Siostrzeniec zainteresował się ostatnio kartami pokemon. Kupiłem mu parę kart i sam ze zdziwieniem stwierdziłem, że jest w tym coś przyjemnego. No i pomyślałem sobie, że może fajnie byłoby przypomnieć sobie czasy dzieciństwa gdy zbiera��o się tazosy, naklejki czy inne pierdoły. Może właśnie jakieś karty kolekcjonerskie? Niekoniecznie pokemony, bo na to już chyba jednak jestem za stary (choć może nie, nie wykluczam), ale na przykład takie Magic The Gathering?
Problem w tym, że należę do tych osób, którym wszystko szybko się nudzi i bardzo możliwe, że stało by się to szybko jednym z miliona hobby, które miałem przez miesiąc. Druga rzecz, to bardzo wysoki próg wejścia. Patrząc na rynek kart kolekcjonerskich to jest tego dosłownie tyle, że nie wiadomo za co się złapać, jak to rozróżnić i w ogóle bez poświęcania czasu na oglądanie tutoriali na yt raczej się nie obejdzie.
Wiem, że na GOLu jest pełno starych koni, więc może ktoś się wypowie, czy kolekcjonowanie czegokolwiek w dorosłym wieku ma jeszcze sens. Da się w ogóle dobijając do czterdziestki wkręcić w coś takiego?
Kiedyś myślałem o Magic: TG ale koszt uzbierania sensownej talii jest absurdalny wg mnie. Znam parę osób, które to zbierały i potem sprzedały w cholerę bo im się znudziło (fakt, za dobrą kasę).
Daruj sobie zbieranie starych gier na dowolną platformę. Miało to sens na początku lat 2000, obecnie jest pozbawione sensu (czytaj: ceny są absurdalne a najwartościowsze tytuły trzymane przez grupę największych kolekcjonerów).
Co do reszty się nie wypowiem. Pomógłbym przy bibliofilstwie, ale tak to nie.
Szczerze, to nie interesuje mnie tworzenie talii pod grę. Raczej bardziej klasycznie kolekcjonerskie podejście, żeby sobie polować na co ładniejsze karty, trzymać w jakimś klaserze przeglądając od czasu do czasu, a ewentualnie w wieku 70-ciu lat opylić za parę groszy, żeby sobie dołożyć do rozrusznika, protezy biodra, czy co tam będę potrzebował... Konkretnego decku pod grę nawet bym nie rozważał.
No to kiepskie podejscie bo tylko niektore karty cos sa warte i potrafia szybko taniec jak nastapi rotacja w standardzie (czyli karta bedzie nielegalna do gry w tym formacie) inwestowac to mozesz w stare karty ktore nie beda nigdy przedrukowane, nowe karty to moge kosztowac kilkanascie, kilkadziesiat euro a pozniej cena spada o polowe czy nawet wiecej.
Wiem, że na GOLu jest pełno starych koni, więc może ktoś się wypowie, czy kolekcjonowanie czegokolwiek w dorosłym wieku ma jeszcze sens. Da się w ogóle dobijając do czterdziestki wkręcić w coś takiego?
Dobijam do 40, w tej chwili kolekcjonuje Age of Sigmar i Warhammer 40 000 (polujac rowniez na figurki kolekcjonerskie z poprzednich edycji) - w wydaniu Hachette Partworks ("gazetka" z figurkami, farbkami itp - co tydzien jeden numer w cenie okolo 8-10 funtow): https://hachettepartworks.com/en-en/warhammer-40000-imperium/
Do tej pory byly juz 2x warhammer 40 000 (zebralem jedynie jeden - imperium) i 2x age of sigmar (zebralem caly pierwszy, teraz prenumeruje drugi)
W miedzyczasie zbieralem tez naklejki od PANINI Warhammera 40000: https://www.panini.co.uk/shp_gbr_en/warhammer-40-000-sticker-collection-bundle-of-50-packets-and-free-starter-pack-bundle004392b5bib50s-uk02.html
Album mam juz caly album wyklejony :) - ot, za dzieciaka nie udalo mi sie nigdy calego uzbierac (czy to fifa czy innych) a teraz nadazyla sie okazja. PANINI wydalo rowniez karty warhammera 40000 ale tu sobie darowalem - naklejek bylo okolo 200 (razem po wymianie wydalem na to moze 60 funtow), kart kolekcjonerskich jest 800 czy cos i sa znacznie droższe (kilkaset czy nawet tysiac funciakow na cala kolekcje).
I to chyba wsio. Pierdol w grach nie zbieram, gdyz nie lubie FOMO (fear of missing out), ktorym naciskaja tworcy na wydawanie kasy na battlepassy itp.
EDIT:
nie wiem czy magic jest dobrym pomyslem jesli chodzi o zbieranie kart do klasera - za duzo nowych edycji, crossoverow itp - wiec nigdy nie bedziesz czul spelnienia, ze masz "wszystko co chciales". Do tego w kazdej edycji bedziesz mial jakies ciezkie do zdobycia karty, ktorych tez raczej nigdy nie dostaniesz. Juz chyba lepiej jakies karty konkretnie kolekcjonerskie a nie do grania.
O, figurki Warhammera są bardzo fajnie, ale u mnie byłyby dwa problemy - raz, że musiałbym komuś zapłacić, żeby mi to pomalował, bo sam nie mam ani zdolności manualnych, ani cierpliwości do takich rzeczy, a dwa, że zwyczajnie nie bardzo miałbym gdzie to trzymać. Z tego ostatniego powodu odpada mi najlepsze kolekcjonerskie hobby jakie może być, czyli zbieranie płyt z muzyką.
