Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.

Pewnego razu... w Hollywood

2019 Film
Bardzo pozytywnie oceniony i uznany przez krytyków
Bardzo pozytywnie oceniony i uznany przez użytkowników

Aktor Rick Dalton i jego przyjaciel kaskader powracają do Hollywood. Mężczyźni próbują odnaleźć się w przemyśle filmowym, który ewoluował podczas ich nieobecności.

  • Tarantino można kochać albo nie znosić.Ja do jego kina mam ambiwalentny stosunek.Hollywood lat 60 jego oczami jak najbardziej kupuje.Mam wrażenie,że wręcz idealnie odwzorował wszystkie wady i zalety tamtych czasów.Chociaż nie ukrywam,że film momentami gdzieś się dłużył-miałem wrażenie,że Tarantino za zbyt wiele sznurków ciągnie-niektóre sceny czy też historię aż prosiły się o kontynuacje-pewnie wtedy film by trwał 7h :D.Aktorsko główne role to cud miód.Scenografia czapki z głów.Quentin na 7.

  • Tarantino pokazał tutaj swoje wielkie serducho dla kina. Cudownie przegadana wycieczka po LA z Pittem i Leo, który może już szykować spodnie na Oscary. Akcji tyle ile potrzeba, ale siła siedzi głównie w dialogach i widokach pięknego Hollywood z końcówki lat 60tych. Krótkie występy niektórych aktorów mogą zawieść, ale z pewnością je zapamiętamy, a do tego myślę, że zaskakujące zakończenie. Pojeździłbym z Rickiem, Cliffem i Sharon dłużej po tych ulicach. Przedostatni film Quentina uważam za udany.

  • To kolejny, świetny film Quentina Tarantino, w którym na każdym kroku odczuwa się miłość twórcy do kina lat 60. Całość zachwyca scenariuszem, reżyserią, klimatem, aktorstwem, warstwą techniczną... po prostu niemalże wszystkim. Niektórzy będą mieli jednak trochę problem z mocno wolnym tempem. Ja nie miałem.

  • Pewnie wielu nie podejdzie to tempo oraz struktura historii, ale ja to bez problemu kupiłem i dałem się wciągnąć w klimat Hollywood tamtych lat. Wszystko dzięki wspaniałej reżyserii i scenariuszowi oraz niezwykle dopracowanej warstwie technicznej. Mi nic więcej nie potrzeba.

  • Ah, nie wiedziałam, jak bardzo czekam na nowego Tarantino, póki nie dostałam nowego Tarantino. I mimo że nie jest to najlepszy film Quentina, czuć w tej bajce o Hollywood lat 60. wielkie serducho.

  • Rewelacyjny, fantastyczny film:) praktycznie bez fabuły ale z tysiącami smaczków dla kinomana, plus jak dla mnie oscarowa rola DiCaprio.

  • Najlepszy film roku! :) Dobry Wujek Tarantino, dał mi Pitta i DiCaprio w jednym filmie z rolami, których w głębi duszy pragnąłem. Bardzo ciepła i sentymentalna podróż do Hollywood w którym zawsze może być inaczej, choćby tylko w naszych głowach, choćby tylko na krótką chwilę. Niesamowity jest ten obraz choćby dlatego, że wszystko dzieje się tak jak byśmy tego chcieli i nie jest przy tym za grosz przewidywalny. Końcówka to jedna z najlepszych scen jakie widziałem. DiCaprio i Pitt genialni!

  • Mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony klimat lat 60. wylewa się wiadrami, DiCaprio z Pittem są zajebiści, ale scenariusz jest dość bałaganiarski. No i końcówka jest CUDOWNA.

  • Po już nie wiem którym seansie chce powiedzieć, że to jest film w którym lubię absolutnie wszystko. Styl kręcenia, przepiękne kolory, prze genialna obsada. Styl reżyserki Tarantino jest wyjątkowy i faworyzując mogę powiedzieć, że nie będę spełniony jak nie będę znał go na pamięć. To nie jest 10 za arcydzieło, to jest 10 za świetny film i mojego ulubionego reżysera bawiącego się genialnym scenariuszem i formą.

