autor: Borys Zajączkowski
PeCetowe Eldorado
Jest takie miejsce, którym konsole stanowią 1 procent rynku i w zasadzie mało kogo interesują inne gry niż pecetowe. Nibylandia? Nie. Rosja.
Co jest szczególnie fajne w kontekście rosyjskich gier, to fakt, że Rosjanie produkują – i to produkują masowo – gry, za które mało kto inny się bierze. Spacesimy, rozbudowane strategie czy turówki – bo te gatunki mam na myśli – przeważnie nie mają szans wbić się w zachodnie plany wydawnicze, gdy stają w szranki z kolejnymi strzelankami TPP i strzelankami FPP – arkadówkami XXI wieku – i coraz prostszymi w swojej konstrukcji erpegami. O ile 10-15 lat temu, nawet 5, niezmiennie podniecająca obie strony dyskusja ‘PC kontra konsole’ miała jeszcze jakieś oparcie w liczbach, o tyle obecnie nie bardzo już jest jak się z faktami kłócić. Znalezienie na liczących się w skali świata toplistach – amerykańskich i japońskich – tytułów pecetowych śmiało służyć może za zdany z wyróżnieniem test okulistyczny. Oczywiście dają się znaleźć morpegi, a na otarcie łez trafi się rodzynek pokroju Company of Heroes, którego grywalność nijak nie daje się utrzymać w ramach konsolowego sterowania – wyjątki jednak mogą sobie regułę potwierdzać lub nie, ale jej nie zmienią.
Powyższy stan rzeczy szczególnie boli graczy w krajach wciąż głównie pecetowych – jak Polska właśnie. Graczy, którzy chcą widzieć na swoich blaszakach grywalne tytuły, podane w oprawie godnej czasu teraźniejszego. Niestety, nawet te kilka milionów naszych graczy, które są w stanie zakupić kilka tysięcy sztuk ukochanej gry, to niezupełnie jest to eldorado, którego szuka dowolnie wskazany wydawca. W tym pogrążającym się w konsolach świecie to właśnie Rosja jawi się największą wyspą pecetowców – i to wyspą, na której dedykacja myszce i klawiaturze nie ogranicza się li tylko do deklaracji uczuć. Tam produkuje się i wydaje wyłącznie gry pecetowe w liczbie kilkuset rocznie, z czego duże kilkadziesiąt produkowanych jest przez Rosjan. Ten stan rzeczy doskonale wspiera ‘liberalne’ prawo autorskie, dzięki któremu nawet premierowe gry zachodnie dostaniemy, w wersjach często w pełni zlokalizowanych, w cenie 300 rubli (ciut ponad 30 złotych) – w kiosku na ulicy.
Jest w Rosji dwóch największych wydawców: 1C i Buka. Firma 1C sprzedaje od czterech lat po 4,5 miliona egzemplarzy gier rosyjskich oraz z każdym rokiem więcej gier importowanych – w 2006 było ich ponad 10 milionów sztuk. To do niej udaliśmy się z wizytą pod koniec stycznia. Pierwsze, co rzuciło się nam w oczy, przesłoniło je wręcz – 1C nie wynajmuje kilku pięter w biurowcu, 1C posiada 3 biurowce. Oraz utrzymuje dwa własne zespoły deweloperskie – jednym z nich jest zespół Olega Maddoxa, twórcy doskonałego symulatora IL-2 Sturmovik, obecnie pracującego nad jakby jeszcze lepiej się zapowiadającą Battle of Britain. Drugim, występujący pod tą samą nazwą – Maddox Games – zespół odpowiedzialny za Theatre of War.