Niemniej, bardzo spoko hobby, propsuję mocno.
nigdy nie bedziesz czul spelnienia, ze masz "wszystko co chciales"
To chyba akurat tyczy się każdego kolekcjonera. Problem z MtG jest właśnie taki, że jest tego od groma (w przypadku pokemonów jest chyba jeszcze gorzej), ale ja też nie jestem jakoś specjalnie wymagający i tak naprawdę wystarczyłoby mi, żeby karta podobała mi się wizualnie. Jej realna wartość, czy przynależność do danego rozszerzenia miałaby mniejsze znaczenie.
Też lubiłem wszelkiej maści zbieractwo ale później miałem pół strychu zawalony śmieciami, a teraz dzieci tym się bawią. Lepiej bawić się w zbieractwo w jakiejś grze mmo.
Lepiej bawić się w zbieractwo w jakiejś grze mmo.
Mam wrazenie, ze to chyba najgorsze co mozna zrobic. Fakt, oszczedzasz miejsce w domu, ale z drugiej strony wyłączą MMO i nawet twoje dzieci sie tym nie pobawią.
EDIT:
no i to co uzbierasz, marnujac czesto sporo czasu po wyjsciu nastepnego patcha moze byc od razu nic nie warte. Nawet skorki (zbieralem w Guild Wars 2) - fajnie wygladaja, ale wychodzi nastepny patch z lepszymi i poprzednie juz nie sa takie zajefajne.
Je niestety nie przepadam za mmo. Próbowałem różnych i żadne nie wciągnęło mnie na dłużej.
No, może nie licząc Hearthstone. Wciąż mam zainstalowane na telefonie i lubię sobie rozegrać partyjkę od czasu do czasu.
Mam wrazenie, ze to chyba najgorsze co mozna zrobic. Fakt, oszczedzasz miejsce w domu, ale z drugiej strony wyłączą MMO i nawet twoje dzieci sie tym nie pobawią.
EDIT:
no i to co uzbierasz, marnujac czesto sporo czasu po wyjsciu nastepnego patcha moze byc od razu nic nie warte. Nawet skorki (zbieralem w Guild Wars 2) - fajnie wygladaja, ale wychodzi nastepny patch z lepszymi i poprzednie juz nie sa takie zajefajne.
Jak grałem w WoWa to na zbieractwie i robieniu wszystkich profesji zarabiało się dobry pieniądz. Podobnie było z Tibia ale ogólnie z czasem przestałem grać w mmo i tylko singleplayer ale też lubię zbierać np materiały jak w AC czy FC albo ostatnio grając w TLoU.
Zbieractwo fajna rzecz - trzeba mieć jakieś hobby. Przy czym sugeruję zbierać coś, co z czasem zyskuje na wartości, czy ja wiem np. klocki LEGO. Za 30-40 lat jak już Cię nie będzie to przynajmniej twoje dzieci będą mogły to opchnąć i mieć coś z tego.
Tak, ale żeby sprzedać z zyskiem lego czy jakąs zabawkę, to musi być zamknięte w pudełku. Dla mnie to jednak trochę mija się z celem.
Niekoniecznie, zestawy w nieotwartych pudełkach z lat 90 to kosmos za wiele tysiecy ale nawet zwykłe i używane zestawy majace 20+ lat zyskały na wartości bardzo dużo. Wiem bo troche sprzedałem i troche...kupiłem :)
równie dobrze może palić gotówą a kominku, strata kasy i tyle. A najgorzej jak po 20 lat zbieractwa obudzisz się w domu zawalonym gratami jak z tych dokumentów o hoarders. Nie ma co się przywiązywać do przedmiotów.
Może pobaw się w "Zbieractwo" akcji spółek giełdowych, podziękujesz sobie na emeryturze.
jasne, po co miec w zyciu jakiekolwiek przyjemnosci - przeciez mozna inwestowac na gieldzie.
Dokladnie. Niektorzy kolekcjonuja bitcoiny, inny PLNy (czy USD) czy inne wirtualne waluty na koncie a pozniej przychodzi kryska na matyska i tyle maja z tego zycia :).
To jednak wole swoje smieci, przynajmniej jak zawale caly dom nastepna osoba po mnie bedzie na glos klela "ile on tego gwna jeszcze tutaj mial?"
no tak lepiej śmieci i trudy tygodni sprzątania zostawić potomkom niż miliony na koncie maklerskim.
Ty zostawisz dzieciakowi miliony, on przepieprzy to na dziwki i koks :)
Ale co kto lubi.
Jesteś człowiekiem bez pasji ale w sumie to nie moja sprawa. Posiadam blisko 1000 gier (sprzed ery Steama) i ponad 900 książek. Do tego około 100 filmów na DVD i na pewno ponad 50 płyt muzycznych. Korzystam z tego ? Korzystam. Korzysta też rodzina i przyjaciele. Główny jednak cel jest taki żeby odziedziczyły to dzieci. To mi da satysfakcję.
A myślałeś może o tym, żeby kolekcjonować akcje? Piszę zupełnie poważnie.
Na przykład co miesiąc przeznaczać 200, 500 czy 1000 zł na zakup akcji?
Wydaje mi się, że to ciekawe hobby, nie musisz koniecznie bawić się w spekulacje, po prostu dokupuj spółki dywidendowe z USA czy Polski. Kolekcja będzie rosła, będziesz miał się czym pasjonować, a Ty będziesz na tym zarabiał.