  • Tarantino nieśpiesznie, ale udanie przybliża złotą erę Hollywood. Widz czeka na kulminację, eskalację i tykającą bombę, która z właściwą Quentinowi mocą i dawką humoru eksploduje pod koniec, zadowalając fana twórczości Jerome, lubiącego tryskającą czerwień na ekranie. Kapitalni DiCaprio i Pitt potrafią skupić uwagę widza, ale może on oczekiwać rozwinięcia większej liczby wątków. Niedoczekanie.

  • Nostalgia, dłużyzny, koniec epoki i zaskakujące zakończenie

  • Uczta dla oczu i uszu. Przepięknie nakręcona, demitologizująca satyra Hollywood lat 60. pełna świetnego humoru, wspaniałych aktorów i idealnej przemocy.

  • Pocztówka z dawnych lat, kino o kinie, opowieść o kumpelskiej przyjaźni, ale i nieco cyniczne spojrzenie na ukochaną złotą erę Hollywood przez pryzmat własnej twórczości, jednocześnie stanowiące próbę jej podsumowania. Bezbłędny realizacyjnie oraz aktorsko, choć kulminacja w finale nie wybrzmiewa tak dobrze, jak w "Inglorious Bastards" czy "Django".

  • Uwielbiam sposób w jaki Tarantino opowiada historie. Kiedy czujność widza jest już uśpiona, to robi sobie ze wszystkiego jaja. Chociaż fabuły to z lupą szukać.

  • Tarantino to jest gość! Igra z oczekiwaniami widza i jednocześnie śni z nim nostalgiczny sen. Montaż i zdjęcia to miód.

  • Co by było gdyby? I szkoda, że tak się nie stało. Świetny duet DiCaprio i Pitta ale to ten ostatni szczególnie mnie urzekł. Nie całkiem prześmiewczo o Hollywood

  • Dziewiąty film Quentina Tarantino.

  • Najdojrzalszy Tarantino - opowiadający o erze, która zaraz przeminie - ale kiedy chce dostarczyć ostrą rozrywkę, to jedzie na pełnej kurtyzanie. Piękne kino.

  • Typowy Quentin, miłość do kina i konkretnych czasów aż wylewa się z ekranu, a Leo i Brad to żywe legendy, co tu dużo mówić

  • Dobre kino od pana Tarantino z niesamowitym starym hollywoodzkim klimatem z obsadą gwiazdorską i ciekawą historią oraz TEN finał

  • To melancholijna opowieść Tarantino o sobie i jego kinie. O kinie, w którym wszystko jest możliwe. O kinie, które przez swoją bezkompromisowość u niektórych wywołuje zachwyt, a u niektórych niesmak. I wreszcie o kinie, które choć jest przepełnione ciętym humorem, charakterystycznie przyjemnym stylem i audiowizualnym ciepłem, to wciąż nie pozostawia widza obojętnym na tragizm obecny w każdej epoce, bez znaczenia jak piękna w kadrach i dziełach kultury by ona nie była.

  • Wybitne epizody, które razem nie tworzą konkretnej całości, ale są nostalgiczną pocztówką dawnego Hollywood. Inny, wrażliwy Tarantino. Pitt kradnie show.

  • Problemem dla wielu może być brak jasno wyznaczonego celu, z drugiej strony ciężko zarzucić mu nudę. Tarantino bawi się z oczekiwankami widza, zaskakuje, miesza gatunki i pokazuje siłę kina, zostawiając za sobą refleksję przepełnioną fantazjami "miasta aniołów". Na ogromne serducho zaslugują: świetny Di Caprio oraz znakomicie partnerujący mu Brad Pitt.

  • po pierwszym seansie doceniłem, po drugim - wyszedłem w zachwycie (ocena w górę). filmy T. smakują jeszcze lepiej przy powtórkach. Leo i Brad - wspaniali!

  • POCZTÓWKA Z HOLLY, LATO '69. Długo zwlekałem z tą notką. I nadal czekam aż usiądę sobie wygodnie w fotelu i skosztuję sobie ten film raz jeszcze. I nie wykluczone, że moja opinia jeszcze się zmieni. A na ten moment to najdziwniejszy film QT, w którym paradoksalnie jest najmniej i najwięcej QT. Najmniej, bo przyzwyczaił nas do trochę innego typu historii (chociaż z czasem zaczął iść w takim kierunku). A najwięcej, bo to prawdopodobnie jego najbardziej osobisty film.

