"B�agam, pu��cie je". Kie�basi�ska zacz�a krzycze� na ca�y stadion. Wielki sukces

�ukasz Jachimiak
- Mam sw�j dzienniczek, ale nie b�d� m�wi�a, co mam w nim wpisane - m�wi Anna Kie�basi�ska. Ta z polskich biegaczek na 400 m, wok� kt�rej by�o najwi�cej kontrowersji, pobiegnie w finale.

W pierwszym z trzech półfinałów rywalizacji na 400 metrów biegła Anna Kiełbasińska. W drugim mieliśmy Natalię Kaczmarek. Kiełbasińska przyjechała na MŚ w Eugene z ósmym w tym roku czasem na świecie a Kaczmarek z szóstym. Wierzyliśmy, że obie Polki wywalczą awans do finału. Że kolejne dwie nasze specjalistki od jednego okrążenia powtórzą to, co na poprzednich mistrzostwach świata zrobiły Justyna Święty-Ersetic i Iga Baumgart-Witan.

Zobacz wideo Pia Skrzyszowska: Celuję w finał i liczę na poprawienie rekordu życiowego

Czarodziejska moc

Udało się tylko Kiełbasińskiej. W swoim biegu zajęła trzecie miejsce. Z czasem 50,65 s. Identyczny uzyskała w eliminacjach. - Ale w eliminacjach pobiegłam lepiej, luźniej. W półfinale nie było tej lekkości. Chyba się stresowałam - mówi nasza finalistka.

Ale tak naprawdę to porządnie stresowała się dopiero po biegu. - Na finiszu dałam z siebie wszystko, chociaż już nie miałam siły. Widziałam, że z prawej strony dogania mnie rywalka [Rhasidat Adeleke] i tylko sobie powtarzałam w głowie: "Nie! Nie możesz! Nie możesz! Nie możesz jej puścić!" - śmieje się Kiełbasińska. Reprezentantkę Irlandii Polka wyprzedziła o 0,16 s. I to było kluczowe.

W drugim biegu lepszy czas od Kiełbasińskiej - 50,56 - uzyskała trzecia na mecie Jamajka McPherson (Kaczmarek finiszowała piąta z wynikiem 51,34 i była tak rozczarowana, że nie chciała tego komentować). Przed trzecią, ostatnią serią było jasne, że jeśli będzie szybka, dla Kiełbasińskiej zabraknie miejsca w finałowej ósemce (awans uzyskiwały bezpośrednio po dwie najlepsze zawodniczki z każdego biegu oraz dwie z pozostałych z najlepszymi czasami).

- Czekałam i myślałam: "Błagam, puśćcie już je! Tak albo nie! Ja już się nie chcę dłużej stresować" - opowiada Kiełbasińska. Skończyło się happy endem. Widząc wynik trzeciej w tym biegu Amerykanki Diggs (50.84 s) Kiełbasińska zaczęła krzyczeć tak, że patrzył na nią cały stadion Hayward Field.

- Wtedy wstąpiła we mnie jakaś czarodziejska moc - śmieje się Kiełbasińska. - Ale jestem bardzo zmęczona. Nie mogę się doczekać tego momentu, gdy wejdę do cichego pokoju, położę się na łóżku i po chwili zrozumiem, co się wydarzyło. I będę mogła się tym cieszyć - dodaje.

Majewski zapewnia, że sztafeta pobiegnie w najmocniejszym składzie

Ciekawe czy czarodziejska moc nie będzie niezbędna, by Kiełbasińska wytrzymała obciążenia, jakie być może teraz przed nią.

Gdy nie znalazła się w składzie polskiej sztafety mieszanej 4x400 metrów (ona chciała biegać w finale, trener za późno zauważył, że na finał można zrobić tylko jedną zmianę, a że trzymał ją dla Kaczmarek, to chciał, by Kiełbasińska biegła jednak dwa razy jednego dnia) obraziły się na nią koleżanki. "Nie wyobrażam sobie stanąć z nią na bieżni" - stwierdziła nawet Justyna Święty-Ersetic, od lat liderka klasycznej, damskiej sztafety 4x400 m.