Uważam, że inna forma zbieractwa w tym wieku nie ma po prostu sensu, to jest palenie pieniędzmi w piecu i zagracanie domu.
LOL, najpierw napisałem odpowiedź na wątek, a potem dopiero zacząłem go czytać. Tymczasem
A potem siądziesz przed kominkiem z wnukami i opowiesz im: tę oto akcję grupy azotowej Puławy dziadek nabył w 2008 r, to były wspaniałe czasy, zwróćcie uwagę na niepozaginane rogi i unikatowy kolor tuszu. A za tą akcję Okręgowej spółdzielni mleczarskiej Kransystaw dziadek musiał napić się wódki z wujkiem Leszkiem, ciekawa historia...
Myślę że obaj z Frankerem nie zrozumieliście sensu tematu, autorowi chodzi o kolekcjonowanie dla samego kolekcjonowania, ewentualny wzrost wartości to tylko bonus.
Myśle, ze dla dorosłego mężczyzny zabawa w inwestowanie jest o wiele ciekawsza niż zbieranie zabawek dla dzieci.
Kolekcjonowanie to czasem może być zaburzenie psychiczne, a nie rozrywka, porównywalne z syndromami sztokholmskimi itd. Jak nie może się go pozbyć, to niech chociaż ukierunkują w jakiś fajny sposób.
Ja nie daje mu tej rady bo na sile go chce zmusić do życia według określonego klucza, tylko uważnie czytałem co napisał - ma słomiany zapał. No to jaki ma sens budowanie „kolekcji” przez 8 miesięcy, która potem niekompletna nada się tylko do kosza?
Via Tenor
Myśle, ze dla dorosłego mężczyzny zabawa w inwestowanie jest o wiele ciekawsza niż zbieranie zabawek dla dzieci.
I oto wjeżdża mohenjodaro, cały na biało, by przypomnieć maluczkim, że „dorosły mężczyzna” powinien spłodzić syna, zasiać drzewo i kupować obligacje.
Przypomnę zainteresowanym, że jest to gość, który niegdyś twierdził, że czytanie książek jest bezsensowne, skoro większość jego znajomych czyta kogoś tak nieznaczącego jak Remigiusz Mróz. Jest to też koleś, który bawi się dużo, dużo lepiej grając w Asasyny, niż dajmy na to RDR 2. mohen swego czasu zdążył się też pochwalić swoim gustem muzycznym, twierdząc, że słuchając Taylor Swift, ma „wielkomiejski styl”. Loon jest też ekspertem od męskiej mody (zapewne na równym poziomie co Iselor) i ze względu na swą nieomylność uważa, że ma prawo (czy wręcz obowiązek) obdarzać innych swoimi jakże cennymi przekonaniami i spostrzeżeniami dotyczącymi stylu życia, wyglądu, hobby czy czegokolwiek innego. Nie ma znaczenia czy ci „inni” tego chcą, czy nie.
Czekamy na więcej, mistrzu! Doceniamy to, że czujesz się zobligowany do nieustannego poprawiania czyjegoś życia, nie zawiedź nas.
Myśle, ze dla dorosłego mężczyzny zabawa w inwestowanie jest o wiele ciekawsza niż zbieranie zabawek dla dzieci.
Myślę, że jajco powinno ciebie obchodzić kto, co i gdzie robi.
A się zagotowałeś. Najpierw myślałem, ze jakiś funkopopiarz poczuł się dotknięty i wywołany z lasu, żeby specjalnie zakładać konto, ale na szczęście jest to przynajmniej umiarkowanie wartościowa kolekcja, bo faktów na mój temat. Proszę tylko o sprostowanie, bo ja nie znam żadnej piosenki Taylor Swift, reszta się zgadza.
Zwracam jednak uwagę, ze ja nie czuje się zobligowany do poprawiania czyjego życia, tylko odpowiadam na pytanie autora wątku. To jest dosłownie wątek „Zbieractwo 30+”, w którym autor pyta czy dorosły mężczyzna powinien kolekcjonować nerdowskie rzeczy. To jest dosłownie temat przewodni wątku, na który odpisuje, a nie jakaś moja tyrada z dupy w dyskusji o Magic The Gathering w kategorii „gry karciane”.
Ja myślę, że dorosły mężczyzna sukcesu ma tyle siana, ze spokojnie może kolekcjonować pierdoły (Bentleye i Ferrari są jednak dla garstki nielicznych na szczycie łańcucha pokarmowego) . "Kolekcjonowanie akcji", żeby sobie przy okazji dorobić, to hobby dla biedaków albo klasy średniej na dorobku.
Oczywiście nic w nim złego, tylko nie mylmy tego z klasą albo stylem i fantazją!
Swoją drogą, ostatnie lata na giełdzie, nawet tej w USA.... no, mogły być ciężkie dla niedzielnych kolekcjonerów. :)
A kto mówił, ze akcje to przywilej dla ludzi sukcesu?
Warto poczytać o IKE, to dobry sposób oszczędzania na emeryturę lub inwestowania bez podatku Belki (przynajmniej do czasu). Tam sie nie inwestuje wielkich kwot, nawet jest górny limit roczny, ale może sie z tego zrobić ciekawe hobby, a jeśli hobby nam sie znudzi, to jest szansa, ze wyniknie z tego coś pożytecznego na przyszłość lub łatwo odzyskamy pieniądze.
