autor: Szymon Błaszczyk
Age of Empires: The Age of Kings - recenzja gry
Ensemble Studios podjęło się trudnego zadania, lecz wykonało je tak jak powinno. Pomimo wprowadzenia tur, gra nie utraciła cudownego klimatu, jaki towarzyszył Age of Empires wydanemu blisko 10 lat temu.
Recenzja powstała na bazie wersji NDS.
Nim zabrałem się do pisania recenzji, postanowiłem odświeżyć sobie pamięć i przypomnieć tytuły strategii, w które grałem w ostatnich latach. Nic mi nie przychodziło do głowy, miałem kompletną pustkę w głowie, niby kojarzyłem kilka produkcji, ale wniosek mógł być tylko jeden. W tym tysiącleciu żadnej strategii nawet nie tknąłem. Nie jestem przeciwnikiem tego gatunku gier, wręcz przeciwnie – wspominając Age of Empires, Command & Conquer: Red Alert czy Total Annihilation zastanawiałem się, co jest powodem tego, że odwróciłem się od gier strategicznych. Po chwili wszystko było jasne. Era dwuwymiarowych strategii w pewnym momencie dobiegła końca, a moje zamiłowanie do nich razem z nią. I owszem, wciąż możemy pograć w podobne gierki i to w rzucie izometrycznym, ale moim zdaniem pozostały tylko niczym nie wyróżniające się tytuły, które nie potrafią zaskoczyć i stanowią tylko popłuczyny po produkcjach z ubiegłego milenium. Wiele osób się z tym stwierdzeniem nie zgodzi, ale jednak coś w tym musi być, skoro nagle odwidziało mi się zbieranie surowców, tworzenie armii czy rozwijanie królestwa.
Lekarstwem na tę przypadłość miał być Age of Empires: The Age of Kings. Po sporym zawodzie, jaki mnie spotkał po zapoznaniu się z najnowszą częścią przeznaczoną dla PC, liczyłem, że DS wraz z ekranem dotykowym pozwoli mi ponownie wkroczyć w bajeczny świat dwuwymiarowych strategii i da równie wiele radości, co gry z poprzedniej dekady. I nie pomyliłem się. Age of Kings jest grą idealną dla takich marud jak ja, które są zakochane w starszych produkcjach i uważają, że nic ich nie zastąpi. Co więcej, sądzę, że wersja DS-owa spodoba się każdemu, bo ma w sobie to, co mieć powinna każda strategia – gigantyczną grywalnosć oraz prostą, ale jakże wciągającą rozgrywkę. Jeżeli powyższy argument jeszcze Was nie przekonał do zakupu, to nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was do lektury recenzji, która ostatecznie przesądzi, czy rzeczywiście warto wydać sporą kwotę na Age of Empires: The Age of Kings.
Tytułem wstępu...
Półprzewodnikowe kartridże, które obsługuje DualScreen, to wielki atut tej konsolki, gdyż już po kilku sekundach od wciśnięcia przycisku Power znajdziemy się w ładnym i przejrzystym menu. Zdecydowana większość graczy od razu sprawdziłaby co kryje single player – od niego zaczniemy. Oczywiście nie zabrakło kampanii składającej się z 28 misji o zróżnicowanym poziomie trudności. Podzielono ją na pięć mniejszych części, co przekłada się na poprowadzenie ku chwale pięciu dostępnych nacji: Franków, Mongołów, Saracenów, Brytów, a także Japończyków. Każda z cywilizacji ma własnego bohatera – dowódcę, który odgrywa bardzo ważną rolę i jest najważniejszą jednostką. Poznamy Ryszarda Lwie Serce, Minamoto Yoshitsume, a także przebiegłego Saladina.
Ogromną niespodzianką jest tryb Empire Map (Skirmish), czyli zupełnie swobodna rozgrywka na jednej z wybranych plansz. Naszym celem jest tylko i wyłącznie pokonanie przeciwników, więc jest to świetna alternatywa dla osób znużonych wykonywaniem zróżnicowanych i skomplikowanych zadań. Wielki plus dla Ensemble Studios! Jest także Multiplayer. Niestety, nie miałem okazji sprawdzić, jak wygląda zabawa z żywymi przeciwnikami. Gdyby tak Age of Kings, podobnie jak Mario Kart czy Animal Crossing, obsługiwał WFC (Wi-Fi Connection)...
