autor: Paweł Surowiec
18 Wheels of Steel: Haulin' - recenzja gry
Haul znaczy ciągnąć, przewozić. I tak też – z grubsza biorąc – wygląda ta gra: prawie bez przerwy coś ciągniemy, w tę i we w tę.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Ach, jakiż to był spokojny tydzień! Żadnego rozdzierającego uszy wycia szlachtowanych wrogów dobiegającego z komputerowych głośników, błagań o litość, przekleństw, juchy chlapiącej z monitora na twarz, huku wystrzałów etc. Zamiast tego miarowy, usypiający warkot silnika, przerywany od czasu do czasu klaksonem co bardziej krewkiego kierowcy. I hipnotyzujący szum wycieraczek zmywających z przedniej szyby rzęsiste krople deszczu. Doprawdy, czuję się jak nowonarodzony, to było niemal katartyczne przeżycie. Bo czyż podróż highway’em ciągnącym się aż po horyzontu kres, tym razem bez spychania na pobocze innych kierowców (a to ci dopiero – no violence!), nie może działać oczyszczająco i zdejmować z sumienia gracza ciężaru tych setek morderstw dokonanych wcześniej i z zimną krwią na Bogu ducha winnych potworach w innych grach? Do czego piję? Ano, do 18 Wheels of Steel, konkretnie kolejnej, piątej już, odsłony tego dosyć popularnego w niektórych kręgach symulatora ciężarówek, zatytułowanej Haulin’. A właściwie – do zabawy nią. To Wy sobie czytajcie dalej, a ja tu jeszcze obrócę z ładunkiem dynamitu do Nju Jorku. Skąd by tu zacząć?
San Francisco
Haul znaczy ciągnąć, przewozić. I tak też – z grubsza biorąc – wygląda ta gra: prawie bez przerwy coś ciągniemy, w tę i we w tę. Sensu większego w rozpisywaniu się na temat schematu w oparciu, o który skonstruowano grę, nie widzę, bo też i novum żadnego w nim nie znajduję. Ale dla niedoinformowanych... No więc, w dalszym ciągu prowadzimy sobie firmę transportową realizującą zlecenia przewozu ładunków pomiędzy 40 amerykańskimi i kanadyjskimi metropoliami, rozsianymi na terytorium w całości przeniesionego w świat gry USA i południa Kanady. Najwyraźniej ktoś wyrwał z atlasu producentów gry mapy takiej tam Europy... A metropolie to też na wyrost napisane, bo każda z nich to ledwie kilka ulic na krzyż. Ale niech będzie – i tak jest lepiej niż w poprzednich odsłonach gry. Odległości między poszczególnymi miastami są spore (przejazd od jednego do drugiego zajmuje czasami nawet do kilkunastu minut realnego czasu) więc nie raz nie dwa przyjdzie nam dolać wachy do baku czy przekimać się na poboczu w kabinie ciężarówki.
Z biegiem czasu i w miarę wypełniania się naszego portfela bugsami – w końcu Ameryka to kraj wielkiej kasy, która leży na ulicach i tylko czeka by się po nią schylić, nie? – powiększamy nasz park maszynowy o kolejne ciągniki (nowe lub używane). Ewentualnie naprawiamy bądź modernizujemy stare. Wątek ekonomiczny obecny w serii od jej narodzin pozwala zaś zatrudniać dodatkowych kierowców i powierzać im pomniejsze kursy – wszak w najstarszych pieśniach śpiewano już, że ciągnąć w kilku jest raźniej. Tak na marginesie – dobrze, iż mikroekonomia w gierce w ogóle jeszcze jest, bo samo prowadzenie tira, tak jak wygląda ono w obecnej postaci w grze, nie nasyciłoby – jak mniemam – żarłocznych apetytów graczy.
Wachlarz ładunków jeszcze się powiększył. Doliczyłem się ponad 70 (!) rodzajów towarów, w tym tak nietuzinkowe jak rakieta, mobilny dom czy... jacht. Bynajmniej nie legendarna już łódka z powy... połamanymi wiosłami niejakiego Statsona, tfu – Stansona. Chwali się producentowi, że naprawdę postarał się, aby gracz miał w czym przebierać – i chodzi mi tu i o wozy, ich części i o towary – ale to już, w gruncie rzeczy, też było.