Autor bardzo wyraźnie zarysował, ze ma bardzo krótkotrwała zajawkę i słomiany zapał. Nie ma sie co obrażać, ja sam kolekcjonuje platyny ulubionych gier na PlayStation, choć no uczciwie przyznam tez, ze trochę gardzę kompulsywnym kolekcjonowaniem dla kolekcjonowania, ale wrabianie go w jakieś karcianki itd. to robienie mu krzywdy, na to sie raczej nie złapie bakcyla nagle po trzydziestce.
Jak nie akcje to Pokemon GO, tez Ci sie znudzi po 2 miesiącach, ale tez bez przesadnych szkód na portfelu i wystroju piwnicy.
Oh co tu się wydarzyło :D
użytkownik hate_you pewnie nigdy się nie ujawni, ale w pewien sposób podziwiam przenikliwość, internetowo znam Loona 20 lat a nigdy w życiu bym nie potrafiła tyle o nim powiedzieć :D (Taylor Swift? naprawdę? :D)
No, ale Loonek, trochę pojechałeś z tymi akcjami (gdzie autor się zbiera raczej do Magic the Gathering) - jak ktoś się jara curlingiem, to też proponujesz przejście na zainteresowania piłką nożną? :P
Połowicznie rozumiem ideę, jaka zapewne ci przyświecała, granica między "kolekcjonerstwem" a patologicznym zbieractwem jest dość labilna, trochę na zasadzie zaczynasz zbierać porcelanowe filiżanki, a po tygodniu budzisz się i nie możesz wyjść z mieszkania, bo to już nie mieszkanie, tylko śmietnik.
Z drugiej strony.. jeden lubi jak mu Cygan gra, a drugi jak mu nogi śmierdzą, nie widzę sensu "nauczania" choćby w zbożnym celu, nie wierzę też w trendsetting. I to pisałam ja, która kilka miesięcy temu zakładała wątek o tym, czy warto kolekcjonować Domek Muminków. Na szczęście chyba nikt mi wtedy nie odpisał "garami się zajmij lepiej" :P
A myślałeś może o tym, żeby kolekcjonować akcje?
Akurat już trochę kolekcjonuję, ale to zupełnie inna bajka. Nie ma co o takich rzeczach myśleć jak o hobby.
Myśle, ze dla dorosłego mężczyzny zabawa w inwestowanie jest o wiele ciekawsza niż zbieranie zabawek dla dzieci
Nie no, ani trochę się nie zgodzę. Jakbym był bogaty, to pewnie wydawałbym kupę kasy na same zabawki, czy komiksy. Jak czasami widzę jakie teraz graty ma dzieciarnia to aż zazdroszczę.
Nie mam pojęcia skąd mu się ta Taylor Swift ulęgła, a reszta to sama prawda, ludzie się onanizują do książek, bo kiedyś to było jedyne źródło wiedzy, w XXI wieku to już tylko narzędzie, by czytelnicy Katarzyny Grocholi mogli myśleć, że są intelektualistami, a RDR2 jakie jest, ten każdy widział, o ile nie zasnął w trakcie.
No, ale nie o tym. Kupiłaś w końcu te Muminki czy na ostatniej prostej się dzięki Bogu opamiętałaś? Opowiedz nam o swoim doświadczeniu, by autor wątku mógł z niego czerpać garściami.
Miło, że pytasz - nie zaczęłam kolekcjonować, bo doszłam do wniosku, że ja chcę MIEĆ, a nie zbierać 3 lata. Mniej więcej za 3 lata kolekcja będzie kompletna i wtedy ktoś to pewnie będzie opylał na allegro. Punktem przełomowym w tamtejszym wątku była wizualizacja Sir kleska, jak to szarpię się z jakimiś babami o ostatni numer z katalogu, z lewym butem Włóczykija - pomyślałam sobie wtedy "Marta, nie możesz upaść aż tak nisko".
Ja po prostu nie mam pasji i cierpliwości do zbierania, wolę mieć produkt gotowy - ale jeśli ktoś ma inaczej, to kim ja jestem, by mu tłumaczyć, że powinien myśleć i zachowywać się inaczej?
dla dorosłego mężczyzny zabawa w inwestowanie jest o wiele ciekawsza
Jak będzie chciał, to może zbierać nawet poduszki z Hello Kitty. Dorosłość polega na tym, że ma się gdzieś zdanie innych bo "w tym wieku to już nie wypada". Wypada, nawet w wieku 80 lat. Jak komuś się to nie podoba, to jego problem.
Poza tym kisnę z tego podejścia. Hoho, zbieram akcje. Akcje, rozumiecie? Jestem taki poważny, to nie karty kolekcjonerskie dla dzieci! Moja męskość i powaga się zachwieje, gdy będę mieć ciekawsze hobby.
Nudne to życie, gdy trzeba dowartościowywać ego takimi sposobami.
Nie ma nic elitarnego w inwestowaniu choćby drobnych kwot, dla wielu ludzi na zachodzie to jest najnormalniejsza rzecz na świecie, wielu się tym pasjonuje. Może z perspektywy kogoś, kto skupuje hurtem badziewne figurki "do kolekcji", czuje 24-godzinne poczucie spełnienia, a potem zaczyna polować na kolejny badziew to jest jakaś abstrakcyjna wizja rodem z Wilka z Wall Street... dlatego potem mamy taki kraj, jaki mamy. Dziś wystarczy mieć do tego Revoluta.
Wątek jest dosłownie o tym czy po trzydziestce powinno się takie rzeczy robić, cyt. czy kolekcjonowanie czegokolwiek w dorosłym wieku ma jeszcze sens, więc nie płaczcie, że przedstawiam autorowi swoją opinię, skoro właśnie je zbiera.
