Pieces Interactive pod pieczą THQ Nordic. Zamiast remake’u powstała jednak zupełnie nowa wersja historii Edwarda i Emily w zakamarkach Derceto.
Cykl RetroGaming rozwijamy od października 2023 roku. Teksty wchodzące w jego skład znajdziecie w tych miejscach. Poniżej linkujemy do pięciu poprzednich odcinków:
- Rajdy, które były bezlitosne dla nowicjuszy – Richard Burns Rally do dzisiaj jest bezkonkurencyjne
- Nox to hack’n’slash z czasów, gdy Westwood konkurowało z Blizzardem i próbowało zdążyć przed Diablo 2
- Emperor: Battle for Dune był ostatnią taką Diuną
- Dune 1992 to najwierniejsza growa adaptacja dzieła Franka Herberta
- Dune II od studia Westwood było rewolucyjne. Na wydmach Arrakis narodził się gatunek RTS
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!