  • Poczucie zafascynowania i nostalgii, pomimo nie urodzenia się w czasie przedstawionym w filmie.

  • "Once Upon a Time ... in Hollywood" to wspaniała widokówka z Los Angeles lat 60. ubiegłego wieku, zmiksowana z Tarantino jadącym na mocnym (w sumie jednym z najmocniejszych) Tarantino i muszę przyznać, że świetnie się to pochłania w kinie. Niemniej, nie jest to dobry film - rzeczy zasadniczo po prostu się tu dzieją, bohaterowie są i najwięcej przechodzą w czasie, kiedy nie ma ich na ekranie przez pół roku, a finał (mimo osadzenia na twarzy wielkiego uśmiechu) pojawia się tu kompletnie znikąd.

  • What can I say. 9 film Quentina Barelino który jawnie pokazuje nam Hollywood w tamtych zapomnianych czasach gdzie filmy dopiero nabierały swojego kształtu. Film jak zawsze genialny, dialogi może takie trochę drętwe, ale za to zdjęcią typowo Quentinowe. Once Upon a Time... in Hollywood to piękna laurka dla kinematografii, która po prosu jest żeby być. Nie jest to ani najlepszy film Tarantino, ani najgorszy. Warty obejrzenia ze względu na scenę z hipisami.

  • Wyidealizowana pocztówka Hollywood, dzięki wolnemu przebiegu akcji film ma wiele do zaoferowania.

  • Przed seansem kazdy powinien oznaczyć zdjecie sharon tate zamkrdowanej na dywanie w krwi pozniej ocenić film

  • Z: Hollywood. Do: Hollywood. Pocztówka z wakacji w stylu Tarantino, nostalgia za tym co było i już nie wróci i pewne rozliczenie ze zmianą. Jednak optymizm czy też umiłowanie Fabryki Snów nie pozwoliła reżyserowi na ukazanie prawdy, lecz jego 'co by było gdyby' wpasowuje sie w temat. Powolna narracja i wiernie oddana scenografia nadaje filmowi duszę. Margot Robin weź mnie ze soba do kina! Jednak laurka, choćby najpiekniejsza, nie jest warta tyle co list.

  • Chyba pierwszy raz stwierdzam, że film QT to przerost formy nad treścią. Ale chłonąłem każdy detal starego Hollywoodu, a seans zapamiętam jako bardzo przyjemną podróż w przeszłość. Za dbałość o detale, scenę na farmie i finał daję 7,5

  • Urocza pocztówka z Holywood lat 60

  • Z pewnością nie jest to najlepszy film Tarantino, może najgorszy, ale i tak zadziwia świetnym aktorstwem, pomysłami, no i warto poczekać na końcówkę. To też kopalnia nawiązań do wszystkich poprzednich filmów Tarantino. Recenzja: https://www.wodaiogien.com/single-post/2019/08/17/Pewnego-razu-w-Hollywood-%E2%80%93-nostalgiczny-Tarantino-ocena-610

  • Na pewno nie jest to najlepszy Tarantino, ale bawiłam się cudownie. Na pewno obejrzę go jeszcze nie jeden raz.

  • (6.2) Ten żenujący, ale milusi finał podobał mi się (piesek!). Wcześniej mamy 2h retromanii. DiCaprio gra w nędznym westernie, Pitt jeździ po okolicy, ja ziewam

  • Cudowny klimat końcówki lat 60., wzbogacony o świetną muzykę z tamtych lat w połączeniu ze stylem Tarantino.

  • Chapeau bas panie Tarantino, wszystko tu zagrało, kapitalni aktorzy, rewelacyjne dialogi i mnóstwo świetnych smaczków filmowych. Pitt w ostatniej sekwencji <3

  • Film dla przeciętnego zjadacza chleba beznadziejny.

  • Hołd dla filmu, gdzie laurka na cześć Hollywood nie pozostawia wiele miejsca dla samego filmu. Dziwne nieco, ale jest w tym metoda. Typowa dla Tarantino.

  • No ładnie to Quentin wymyślił ;-)