Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 7 kwietnia 2005, 11:08

autor: Piotr Bielatowicz

Sonic Mega Collection Plus - recenzja gry

„Sonic MCP” jest odświeżoną wersją kompilacji gier z niebieskim jeżem w roli głównej, która poprzednio ukazała się dwa lata temu na GameCube’a. Jakość emulacji jest stuprocentowa.

Recenzja powstała na bazie wersji PS2. Dotyczy również wersji XBOX

Sonic Mega Collection Plus jest odświeżoną wersją kompilacji gier z niebieskim jeżem w roli głównej, która poprzednio ukazała się dwa lata temu na GameCube’a. W jej skład wchodzi 7 tytułów pierwotnie wydanych na Sega Mega Drive, czyli: Sonic The Hedgehog 1-3, Sonic & Knuckles, Sonic 3D Blast, Sonic The Hedgehog Spinball oraz Dr. Robotnik’s Mean Bean Machine. Dodatkowo w tej wersji składanki dołączono także 6 tytułów z przenośnej konsolki Segi Game Gear: Sonic the Hedgehog, Sonic Chaos, Sonic Drift, Sonic Labyrinth, Dr. Robotnik’s Mean Bean Machine i Sonic Blast. Istnieje także możliwość odblokowania jeszcze czterech dodatkowych gier z SMD, tym razem jednak już bez udziału Sonica – The Ooze, Comix Zone, Flicky czy Ristar. Tytułów jest więc jak widać sporo, do pełnej kolekcji przygód iglastego ssaka zabrakło już chyba tylko Sonica CD oraz gier z późniejszych platform, jak Saturn.

Większość z wymienionych gier to oczywiście klasyczne już platformówki, z naciskiem położonym głównie na szybkość przechodzenia leveli, połączoną z zebraniem jak największej ilości złotych pierścieni po drodze. Z tego schematu wyłamują się 3D Blast, gdzie poeksperymentowano z ujęciem akcji, co zaowocowało izometrycznym rzutem oraz dużym spadkiem grywalności, Dr. Robotnik’s Mean Bean Machine, który jest klonem Puyo-Puyo (przypominająca Tetrisa gra, gdzie co najmniej dwóch przeciwników łączy według kolorów spadające z góry ekranu klocki w czwórki) oraz Spinball, czyli połączenie pinballa z drobnymi elementami walki oraz platformówki. Nie wybijają się więc one ponad przeciętność, podobnie jak tytuły serii pobocznych wobec Sonica. Jedynym wartym wzmianki jest może Comix Zone, gdzie cały tytuł został wystylizowany na karty komiksowe, z obowiązkowymi dialogami w dymkach.

Sercem kompilacji pozostały wspomniane już wcześniej pozycje należące do głównego nurtu gier z niebieskim, a więc „byle szybciej do przodu”, czyli trzy części Sonica The Hedgehog oraz Sonic & Knuckles. Mimo iż wszystkie ukazały się na tę samą platformę, większość graczy bezbłędnie potrafiłaby je ułożyć w kolejności chronologicznej po paru minutach kontaktu z każdą, a to za sprawą stopniowej ewolucji konceptu (dodanie np. charakterystycznego „rozkręcanego sprintu” w części drugiej) i rosnącego z każdą pozycją poziomu graficznego (co rzuca się w oczy od trzeciej części serii). Wszystko oczywiście z muzyką równie żywą, co tradycyjna dla serii paleta barw.

