Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Kirby and the Forgotten Land Recenzja gry

Recenzja gry 23 marca 2022, 13:00

autor: Karol Laska

Recenzja gry Kirby and the Forgotten Land - kula próbuje, ale nie daje fula

Kirby and the Forgotten Land to żywy dowód na to, że Nintendo nawet z postapokaliptycznych motywów potrafi stworzyć cukierkową platformówkę. Ta iście eksperymentalna mieszanka eksploduje kreatywnością, choć została uwarzona wedle prostego przepisu.

Recenzja powstała na bazie wersji Switch.

Kirby od zawsze spoglądał z zazdrością w stronę Mario oraz Donkey Konga, którzy mogli pochwalić się nieco ciekawszymi przygodami. Jasne, od samego początku jest słodką różową kulką o nietypowym zestawie umiejętności – pomimo pacyfistycznej natury pożera bowiem wszystko na swojej drodze – ale trudno nie odnieść wrażenia, że tytuły z jego udziałem nigdy nie należały do specjalnie wybitnych czy przełomowych. Były to w dużej mierze dość banalne platformówki i gry akcji o stosunkowo niskim poziomie trudności i niezbyt interesującym gameplayu. Kirby and the Forgotten Land obiecywało jednak coś więcej. Ba, przeniosło nawet okrąglutkiego protagonistę do trójwymiarowego, po trosze antycznego, a po trosze postapokaliptycznego świata. Brzmi dziko i odważnie – i chwilami rzeczywiście tak jest. Odnoszę jednak wrażenie, że za tą fasadą pełnego rozmaitości parku rozrywki nadal stoi tytuł prosty, skromny i ostatecznie pozostawiający gracza z niedosytem.

FAQ – KIRBY AND THE FORGOTTEN LAND

Czy Kirby and the Forgotten Land to platformówka na miarę Super Mario Odyssey?

Nie, to tytuł o wiele bardziej eksperymentalny, a co za tym idzie – chaotyczny. Pod względem designu etapów i gameplayu nie dorasta Mario do pięt, ale i tak prezentuje zadowalający poziom jak na swój gatunek.

Mam 30 lat. Czy Kirby and the Forgotten Land to gra dla mnie?

Jeśli niestraszny Ci cukierkowy styl produkcji Nintendo, to i nowy Kirby sprawi Ci dużo radości. Tylko nie oczekuj wielkiego wyzwania – to prosta gra.

Mam kilkuletnie dziecko. Czy Kirby and the Forgotten Land to gra dla niego?

Zdecydowanie tak – niski poziom trudności, dużo kolorów, piękny świat i przejrzysty gameplay to idealny zestaw dla młodego gracza.

Ile czasu zajmuje przejście gry?

Wątek główny ukończyłem w siedem godzin. Dodaj do tego bonusowy świat, tryb areny, trochę aktywności pobocznych i ukryte wyzwania, a spokojnie podwoisz ten czas, jeśli tylko lubisz „maksować” gry.

Czy mogę grać ze znajomymi?

Kirby oferuje kanapowy tryb kooperacyjny dla dwóch graczy, ale radzę do niego podchodzić z dużym dystansem albo zamieniać się co poziom kontrolerem, bo druga osoba, niesterująca Kirbym, nie ma za wiele do roboty (może walczyć za pomocą dzidy i poruszać się w pobliżu tytułowego bohatera).

Nie z tego świata

PLUSY:
  1. świeże i pełne detali levele wyróżniające się nieco na tle tych z innych gier platformowych Nintendo;
  2. spora liczba broni, umiejętności specjalnych i ich ulepszeń;
  3. zaskakująco satysfakcjonujący system walki, pokazujący pazur podczas ekscytujących starć z bossami;
  4. akcenty SF, postapo i inne konwencyjne niespodzianki działające na korzyść gry;
  5. świat pełen aktywności pobocznych i ukrytych znajdziek hub wzmacniający poczucie progresji.
MINUSY:
  1. wciśnięty na doczepkę tryb kooperacyjny, niesprawiedliwie traktujący drugiego gracza;
  2. powtarzalny gameplay, mimo krótkiego czasu zabawy;
  3. średnio udanie zaprojektowany system ukrytych zadań niespecjalnie zachęcający do ponownego zaliczania etapów;
  4. brak większego wyzwania nawet na wyższym poziomie trudności;
  5. parę technologicznych kompromisów typowych dla Switcha (klatkujące elementy tła).