Nastroje były takie, że udział Kiełbasińskiej w tej sztafecie wydawał się niemożliwy. Ale trochę czasu minęło, do pewnych rozmów doszło i wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Tomasz Majewski zapewnia, że sztafeta wystąpi w najmocniejszych składzie.

Skoro tak, to Kiełbasińską może czekać bieganie przez trzy dni bez przerwy - w piątek w finale indywidualnym, w sobotę w eliminacjach z koleżankami i w niedzielę znowu z nimi, w finale.

Kiełbasińska odpowiada: "To jest jakieś wróżenie z fusów"

Czy na coś takiego jest gotowa? - Jeszcze nigdy w życiu tak nie biegałam. Zobaczymy. To jest jak wróżenie z fusów. Zadajecie mi pytania o przyszłość, a czy wy wiecie, co będzie za 13 godzin gdzieś w jakimś miejscu? No nie wiecie, ja też nie wiem - odpowiada Kiełbasińska wymijająco.

Dopytywana czy w precyzyjnym planie treningowym - a jest znana z tego, że takie ma - wpisała sobie przed mistrzostwami starty na piątek, sobotę i niedzielę, ucina: "Wpisywałam plany na imprezę, czyli na mistrzostwa świata. Tyle w temacie".

Nie żałuje. I z Holenderkami dobrze się czuje

Oczywiście na razie najważniejszy jest piątkowy finał. - Zrealizowałam marzenie i cel - mówi Anna. I podkreśla, że zrobiła to, bo kilka dni temu podjęła ze swoim trenerem trudną, ale dobrą decyzję. - Trenuję 18 lat, znam swoje ciało, wiem, na co mnie stać a na co nie stać. Umiem podjąć decyzje. Byłam przygotowana na to, na co była umowa. I na nic więcej. To była trudna decyzja, ale myślę, że dobra. I nie kontynuuję tego tematu - wraca jeszcze raz do zamieszania wokół jej braku w mikście.

Kiełbasińska trenuje z Laurentem Meuwlym. Biega razem z Holenderkami, między innymi z Lieke Klaver. Ona weszła do finału z czasem 50.18 s, pobiła rekord swojego kraju. Polka, która awansowała z ósmym czasem, i Holenderka będą w finale jedynymi Europejkami.

- To jedna z najlepszych decyzji w życiu, że zapytałam, czy mogę z nimi współpracować. Stwierdziłam, że spróbuję, napiszę. I teraz każdy trening w sezonie robiłam z Lieke. Biegamy podobnie, dziś była ode mnie mocniejsza, ale to jest ten sam poziom - mówi Kiełbasińska, której życiówka wynosi 50.28 s. - Cieszy coś takiego, gdy doświadczasz wielu dobrych emocji, wielu dobrych uczuć, wsparcia i czujesz się super przyjęty przez grupę. Wtedy się cieszysz ze wszystkiego - mówi nasza finalistka.

Kac i "superkompensacja". Apoloniusz Tajner by się ucieszył

I zdradza, że na ten finał ma już specjalny zapis. - Mam swój dzienniczek, ale nie będę mówiła, co mam w nim wpisane na finał. Mogę tylko powiedzieć, że na razie realizuję wszystkie cele - słyszymy.

Ale po chwili Kiełbasińska mówi jeszcze coś. To pewnie bardzo ucieszyłoby Apoloniusza Tajnera. "Superkompensacja" to przecież słowo, które polski sport zawdzięcza byłemu trenerowi Adama Małysza i byłemu prezesowi Polskiego Związku Narciarskiego.

- Z reguły każda noc po bieganiu na zawodach 400 metrów jest dla mnie fatalna. Naprawdę fatalnie się wysypiam i następnego dnia czuję się, jakbym była na kacu. Ale przed finałem będzie cały dzień odpoczynku, dlatego liczę, że nastąpi superkompensacja. Jak zaliczę duży zgon po biegu, to potem właśnie następuje superkompensacja, jest zwyżka i liczę, że w piątek tak będzie - kończy Kiełbasińska.

Wi�cej o: