Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Dragon Ball: Xenoverse 2 Recenzja gry

Recenzja gry 2 listopada 2016, 15:19

Recenzja gry Dragon Ball: Xenoverse 2 - za mało nowości

Druga odsłona serii Dragon Ball: Xenoverse stawia na sprawdzone wcześniej rozwiązania, ale trudno uznać to za pozytyw. Od sequela takiej gry oczekujemy zdecydowanie więcej.

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji PC, XONE, Switch

PLUSY:
  1. sporo ciuszków i mocy do zebrania;
  2. duża dowolność w tworzeniu własnej postaci;
  3. sieciowa kooperacja;
  4. niektóre sceny wyglądają jak wyjęte wprost z serialu.
MINUSY:
  1. schematyczna historia, zmuszająca do toczenia dobrze znanych walk;
  2. nieprzewidywalne serwery i dziwne glicze przeszkadzające w zabawie;
  3. zbyt prosty system starć, nagradzający spamowanie tych samych ataków;
  4. chaotyczna kamera doprowadzająca do irytujących przegranych i zawrotów głowy;
  5. ubogie plansze i słaba warstwa audio.

Dragon Ball Xenoverse 2 to sequel specyficznej mieszanki bijatyki i MMO na licencji popularnej serii anime. Kontynuacja, mimo że na swój sposób wciągająca, niestety nie oferuje więcej niż to, co znamy ze średnio udanego pierwowzoru.

W grze Dragon Ball: Xenoverse z 2014 roku drzemał ogromny potencjał – twórcy hucznie zapowiadali nowe postacie, możliwość stworzenia własnego bohatera i opowieść, która będzie wykorzystywać motyw podróży w czasie. Ostatecznie potencjał ten został zmarnowany, a my otrzymaliśmy dziwny miszmasz bijatyki i MMO z przewidywalną historią i płytkim systemem walki. Poza osobami, które uzależniły się od odblokowywania nowego ekwipunku i sieciowej kooperacji, chyba nikt nie czekał z niecierpliwością na sequel tej produkcji. W „dwójce” Bandai Namco ponownie zabiera nas do tytułowego Xenoverse, oferując masę nowych rzeczy do odblokowania oraz więcej tej samej rozgrywki, której niestety daleko do poziomu bijatyk anime z ery PS2. Mimo że dostaliśmy kolejny odgrzewany kotlet, który ma sprzedać znana marka, fani tzw. „grindowników” i hack-and-slashy szybko dadzą się wciągnąć w pogoń za lepszym sprzętem i zaliczanie kolejnych misji, bawiąc się zaskakująco znośnie. Co więc sprawia, że Dragon Ball: Xenoverse 2 jest średniakiem, który mimo licznych wad, potrafi mocno uzależnić?

O dwóch takich, co ukradli linię czasu

Nikczemny duet z Xenoverse znów coś knuje – i tym razem nie jest sam.

Historia w „dwójce” do złudzenia przypomina to, co widzieliśmy w poprzedniej części gry. Akcja toczy się w tytułowym uniwersum, gdzie podróżnicy w czasie pod dowództwem znanego z serialu Trunksa czuwają nad linią czasu z głównej serii anime. Kiedy na oczach Trunksa i spółki ktoś próbuje wpływać na chronologię wydarzeń z uniwersum Dragon Balla, wszechświatom zaczyna grozić zagłada, a bohaterowie muszą sprzymierzyć się z postacią gracza i naprawić czasoprzestrzeń. Za owymi dziwnymi anomaliami ponownie stoją dwie tajemnicze istoty – Mira i Towa, nasi wrogowie z „jedynki”. Mimo że fabuła stanowi praktycznie kalkę tej z pierwowzoru, tym razem dwójka złoczyńców sprzymierza się z grupką szwarccharakterów znanych z tzw. „kinówek” – pełnometrażowych animacji które nie są zaliczane do kanonu głównej serii. Bez wątpienia pojawienie się takich postaci jak Bardock, Broly czy Cooler to nie lada gratka dla największych fanów cyklu. Nie sposób jednak pozbyć się wrażenia, że scenarzyści potraktowali całą opowieść tak, by zostawić sobie coś na sequel.

Kolorowo jak na konwencie

Mangowa dziewczyna jak malowana!

Zanim wyruszymy pomóc Trunksowi i ekipie w zwalczaniu anomalii w chronologii smoczego uniwersum, należy stworzyć własnego bohatera. Tak jak w poprzedniej odsłonie serii otrzymaliśmy sporo możliwości jak na gry na licencji anime, a twórcy dołożyli wszelkich starań, by kreator postaci nie pozwolił na to, aby dwie z nich wyglądały tak samo. Początkowo wybór jednej z pięciu ras wydaje się zaledwie kosmetyczny – są to jednak tylko pozory. Mimo że style gry takiego np. nameczanina i człowieka niespecjalnie się różnią, warto pamiętać, że część ekwipunku i zdolności została zarezerwowana dla poszczególnych ras. Jeśli tak jak ja od zawsze marzyliście o stworzeniu własnego potężnego saiyanina, powinniście wybrać przedstawiciela tej dumnej rasy wojowników i nie zastanawiać się nawet nad innymi opcjami.

