Dzieci z reguły uwielbiają zabawę na świeżym powietrzu i chętnie odwiedzają ze swoimi rodzicami place zabaw. Tym bardziej że niektóre z nich są imponującymi obiektami dającymi wiele możliwości. Można się bujać, skakać, zjeżdżać, kołysać, bawić w chowanego, a jedynym ograniczeniem bywa tylko wyobraźnia. Jeden z użytkowników portalu X, ojciec dwójki dzieci, zwrócił uwagę na jeszcze jedną kwestię.
Za każdym razem, jak jestem ze starszym synem na placu zabaw, doznaję tego samego zaskoczenia
- zaczął swój wpis w mediach społecznościowych.
Wspólna zabawa rodzica z dzieckiem ma tworzyć więź, być wartościowo spędzonym czasem, odciągać od mediów i wspierać malucha w rozwoju. Oprócz tego ma nie przytłaczać i dawać przestrzeń, a jak się okazuje, o tym zapomina coraz więcej młodych rodziców. "Z każdym dzieckiem bawi się rodzic lub dwójka, nie dając dzieciom przestrzeni do samodzielnej zabawy. Jeszcze bardziej zaskakujący jest pełny zanik wspólnych zabaw mi�dzy dzie�mi" - zauważył rodzic, który chwilę później, w komentarzu, podzielił się sytuacją, która tylko utwierdziła go w przekonaniu, że rodzice "atomizują dzieci".
Syn dość ochoczo podchodzi do innych dzieci, proponuje dzielenie się zabawkami, wyciąga rękę na przywitanie, a po chwili przychodzi rodzic i dziecko przesuwa na drugi koniec placu. Co jest z wami ludzie? Czego to uczy tych dzieci? Atomizacja od najmłodszych lat!
Pod jego wpisem pojawiło się wiele komentarzy. Internauci w większości zgodzili się z rodzicem i przyznali mu rację, pisząc, że sami obserwowali już podobne zachowania. Jeden z ojców włożył kij w mrowisko, pisząc, że w zasadzie w tym przypadku lepiej, żeby rodzic miał głowę w telefonie, niż krok w krok chodził za dzieckiem i wyręczał go w zabawie lub usilnie proponował swoją pomoc i zainteresowanie.
Rodzic, który sobie spokojnie obczaja telefon jak dziecko się bawi, to nie jest taki zły widok jak niektórzy wytykają
- napisał ironicznie. Natomiast inni rodzice skomentowali tę sytuację następująco: "Teraz są rodzice "kosiarki". Koszą sprzed dzieci jakiekolwiek problemy, a potem mamy co mamy"; "Myślałem, że to tylko moje spostrzeżenia, ale to jest strasznie. Dużo się mówi o kiepskiej demografii, ale też powinno się rozmawiać o wychowywaniu dzieci i ich socjalnych umiejętnościach. To wyręczanie dzieci w każdym elemencie i alienizacja przed innymi. Masakra"; "To nie jest normalne, więc nie dziwię się, że widzę tu wpis o takim charakterze. Rodzice są jak cienie dzieci"; "Jako ojciec trójki dzieci potwierdzam. Starszaki (4 i 5 lat) bawią się same (kontrola naoczna), często zachęcam, żeby się zaprzyjaźnili z innymi dziećmi, młodszy ma 2 lata i tam już kontrola na 90 proc."; "Jeszcze większość matek skomentuje, że pan nie zajmuje się dzieckiem. Przeczytałam ostatnio, ze 2-latek nie potrafi się bawić sam. Jak nie daje się mu przestrzeni, to się nie nauczy".
A czy wy, drodzy rodzice, byliście świadkami podobnych sytuacji na placach zabaw?