New Orleans
To tu ten huragan spustoszył pół miasta. Dziwne, wszystko jest na miejscu. Jakiś czas temu znajomemu tir raczył się wbić w elewację domu – wierzcie mi, ciekawy widok to nie był, a i na zdrowie to obu stronom nie wyszło. A tymczasem tutaj... Niestety, po raz kolejny nie zawarto w programie jakiegokolwiek wizualnego modelu zniszczeń naszej ciężarówy albo przewożonego ładunku czy pojazdów innych użytkowników drogi, co dla mnie zakrawa na mały skandal – przypominam, to już przecież piąta część serii! Mała kolizja na skrzyżowaniu i co? Nadal żadnej pogiętej karoserii, choćby odłamków szkła sypiących się z rozbijanych reflektorów – nic, nawet rysy na przedniej szybie nie uświadczysz! Większej demolki otoczenia, poza ścięciem jednej czy drugiej latarni ulicznej, też nie przeprowadzimy swoim tirem. A o potężnych karambolach, klęskach ekologicznych wywołanych wykolejeniem się cysterny benzyny, czy w wyniku nieostrożnego obchodzenia się z przewożonym ładunkiem materiałów wybuchowych, to już w ogóle zapomnijcie. Szkoda, dodatkowe fajerwerki tuż po świętach niejednemu sprawiłyby jeszcze radość.
Również fizyka i model jazdy nie w pełni spełniają oczekiwania. Rozpędzasz się do największej możliwej prędkości, by z całym impetem przygrzać w stojącą przed tobą małą, kruchą z pozoru osobówkę, ale maksimum co zobaczysz, jeśli masz wyjątkowego farta, to leniwe przewrócenie się jej na bok. A twój tir stanie w miejscu jakby co najmniej w żelbetonową ścianę przywalił a nie w drobnego ‘malucha’. Skoro to symulator, to gdzie realizm kolizji!?
Tak samo kiepsko sprawy się mają z poślizgami: trudno w takowy wpaść – o ile to w ogóle jest możliwe – niezależnie od tego, czy poruszamy się po suchej nawierzchni, czy mkniemy po spływającej wodą jezdni. Panowanie nad ciężką, rozpędzoną cieżarówą z naczepą i przyczepą jest po prostu zbyt łatwe (wyłączając parkowanie tyłem).
Houston
„Mamy problem”. A nawet kilka. Dwa najbardziej denerwujące elementy rozgrywki to odpowiednio: policja i rozwiązanie upływu czasu. Miejscowy szeryfowie-służbiści wprost uwielbiają urządzać sobie zasadzki na Bogu ducha winnych kierowców tirów, gdzie się tylko da. Radiowozy spotkasz i na międzymiastowej autostradzie, i w samych miastach – praktycznie co krok gliny, a objechać ich jakoś się nie da. Oczy ci się kleją, marzysz o zjeździe do jakiegoś przytulnego moteliku albo na parking, by wreszcie uciąć sobie komara? Jasne, nie ma sprawy, najpierw tylko dola dla panów w mundurkach, którzy raczyli byli stanąć tuż przy zjeździe z trasy. A co, myślałeś może, że ten przejazd na czerwonym świetle przez skrzyżowanie w odległym o kilkaset kilometrów Las Vegas ujdzie ci na sucho, bratku!? Gliniarze ci w tej grze pamiętliwi, i to bardzo! Jeśli już dojdzie do pościgu gdzieś na highway’u to Policja często skutecznie i niestety niesatysfakcjonująco krótko goni nas przeciwległym pasem ruchu oddzielonym barierką, pod prąd – i kto tu stwarza zagrożenie dla ruchu!? Gdy nas w końcu dopadnie... bez ceregieli wręcza mandacik i po sprawie. Ach, gdzie te pościgi przez pół Stanów, przełamywanie policyjnych blokad, przebijanie opon na kolejnych kolczatkach! W końcu niejedną tego typu pogoń mogliśmy oglądać już na dokumentach typu: World’s Scariest Police Chases, to chyba jeden z amerykańskich sportów narodowych, więc w czym problem?
Upływ czasu. O ile między metropoliami jego przyspieszony bieg działa przyzwoicie to w miastach, pomiędzy odwiedzaniem oddziałów kolejnych firm, już nie. Często zdarza się tam spać po kilka razy z racji wszystkich tych ograniczeń prędkości, korków, świateł (jak to w mieście). A niewiele rzeczy bardziej denerwuje niż kierowca zapadający w sen zimowy dokładnie podczas brania ostrego zakrętu czy dojeżdżania do skrzyżowania! Ech, trzeba było spowolnić upływ czasu gdy gracz wjeżdża do miasta.
