-
Ten film w odróżnieniu od wielu innych animacji zawiera potężny ładunek dydaktyczny, podany w formie łagodnej i niezwykle pięknej. Nie da się ukryć.
-
1013 lipca 2020
- 2
- Skomentuj
-
Przyznam się, że wyszłam z kina zdezorientowana jak nigdy dotąd. Po raz pierwszy nie umiałam powiedzieć, czy obejrzałam dobry film, czy zły. Na pewno był dziwaczny i zdecydowanie nie dla każdego.
-
W drugiej części trup nadal ściele się gęsto, jak na mój gust stanowczo za gęsto - w końcu jest to film dla dzieci. Nadal też mamy za dużo poprawności politycznej. Coś jednak ulega subtelnej zmianie.
-
W drugiej części trup nadal ściele się gęsto, jak na mój gust stanowczo za gęsto - w końcu jest to film dla dzieci. Nadal też mamy za dużo poprawności politycznej. Coś jednak ulega subtelnej zmianie. Żeby nie spoilerować, powiem tylko, że mamy tu znacznie więcej He-Mana w He-Manie.
-
Reasumując: czy mi się podobało? Wcale. Czy będę dalej oglądać? Ależ oczywiście! Szczególnie że na aktorską wersję chyba nie ma już co liczyć.
-
Zabrakło jednak magii pierwszego filmu, jego unikalnego, niezwykłego klimatu, nie tylko bawiącego i trochę straszącego, ale też chwytającego za serce. Wiele wątków zostało niepotrzebnie spłaszczonych, pewnie po to, by nie zwalniać akcji. Jak wcześniej napisałam, zabawa jest bardzo dobra. A jednak, to już nie to.
-
87 września
- 2
- Skomentuj
-
Chętnie poruszyłabym tu jeszcze inne kwestie, zrobiła szczegółową analizę, ale nie mogę ujawnić zbyt wiele. Dodam więc jeszcze tylko, że choć z całego serca nie znoszę nowoczesnej animacji komputerowej, tego filmu mi ona nie zepsuła. I to mówi samo za siebie.
-
Zważywszy, jak trudno nakręcić rzeczywiście dobry horror, a jak łatwo przy tym osiągnąć finansowy sukces, prezentując widzom dzieło płaskie i pozbawione psychologicznych treści, za to obfitujące w makabrę - realizatorom należy się wielka pochwała.
-
Oczywiście wolałabym, żeby Kajka i Kokosza przeniesiono na mały ekran z taką drobiazgowością, jak serię o przygodach Gala Asteriksa, ale lepsze to, niż nic. Zresztą nie jest wcale źle.
-
Cały film rozgrywa się w konwencji półjawy-półsnu i nie do końca wiemy, co w nim jest prawdą. Uczucia nierzeczywistości sprzyja ponury, choć piękny wyspiarski krajobraz, w którym rozgrywa się akcja i przeplatające akcję sekwencje koszmarów sennych, nawiedzających główną bohaterkę.
-
Obejrzeć można, ale nie ma co liczyć na nic istotniejszego. Ot, nawalanka dla gimbazy z nieuzasadnionymi pretensjami do głębi psychologicznej, która nie wyszła ani reżyserowi, ani aktorom.
-
Należy do filmów, których lepiej nie oglądać. Zostawia na dnie duszy osad, którego trudno się pozbyć. Jednocześnie pozwala zrozumieć, że nie istnieje coś takiego jak wojna sprawiedliwa.
-
822 grudnia 2022
- 10
- Skomentuj
-
W serialu zrealizowanym dla Netflixa brakuje kilku wątków znanych z książki, wiele innych jest potraktowanych marginalnie, ale twórcom mimo to udało się zachować ducha powieści.
-
Trudno powiedzieć, by czas spędzony w kinie był czasem straconym, bo przecież otrzymaliśmy wcale ciekawy produkt, okraszony dawką czarnego humoru i akurat taką porcją efektów specjalnych, jaka była konieczna. Jednak jako była pilna czytelniczka komiksów ze Spider-Manem, poczułam się bardzo rozczarowana, a może raczej zasmucona. Tak jakby pozbawiono mnie jakiejś części wzruszeń ze szczenięcych lat.
-
To wszystko spowodowało, że ze strachem oczekuję na kolejny film z ogólnie bardzo przeze mnie lubianego cyklu. Szczęśliwie ma być aktorski, ale jak się bardzo chce, to przecież wszystko można spaprać.
-
Należy do świata, który przeminął, i który nie jest już nikomu potrzebny. A kiedy wymrze moje pokolenie, nikt już nie będzie takich filmów rozumiał.
