Katherine żyje w świecie mężczyzn, którzy traktują ją wyłącznie jako piękną ozdobę. Ale kobieta uwięziona w sztywnym gorsecie obyczajów to niebezpieczna kobieta.
- Aktorzy: Florence Pugh, Cosmo Jarvis, Paul Hilton, Naomi Ackie, Christopher Fairbank i 15 więcej
- Reżyser: William Oldroyd
- Scenarzysta: Alice Birch
- Premiera kinowa: 30 czerwca 2017
- Premiera światowa: 10 września 2016
- Ostatnia aktywność: 27 kwietnia
- Dodany: 15 grudnia 2016
-
Bardzo milczący film, utrzymany w ochrowych tonacjach, od których odbija się czasem granatowa suknia Katherine.
-
W ostatecznym rozrachunku okazuje się być ciekawym studium psychologicznym podkreślającym uniwersalność tragedii Szekspira.
-
Atrakcyjny wizualnie dramat, ciekawy film kostiumowy, przykuwający uwagę kameralny thriller, ale jednocześnie film, który trudno zinterpretować czy ująć w konkretne ramy znaczeniowe. Mimo wrażenia niesamowitości, poetyckiej aury i fabuły opierającej się głównie na obrazach i niedopowiedzeniach, brakuje mu rzeczywistej głębi, zwłaszcza jeżeli będziemy mieć w pamięci kunszt samego "Makbeta".
-
Dopracowane w najmniejszym szczególe, stawiające na plastyczne światło zdjęcia Ariego Wegnera urzekają swym pięknem, a historia wciąga.
-
Jest tu pomysł, klimat, dobra gra aktorska. Inteligentny i zmysłowy obraz "Lady M." zostanie wam w pamięci.
-
Znakomity debiut i kawał dobrego kina.
-
Mimo wszystko całość broni się znakomitą kreacją Florence Pugh w roli Katherine.
-
Sukces Oldroyda polega na zderzeniu oczywistości z niedookreśleniem. Nie wpada w pułapkę pustej formy. Dzięki wspaniałej grze Pugh, w postaci Katherine udaje się połączyć mordercę, ofiarę, człowieka i zwierzę.
-
Jeśli tak wygląda pełnometrażowy debiut reżyserski to biję brawo i składam pokłony.
-
Urzeka wizualnym pięknem i zwodzi znajomymi tropami fabularnymi - przynajmniej do czasu, kiedy zrozumiemy, że to zupełnie inna historia niż się spodziewaliśmy.
-
Poza rozwojem bohaterki od buntowniczej dziewczyny do powodowanej żądzą władzy kobiety, obraz pokazuje w szokujący sposób brutalne okoliczności hierarchii domowników. Życie i godność ludzka mają różne wartości i żeby radzić sobie we współżyciu, pełen przemocy i upokorzenia, każdy walczy samo dla siebie.
-
Nie czuję nawet, by Williama Oldroyda można było nazwać "nadzieją reżyserii". Swe sceniczne inspiracje zaadaptował na srebrnym ekranie poprawnie, acz to żaden powiew świeżości, zwłaszcza w brytyjskim kinie.
-
Główną rolę z powodzeniem udźwignęła na swoich barkach młodziutka, bo zaledwie 19-letnia Florence Pugh.
-
Bardzo intryguje, chociaż wymaga większego skupienia.
-
Doceniając mistrzostwo Oldroyda w podjęciu gry z tekstami Szekspira i Leskowa, trudno pozbyć się wrażenia, że jego krytyka "dawnych czasów" nie wnosi niczego świeżego do tego filmowego nurtu, a miejscami nawet trąci nudą. Cóż, nie da się bez końca atakować przeszłości, nie popadając przy tym w schematyzm.
-
Odświeża nieco zatęchłą konwencję wyspiarskich filmów kostiumowych dzięki energii filmowej młodości i seksualnej łapczywości, która aż kipi z ekranu.