Niestety, praca kierowcy tira sama w sobie nie jest na tyle ciekawa, by jej symulacją przykuć do monitora na dłuższą chwilę przeciętnego gracza i wypadałoby ją uatrakcyjnić. No niech mi tylko nikt nie mówi – bo nie uwierzę – że w całych Stanach nie ma ani jednej makaroniarskiej rodziny mafijnej (Corleone czy innych... Sopranów), która nie chciałaby położyć łap na ładunku przewożonym przez naszego dzielnego mistrza kierownicy, a jego samego pogrzebać hen, gdzieś daleko na pustyni poligonu atomowego w Nevadzie... A może jakieś nie do końca legalne fuchy? W grze jest w końcu granica amerykańsko-kanadyjska z kontrolą, jakby tak coś przez nią przemycić? Nie, jest tylko dla picu. A co powiecie na zakłady i wyścigi między samymi kierowcami/tirami? Albo chociaż transport ładunków z nakazem zmieszczenia się w wyznaczonym limicie czasowym – naprawdę, nie potrafię zrozumieć dlaczego nawet tak skromnego patentu nie umieszczono w grze, w moim odczuciu niebywale poprawiłby grywalność. Lipa! Nie wydaje mi się też by zaimplikowanie w/w elementów spowodowało ‘przekwalifikowanie’ programu z symulatora samochodowego na zręcznościową ścigałkę, za to zabawy dostarczyłoby sporo.
Las Vegas...
... przed maską. Nawet ładne to miasto, choć kiczowate... Jeśli chodzi o oprawę graficzną – cóż, Haulin’ to nie Carbon. Kwestię wyglądu modeli pojazdów łatwo spuentować stwierdzeniem, że ilość odbiła się na jakości. Wszelkich fur jest naprawdę sporo (i w kilku rodzajach), ale gdy błyszczące chromowanymi powierzchniami (jak... ach, nieważne) modele ciężarówek wyglądają całkiem nieźle, to reszta pojazdów już, jak na mój gust, zbyt plastikowa, zabawkowa. Niedosyt budzi też brak jakichkolwiek śladów na tirach wskazujących, że dany pojazd ma za sobą setki kilometrów trasy wiodącej przez zakurzoną pustynię czy zaśnieżoną północ. Pewnikiem dlatego, że w grze często pada deszcz, który zmywa wszelki bród, kurz i błoto.
Bardzo ładnie za to prezentują się wnętrza kabin wszystkich ciężarówek (po których można się swobodnie rozglądać), z przyciągającymi wzrok kontrolkami i wskaźnikami. W zasadzie można się tutaj poczuć trochę jak ze sterami jakiegoś wahadłowca a nie poczciwego tira.
Postarano się także wrzucić do gry pory dnia (śliczne zachody i wschody słońca!) i zmienne warunki pogodowe, co w dzisiejszych czasach jednak już zadziwić nie może. Tym bardziej iż w wielu tytułach lepiej te efekty zrealizowano. O ulewach wspomniałem już, gdzie się jednak podział postrach kierowców – gęsta jak mleko mgła wisząca nisko nad jezdnią i powodująca, że musimy zdjąć cegłówkę z pedału gazu?
Wypadałoby też by w pozycji, w której na dobrą sprawę niewiele się dzieje i gracz zmuszony jest obserwować otoczenie, by nie przysnąć z nudów, można chociaż jakieś piękne widoczki za oknami podziwiać. I od tej strony nie jest źle, choć graficznej feerii i bogactwa detali nie oczekujmy. Autorzy szarpnęli się jednakże na umieszczenie w miastach i ich okolicach co bardziej rozpoznawalnych, typowo amerykańskich „cudów” architektonicznych – mamy więc hotel i kasyno Luxor w kształcie piramidy i Sfinksa w Las Vegas czy charakterystyczny, wielki napis „Hollywood” na wzgórzach otaczających Los Angeles itp. Z drugiej strony w osiedlach ludzkich brakuje – a późno zdałem sobie z tego sprawę – no właśnie... ludzi, ruchu pieszych: jakieś takie wymarłe są.