Ogromna poczekalnia pełna jest odzianych w pstrokate stroje postaci, stworzonych przez innych graczy.

Recenzja gry Dragon Ball: Xenoverse 2 - za mało nowości - ilustracja #2

Podobnie jak w „jedynce” przygodę rozpoczynamy od wyboru rasy. Będziemy mogli między innymi pokierować człowiekiem, saiyaninem czy różowoskórym demonem zwanym majina. Bogate możliwości kreacji i często absurdalne akcesoria sprawiają, że trudno trafić na dwie podobne postacie, zaś oglądanie kolejnych dziwacznych tworów występujących w sieci potrafi być całkiem zabawne.

Kiedy już stworzymy własnego podróżnika w czasie, przeniesiemy się do Conton City – naszej nowej bazy wypadowej. W miasteczku spotkamy innych graczy, będziemy mogli spróbować swoich sił tak w głównym wątku, jak i w pobocznych Parallel Missions, a w wolnym czasie zrobimy potrzebne zakupy. Poza graczami i mało wygadanymi NPC w miasteczku znajdziemy też różne wyzwania, jak i nauczycieli, u których – po ukończeniu serii misji – odblokujemy dalsze ataki.

Nowe miasteczko wydaje się o wiele większe i bardziej różnorodne niż hub z „jedynki” i nie jest pocięte przez ekrany ładowania. Nim jednak uzyskamy zdolność latania, lokacja szybko nam zbrzydnie, a to za sprawą ślamazarnego truchtu naszej postaci i mało intuicyjnego systemu szybkiej podróży. Niemniej muszę pochwalić twórców za jeden smaczek – w pewnym momencie pojawiła się możliwość zaimportowania postaci z „jedynki”. Kiedy tak się stało, rynek w bazie wypadowej ozdobił pomnik mojego poprzedniego bohatera, a ja dostałem na start gry solidny zastrzyk gotówki.

Nim się obejrzycie, też będziecie miotać takimi atakami na prawo i lewo.

To nie jest moja ostateczna forma

Podczas misji przenoszeni jesteśmy na osobną arenę, gdzie – nim upłynie limit czasu – musimy zazwyczaj unicestwić wszystkich przeciwników. System walki nie zmienił się zbytnio od czasu Dragon Balla: Xenoverse – do dyspozycji mamy standardowo dwa różne ataki fizyczne, dystansowy atak energetyczny oraz specjalne techniki, które dobieramy wedle uznania (oczywiście po uprzednim odblokowaniu tychże). Mimo praktycznie nieskończonych możliwości w łączeniu wspomnianych ataków system walki okazuje się, niestety, banalnie prosty i zbyt często nagradza ślepe spamowanie kilku kombinacji na przemian z unikami i atakami energetycznymi. To oczywiste, że nowym grom z cyklu daleko do takiego Tekkena czy Soul Calibura, bo to zupełnie inny rodzaj bijatyki, ale bardziej zręcznościowy charakter tłuczenia wrogów wcale nie musi robić z gracza idioty, co pokazała seria Naruto Shippuuden: Ultimate Ninja Storm.

Misje kooperacyjne potrafią być równie chaotyczne, co przyjemne.

Kiedy już nauczymy się potrzebnych ataków i znudzi nam się rozwijanie głównego wątku oraz toczenie znanych na pamięć walk z serialu, możemy uciec do opcjonalnych Parallel Missions. Zadania te ukończymy z pomocą maksymalnie dwóch graczy lub kompanów sterowanych przez sztuczną inteligencję. Może i te dodatkowe misje nie są szalenie rozbudowane czy specjalnie wymyślne, jednak granie z ludźmi powoduje, że sprawiają o wiele większą frajdę niż widowiskowe starcia z głównego wątku, które musimy zaliczać na własną rękę. Same misje poboczne nagradzają punktami doświadczenia, potrzebnymi do rozwoju statystyk, i walutą, która przydaje się podczas zakupów.

Customizacja naprawdę daje radę i pozwala wybaczyć część wad.

Recenzja gry Dragon Ball: Xenoverse 2 - za mało nowości - ilustracja #3

Mimo słabego startu emitowana właśnie w Japonii seria Dragon Ball: Super powoli zaczyna przekonywać do siebie fanów. Pojawienie się bohaterów z nowego cyklu anime miłośnicy gier osadzonych w uniwersum „Smoczych kul” w przypadku Xenoverse 2 uważali za pewnik. Muszę ich, niestety, rozczarować – postaci z Dragon Balla: Super jest tu jak na lekarstwo, a za część z nich przyjdzie nam zapłacić w DLC.