No właśnie, w tym nie ma nic elitarnego, więc dowartościowywanie się poprzez zbieranie akcji jest tym bardziej absurdalne.
Nikt tu nie płacze, po prostu nastawienie z serii: prawdziwy mężczyzna musi wyzbyć się przyjemności dla dzieci i mieć poważne zainteresowania jest zwyczajnie głupie. Komu chcesz coś udowodnić takim podejściem i po co?
Wątek jest dosłownie o tym czy po trzydziestce powinno się takie rzeczy robić
Nie tyle czy powinno, co raczej, czy można się w to zaangażować tak jak w młodości. Prywatnie znam parę osób, które po trzydziestce zaczęły coś tam kolekcjonować (aczkolwiek nie były to nigdy jakieś karty dla nerdów) i zawsze temat w końcu upadał. Dlatego ciekawi mnie, czy jednak jest ktoś, kto się w to naprawdę wkręcił tak późno.
To pewnie zależy od charakteru, tego, co zbierasz, ile to kosztuje, ile pochłania czasu i wysiłku, ile daje satysfakcji. Różne przyjemności można wykpić, także te dorosłe, bo co znaczy dobry, ładny samochód, gustownie urządzone mieszkanie? Albo dobre ciuchy?
Różnica miedzy dorosłym a dzieckiem jest chyba taka, że dorosły powinien zadać sobie pytanie "Czy mnie na to stać". A czy wypada? Jeśli to daje ci radość? Ot, moja niezbyt zamożna daleka kuzynka wyjechała właśnie ze swoim facetem i dzieciakami do Turcji, dwa tygodnie chyba, 10k.
OK, niby poważne i wartościowe, wspomnienia na kilka lat (w połowie z leżenia na plaży lub przy basenie, he he), temat do rozmów i chwalenia się, mimo wszystko jakieś doświadczenia i rozwój... Na pierwszy rzut oka już widać, że mądrzejsze nie tylko niż głupie kartoniki, ale też domek muminków...
... ale jesli nie jesteś nerdem, który nigdzie nie był, niczego nie widział, a dziewczyny zna tylko z plików jpg. to może już mienia perspektywę? Dlaczego miałbym zabraniać komuś fanaberii albo zachcianek?
Poza tym znam jej sytuację finansową, i było to pewnie znacznie mniej rozsądne niż byłby domek Muminków u Megery.
OK, każdy ma prawo do oceny i skomentowania, także Loon, i to nie jest tak, że jego punkt widzenia nie ma sensu :), ale jak dla mnie śmierdzi trochę schematyczną oceną dorosłego nerda, z góry zakładającą niegospodarność, marnotrawstwo.
... tylko że jedni nie wyobrażają sober dnia bez kawki na mieście, a la innych to też jest koszmarne marnotrawstwo. Nie wiem jak dla Loona.
Życie nauczyło mnie, że ludzie tak czy inaczej przepieprzają masę kasy niegospodarnie i nielogicznie, tylko czasem w bardziej, a czasem w mniej oczywisty sposób.
Sam pewnie większość różnych kolekcji uznałbym za głupie, nieekonomiczne itp., ale jednak coś mnie powstrzymuje, żeby każdego od tego odwodzić, bo tu naprawdę trudno coś powiedzieć, gdy mało się kogoś zna.
A przede wszystkim to proponowanie akcji jako alternatywy jest po prostu jakieś skrajnie abstrakcyjne. To już cchyba lepiej napisać po prostu, żebyś dął sobie spokój, ale wtedy Loon i Franker by nas tak nie strollowali. :P
No ja jestem trochę dusigroszem, wszystko staram się kupować na promkach, nie lubię przepijać hajsu na mieście (czasem trzeba, ale nie sprawia mi to przyjemności) i kupować kart kolekcjonerskich, może to wpływa na moją ocenę rzeczywistości czy kolekcjonowania jako takiego :P
Ale ja po prostu uważam też, że mam trochę ten etap kolekcjonowania rzeczy już za sobą. Kiedyś byłem rozrzutny i "kolekcjonowałem", oczywiście te kolekcje nigdy nie miały happy endu i lądowały po latach na śmietniku - może i to podświadomie wpływa na negatywny stosunek.
Taka jedna z pierwszych kolekcji to "Świat Wiedzy". Od pewnego momentu (czyli gdzieś od 3. numeru) to już było tylko kupowanie dla kupowania, nawet tego nie czytałem. Miałem nawet raz w okolicy 1997 roku z rodzicami sytuację, że na jakiejś zapomnianej przez Boga i historię mazurskiej wsi był kiosk. Byliśmy tam z rodzicami na wakacjach. Baba przede mną robiła zakupy, ja podbiegłem do okienka i zapytałem czy jest "Świat Wiedzy". Odpowiedziano, że jest. Ale baba przede mną mówi "O wlasnie, a co to jest ten Świat Wiedzy?" - i go kupiła. Kiedy przyszła moja kolej, kioskarka odpowiedziała, że już nie ma, bo to był ostatni numer. Potem cały dzień po całych mazurach jeździliśmy od kiosku do kiosku za Światem Wiedzy i nigdzie go nie znaleźliśmy. Ale w sumie nawet zabawny dzień, nie pamiętam żadnej kąpieli w jeziorze z tamtego wyjazdu, a to tournee wspominamy do dziś. Trochę się uśmiechnąłem, jak
I może stąd brzmię trochę protekcjonalnie, ale w sumie to nie wynika z potrzeby dowartościowywania się (zresztą ja na tę giełdę wrzucam pewnie mniejsze kwoty, niż wielu wydaje na magica - chodzi po prostu o formę "zabawy"), tylko chęci uchronienia ludzi przed moimi błędami. To właśnie tamtego dnia na mazurskiej wiosce poprzysiągłem sobie, że wykupię wszystkie akcje firmy DeAgostino, a potem dokonam jej upadłości...