Za to od czasu do czasu trafią się smaczki, wyrywające z półdrzemki, np. na autostradzie 93 ciągnącej się z Phoenix do Vegas, niedaleko słynnego z domniemanej katastrofy UFO Roswell, zdarzy nam się zaobserwować przelot NOL-a... Jednak to wszystko nie jest w stanie przyćmić bijącej z monitora na dłuższą metę monotonii.
Nashville
Stolica country, muzyki prawdziwego króla szos. Chyba zrobię tu sobie przystanek... Strona audio recenzowanego tytułu nie powala swoim bogactwem na kolana lecz wszystkie zaimplementowane odgłosy prezentują się raczej przyzwoicie. Ale chyba trudno coś schrzanić w tego typu simku... Przede wszystkim warkot silnika brzmi inaczej dla każdego z ciągników dostępnych w grze. Reszta dźwięków też wypada dobrze: klaksony, wycie policyjnej syreny ścigającego tira radiowozu, szum deszczu czy posapywanie hydrauliki – to wszystko brzmi należycie.
Powrócono również do CB radia z pomocą którego kierowcy 18-kołowców komunikują się między sobą ale w zasadzie konwersacje przez nie prowadzone to... takie tam ględzenie. Ograniczone w liczbie kwestie wirtualnych towarzyszy drogi dosyć szybko bowiem zaczynają się powtarzać i nużyć. Choć nie zaprzeczę funkcjonalności CB radia w kilku przypadkach – możliwość zapytania jadącego przed nami o pogodę, ruch drogowy, wypadki na trasie jest użyteczna.
Niedobór oryginalnej muzyki w grze – raptem dwa kawałki wątpliwej urody (i wcale nie country-zawodzenia) – w pewnym stopniu rekompensuje graczowi możliwość importu do programu własnych, ulubionych plików muzycznych.
Nowy Jork
Z drogi wieśniaki, król szos jedzie! No i dotarłem do celu swojej podróży. O ile pomysł z zasymulowaniem pracy kierowcy potężnego, 18-kołowego tira mógł się wydawać (i taki był!) ciekawy i oryginalny w momencie wypuszczania na rynek pierwszej odsłony serii to teraz, przy piątej już części, wypadałoby wzbogacić go o nowe elementy, przeciwdziałające monotonii zabawy. Monotonii i zniecierpliwieniu odczuwanemu przez przeciętnego gracza, który niekoniecznie marzył za smarkatych lat o wspomnianej profesji. Albo chociaż wreszcie zaimplementować tryb zabawy wieloosobowej... Niestety nie zrobiono tego i grę trzeba obiektywnie ocenić, mając to na uwadze. I, przykro mi to pisać, ale tytuł ten w moim odczuciu nie jest wart tych 5 paczek, jakie życzy sobie za niego rodzimy TopWare. Zaś producentowi hańba za to, że po raz kolejny wciska nam praktycznie ten sam produkt, tylko w innym pudełku! Jeśli miałbym wybierać, to za taką kasę wolałbym raczej zasadzić się ze sztucerem myśliwskim na jakiegoś grizzliego w Hunting Unlimited, innej z gier SCS Software (jeśli już ich się trzymać)... Kurka wodna, gdzie ta naczepa!? Jasny gwint, musieli mi ją zawinąć w Chicago! A czułem, żeby nie stawać tam na tę polską kiełbasę...
Paweł „PaZur’76” Surowiec
PLUSY:
- mnóstwo – dokładnie 32 – modeli ciężarówek (ciągników) do zajechania;
- sporo modeli silników, skrzyń biegów, hamulców, opon etc. do przetestowania;
- wiele rodzajów ładunków do przewiezienia;
- całe terytorium USA i południe Kanady do zjeżdżenia.
MINUSY:
- nadal brak trybu multiplayer;
- nadal brak jakiegokolwiek modelu zniszczeń pojazdów kasowanych na trasie (i naszego własnego), model jazdy naszego tira również pozostawia trochę do życzenia;
- uciążliwa, wszystkowiedząca i pamiętliwa policja;
- przydałyby się jakieś wyścigi z innymi kierowcami, przebijanie się przez policyjne blokady, ucieczki przed gangsterami, zadania z limitem czasowym etc. – cokolwiek, co pozwoliłoby się nudzić na trasie w chociaż trochę mniejszym stopniu;
- ten upływ czasu, nadal taki sam na trasie jak i w mieście;
- w sumie nic tak naprawdę znacząco nowego: czy aby tego kotleta nie odgrzano już zbyt wiele razy?