autor: Katarzyna Grysiewicz
WALL-E - recenzja gry
Gry na podstawie filmów zwykle spisywane są na straty jeszcze zanim zawitają na sklepowe półki. Obawy co do niskiego poziomu pojawiały się również w przypadku tej produkcji, jednak szczęśliwie były zupełnie nieuzasadnione.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Po zmuszeniu widzów do obejrzenia szeregu zwiastunów, zapowiadających mniej lub bardziej ciekawe filmy animowane, światła w kinie gasną i na ekranie pojawia się WALL-E. Ten sympatyczny, acz nieco nieporadny robocik jest tytułowym bohaterem najnowszej produkcji Pixaru. Historia rozpoczyna się siedemset lat po tym, jak ludzie z powodu wzrastającego skażenia środowiska zdecydowali się na opuszczenie Ziemi i zamieszkanie na Aksjomacie – luksusowej stacji kosmicznej. Na Błękitnej Planecie pozostały jedynie Wysypiskowe Automaty Likwidująco-Lewarujące klasy E (w skrócie WALL-E), których zadaniem było w ciągu pięciu lat doprowadzenie świata do stanu nadającego się do ponownego zamieszkania. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem.
WALL-E przedstawia niezbyt optymistyczne rysującą się wizję ludzkości, która – tonąc we własnych śmieciach – szuka swojego miejsca w kosmosie, stając się jednocześnie bezmyślną cywilizacją konsumpcyjną. Jednak WALL-E to również wspaniała historia o wytrwałości, dążeniu do celu, potrzebie bliskości, bezgranicznej miłości i poświęceniu dla innych. Opowieść o uczuciu dwu niezwykle różnych robotów niejednokrotnie wzrusza i sprawia, że łezka kręci się w oku. Niestety, tak jest tylko w przypadku kinowego pierwowzoru. Gra znacznie spłyca filmową fabułę, a momentami spycha ją na dalszy plan. Co więcej, pewne jej elementy są przedstawione z zupełnie z innej perspektywy (np. w grze to EVA zostaje uszkodzona w sypie śmieci na Aksjomacie), a niektórych wcale w filmie nie ma (próba odnalezienia innych automatów typu WALL-E).
Także kreacje głównych bohaterów potraktowano odrobinę po macoszemu. O ile WALL-E nadal jest niezwykle uczuciowym i wrażliwym robotem, zachwycającym się otaczającym go światem, o tyle EVA całkowicie nie przypomina swojej kinowej odpowiedniczki. Filmowa sonda była ��kobietą” zdecydowaną, zdolną poświęcić wszystko, aby wykonać powierzone jej zadanie. Natomiast w grze jej osobowość została gdzieś zagubiona, przez co EVA stała się mało widoczna.
WALL-E w akcji
Gra jest niezbyt wymagającą zręcznościówką, zawierającą elementy platformowe i logiczne. Po wcieleniu się w robota zabawa w głównej mierze polega na wykonywaniu zadań przydzielanych na początku każdego rozdziału. Przede wszystkim na docieraniu do wyznaczonych celów. Po drodze należy zająć się wieloma rzeczami, m.in. rozbijaniem skrzyń uzupełniających poziom życia i lasera czy szukaniem jednostek energii, pozwalającej na zaliczenie poziomu. Ciekawie prezentuje się zbieranie przez głównego bohatera artefaktów, stanowiących przedmioty użytku codziennego. WALL-E zachwyca się znalezionym biustonoszem, farbką z tubce, lornetką czy deską klozetową, wykorzystując je w ciekawy sposób.
Niejednokrotnie, aby odnaleźć przejście do kolejnej lokacji, należy rozwiązać prostą zagadkę, np. odpowiednio ustawić klocki, uruchamiając mechanizm otwierający drzwi. Zabawę urozmaicają liczne mini-gierki, np. niszczenie laserem kosmicznych śmieci, hakowanie systemu zabezpieczeń czy skakanie po „kłodach”, niczym w klasycznej grze Frogger.
