Stalowy rycerz

Stalowy rycerz to typowy reprezentant tandetnego kina komiksowego z połowy lat 90. Ma jedną dużą zaletę. Otóż stanowi doskonałą okazję, aby przekonać się, jak bardzo od tego zmieniły się tego typu produkcje. Współczesne ekranizacje historyjek obrazkowych są efektowne, zabawne i widowiskowe. Ten film wydaje się… naiwny i głupi.

John (Shaquille O’Neal) jest poczciwym, pogodnym i pociesznym… projektantem broni. Razem ze swoim zespołem opracowuje strzelby laserowe, superodporne pancerze i działa soniczne, które mają obezwładniać, a nie zabijać. Kiedy podczas prezentacji jednego z wynalazków dochodzi do tragedii, postanawia wycofać się z branży. Wcześniej obciąża swojego partnera, Burke’a (Judd Nelson), o nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa, w wyniku czego mężczyzna zostaje zwolniony.

Burke jest tu czarnym charakterem, dlatego postanawia sprzedać eksperymentalną broń przestępcom. Zatrudnia w tym celu… menedżera salonu gier video. John postanawia nie dopuścić do eskalacji przemocy na ulicach. Z pomocą wujka konstruuje stalowy pancerz i jako tytułowy superbohater szerzy przemoc na ulicach, polując na wszystkich złych i niegodnych. Policja oczywiście nie pochwala jego metod, co oznacza, że i z nią będzie miał na pieńku.

Już samo zatrudnienie Shaquille O’Neala trzeba nazwać kontrowersyjnym. Słynny koszykarz po zakończeniu kariery sportowej próbował zostać aktorem, jednak z marnym rezultatem. Tę rolę też położył. Swoją rolę położył też Judd Nelson grający jego irytującego przeciwnika. Najbardziej jednak ten Stalowego rycerza położyli scenarzyści, którzy z komiksu zaczerpnęli tylko kilka pomysłów i na ich podstawie napisali własną opowieść pełną nonsensownych rozwiązań fabularnych, słabiutkich dialogów i papierowych postaci.

Jasne, jesteśmy przyzwyczajeni do kina superbohaterskiego na dużo wyższym poziomie, tymczasem Stalowy rycerz to płaska i tania produkcja dla nastolatków. Tylko że nasze obecne przyzwyczajenia nie mają wpływu na taką ocenę filmu. Już po premierze obraz Kennetha Johnsona spotkał się ze zmasowaną krytyką. Jeśli dziś ktoś jeszcze po niego sięga, to dla cringe’u. No i tego niepokojącego uśmieszku, którym obdarza tu wszystkich Shaquille O’Neal.

Zobacz, jeśli:
– Jesteś fanem Shaquille O’Neala
– Lubisz słabe filmy o superbohaterach
– Też chcesz być rycerzem

Odpuść sobie, jeśli:
– Nie lubisz cringe’u

Michał Zacharzewski

Stalowy rycerz, Steel, 1997, reż. Kenneth Johnson, wyst. Shaquille O’Neal, Annabeth Gish, Judd Nelson, Richard Roundtree, Irma P. Hall, Ray J, Harvey Silver, Charles Napier, Kerrie Keane, Tembi Locke, John Hawkes, Kevin Grevioux, Judd Nelson, Hill Harper, Eric Pierpoint, Michael Shamus Wiles

Ocena: 4,5/10

Polub nas na Facebooku.
Spis naszych recenzji na serwisie Media Krytyk.
Sprawdź dostępność na platformach filmowych i VOD.

2 uwagi do wpisu “Stalowy rycerz

  1. Wiem że post był pisany dawno temu, ale czemu uważasz że Steela się ogląda dla cringe’u?

    Wymień mi najgorsze sceny o ile pamiętasz.

    Bo może film nie jest tak dopracowany jak dzisiejsze kino superbohaterskie ale moim zdaniem nie miał tyle cringowych scen co inne produkcje superbohaterskie np: – walka na placu zabaw pomiędzy Mattem Murdockiem a Elektrą Nachios (Daredevil 2003), prawie każda scena z kociego życia Patience Philips (Catwoman 2004) lub większość scen z Supergirl (1984)

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.