Mozesz w Magica pograc na probie przez internet w Magic The Gathering Arena ( za darmo i mikrotransakcje) albo w Magic The Gathering Online (tutaj trzeba wydac chyba z 10 dolarow ale gra jest blizsza realnemu magicowi tylko ceny sa duzo nizsze, mozna pozyczac karty a Arena w sumie ma standard i bieda tryby, na przyklad brak commandera, moderna).
Pytanie czy chcesz zbierac po Magic jak kazda karcianka ma mnostwo smieciowych kart, roznych trybow gry, kazdy tryb ma swoje zasady co do dodatkow czy talii.
Lepiej zebys sobie pogral bo na dluzsza mete w magicu nie ma sensu kupowania bosteroow z punktu widzenia finansowego, lepiej kupic jakis gotowy deck i karty ktorych potrzebujesz, boosterow to mozna kupic kilka czy jakas paczke 10 z kostka zeby pootwierac ale na gwarancje fajnych kart nie licz, bo wydasz na booster ile kilkanascie zlotych a w srodku bedziesz mial karty kosztujace po kilkanascie groszy lub mniej, wtedy bardziej oplaca sie kupowac pojedyncze karty.
Chcę tylko przypomnieć że niedługo startuje jarmark św dominika w Gdańsku, może i jest tam jak zwykle tandeta ale pchli targ to już inna sprawa. Akurat będąc rok temu zrobił mi się uśmiech na twarzy bo na jednym z stoisk ktoś sprzedawał oryginalny kartridge z grą Nekketsu Kakuto Densetsu i parę gierek na PS1 japońskiego wydania.
Jak się czymś pasjonuje, to nie widzę w tym nic złego. Pytanie czy jesteś w stanie się wkręcić w Magica bez grania w niego? Za gówniarza ładowałem w to sporo (jak na mój ówczesny budżet) pieniędzy. Klaser jest. Polowało się na karty do budowy talii, przy otwieraniu boosterów lekka adrenalinka czy coś fajnego się trafi.
Artystycznie też uważam nieźle stoją.
Jednak nie licz na to, że kupisz kilka boosterów i trafi się coś na czym zarobisz.
Jak Ci się znudzi, to prawie na pewno sprzedasz za ułamek tego co władowałeś.
W ogóle nie rozpatruję tego pod kątem zarobkowym. Raczej właśnie zbieranie dla samego zbierania co fajniejszych kart, żeby je sobie powsadzać do klasera i od czasu do czasu pooglądać ładne obrazki. Nie jestem też osobą która rozpamiętuje przez resztę życia każdą źle wydaną złotówkę, więc jakby ewentualnie trzeba było w końcu sprzedać, albo nawet oddać za grosze, to płakać na pewno nie będę.
Od kilku lat kolekcjonuję noże. Z ostrzem stałym a także foldery. Interesują mnie głównie ich walory użytkowe, jakość i rodzaj użytej stali, odporność na tępienie, korozję itp. Cenię wytrzymałość. Oczywiście ważny jest także design, nóż ma mi się podobać.
Jest to dość drogie hobby i przy okazji całkowicie pozbawione sensu. Niemniej jednak co jakiś czas wpada mi w oko jakiś nożyk i chcąc nie chcąc mniejsza lub większa sumka opuszcza portfel.
Niestety na większość tych których bym chciał nie stać mnie (rozsądek bierze górę). Są granice tego absurdu.
Sa też tacy sami pasjonaci od latarek... ;)
Dobrze, że są, można w sieci poczytać, co kupić.
Numizmatyka, znaczki pocztowe, winyle. Troche lepiej to pasuje do 30+ niz jakies magicki. Magicke to pamietam z gimby. Zbierac dla zbierania to sie w podstawowce turbo albo karteczki zbieralo.
Jeszcze mozna zbierac autografy znanych ludzi, pilkarzy itd. Ewentualnie zacznij kolekcjonowac tatuaże ;) szkoda ze miejsca nie masz bo bys mogl samochody kolekcjonowac ;)
Mi tam kiedys ojciec kupil znaczki z pilkarzami i klaser, mialem z 6 lat. Przeciez sam chciales zbierac dla zbierania. Kiedys pamietam opakowania po czekoladach sie zbieralo nawet ;)
A zamiast jakichs kart to juz bym wolal komiksy zbierac
Trochę mam, ale na pewno ich już nie kolekcjonuję. Kupuję w zasadzie kilka na rok. Podobnie z książkami - dawno przerzuciłem się na ebooki i kupuję coś tylko gdy naprawdę chcę przeczytać.
Karty magica to przedmiot kolekcjonerski jak kazdy inny, ba profesjonalni gracze graja wykupionymi kartami a karty pokemon potrafia byc jeszcze drozsze. Nowe karty magica moga kosztowac kilkadziesiat, kilkaset dolarow, stare karty ktore nigdy nie beda przedrukowane (czyli pojawia sie w nowej edycji) to tysiace dolarow za jedna karte.