-
Nie jest źle, choć liczyłam na więcej.
-
Mimo wszystkich zastrzeżeń serial ogląda się na tyle dobrze, że trudno nie westchnąć nad jego przedwczesnym zakończeniem. Można było przecież poprawić scenariusz i zaryzykować drugi sezon.
-
Obiegowe opinie o Zorbie są czymś, czego nie umiem zrozumieć. Nie widzę w tym żadnego arcydzieła, tak jak w tytułowym bohaterze nie umiem dostrzec życiowego filozofa, a jedynie odstręczającego, brudnego starucha bez zasad.
-
Serial zdobył Nagrodę Emmy za scenografię i Kryształową Statuetkę Widzów w kategorii Ulubiony Serial Komediowy, plus dziewiętnaście innych nominacji.
-
To opowieść bez klasycznego happy endu, choć dość wyraźnie rysuje motyw kary za zbrodnie i gorzkiego, ale jednak zwycięstwa samotnej matki. Pozostawia widza z uczuciem pewnej satysfakcji, że "draniom się nie udało" i silnego żalu. Z jaką radością przyjęlibyśmy wyleczenie Charlesa i ponowne zjednoczenie rodziny... ale życie nie jest bajką.
-
Oglądając dzisiaj "Drużynę A" można czuć się lekko zażenowanym wspomnianą wcześniej naiwnością i uproszczeniami, pewną schematycznością postaci, ale mimo to z przyjemnością człowiek na to patrzy.
-
Warto obejrzeć "Władców wszechświata" z 1987 roku bez uprzedzeń, nim otrzymamy nową porcję przygód dzielnego herosa z Eternii. I trzymajmy kciuki za to, by po premierze nie pytać z rozpaczą: "I co nam właściwie w tamtej wersji przeszkadzało?".
-
-
Widowisko, które warto obejrzeć dla nietuzinkowej kreacji Davida Bowie.
-
Na duży plus filmu należy zaliczyć dobre, przekonujące aktorstwo. Wyzwaniu dała radę nawet malutka Ella Connolly, jako Alice w obu jej wcieleniach. Ocenę filmu trochę obniżam za łopatologiczny moralizm i tanie efekciarstwo niektórych scen. Jednak ogólnie - dobre kino.
-
Za nami dwa sezony. Nie ma żadnego powodu, by oczekiwać po trzecim jakiejś poprawy. Zresztą tu już się nie da nic poprawić. Należałoby wyrzucić to, co jest, i zacząć wszystko od początku, wątpię jednak, by teraz ktoś się na to porwał.
-
W odróżnieniu od wielu modnych obecnie paranormalnych seriali ten zapowiada się bardzo ciekawie i może nawet okazać się nieszablonowy. Nie ze względu na oklepany schemat typu "zły rząd i dobrzy mutanci", a wspomniane patrzenie na ich świat przez oczy człowieka nie tylko obdarzonego niezwykłą mocą, lecz też zupełnie nieradzącego sobie ze swoją psychiką.
-
Przesłanie tego filmu jest dziś znowu przerażająco aktualne, gdyż USA jako mocarstwo nie nauczyło się niczego. Nadal miesza się w nie swoje sprawy, tworząc lub obalając rządy w innych krajach według własnego widzimisię. I odwracając się plecami do tych, co rzeczywiście potrzebują pomocy.
-
To film, na którym trudno się nie uśmiechnąć. Jego naiwność jest tak optymistyczna, że mimo wszelkich zastrzeżeń poprawia człowiekowi nastrój.
-
Obraz niezwykły, z którym zapewne większość przytłaczająca większość "millenialsów" nie miała w ogóle styczności. Ci zaś, którzy przypadkiem kawałek widzieli, orzekli zapewne, że szkoda czasu na coś tak nudnego, na film czarno-biały, w którym nie ma superbohaterów, scen seksu ani efektów specjalnych. Tymczasem mamy do czynienia z prawdziwym arcydziełem, które mówi o życiu więcej niż całe tomy.
-
Film podobnie jak będąca jego podstawą sztuka łączy w sobie francuską lekkość i typowo polskiego, żeby nie rzec sarmackiego ducha. Dlaczego teraz nie robi się takich filmów? Trudno powiedzieć.
-
W 1950 roku nikt nie używał określenia "film fantasy", "Urok szatana" zakwalifikowano więc po prostu jako dramat obyczajowy. Jednak jest to film fantasy w każdym calu - a ponadto kawał znakomitej roboty, tak reżyserskiej, jak i aktorskiej.