Mimo że zadania w grze okazują się na dłuższą metę monotonne, do dalszej zabawy zachęca pogoń za przysłowiowym „lootem” – coraz to lepszym sprzętem potrzebnym do stworzenia zbalansowanej postaci, która będzie idealnie odpowiadać naszym preferencjom. Zbieranie kolejnych zbroi czy rękawiczek i testowanie, jak komponują się z naszym zabijaką, zmienia się w zabawę w samą w sobie – szczególnie że fantów jest naprawdę sporo, a po ukończeniu głównego wątku odblokowujemy zaledwie część z dostępnego żelastwa. Jakby tego było mało, do naszej dyspozycji oddany został jeszcze system craftingu i łączenia różnych elementów wyposażenia postaci w potężniejsze przedmioty. Taka forma zabawy sprawia, że o wiele więcej czasu spędzamy na zakupach i wytwarzaniu rzeczy niż na samych walkach – co, gdy uda nam się wreszcie dobrze trafić z zestawem zbroi, potrafi być szalenie satysfakcjonujące.

Niektóre zadania są całkiem zabawne.

Nieudana fuzja

Nastawiona na pogoń za sprzętem i grindowanie forma rozgrywki z pewnością ma swoich fanów, ale sprawia też, że duża część miłośników uniwersum może poczuć się rozczarowana nową smoczą grą. Jak przystało na mordobicie, tytuł oferuje również tryb versus do zabawy na jednym ekranie z drugim graczem. Jednak tak jak w „jedynce” tryb ten wypada bardzo słabo, a żeby go w ogóle aktywować, trzeba znaleźć specjalne miejsce w bazie wypadowej. Zwiedzając Conton City, natrafimy także na pomniejsze wyzwania i kolejne opcjonalne questy. Mimo że część z nich zapowiada się całkiem pomysłowo (np. pomoc Majin Buu w założeniu rodziny albo superbohaterski trening u boku Gohana), ostatecznie nużą i odsyłają z powrotem do kooperacyjnych misji.

Kamera w Xenoverse 2 jest chyba największym wrogiem Goku i spółki.

Recenzja gry Dragon Ball: Xenoverse 2 - za mało nowości - ilustracja #2

Graczowi mniej zaznajomionego ze „Smoczymi kulami” może się wydawać, że uniwersum to skazane jest na średniej jakości bijatyki – nic bardziej mylnego. Zdarzają się bardziej pomysłowe produkcje z logiem Dragon Balla – jak np. turowe RPG Dragon Ball: Fusions, które po ciepłym przyjęciu w Japonii trafi na europejskie 3DS-y w lutym przyszłego roku.

Jedną z bolączek Dragon Balla: Xenoverse 2 jest nierówna warstwa audiowizualna. Modele znanych bohaterów wyglądają jak wyjęte wprost z serialu, a potężne fale kamehameha i inne spektakularne techniki są dość widowiskowe. Niestety, kiedy nie oglądamy postaci i pokazów fajerwerków, nasze oko przykuwają sterylne plansze i niektóre, paskudne wręcz, elementy tła. Największym minusem jest chyba brak rozbudowanej destrukcji otoczenia – mimo że występowała ona już w Dragon Ballu Z: Budokai Tenkaichi na PS2 (!). Owszem, możemy zrobić od czasu do czasu mniejszą dziurę w podłożu, gdy ciśniemy naszym przeciwnikiem, ale szybko w grze zjawia się niewidzialna ekipa remontowa, która likwiduje skutki naszych niszczycielskich poczynań.

Jak przystało na grę dla fanów anime, mamy możliwość zastąpienia angielskiego dubbingu oryginalnymi japońskimi głosami. Jeśli natomiast nie jesteście miłośnikami tego języka i wolicie słuchać amerykańskich aktorów, przygotujcie się na nieprzyjemny widok – wypowiadane kwestie często nie są w ogóle zsynchronizowane z ruchem ust postaci. Na tym bolączki związane z udźwiękowieniem się nie kończą – mimo że eksplozje i odgłosy ciosów brzmią dobrze, nudnawa ścieżka dźwiękowa szybko daje się we znaki. Soundtrack w nowym Xenoverse nie różni się zbytnio od odtwórczych kawałków, jakie zaserwowano w kilkunastu poprzednich pozycjach z cyklu, dlatego granie na konsoli z użyciem innej muzyki jest jak najbardziej wskazane.

Momentami gra wygląda bardzo dobrze – gorzej jest, gdy postacie otworzą usta.

