Botoks

Vega musi wiedzieć coś o polskich widzach, czego nie wiedzą już Juliusz Machulski, Agnieszka Holland, Małgorzata Szumowska czy chociażby Krzysztof Zanussi. Kręci bowiem filmy, które ludzie chcą oglądać. Na oba ostatnie PitbulleNowe porządki i Niebezpieczne kobiety – waliły tłumy. Botoks też bije rekordy popularności. Trudno obok tego zjawiska przejść obojętnie. Nie można wzruszyć ramionami i powiedzieć, że widzowie nabierają się na sprytny marketing albo też nie wiedzą, co czynią. Przecież wystarczy przysłuchać się rozmowom ludzi wychodzących z kina. Wielu z nich jest zadowolonych. Widać takich filmów potrzebują.

Botoks ma masę wad, w tym niespójną, poszarpaną fabułę i nierówne tempo. Rozpoczyna się niczym zbiór hardcore’owych, menelskich dowcipów. W patologicznej alkoholowej rodzinie matka schodzi ze schodów i z tego świata. Ojciec opija jej zgon z dziećmi, wybiega po pijaku z domu i wpada pod samochód. Potomstwo tak się tym przejmuje, że postanawia ukończyć kurs medyczny i zacząć pracę „na karetce”. A raczej balować i okradać denatów, no i ratować pacjentów z bardzo dziwnymi problemami. Seks z psem, dziwne ciała w odbycie, odstrzelony palec – to wszystko tutaj jest.

Vega musiał nasłuchać się lekarskich anegdotek. Niektórych być może prawdziwych (czego to ludzie nie wymyślą!), innych z długą i siwą brodą, wreszcie takich z piątej ręki, mocno zmienionych, podkręconych i zwulgaryzowanych. Dopiero po trzydziestu minutach zaczyna snuć historię kilku bohaterów. Lekarki, specjalistki od aborcji, która zachodzi w ciążę i nagle dostaje olśnienia. Biorącego łapówki ordynatora, który potrafi każdy zawiniony zgon zatuszować. Zdolnej dziewczyny pracującej u chirurga plastycznego partaczącego większość operacji, panny zaczynającej karierę w koncernie farmaceutycznym produkującym leki z cukru pudru, kobiety czekającej na przebudzenie sparaliżowanego chłopaka i marzącej o własnym dziecku. Wszędzie pokazuje patologie podkręcone do granic możliwości. Płody z aborcji dogorywające w miseczce na korytarzu, pijanych ratowników medycznych z trudem trzymających się na nogach, lekarzy molestujących pacjentki. Takie wypadki pewnie się zdarzają, podobnie jak kelnerzy sikający klientom do potraw, nauczyciele uwodzący nieletnie uczennice i taksówkarze mordujący swoich pasażerów. Na pewno jednak nie występują w takim natężeniu.

Botoks to komedia i nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej. Wulgaryzmy już od czasów Psów Pasikowskiego śmieszyły polskich widzów, podobnie jak wszelkiej maści hardcore’y (Serbski film), menele, pijaczki i dresy (pamiętacie pana od amelinium?). To, że aktorzy grają fatalnie, w sumie nie przeszkadza, jeśli traktuje się ten film jak kabaret. Docenić trzeba to, że Vedze udało się przemycić na duży ekran kilka poważniejszych tematów i nakreślić je z bardzo różnych stron. Na pewno jednak nie nakręcił odkrywczego dzieła pokazującego prawdziwy obraz polskiej służby zdrowia. Tak mówi, ale ściemnia. A raczej dba o marketing. Botoks to komedia dla ludzi o chorym poczuciu humoru. Tylko i aż tyle.

Michał Zacharzewski

Botoks, reż. Patryk Vega, wyst. Olga Bołądź, Agnieszka Dygant, Katarzyna Warnke, Marieta Żukowska, Janusz Chabior, Sebastian Fabijański, Piotr Stramowski, Tomasz Oświeciński, Grażyna Szapołowska, Rafał Gerlach

Ocena: 7/10

Polub nas na Facebooku!
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.

https://www.youtube.com/watch?v=Efv1e16vurw