Nowy Kirby, choć pozbawiony obszerniejszej narracji, zaczyna się w iście Hitchockowym stylu. Tytułowy bohater przenosi się do innego wymiaru i zastaje w nim rzeczywistość u schyłku swoich czasów. Najpierw trafia do miejskiej dżungli rodem z The Last of Us, spotyka tubylców, których pobratymcy z początkowo nieznanych powodów zostali uprowadzeni przez szczwane liski, i pożera zardzewiałe auto, by następnie się w nie przetransformować i w rytm japońskiego utworu o bohaterstwie i pięknie życia udać się na nie lada misję ratunkową. Nieźle pokręcony start, co?

Zalecam jednak spokój, nie jest to bowiem kolejny enigmatyczny, kosmogoniczny mit na miarę tych greckich – niemniej świat przedstawiony z pewnością potrafi zaciekawić od samego początku, gdyż łączy motywy postapo z futuryzmem, kulturą starożytną, industrializmem, a nawet epoką kamienia łupanego. Krótko mówiąc, HAL Laboratory w tańcu się nie pierniczy i serwuje graczom miks bardzo ryzykowny, ale zaskakująco strawny. Co z tego, że trochę niespójny – ważne, że intryguje niemal na każdym kroku, a przy okazji cieszy oczy.

Początek nie daje ani chwili wytchnienia. - Recenzja gry Kirby and the Forgotten Land - kula próbuje, ale nie daje fula - dokument - 2022-03-23
Początek nie daje ani chwili wytchnienia.

Trzeba bowiem przyznać, że gra Kirby and the Forgotten Land może zachwycić wizualiami. Niemal każdy poziom rozpoczyna się jakimś spektakularnym ujęciem zestawiającym malusieńkiego głównego bohatera z ogromniastą budowlą, do której wkroczy w danym etapie. Nieważne, czy mowa o plującej lawą fabryce, porośniętym mchem centrum handlowym czy rozświetlonym neonami parku rozrywki – każdy taki obraz zapada w pamięć. Doceniam fakt, że twórcy poświęcili trochę czasu na owe architektoniczno-lokacyjne smaczki, bo pozwala to nieco bardziej zanurzyć się w klimacie „Zapomnianej Ziemi”.

Z ARCHIWUM X

W pewnym momencie gry zostajemy także uraczeni paroma zupełnie nieprzystającymi do słodkiego, „nintendowego” uniwersum wątkami science fiction. I to na tyle wyraźnie nakreślonymi, że popadłem w lekki dysonans poznawczy, ale nie ukrywam, że cenię takie twórcze eksperymenty. To też jedna z niewielu takich chwil w Kirbym, kiedy postawiono trochę bardziej na fabułę, a nawet udźwiękowiono dialog (a raczej monolog). Nie zrozumiecie, dopóki nie zobaczycie – w każdym razie był to niespodziewany odjazd.

Nowy Kirby miejscami aż prosi się o screeny. - Recenzja gry Kirby and the Forgotten Land - kula próbuje, ale nie daje fula - dokument - 2022-03-23
Nowy Kirby miejscami aż prosi się o screeny.

