A Ty i tak w niego nie zagrasz.
Dragon’s Dogma: Dark Arisen nie ma wielkiej kampanii reklamowej.
Nie udaje że jest skomplikowany.
Nie ma go na peceta.
Nie jest tak trudny jak Dark Souls.
Ani zabugowany jak Skyrim.
Nie wciska się oknami i drzwiami, nie daje nam pozornych wyborów, czy nie udaje, że ma oryginalny i arcy-ciekawy świat. Stawia jednak na coś, czego często brakuje mi w dzisiejszych tytułach – na prawdziwą przygodę. Na uczestnictwo w wielkiej misji. Na budowanie drużyny śmiałków, która współpracuje nie tylko wykrzykując hasła o przyjaźni i poświęceniu (bo nie wykrzykuje ich).
Mamy tutaj do czynienia z paradoksem, proszę Państwa.
Z jednej strony to poprawiona wersja jednej z najlepszych nowych gier tej generacji, rozpoczęcie nowej marki, gra ogromna, ciekawa, najwybitniejszy action-RPG generacji obok serii Souls i Ys, tytuł na setki godzin z oryginalną strukturą sieciową.
Z drugiej strony ignorowany przez dziennikarzy oraz graczy, którzy „chcą nowości”, „są zmęczeni żerowaniem na nostalgii”, „nie przepadają za sequelizacją”.
Dogma to wspaniały generator historii oraz duży, tętniący życiem świat z ogromem bohaterów, przeciwników i questów. Tytuł w zasadzie bezkonkurencyjny bo jest skupiony na walce i eksploracji, przy czym oba elementy biją na głowę TES, a z drugiej strony nie posiada wielu elementów „spowalniających” gatunek. Dark Arisen dodaje nową wyspę, wszystkie DLC z oryginału i poprawione tekstury, i przyznam, że jeżeli PCtowi brakuje jakiegoś RPGa – to brakuje mu tego.
Dogma ze swoim systemem pionków stawia na dynamikę. Dark Souls to powolne walki w których czuć potęgę oraz wagę każdego ciosu. Dogma natomiast to szybka, arcade’owa wręcz walka z kilkoma wrogami naraz, wspinanie się na bestie, akcje drużynowe. I szczerze to obie prezentują najciekawsze systemy walki w gatunku od lat. System klas przypomina mi Final Fantasy Tactics, ponure lochy stare dobre dungeon crawlery, a gra jest bardzo mocno zainspirowano stylistyką wczesnego Berserka od Kentaro Miury.
Ogromne lokacje do których fapowano przy Xenoblade są dla mnie mniej ciekawe, niż tutejsze. Dark Souls ma klimatycznego konkurenta bo Dark Arisen to mroczna w stosunku do poprzednika. Skyrim powinien natomiast uczyć się jak wygląda ciekawy system walki.
Jest jeszcze jedna sprawa, która przypomina mi Dark Souls oraz Final Fantasy Tactics. Tutaj zawsze jest coś do zrobienia. Zawsze jest gdzie pójść. Co sprawdzić. Powalczyć dla samej przyjemności. Gdzieś zajrzeć. Zobaczyć jak wyglądają pionki znajomych. Przejść się po mieście.
Capcom nie potrafił sprzedać tej gry na zachodzie. Największym problemem japońskich gier na tej generacji nie jest to, że są gorsze od zachodnich (bo nie są), tylko to, że nie ma porządnych ludzi od marketingu, którzy potrafiliby je sprzedać. Yakuza, Binary Domain, Vanquish, Bayonetta, Anarchy Reigns, czy wreszcie Dragon’s Dogma to tylko kilka przykładów gier, które dostały mało ciepła nie dlatego bo są nieciekawe.
Tylko dlatego bo zawalono marketing.
I ktoś mi jeszcze powie, że dobra gra sama się sprzeda? Jeżeli kochasz RPGi akcji to sprawdź Dark Arisen. Teraz jest ku temu najlepsza okazja.