Jakość emulacji jest stuprocentowa, co poza oczywistymi zaletami (każdy gracz mający wcześniej styczność z oryginalnymi wersjami poczuje się jak w domu), ma także swoje minusy – w niektórych momentach występują nawet te same zwolnienia, co na Sege Mega Drive! To się nazywa dopiero perfekcjonizm. Jedynym praktycznie dodatkiem, niedostępnym ani w oryginalnych tytułach, ani w wersji GameCube’owej składanki, jest możliwość zapisywania stanu gry w dowolnym jej momencie, we wszystkich grach. Jakkolwiek jest to bardzo praktyczne rozwiązanie, będące praktycznie standardem we wszelkiego typu emulatorach, może ono zostać także uznane za swego rodzaju „oszukiwanie”. Poziom trudności drastycznie spada dzięki temu zabiegowi, gdyż teraz wystarczy jedynie zasave’ować przed każdym trudniejszym momentem gry, aby móc powtarzać jedynie ten konkretny fragment aż do skutku. Oczywiście, jeśli ktoś będzie miał ambicję zmierzyć się z oryginalnym wyzwaniem, nie musi z tej opcji korzystać, co dodatkowo wpłynie na wydłużenie czasu gry; z kolei dla mniej zdeterminowanych graczy będzie to dobrym zabezpieczeniem przed frustracją i przedwczesnym rzuceniem się z mostu po x nieudanych próbach przejścia jakiegoś levelu. Jakkolwiek więc jest to kontrowersyjne rozwiązanie, poczytałbym je w tym wypadku za plus.

Ocena tego typu składanek zawsze nastręcza kłopotów, jeśli idzie o wybór kryteriów, jakie należałoby zastosować. Jakie te gry były w momencie wydania? Z pewnością rewelacyjne, zarówno, jeśli rozpatrujemy grywalność, jak i całkiem niezłą oprawę. Jakie są dzisiaj? Audiowizualnie gra przedatowała się bez wątpienia, radość płynąca z gry doznała zaś co najwyżej lekkiego uszczerbku na skutek archaiczności już dzisiaj niektórych rozwiązań. Czy warto tę grę kupić? To ściśle zależy od tego, jak wielkim sentymentem darzy się flagową dla Segi postać Sonica i czy chce się mieć w kolekcji wszystkie praktycznie ważne tytuły sprzed czasów Saturna. Ja osobiście cieszę się, iż miałem możliwość udania się wraz z tymi platformówkami w retrospektywną podróż ku wczesnej młodości, zaś połowa ceny zwykłej gry (bo po tyle ta kompilacja jest sprzedawana na zachodzie) wydaje mi się niewygórowaną stawką w stosunku do ilości zabawy, którą może ona zaoferować. Z drugiej jednak strony, porównywalną ilość czasu spędzić możemy z którąś z nowszych, przyjemniejszych dla oka i ucha oraz łatwiejszych w odbiorze produkcji. Decyzję o kupnie każdy musi więc podjąć sam.

Piotr „CCT” Bielatowicz

PLUSY:

  • wszystkie najważniejsze pozycje serii w 2D;
  • ciekawe dodatki w postaci gier pobocznych;
  • idealna emulacja oryginałów;
  • możliwość zapisywania stanu gry w dowolnym momencie.

MINUSY:

  • lekka archaiczność gameplay’a i duża archaiczność oprawy;
  • wszystkie te same, co w przypadku pierwotnych wersji. :-)
Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe
Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe

Recenzja gry

Gdybym miał określić Astro Bota w trzech słowach, to powiedziałbym, że to szalenie przyjemna gra. Dlaczego? Bo przypomina nam o zręcznościowych korzeniach gier wideo, kiedy liczył się przede wszystkim fajny gameplay.

Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet
Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet

Recenzja gry

Mało które uniwersum tak wspaniale nadaje się na soczystego slashera jak Warhammer 40k. Miałem pewne obawy o Space Marine’a 2 – zwłaszcza że twórcy odwołali otwartą betę - te jednak wkrótce zniknęły jak czaszka heretyka pod butem sługi Imperatora.

Recenzja gry Star Wars Outlaws - Ubisoft w końcu pokazał, że ma nowy pomysł na swoje otwarte światy
Recenzja gry Star Wars Outlaws - Ubisoft w końcu pokazał, że ma nowy pomysł na swoje otwarte światy

Recenzja gry

Star Wars: Outlaws jest jak kolejny serial Disneya w świecie Gwiezdnych wojen – ale z tych bardziej udanych, przy których kolejne odcinki włącza się z niecierpliwością. To również jedna z najlepszych ubisoftowych gier z otwartym światem od lat.