Wrzesien ja bym jednak szedl w plyty z muzyka na Twoim miejscu. Mam wrazenie, ze duzo sluchasz i temat juz znajduje sie wsrod Twoich zainteresowan wiec dlaczego tego nie rozwinac? Przeczytalem pierwszego posta i widze, ze chodzi o miejsce i troche tego nie kumam, sam mam nieduza kolekcje plyt CD. Trzymam to na regale z ikeii, ktory zawsze latwo bylo gdzies wcisnac:
https://www.ikea.com/pl/pl/p/gnedby-zestaw-polek-bialy-40277143/?gclid=EAIaIQobChMIy8W-iK7l_wIV6gCiAx3K2QRwEAQYASABEgLw5_D_BwE&gclsrc=aw.ds
Jezeli nie zamierzasz kupowac plyt hurtowo i wszystkiego jak leci tylko chcesz systematycznie uzupelniac swoja kolekcje to zapelnienie takiego mebla zajmie Ci kilka lat. Z winylami jest juz troche wiecej zabawy bo warto byloby gdzies postawic jeszcze wzmacniacz i adapter + sam gabaryt opakowan moze byc problematyczny. Jednak nadal jakis nieduzy regal z olx powinien wystarczyc na calkiem dlugo.
Ja słucham muzyki kiedy tylko się da. Sam metal z lat 80-tych to jest dla mnie kopalnia, której poświęcam sporo czasu, ciągle coś tam odkrywam, jakieś zupełnie nieznane zespoły, których płyty można już dziś nabyć wyłącznie na rynku kolekcjonerskim. Więc tak, kolekcjonowanie płyt to jest jakies tam moje marzenie. Niestety, w tym momencie zupełnie niepraktyczne. Zwyczajnie miałbym problem z miejscem (a na jednym regale by się w moim przypadku raczej nie skończyło), mam już troche książek, czy komiksów, które zajmują mi przestrzeń. Całą jedną szafę mam też np. zawaloną pismami o muzyce metalowej, które zbieram gdzieś od 97 roku i nie mam sumienia się tego pozbyć. A że jednak nie chcę zostać jakimś patologicznym zbieraczem, to pewnych rzeczy zwyczajnie z zasady nie kupuję. Może kiedyś jak wygram w totka i kupię sobie dom na suburbiach to wtedy...
czy kolekcjonowanie czegokolwiek w dorosłym wieku ma jeszcze sens
Wszystko co bedzie mialo duzo wieksza wartosc w przyszlosci, dlatego warto kolekcjonowac w miare mozliwosci przedmioty ktore sa rzadkie a mozna je kupic w dobrej cenie.
Pamietaj tylko ze takie rzeczy trzeba ogladac pod lupa aby nie bylo zadnych skaz, rysek, pekniec, znieksztalcen aby farba nie odlatywala itd.
Takich przedmiotow jak sie znudza nie trzyma sie w piwnicy czy strychu a w warunkach pokojowych i z dala od swiatla slonecznego.
Absolutnie takich przedmiotow nie dajemy do zabawy dzieciom a jak jest mozliwosc to zamykania ich nawet sejfie. Jesli chcesz dotykac takie przedmioty to tylko w delikatnych gumowych rekawicach aby nie zostawiac sladow i nalezy sie z nimi obchodzic jak z jajkiem.
Tylko wtedy takie kolekcjonerskie przedmioty w przyszlosci moga zwiekszyc swoja wartosc dziesieciokrotnie a te rzadsze nawet stukrotnie.
Jeśli hobby ma bazować na zbieraniu czegokolwiek, to musi być to coś, co Ci się podoba i daje Ci frajdę zbieranie tych rzeczy i regularne oglądanie kolekcji. Samo kupowanie to krótki zastrzyk dopaminy, a radość z posiadania szybko mija. Trzeba mieć prawdziwą pasję do wybranego tematu. Jeśli kupujesz i gromadzisz coś na zasadzie lokowania luźnych funduszy w formie inwestycji z myślą odsprzedaży w przyszłości, gdy wzrośnie ich wartość, to już nie jest hobby. W każdym razie przy zbieraniu czegokolwiek najlepiej ustalić jakiś limit budżetu na miesiąc i go nie przekraczać, bo inaczej wystąpi efekt Diderota, bo np. masz więcej luźnej gotówki albo FOMO ponagli jakiś zakup.
Karcianki kolekcjonerskie są popularne. Magic ma najdłuższą tradycję i o ile pewnie są ludzie, którzy zbierają karty MTG dla samego posiadania, tak jednak większy procent kolekcjonerów to po prostu gracze, którzy uprawiają to hobby aktywnie. Inwestycją są tu raczej sety z lat 90 a z nowszych karty numerowane (serialized), których liczba jest ograniczona. Ostatnio głośno o wartej już 2kk $ karcie the One Ring (wciąż nie znalezionej w boosterach) z kolaboracji MTG z uniwersum LotR.
W temacie Pokemon TCG szał (i ceny) nieco opadł od czasów covidu, gdy Logan Paul na nowo spopularyzował hobby, ale wciąż jest to szalenie popularna karcianka, bo Pokemony to gra pokoleniowa. Tu najdroższe są oczywiście full arty, arty alternatywne, karty z popularnymi pokemonami (charizard, lugia, eeveelucje itd.) oraz base set z lat 90. i inne vintage sety. Karcianka Yu-Gi-Oh też się dobrze sprzedaje i ma swoich fanów.
