Traktowanie tej pracy w sposób misyjny i wyjątkowy otwiera pola do nadużyć, nieprzestrzegania standardów i zawstydzania oczekiwań ekonomicznych - mówi Paulina Januszewska, autorka książki "Gównodziennikarstwo", w rozmowie z Aleksandrą Boćkowską dla "Dwutygodnika".

Jeśli robimy coś dla idei i większej sprawy, to trudno mówić o kodeksie pracy, wynagrodzeniach i tak dalej. Dlatego wolałabym nie rozmawiać o wartościach, a o prawach pracowniczych. (…)

Napisałam „Gównodziennikarstwo” trochę ze złości – własnej i zbiorowej, bo latami słuchałam narzekań koleżanek i kolegów z branży, ale przede wszystkim w wyniku kryzysu tożsamościowego. Zorientowałam się, że „dziennikarka” to cała moja tożsamość i że jeśli praca wypełni mi życie, wyląduję na bardzo poważnym leczeniu. Musiałam oddzielić dwie persony: Paulinę i dziennikarkę. (...)

Po drodze zdarzyło się wiele rzeczy, które sprawiły, że podważyłam wszystko, w co do tej pory wierzyłam, również dziennikarstwo traktowane w kategoriach powołania. Okazało się, że najwyższy czas przestać śmiertelnie poważnie traktować swój zawód, bo to nie przynosi niczego dobrego – ani mnie, ani światu, że trzeba zacząć burzyć pomniki, aby być bliżej ludzi, robić rzeczy kolektywnie, mądrze pisać teksty, mieć siłę na kolejny materiał, reportaż czy zaangażowanie w pracę związkową. Nie da się tego robić, będąc przepracowaną i wypaloną, nie umiejąc stawiać granic, gdy są nagminnie przekraczane. Mam nadzieję, że ktoś, kto tę książkę przeczyta, zdobędzie się na podobną refleksję o swojej relacji z pracą i o tym, jak systemowo jesteśmy w nią wikłani. (…)

Jak się rano przychodzi do redakcji portalu, to nie zaczyna się od pytania „co słychać?”, tylko „co się kliknęło?”. Sprawdza się słupki, a potem zgaduje, dlaczego coś się czytało, a coś nie. W tekstach, które nie zażarły, zmienia się tytuł, próbuje opisać innymi słowami, wrzucić na główną. Wieczorem znowu się ogląda słupki. (…) Natomiast jeśli się nie klika, to wydawcy mają pretensje do osób piszących. W dużych redakcjach nikt nie mówi zespołowi: „Mamy strasznego wroga, jakim jest Meta czy Google, wspólnie musimy przeciwdziałać”, tylko: „Piszecie mało klikalne teksty”. Odpowiedzialność jest przerzucana na szeregowych pracowników. (…)

Cała rozmowa dostępna jest na stronie "Dwutygodnika".