Kolejnym bardzo dobrym posunięciem producenta DS-owego Age of Empires jest encyklopedia świata gry. Szczegółowo opisuje ona wszystkie elementy i poszerza naszą wiedzę na temat omawianego tytułu. Ktoś z Ensemble Studios odwalił kawał dobrej roboty, więc grzechem byłoby niezapoznanie się z zawartością biblioteczki.
Turówka!?
Gra przeszła metamorfozę w stosunku do pierwszej części. Age of Kings to strategia turowa, a nie typowy RTS. Bez obawy, pomimo takiego rozwiązania, w zasadzie nie odczuwamy, że zmieniło się cokolwiek w kwestii grywalności, a jeżeli – to na lepsze. Co ważne, zostało to wykonane w sposób bardzo przemyślany. Gra nie utraciła dynamizmu, a nasze działania stały się rozważniejsze. Kiedy dowiedziałem się, że Ensemble Studios ma zamiar tak mocno przekształcić wydanie DS-owe, byłem mocno zaniepokojony. Jednak moje przewidywania były błędne, twórcy bez dwóch zdań stanęli na wysokości zadania.
DualScreen
Na górny ekranik będziemy często zerkali w celu zapoznania się z opisem danego oddziału, dowiedzenia się, czy wybrane pole da nam jakieś profity w razie ataku bądź obrony, albo też do obserwowania przebiegu bitwy. TouchScreen wykorzystano dokładnie tak, jak się tego spodziewałem. Za pomocą stylusa zrobimy praktycznie wszystko. Możemy również grać za pomocą krzyżaka, triggerów i pozostałych przycisków, ale z góry zaznaczam, że jest to niezbyt wygodne. Niestety, pomimo prawidłowo skalibrowanego ekraniku dotykowego, miałem spore problemy z zaznaczaniem i przemieszczaniem jednostek. Kamera jest nieruchoma, a to jeszcze bardziej utrudnia nam wykonywanie powyższych czynności.
Armie, plansze, architektura...
Liczba jednostek jest naprawdę imponującą. Są łucznicy, pikinierzy, kawaleria, katapulty, mnisi... W sumie jest około 40 rodzajów wojowników gotowych do walki, co jest liczbą naprawdę imponującą. Każda jednostka ma zalety i wady. Pikinierzy to przekleństwo dla jazdy, bo ich długie dzidy bardzo skutecznie studzą zapał wroga. Łucznicy potrafią atakować nieprzyjaciela na dystans, co jest bardzo ważne i nierzadko decyduje o rozstrzygnięciu bitwy na naszą korzyść. Niemniej jednak, jeżeli nie zapewnimy im dostatecznej ochrony ze strony ciężko opancerzonych żołnierzy, kawaleria szybko rozprawi się z bezbronnymi strzelcami.
Każda armia, co jest nowością w serii Age of Empires, ma jedną lub więcej zdolności specjalnych. Niektóre oddziały wojowników potrafią skontrować atak wroga, inne zaś uderzyć z ogromną siłą w przeciwnika, by ten nie mógł odeprzeć ataku. Takie rozwiązanie niesie za sobą nieprzewidywalność, a zarazem jest trochę wkurzające. Nijak nie potrafię zrozumieć, dlaczego jednostki uzbrojone w oręż miotany nie mogą atakować nieprzyjaciela po wykonaniu ruchu, a piechota z bronią białą w łapskach potrafi po przebyciu sporego kawałka planszy, zadać decydujący cios. Takich nieścisłości jest więcej, ale nie są one na tyle irytujące, aby mogły nas zniechęcić do zabawy.
Plansze przygotowane przez twórców są bardzo ładnie zaprojektowane. Jako że jest to turówka, obszar został podzielony na niewielkie pola. Dbałość twórców o szczegóły ponownie dała o sobie znać. Każdy fragmencik mapy jest odpowiednio scharakteryzowany. Wysyłając łuczników na wzniesienie, zyskamy sporą przewagę nad oddalonym wrogiem, gdyż uzyskają oni możność przeprowadzenia ataku na większą odległość.
