Wydawałoby się, że w dobie różnorodnych DLC oraz coraz to śmielszych praktyk polegających na wyciąganiu pieniędzy od graczy nic już nie może człowieka zaskoczyć. A jednak dokonali tego twórcy gry z dinozaurami w roli głównej. Zrobili to wypuszczając płatne DLC do produkcji, która ciągle jest we wczesnej, płatnej fazie dostępu.
Takim oto sposobem Studio Wildcard tworzące ARK: Survival Evolved spowodowało wzburzenie wśród fanów, którzy zniesmaczeni tą nieładną praktyką, wylewają na twórców i ich grę wirtualne hektolitry pomyj. Na platformie Steam "recenzje klientów" pod powyższym tytułem pękają w szwach od negatywnych komentarzy, w których nabywcy gry we wczesnym, płatnym dostępie nie kryją swojego zaskoczenia i zażenowania, a także nie szczędzą przykrych słów pod adresem twórców.
Właściwie to ciężko się tu graczom dziwić, bo kupując grę we wczesnym dostępie (27,99 euro bez promocji na Steam) wsparli twórców finansowo i dali im kredyt zaufania wierząc w to, że tytuł będzie rozwijany i ukończony. Tymczasem gra ARK: Survival Evolved od czerwca 2015 roku cały czas jest w fazie wczesnego dostępu. Pomimo tego faktu twórcy gry wypuścili płatny, w pełni ukończony, dodatek pod nazwą Ark: Scorched Earth, który wyceniony został na 19,99 euro. Sytuacja ta nie tylko rzuca cień na produkcję, która do tej pory w większości była oceniana pozytywnie, ale także jest policzkiem dla wszystkich, którzy zdecydowali się wesprzeć ten projekt.
Miejmy nadzieję, że będzie z tego płynąć nauka, zarówno dla graczy jak i dla twórców. Chociaż wydaje się, że tym drugim, w niektórych przypadkach, wizja dużych pieniędzy zaburza racjonalne myślenie. Z drugiej strony trudno się jednak dziwić, bo robienie gier to przede wszystkim robienie biznesu, na którym trzeba zarabiać. A jeśli da się w taki właśnie sposób i Steam na to pozwala, a wśród graczy i tak znajdują sie kupcy to czemu nie?
Grafika mat. własne (screeny ze Steam)
oraz www.gameplast.com.br (obraz nr 1)
- SATYR