-
To przede wszystkim kinowe doświadczenie garściami czerpiące z innych pozycji, ale na tyle oryginalne, aby skutecznie przyciągnąć uwagę i zaskoczyć nieświadomego nadchodzących atrakcji widza.
-
Wymierza cios sztywnym zasadom, łamiąc je bezpardonowo i z hitchcockowską precyzją.
-
Dotychczas młoda aktorka zagrała dosłownie w kliku filmach telewizyjnych. Gdyby nie jej kreacja Katarzyny, prawdopodobnie "Lady M." przeszedłby bez echa.
-
Co szczególnie interesuje w fabule filmu to relacje białych z czarnymi.
-
Ogólnie, jak komuś zależy tylko na ładnych zdjęciach, to polecam. Dla mnie jednak jedna ładna niebieska sukienka czy ujęcia skalistych wzgórz i dzikich łąk, to za mało, by to wątłe przedsięwzięcie filmowe uznać za udane.
-
Pełen sprzeczności, ale niezwykle sprawnie poprowadzony, dzięki czemu intryguje nienachalną feministyczną wymową, zabójczym wdziękiem i sensualną powściągliwością.
-
Niejednoznaczny, zostawiający widza z niejednym trudnym pytaniem o moralność, prawdę, społeczne układy. Niekoniecznie w XIX-wiecznej Anglii.
-
Prawdopodobnie jeden z najbardziej chłodnych filmów, jaki kiedykolwiek miałem okazję obejrzeć. To wzmacnia przekaz, gdyż maluje nam świat wyprany z emocji, gdzie rozlew krwi nie jest niczym szczególnym. Obserwując to wszystko w statycznych ujęciach sami możemy w pewnym momencie poczuć swoisty dyskomfort, zupełnie tak, jakbyśmy to my zostali zamknięci w areszcie domowym.
-
Przemyślane kino zrealizowane po mistrzowsku.
-
Jeżeli film może uwodzić, to jest to "Lady M.". Jeżeli kino chce opowiadać o kwestiach gender różnymi narracjami, również tymi radykalnymi bo ma przecież do tego prawo, to tak jest w tym przypadku.
-
Sfilmowany Teatr Telewizji? Niech będzie. Ale ciekawy i wciągający.
-
Zważywszy, że to pełnometrażowy debiut, aż strach pomyśleć, co Oldroyd pokaże w kolejnym filmie.
-
Inteligentny, zmysłowy i jednocześnie ponury.
-
Scenariuszowe niedoróbki nie są jednak w stanie przysłonić świetnej roboty żeńskiej części obsady, zwłaszcza Florence Pugh i Naomi Ackie. Bezbłędne są również będące świadectwem malarskiej wrażliwości zdjęcia Ariego Wegnera oraz ascetyczna, potęgująca wrażenie zniewolenia scenografia.
-
Teatralna formuła zamiast trafić do jądra rozpływa się gdzieś na początku i zostaje tak aż do napisów końcowych. W nadziei, że jednak zdarzy się scena, która uniesie "Lady M." poza przeciętność. Tak się jednak nie staje.
-
Si��ą debiutanckiego obrazu Oldroyda nie jest ani średnio zapadająca w pamięć muzyka, ani złowieszcze, zmrożone w statyczności kadry, ale właśnie tytułowa rola powiatowej Lady Mackbet.
-
Choć z pozoru zdaje się być filmem spokojnym i statycznym, to jednak ma w sobie niesamowitą intensywność. Oldroyd udowodnił tutaj, że jest specjalistą od podskórnie buzującego napięcia, wielkich konfliktów i ogromnych namiętności.
-
Prosta opowieść wzbiera emocjami Katherine tak, jak szare wnętrza jej domu nabierają koloru dzięki barwnym sukniom kobiety. Sekret hipnotyzującej obecności protagonistki tkwi jednak przede wszystkim w kreacji aktorskiej Florence Pugh.