Rozgrywka wymaga wykazania się sporym refleksem. Zarówno jako WALL-E jak i jako EVA niejednokrotnie stajemy do wyścigu z czasem. Goniąc rakietę czy uciekając przed burzą piaskową, gracz musi nie tylko zwracać uwagę na upływające sekundy, ale także sprytnie omijać przeszkody. Do pokonania tych ostatnich nie wystarczy bezmyślne wciskanie jednego klawisza – aby wyjść cało z opresji, trzeba odpowiednio ocenić szerokość przepaści czy kąt, pod jakim wjeżdża się na rampę. Bardziej wytrwali gracze mogą też próbować rozbijać wspomniane już skrzynie, jednak łatwo wówczas o kolizję.
Roboty mniej lub bardziej przyjazne
Na drodze protagonisty niejednokrotnie stają niezbyt przyjaźnie nastawione w stosunku do niego automaty. Kontaktu w nimi można uniknąć, zamieniając się w kostkę (umiejętność bohatera, pozwalająca też na omijanie przeszkód), jednak w dalszej perspektywie na niewiele się to zdaje i ostatecznie i tak dochodzi do starcia. Większość nieprzyjaciół eliminujemy laserem lub poprzez rzucanie w nich leżącymi w pobliżu przedmiotami. Niestety, część z nich wykazuje odporność na posiadaną przez WALL-EGO broń, która jest wstanie jedynie ogłuszyć ich na kilka sekund. Tego typu wrogowie (m.in. automat czyszczący Mo) potrafią być bardzo upierdliwi i skutecznie przeszkadzać w wykonywanych czynnościach.
Szczęśliwie z pomocą bohaterowi przychodzą niesforne roboty, które w filmowym pierwowzorze zostały umieszczone w czymś na kształt zakładu specjalnego. Wśród nich znajduje się latarka, oświetlająca ciemne pomieszczenia i parasol plażowy, pomagający dostać się na wyższe platformy. Owe automaty reagują tylko na dźwięki piosenki zapisanej w pamięci WALL-EGO, więc aby nakłonić je do współpracy, należy stale przytrzymywać przycisk odpowiadający za puszczanie muzyki, co w znaczący sposób utrudnia sterowanie robocikiem. Dodając do tego nierzadkie problemy z pracą kamery, już wiadomo, czemu łatwo o stłuczkę czy wpadniecie w jedną z licznych przepaści.
Co nieco o wyglądzie i muzyce
Graficznie gra prezentuje się raczej przeciętnie, jednak nie można zarzucić jej nic poza tym, że nie zachwyca. Tekstury wykonane są poprawnie i bezpośrednio wzorują się na animowanym pierwowzorze. Podobnie jest ze ścieżką dźwiękową wykorzystującą utwory znane z filmu. Zdecydowanie najgorzej wypadają przerywniki filmowe. Niestety, nie wykorzystano oryginalnych fragmentów WALL-EGO, lecz przygotowano zupełnie nowe animacje. W konsekwencji tego kilka ciekawych scen (m.in. prezentacja skarbów zgromadzonych w kontenerze przez tytułowego robocika czy ochrona białej sondy przed deszczem) zostało bardzo uproszczonych i pozbawionych humoru. Niemniej smutne spojrzenie głównego bohatera nadal chwyta za serce, a jego zwariowane pomysły bawią do łez.
Gry na podstawie filmów zwykle spisywane są na straty jeszcze zanim zawitają na sklepowe półki. Obawy co do niskiego poziomu pojawiały się również w przypadku tej produkcji, jednak szczęśliwie były zupełnie nieuzasadnione. Pomimo kilku minusów i sporego uproszczenia w stosunku do filmu WALL-E jest wart poświecenia mu uwagi.
Katarzyna „Major Doktor Upiorna” Grysiewicz
PLUSY:
- WALL-E i EVA jako grywalni bohaterowie;
- ciekawe mini-gry urozmaicające zabawę;
- proste zagadki logiczne, wymagające użycia szarych komórek;
- mnóstwo dodatków do odblokowania;
- humor.
MINUSY:
- powierzchowne przedstawienie głównych bohaterów;
- nieco spłycona fabuła;
- spore okrojenia w stosunku do filmu;
- mało intuicyjne sterowanie;
- momentami denerwująca praca kamery.