W Age of Empires: The Age of Kings zabrakło mi gigantycznych, obwarowanych miast. W nowej, odmienionej grze nie budujemy murów czy wieżyczek w strategicznych miejscach na mapie. Ograniczamy się do rozwijania najbliższego terenu wokół ratusza, czyli centralnego placu każdego królestwa. Wyjątkiem są młyny i kopalnie, te możemy wznieść na dowolnym, przeznaczonym do tego celu miejscu. Warto zaznaczyć, że wartość osadników bardzo spadła – budynki przemysłowe zarabiają na siebie same. Pewna zmiana nastąpiła w kwestii przechodzenia do kolejnych er rozwoju. Po pierwsze, ich liczba nieco się zmniejszyła. Po drugie, wzrosły wymagania. Nie wystarczy uzbierać mnóstwa złota i spokojnie obserwować jak nasze włości rosną w siłę. Nim przejdziemy do kolejnego etapu rozwoju, za pozyskane surowce będziemy musieli wykupić rozmaite udogodnienia. Jedne z nich zwiększają wartość bojową żołnierzy, a inne wzmacniają ściany budynków.
Kilka słów o surowcach i bohaterach. Liczbę materiałów nieco uszczuplono. W zamierzchłych czasach Microsoft kazał nam pozyskiwać srebro, drewno, złoto oraz pożywienie. Ensemble Studios poszło inną ścieżką i zadecydowało, że dwa pierwsze surowce są zbędne i przeszkodziłyby w kreowaniu świata takiego, jak sobie zaplanowali. Nie każdemu spodoba się takie rozwiązanie, bo niewątpliwie obniża realizm. Bohaterowie to zupełnie inna bajka, ten element raczej nie wywoła głosów niezadowolenia. Są oni bardzo silni i niezwykle przydatni, gdyż potrafią uzdrowić wszystkie zaprzyjaźnione jednostki bądź krótkotrwale wywołać zamieszanie w szeregach wroga. Bajer, a cieszy.
Grafika
Od strony wizualnej Age of Empires: The Age of Kings prezentuje się nieźle. Grafika jest nietypowa, a obrazkowe historyjki mogą kojarzyć się z biblią. Mapki, budynki, jednostki wyglądają ładnie i ciężko jest się do czegokolwiek doczepić. Z ogromną przyjemnością ogląda się bitwy. Animacje żołnierzy wykonano wzorowo, a DS pokazuje pazurki i odkrywa drzemiącą w sobie moc.
Jeszcze lepiej jest w przypadku odgłosów z pola walki. Zagrzane do walki armie pokrzykują, dowódcy wydają rozkazy, dźwięk pękającej stali jest zaś wyraźnie słyszalny. Na tym nie koniec niespodzianek. Wielką frajdę sprawię wielu osobom, mówiąc, że większość dźwięków została zaczerpnięta z pierwszej części Age of Empires! A posłuchajcie muzyki... miłe wspomnienia na pewno wrócą. :-)
Podsumowanie
Po około 7-8 latach znowu grałem w grę strategiczną z wypiekami na twarzy. To mi dało wiele do myślenia i jednocześnie utwierdziło w przekonaniu, że można zrobić świetną, dwuwymiarową strategię w XXI wieku. Ensemble Studios podjęło się trudnego zadania, lecz wykonało je tak jak powinno. Pomimo wprowadzenia tur, gra nie utraciła cudownego klimatu, jaki towarzyszył Age of Empires wydanemu blisko 10 lat temu. Kilka niegdyś ciekawych pomysłów zastąpiono zupełnie nowymi i, co ważne, trafionymi. Age of Kings nie jest bez wad, ale czy są gry idealne? Ja się jeszcze z taką nie spotkałem i jeżeli miałbym wskazać kilkanaście najfajniejszych pozycji, to na pewno wspomniałbym o DS-owym Age of Empires. To jedna z gier, dla których warto kupić tę konsolkę.
Szymon „SirGoldi” Błaszczyk
PLUSY:
- Age of Empires w pełnej krasie;
- przyjemna dla oka grafika;
- sporo nowych pomysłów;
- długa kampania;
- tryb Empire Map!
MINUSY:
- niewielkie problemy z ekranem dotykowym;
- nieco nieścisłości.