Gdy w latach 50. XX w. brazylijskie kobiety były uzależnione od swoich rodziców i mężów, siostry Gusmão chciały żyć po swojemu.
- Aktorzy: Fernanda Montenegro, Carol Duarte, Júlia Stockler, Gregório Duvivier, Bárbara Santos i 8 więcej
- Reżyser: Karim Ainouz
- Scenarzysta: Murilo Hauser
- Premiera kinowa: 8 listopada 2019
- Premiera światowa: 20 maja 2019
- Ostatnia aktywność: 6 maja
- Dodany: 14 lipca 2019
-
Znakomicie zagrane i nakręcone. Obowiązkowa pozycja w jesiennym repertuarze do zaliczenia.
-
Lokomotywa narracyjna rusza powoli, ale kiedy nabierze rozpędu nic nie może jej zatrzymać. Widzowie zostają w końcu z niej dość brutalnie wyrzuceni i pozostawieni z koniecznością zestawienia filmowego piekła kobiet z rzeczywistością. Tę konfrontację warto przeprowadzić samodzielnie, jednak trzeba powiedzieć jedno - Niewidzialne życie sióstr Gusmao godne jest każdego matronatu.
-
Mocny film z rodzaju tych, które nie są za mocne, by znalazły szerokie grono odbiorców. Pokażcie go chłopcom, którzy chcieliby być mężczyznami, ale jeszcze nie znają wartości kobiet.
-
Nazwać "Niewidoczne życie sióstr Gusmao" melodramatem, to jak "Bez przebaczenia" opisać mianem westernu, a "Pulp Fiction" zbyć etykietką kina gangsterskiego.
-
Karim Aïnouz stawia na subtelne budowanie napięcia, mozolne przepracowywanie kolejnych zagadnień, by dopiero na samym końcu uderzyć w sam środek serca odbiorcy. Cios to na tyle celny, że przełamie niejeden chłód.
-
To kino ze wszech miar spełnione, które umożliwia widzowi zanurzenie się w historii i empatyczne przeżywanie z rozdzielonymi siostrami rozłąki. Na pewno będzie to tytuł, który - mówiąc kolokwialnie - namiesza na mojej prywatnej liście najlepszych filmów 2019 roku, która na początek listopada wydawała się już zamknięta.
-
Bardzo mocna narracja o opuszczeniu, deficycie miłości i niesprawiedliwości. Film który warto obejrzeć z wielu powodów.
-
Można te historię opowiedzieć tak subtelnie, jak to zrobił Karim Aïnouz w "Niewidocznym życiu sióstr Gusmão", a można tę okrutną przecież biopolitykę, uderzającą koniec końców we wszystkie strony konfliktu - to dla mnie oczywiste oraz bezsprzeczne - zreferować w dyskursie przemocowym, gorzkim i obscenicznym, jak to uczynił niedawno Krystian Lupa w równie nieśpiesznym spektaklu "Capri". Ja jednakowoż wolę perspektywę Aïnouza.
-
Przemyślane i świetnie zrealizowane dzieło, opowiadające prostą historię, ale też pełne prawdziwych i głębokich emocji - po obu stronach ekranu.
-
Mimo wielu okazji do prostych melodramatycznych zabiegów, twórcy powstrzymują się od tanich chwytów. Wszystkie emocje są zasłużone. Pozostaje jedynie wyjść z sali z nadzieją, że nikt nigdy nie będzie musiał tyle cierpieć z powodu urojonej męskiej dumy i chorego kultu ojca, głowy rodziny pielęgnującej tradycję i obyczaje.
-
Bardzo zmysłowy, cielesny, momentami przytłaczający. Feeria barw i dźwięków atakuje widza nieustannie, nie dając chwili wytchnienia. Egzotyczny raj momentami wydaje się być koszmarem.