Generalnie z karciankami jest tak, że w dobie youtube'a, twitcha, social media itp. influencerów jest mnóstwo a śledzą ich setki tysięcy czy nawet miliony fanów marki albo osób, które dopiero rozważają start w hobby TCG. A content creatorzy mogą sfabrykować unboxing albo przedstawić wybiórczo swoje szczęście przy otwieraniu paczek z kartami, przez co ludziom udziela się złudne wrażenie, że łatwo trafić w boosterach karty warte dziesiątki czy setki dolarów. W rzeczywistości nawet kupując booster boxy i mając gwarantowane te 11-13 hitów, prawie zawsze wychodzi się na minus i płaci za "doświadczenie" otwierania, żeby nie powiedzieć - za hazard. To po prostu czysta loteria. Jeśli myślisz o zbieraniu kart, to lepiej kupować single, np. na cardmarket, bo wtedy nie wydajesz pieniędzy w ciemno.
Zwłaszcza produkty z marki Pokemon się świetnie sprzedają (to w końcu najlepiej zarabiająca franczyza na świecie), ale obecnie np. Pokemon Company drukuje najnowsze sety w opór i ceny będą spadać. Jeszcze w 2021-2022 nagminnie brakowało produktów na półkach sklepowych, bo wykupywali je scalperzy. Obecnie niektóre sety ery Sword & Shield wciąż są dostępne po 2 latach i kolejne dodruki wjeżdżają na rynek. Dziś każdy kto zbiera karty umie je zabezpieczyć na przyszłe dekady (toploadery itp.), po cenach boosterów z base setu dziś każdy chomikuje zapasy zafoliowanych fabrycznie produktów, więc nawet jak dany set zniknie ze sklepów, to podaż z rynku wtórnego wciąż może być potencjalnie duża, przez co ceny nie będą tak irracjonalne. Sytuacji z szałem cenowym na base set w 2021 r. już raczej nie da się powtórzyć przy współczesnych produktach Pokemon TCG. We wrześniu wyjdzie po angielsku nostalgiczny set S&V 151 z pierwszą generacją pokemonów. W Japonii się wyprzedał, ale po sytuacji z Celebration na 25 lat marki firma zapowiedziała, że rynek zostanie nasycony i stratni będą tylko scalperzy.
Przy karciankach trzeba po prostu wyznaczyć jasny cel zbieractwa, ustalić, co Cię interesuje - np. jeden kolor kart z MTG, które rozszerzenia, wybrać ulubionego Pokemona i jego ewolucje czy bardziej ogólnie: holo foil, full arty, trainer arty czy karty z ilustracjami stworzonymi przez ulubionego rysownika, które cieszą oko i wywołują jakieś uczucia u kolekcjonera. Zbieranie master setów, czyli każdej pojedynczej karty i jej wersji z danego zestawu jest drogie i czasochłonne i skłania raczej do kupowania rzeczy, które niekoniecznie mogą się podobać, "ale wypada je mieć". Myślę, że popularność karcianek wśród kolekcjonerów tkwi właśnie w tym, jak wizualnie potrafią przyciągać wzrok, gdy poszczególne ilustracje stanowią czasem male dzieło sztuki.
Numizmatyka ma się wciąż bardzo dobrze, ale ludzie obecnie chętniej zbierają figurki, czy nawet bardziej precyzjnie Amiibo czy Funko Pop. Niektórzy preferują mapy albo artbooki. Modne jest kolekcjonowanie gier czy nawet konsol, zwłaszcza retro, ale od boom ze sprzedaży klasycznego Mario za 2kk $ inwestorzy dostrzegli w tym trend i już od dawna działają firmy, które wykorzystują swój kapitał do wykupywania retro gier i konsol i sztucznego podbijania cen (chociażby kontrowersje związane z działalnością dkoldies). Dziś nawet najgorsza gra z czasów NES-a może być warta kupę kasy i są ludzie, którzy te pieniądze są gotowi zapłacić. Wydaje mi się, że obecne pokolenia wychowane na grach video chętniej sięgają po takie przedmioty kolekcjonerskie, które z dumą prezentują w swoich domach. Pokolenie gadżeciarzy.
Zaletą takich przedmiotów kolekcjonerskich jest to, że często mają ograniczony nakład. Kiedy ten się wyprzeda, po paru latach można je odsprzedać za wielokrotność zainwestowanej kwoty. Sam zmieniłem mentalność ostatnimi czasy i zacząłem się wyzbywać tych nielicznych figurek czy edycji kolekcjonerskich albo steelbooków, które posiadałem. Dziś nie widzę sensu w zbieraniu takich gadżetów, które cieszą krótko po zakupie, a później się o nich zapomina. Hobby polegające na zbieraniu zawsze będzie bezsensownym przepalaniem pieniędzy, ale tak długo, jak starcza Ci na opłacenie rachunków i masz frajde z tego hobby, to imo nie ma nic złego w zbieraniu czegokolwiek. Osobiście przerzuciłem się na coś bardziej kreatywnego i już niczego nie zbieram, tylko wgryzam się w zabawy z elektroniką, które mogą mi się przydać przy drobnej działalności nierejestrowanej polegającej na serwisowaniu komputerów i konsol.
Dzięki za obszerny wpis. Szczerze, to jestem póki co mocno przytłoczony wyborem. Trochę nie kumam jeszcze rodzajów kart, czym się różnią poszczególne boostery i serie. Muszę mieć trochę czasu, żeby się w to wgryźć. A co do samego zbieractwa, to pewnie po prostu kupię sobie parę kart tak "na próbę" i zobaczymy, czy będę miał potrzebę dokładać kolejne. A nóż jeszce złapię bakcyla, kto wie.