Osamotniona kobieta staje się celem białego rekina.
- Aktorzy: Blake Lively, Óscar Jaenada, Angelo Lozano Corzo, Jose Manuel Trujillo Salas, Brett Cullen i 6 więcej
- Reżyser: Jaume Collet-Serra
- Scenarzysta: Anthony Jaswinski
- Premiera kinowa: 22 lipca 2016
- Premiera DVD: 7 grudnia 2016
- Premiera światowa: 21 czerwca 2016
- Ostatnia aktywność: 14 sierpnia
- Dodany: 19 lipca 2016
-
Przeciętny film - widać potencjał, ale widać też sporo uproszczeń i pójścia po linii najmniejszego oporu. Nie jest to produkcja, którą trzeba natychmiast zobaczyć, po prostu, jeżeli macie czas i ochotę, możecie się na nią wybrać do kina.
-
86 minut nudy, które nie oferują nic więcej niż instruktaż, jak poprawnie zawiązać opatrunek na zakrwawionej nodze.
-
Bardzo nierówny, pełen wyeksploatowanych klisz obraz, którego nie jest w stanie uratować przed osiąściem na mieliźnie nawet dobra postawa odtwórczyni głównej roli. Można obejrzeć, ale nie trzeba.
-
Pomimo pięknych widoków, "183 metry strachu" nie oferują rewolucji w morskich thrillerach z rekinem w roli głównej.
-
Prosta, krótka, może trochę przewidywalna fabuła.
-
Pomysł banalnie prosty, zakończenie nieco zbyt przejaskrawione, ale wykonanie całości - pierwsza klasa.
-
Na tle innych produkcji tego typu 183 metry strachu wypadają naprawdę przyzwoicie.
-
Jedyne co mają wspólnego ze swoim polskim tytułem to ilość metrów, blisko im za to do oryginalnego Shallows, oznaczającego mieliznę.
-
Udana letnia rozrywka z bardzo ładnymi zdjęciami.
-
Jeśli jednak idziecie na "183 metry strachu" z nastawieniem "rozerwijmy się trochę, podpompowując organizm adrenaliną i pocieszając się, że dzień spędzony w morzu to nie zawsze najlepszy pomysł" - nie powinniście być tym seansem zawiedzeni.
-
Pozycja, która większości odbiorców wyda się nudna, bez polotu i stanie się zwyczajną stratą czasu. Jednak w tej produkcji można znaleźć kilka bardzo dobrych elementów, a także docenić ją, gdy w końcu spojrzymy na nią jak na typowe kino klasy B.
-
Generalnie jest w tym filmie parę niedociągnięć, a akcja jest niezwykle rozwlekła. Do wielu rzeczy można się przyczepić, ale "183 metry strachu" ma jedną istotną zaletę - to dobry film, żeby zapomnieć o własnym strachu.
-
Nie wybijająca się produkcja, której daleko do ostatnich filmowych "arcydzieł" kiczu i tandety o rekinach ludojadach, ale równie daleko do "Szczęk" Spielberga.
-
Naprawdę bardzo dobra, zrealizowana na wysokim poziomie, klimatyczna rozrywka. A wskazując jeszcze na udział Blake Lively, to już sama przyjemność.
-
Przyzwoita i dobrze zrealizowana rozrywka. Są niczym wielki, dmuchany rekin pozbawiony ostrych zębów - film imponujący realizacyjnie, ale pozbawiony prawdziwej głębi.
-
Spełnia wszelkie oczekiwania, jakie można było mieć po obejrzeniu trailera - trzyma w napięciu i i zachwyca imponującymi obrazami.
-
Strachu tu niewiele, ale efektowność obrazu robi wrażenie, a jeszcze większe Blake Lively w roli głównej.
-
Choć założenie jest trochę absurdalne, to już wykonanie głupie się nie wydaje.
-
Najgorszy okazuje się tu jednak epilog. Totalnie niepotrzebny, przesłodzony, jedynie psujący całkiem dobre wrażenie z tego ot przyzwoitego seansu.
-
Niespodziewanie udane kino survivalowe, klimatem, wykonaniem oraz podjętą tematyką bezpośrednio nawiązujące do "Szczęk". Można się czepiać detali, ganić przeciętne CGI lub wypominać prostotę historii, jednak jej wymowa, emocjonalny wydźwięk i towarzysząca otoczka nie pozwalają przejść obok filmu obojętnie.
-
Imponujące panoramy, podkręcona saturacja barw, ujęcia z boskiej perspektywy i piękne wizualne pasaże pozwalają przymknąć oko na scenariuszowe absurdy, tandetne dubstepowe impresje i słabość reżysera do zwolnionego tempa.
-
Jedyną ambicją tego filmu jest, byśmy co chwilę podskakiwali w napięciu. I trzeba przyznać, że z tego zadania wywiązuje się bardzo dobrze.
-
Bardzo kameralny, przejrzysty, wciągający i trzymający w napięciu.
-
Nie licząc gatunkowych parodii w stylu "Sharknado" czy potraktowania tematu z przymrużeniem oka w "Piranii 3D", "183 metry" strachu to, zrobiony na całkiem poważnie, najlepszy film o rekinie od czasu "Szczęk".
-
Jeśli chcecie więc zobaczyć znowu rekiny na poważnie - polecam z przekonaniem.
-
Przez cały seans wbijałam paznokcie w ramię mojego towarzysza, jednocześnie świetnie się bawiąc. Widz doskonale wie, w jaką grę gra z nim twórca, ale ta świadomość jest źródłem satysfakcji, nie nudy.