Nie otwierajcie szampana – Gothic 1 Remake to na razie nieporozumienie
Modły tysięcy polskich graczy zostały wysłuchane – remake Gothica staje się ciałem! ...Tylko które bóstwo przychyliło się do tych próśb? Zważywszy, co przedstawia sobą demo tegoż remake’u, obawiam się, że jest to raczej dzieło Beliara, a nie Innosa…
Spis treści
W 2001 roku premierę miała pierwsza gra z legendarnej serii Gothic. W 2019 marka trafiła w ręce THQ Nordic. Jako ogromni fani gry zaczęliśmy zastanawiać się, co możemy z nią zrobić, i eksperymentować. Sprawdzając różne pomysły, zdaliśmy sobie sprawę, że Gothic wciąż jest kultowy, ale w tym przypadku zrobienie zwykłego remake’u nie wystarczy. [...] zdecydowaliśmy się na zupełnie nowatorskie podejście: chcemy pokazać wam wczesną wersję gry i poprosić o uwagi i opinie. Chcemy, by gra jak najbardziej przypadła wam do gustu!
THQ Nordic
Prawda, że to piękne słowa? Mało nie ocierałem łez wzruszenia, gdy czytałem je na ekranie powitalnym, który wyświetla się po uruchomieniu wersji demonstracyjnej remake’u Gothica. Dwie godziny później, po zakończeniu zabawy, ponownie groziło mi zwilżenie chusteczki. Tym razem przyczyną był pot, który zraszał moje czoło, gdy zachodziłem w głowę, jak ja niby mam, do licha, przekazać Wam, że ten projekt zapowiada się na kompletny niewypał...
Wiem, co sobie myślicie. „Oho, będzie się redaktorzyna znęcał nad czcigodnym Gothikiem, bo nagrał się w zachodnie pozycje AAA i teraz nie w smak mu wysoki poziom trudności, brak tysiąca znaczników na ekranie i fakt, że gra nie prowadzi go za rączkę”. Mój Boże, jak ja bym chciał, żeby to ludzie z THQ Nordic nie nagrali się w zachodnie pozycje AAA, zanim zaczęli rozważać wskrzeszenie niemieckiej legendy. Potrzeba nielichej wyobraźni, by w tym, co przedstawia sobą demo, dopatrzeć się koneksji z pradziełem studia Piranha Bytes.
Gdybyście jeszcze mieli wątpliwości – tak, ten wymoczek po lewej to Bezimienny. Wam pozostawiam ocenę, czy przypomina samego siebie...
Nie będę opowiadać Wam ze szczegółami, co się w tym demie znajduje i jak to wszystko wygląda, bo pewnie sami wypróbujecie je lada chwila (albo już to zrobiliście). Przejdę od razu do interesów i wyjaśnię, dlaczego moim zdaniem z tej mąki nie uda się upiec porządnego „gotyckiego” chleba.
JA TEŻ CHCĘ ZAGRAĆ W DEMO! CO MAM ZROBIĆ?
Potrzebujesz dwóch rzeczy, by zyskać dostęp do próbki odnowionego Gothica. Pierwszą jest konto na Steamie. Drugą dowolna gra studia Piranha Bytes (Gothic 1–3, Risen 1–3 lub Elex) dodana do biblioteki na tymże koncie. Jeśli spełniasz oba warunki, w Twojej kolekcji gier powinna pojawić się pozycja Gothic Playable Teaser. Wygospodaruj tylko 10 GB wolnego miejsca na dysku – i voila!
O AUTORZE OD REDAKCJI
Do przetestowania Gothica w nowej wersji wybraliśmy człowieka, który pożera gry RPG, zna ich klasykę na pamięć, a w serii Baldur’s Gate (i chyba każdej innej) przeczytał wszystkie dialogi, książki czy opisy przedmiotów. Niektóre na głos. Jeśli ktoś z nas jest w stanie ocenić to demo, to właśnie on.
Gothic jak malowany – ale tylko z nazwy
Zasadniczy błąd polega na tym, co już zasygnalizowałem. THQ Nordic próbuje zrobić z Gothica ładną i możliwie jak najbardziej przystępną grę (nawet jeśli wciąż trudną), którą da się sprzedać w setkach tysięcy kopii na Zachodzie. Wydawca ewidentnie pragnie przyciągnąć uwagę nie tylko pecetowych, ale też konsolowych (sic!) graczy, którzy zechcieliby oderwać się od takich tytułów jak GreedFall, Wiedźmin 3 albo i nawet (o zgrozo) Assassin’s Creed: Odyssey.
Popatrzcie tylko na screeny. Widzicie, jakie to wszystko jest przeładowane „nowoczesnymi” efektami? Żywe kolory, wyraziste oświetlenie, gęste cienie, chmury cząsteczek – wszelkie bajery, które można niewielkim kosztem wycisnąć z Unreal Engine’u (nie, studio Piranha Bytes nie oddelegowało swojej własnej technologii do tworzenia remake’u). W sam raz, żeby przykuć wzrok fotkami i nastawić konsumenta pozytywnie, zanim zobaczy to wszystko w ruchu i przekona się, że finalny rezultat nie tylko nie cieszy oka – chyba że w kimś zachwyt wzbudza jeszcze oprawa rodem z Wiedźmina 2 – ale wręcz prowadzi do oczopląsu.
Druga sprawa to animacje. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdy THQ Nordic zasiadło do spisywania założeń projektu, trzy pierwsze punkty na liście priorytetów wyglądały następująco:
- dialogi z motion capture;
- walka z motion capture;
- cutscenki, cutscenki i jeszcze raz cutscenki (oczywiście z motion capture).
Pamiętacie, jak to wyglądało w pierwowzorze? Oglądaliśmy krótkie prerenderowane intro i zaraz potem obejmowaliśmy pełną kontrolę nad Bezimiennym. A tutaj? Najpierw intro, potem przydługa cutscenka z eksplozjami, następnie krótka grywalna sekwencja z minimalną interaktywnością (nauka chodzenia i machania mieczem) i znowu ciągnąca się cutscenka... Po niej zaś trwający chyba kwadrans „popisowy” dialog z naszym ulubieńcem Diego, który cedzi słowa w takim tempie, jakby tłumaczył czterolatkowi teorię heliocentryczną, i każdą frazę akcentuje „wspaniałą” animacją wprost ze studia motion capture. Zaiste, magnifico! Przy tym wszystkim nie ma oczywiście mowy o pomijaniu kwestii, żadnego „oszczędźcie mi reszty tej paplaniny” – gracz musi obejrzeć ów spektakl od początku do końca.
Dopiero gdy Diego skończy perorować, wytłumaczywszy dzieciątku (sami wybierzcie: graczowi czy Bezimiennemu), jak niedobry jest świat i jak niegościnne warunki panują w Górniczej Dolinie – dopiero wtedy można ruszyć w drogę i zatopić zęby w mechanice gry... czy może raczej: w atrapie mechaniki. I wreszcie docieramy do tego, co stanowi najpoważniejszy problem tego remake’u – do znaczników, ograniczeń i... prowadzenia za rączkę. Do czystej zgrozy.