Grupa warszawiaków prowadzi monotonne, szare życie, szukając ukojenia wśród narkotyków i antydepresantów.
- Aktorzy: Sebastian Fabijański, Sonia Bohosiewicz, Jacek Beler, Magdalena Koleśnik, Marek Kalita i 15 więcej
- Reżyser: Aleksandra Terpińska
- Scenarzysta: Aleksandra Terpińska
- Premiera kinowa: 18 marca 2022
- Premiera światowa: 23 września 2021
- Ostatnia aktywność: 23 września
- Dodany: 25 września 2021
-
To ekranizacja totalna niejako uzupełnienie lektury o obraz i dźwięk. W skali jeden do jeden przeniesiona jest narracja, a to co sobie wyobrażał czytelnik, teraz ma wyartykułowane przez aktorów i aktorki. A tutaj, aktorsko, to tylko niesłabnący podziw.
-
Dwa śmieszno-straszne dni z życia Warszawy, codzienna bieganina wsadzona w brudne zwierciadło karykatury, odurzona nie smogiem, ale dymem z wytwornicy dymu.
-
Dzieło, o którym chce się mówić.
-
Twórczyni przygląda się dresiarskiej duszy, a jednocześnie prezentuje nieoczywisty portret jednej z najważniejszych, ale i najbardziej wyświechtanych figur potransformacyjnej Polski na tle szerszego wielkomiejskiego pejzażu społecznego.
-
"Inni ludzie" Terpińskiej wkładają kij w mrowisko, krytykują ludzkie postawy, zachwiane wartości i erę social mediów przy pomocy rymowanego rapu, tworząc mocną, świetnie nakręconą produkcję naciskającą na odcisk. I chociaż nie pozostawia po sobie zbyt wielu okazji do refleksji, będąc jednak mimo wszystko zbyt dosłownym w przekazie obrazem, to jednak czyni obraz kultury bardzo rzeczywistej, bez nadmiernego ubarwiania i przesadnego dramatyzmu.
-
"Inni ludzie" są jakby z innego świata, a jakby bardzo znajomego. Szalone, dziwaczne, pokręcone niczym "Mowa ptaków" zmieszana z goryczą "Dnia świra".
-
Przesyt tego hip-hopowego musicalu sprawia, że sedno "Innych ludzi" ginie między wersami.
-
Brakowało mi czegoś takiego jak "Inni ludzie" w polskim kinie.
-
Mimo że "Inni ludzie" nie są opowieścią o muzyce, to jest ona nieodłącznym elementem narracji. Rzadko spotyka się produkcje, w których główną osią konstrukcji są tak rytmiczne dialogi. Z jednej strony pochłaniają widza, lecz jeśli odbiorca nie był przygotowany na tę konwencję, to może go ona przytłoczyć.
-
Świat przedstawiony również jest dobrze ogarnięty, a to dlatego, że było widać na to pomysł. I choć w filmie jest pełno przekleństw, nagości, używek, wulgarności, agresji, rasizmu i ksenofobii, to bohaterowie nie są surrealistycznymi, wyimaginowanymi i odpychającymi tworami. Są nam w jakiś osobliwy sposób bliscy. Ich codzienne problemy - trudne sprawy - są jakby naszymi sprawami, naszą codziennością, niczym odrealnionym.
-
Półtoragodzinny klip muzyczny. Znakomicie zagrany, przeszywający swoją agresywnością, ale jednak długi klip. I na takie eksperymenty powinno być w kinie miejsce, szczególnie w tym polskim, które od lat zdaje się już zaczadzać oparami narodowej historii i niepoprawnego romantyzmu w wydaniu komediowym.
-
Duchowy następca kreującej się od początku romantyzmu w Polsce pewnej obrzydliwej pięknoty narracyjnej i stylistycznej, pewnym zganieniem, ale i paradoksalnym wyłuskaniem swoistego, może nie piękna, ale niesamowitości w tej brzydocie. Taki film, jest można powiedzieć do przewidzenia, jeśli powstaje w Europie Wschodniej, natomiast na zachodzie byłby pesymistycznym ewenementem. U nas z resztą, można powiedzieć ta mizantropia przechodzi w miano realizmu.