Jedną z największych wad gry okazuje się kamera, która często gubi się w chaotycznych potyczkach i staje groźniejszym przeciwnikiem niż niektórzy potężni złoczyńcy. Lekkie problemy z nadążaniem za jednym z kilku zawodników na ekranie są zrozumiałe przy tak dynamicznych starciach, ale niekiedy zachowanie kamery potrafi przyprawić nas o zawrót głowy. Ponadto sprawia ona, że nierzadko gubimy przeciwnika i kończymy bardziej złożoną kombinację, strzelając falą energii na ślepo i lądując w pozycji tyłem do adwersarza. Takie niedopracowanie jest nie do pomyślenia w widowiskowej bijatyce anime, bo ostatecznie psuje frajdę ze strać.

Ale Kuririna to już nie wskrzeszaj, OK?

Oj, Dragon Ballu: Xenoverse 2... co ma z tobą począć silący się na sprawiedliwą ocenę recenzent, który jest jednocześnie wielkim fanem serialu? Z jednej strony mamy irytującą kamerę, za prosty system walki i powtórkę tego, co znamy z „jedynki”. Z drugiej zaś przyjemną zabawę w kooperacji i uzależniający grind oraz pogoń za ekwipunkiem. Mimo że nowy Dragon Ball nie wnosi wiele do mechaniki poprzedniej gry, a liczne problemy odbierają tej produkcji prawo do określania jej mianem bardzo dobrej, nie da się ukryć, że ten specyficzny miks gatunków potrafi wciągnąć. Szkoda tylko, że Dragon Ball: Xenoverse 2 wydaje się być robiony maszynowo, a nowości jest tu jak na lekarstwo. Niemniej pozycja ta udowadnia, że w owej dziwnej mieszance gatunków wciąż drzemie potencjał, na którego pełną realizację istnieje duża szansa w kolejnej grze. Nowej smoczej bijatyce daleko do ideału, ale fani uniwersum, jak i ci, którym przypasował model zabawy w pierwszym Xenoverse, bez wątpienia dadzą się przekonać. Inni muszą, niestety, poczekać na ciut lepszego Dragon Balla.

Jordan Dębowski

Jordan Dębowski

W 2012 r. pisał felietony i recenzje dla gameonly.pl. Z wykształcenia japonista. W 2013 r. rozpoczął pracę jako redaktor tvgry.pl. W latach 2014-2018 współprowadził i tworzył treści na kanał GamePressure na YouTube. Od 2020 r. prowadzi profil tvgry na instagramie, a od 2022, profil tvgry na TikToku. Od 2022 r. zastępca redaktora prowadzącego tvgry. W strukturach GRY-OnLine i tvgry zajmuje się planowaniem, tworzeniem oraz publikacją materiałów wideo. Planuje strategię oraz publikuje treści na profilach kanału w mediach społecznościowych. Bierze udział w streamach i komunikuje się ze społecznością. Pomaga wdrażać nowych pracowników w struktury firmy. Choć stara się śledzić ogół branży growej, szczególnie interesuje się grami niezależnymi, grami RPG, horrorami oraz szeroko-pojętym retro. Poza pracą dużo jeździ na rowerze, czyta reportaże, gotuje i zajmuje się swoim kotem – Jagą.

więcej

Recenzja gry Dragon Ball Sparking! ZERO - czysta, niezobowiązująca frajda z masą fanservice’u
Recenzja gry Dragon Ball Sparking! ZERO - czysta, niezobowiązująca frajda z masą fanservice’u

Recenzja gry

Im bliżej premiery Dragon Balla Sparking! ZERO, tym gra coraz bardziej sprawia wrażenie produkcji, do której fani Goku będą wzdychać przez lata. Ogromna liczba postaci, świetnie wystylizowana grafika oraz klasyczna rozgrywka - sprawdźmy, czy to wystarczy.

Recenzja gry Tekken 8 - żarty się skończyły
Recenzja gry Tekken 8 - żarty się skończyły

Recenzja gry

Tekken 8 zaprasza na ring, a sam walczy o miano najlepszej bijatyki obecnej generacji. Ma duże szanse na zwycięstwo – twórcy nie idą na żadne kompromisy. Pora więc kolejny raz stanąć do rywalizacji o tytuł Króla Żelaznej Pięści – tym razem naprawdę warto.

Recenzja Mortal Kombat 1 - przyjemny, ale zachowawczy reset
Recenzja Mortal Kombat 1 - przyjemny, ale zachowawczy reset

Recenzja gry

Mortal Kombat 1 rozpoczyna nowa erę smoczej serii i wkracza w świeżą linię czasową, gdzie historia przebiega niby nieco inaczej, a mimo wszystko wiele rzeczy pozostało po staremu. Pora rozpocząć kolejną edycję krwawego turnieju.