Trudno mi sobie wyobrazić, jakiego poziomu dojrzałości emocjonalnej i pewności siebie wymaga napisanie takiej książki jak "Godność, proszę" - pisze Marcin Rudek z portalu ArtPapier w recenzji książki Mai Heban.

Heban zresztą jest bardzo świadoma ograniczeń, jakie ma jej punkt widzenia, i już na samym początku podkreśla: "Jako binarna transpłciowa kobieta mogę reprezentować wyłącznie własną perspektywę" (s. 8). Widać w tym ostrożność przed zapędami monopolizowania narracji i zrozumienie indywidualności doświadczenia płci w dzisiejszym świecie, a nawet i w pewnym stopniu intersekcjonalne podejście do własnej tożsamości. Nie mniej autorka nie odbiera sobie prawa głosu: "Nie jestem oficjalną przedstawicielką społeczności osób trans, bo taka pozycja nie istnieje, jestem jednak transpłciowa. Nic o nas nie będzie bez nas" (s. 22). (...)

Ostatnia część eseju, "Nadzieja", ma zaledwie klika stron, co samo w sobie jest niezwykle wymowne. W tym momencie widać też, jak wpływa na autorkę bycie otwarcie transpłciową kobietą w mediach: "Chcę zakończyć tę książkę choć trochę pozytywnie i uczynić ją medium nadziei, ale każde zdanie, jakie piszę, naznaczone jest zmęczeniem" (s. 194). Trudno mi sobie wyobrazić, jakiego poziomu dojrzałości emocjonalnej i pewności siebie wymaga napisanie takiej książki jak "Godność, proszę". I choć widzę zmęczenie autorki przebijające nieśmiało na niektórych stronach publikacji, nie odczuwam żadnego defetyzmu. Za to nadzieja się pojawia: "Każdy, każda, każde z nas, żyjąc, wspiera resztę z nas swoją wytrwałością. Nasze istnienie jest nadzieją" (s. 201).

Cała recenzja dostępna jest na portalu ArtPapier.