Szybkie wypalenie

Tylko, no właśnie, ten dość intensywny początek gry i eklektyczna, nieco efekciarska otoczka obiecują platformówkę akcji co się zowie – jazdę bez trzymanki, nieustannie zaskakującą gracza nowymi mechanikami i obrazkami. W ciągu pierwszych kilkudziesięciu minut zabawy przemieniamy się w pędzący samochód, automat do napojów, którym możemy strzelać, wagonik w rollercoasterze czy paralotnię. Do tego dzierżymy miecz, plujemy ogniem oraz rzucamy bombami. W bardzo krótkim czasie zostałem zasypany najróżniejszymi mechanikami i to wzbudziło moje pierwsze obawy. Bo już wtedy wiedziałem, że mam do czynienia albo z prawdziwym hitem, który będzie mnie zaskakiwał tego rodzaju niespodziankami co chwilę aż do samego końca zabawy, albo ktoś tu nie przemyślał paru designerskich szczegółów i pokazał wszystko, co najlepsze, zanim gra na dobre się rozpoczęła. Na niekorzyść nowego Kirby’ego potwierdził się ten drugi, mniej optymistyczny scenariusz.

Okazało się bowiem, że twórcy nie przygotowali zbyt wielu elementów otoczenia, w które Kirby może się przetransformować – po kilku godzinach wciąż bawiłem się tymi samymi zabawkami, co na starcie. Broni z kolei znalazło się tu o wiele więcej, ale szkopuł w tym, że większość z nich też zostaje przed nami odkryta w początkowej fazie gry. Z orężem nie mam jednak jakiegoś wielkiego problemu, gdyż można go na różne sposoby rozwijać, przez co zyskuje zupełnie nowe właściwości. Dzięki temu zresztą walka się nie nudzi, w przeciwieństwie do, niestety, sekwencji platformowych.

Sterowanie automatem na napoje nigdy nie było dziwniejsze. - Recenzja gry Kirby and the Forgotten Land - kula próbuje, ale nie daje fula - dokument - 2022-03-23
Sterowanie automatem na napoje nigdy nie było dziwniejsze.

Pomimo ciągłych zmian scenerii skakałem po podobnie poukładanych planszach, rozwiązywałem oparte na tym samym szablonie zagadki środowiskowe i wykorzystywałem identyczne narzędzia, które miały mi pomóc w przechodzeniu konkretnych etapów. Nie zrozumcie mnie źle – całość rozgrywki prezentuje się naprawdę przyzwoicie, sterowanie jest wygodne, a przemiana w ruchome schody i przygniatanie nimi Bogu ducha winnych lisków zawsze sprawiały mi sporo radochy, jednak po jakimś czasie we znaki zaczęła dawać się monotonia. Tak, nudziłem się w grze, której przejście zajęło mi siedem godzin. A tak być po prostu nie powinno.

Niemniej powtórzę raz jeszcze: to nie do końca wina zbyt małej ilości zawartości w Kirby and the Forgotten Land. W mojej opinii twórcy po prostu źle przygotowaną przez siebie treścią zarządzili, wykładając niemal wszystkie swoje asy z rękawa na stół, zanim jeszcze gracz zdążył poczuć zew przygody. Okazuje się, że droga od przebodźcowania do rutyny nie jest wcale taka długa. Zwłaszcza że autorzy „zachęcają” do powtarzania ukończonych poziomów z uwagi na ukryte wyzwania, które niezwykle irytują i wydają się mało subtelnym sposobem na wydłużenie czasu potrzebnego do „wymaksowania” tej produkcji. Takim ukrytym zadaniem bywa chociażby zabicie bossa w ciągu jednej minuty za pomocą określonego typu broni – dość mało intuicyjny quest, zważywszy na fakt, że mamy sami go odkryć.

Trochę tu pusto – pachnie pułapką. - Recenzja gry Kirby and the Forgotten Land - kula próbuje, ale nie daje fula - dokument - 2022-03-23
Trochę tu pusto – pachnie pułapką.

Gameplayu paradoksalnie nie uprzyjemnia bardzo niski stopień trudności gry. Brak jakiegokolwiek większego wyzwania oznacza, że etapy przechodzi się z zamkniętymi oczami. Kirby jak zwykle dysponuje ogromną liczbą skoków sprawiającą, iż pomyłki przy przepaściach mogą zostać bardzo łatwo naprawione, większość przeciwników wymięka od przysłowiowego „strzała”, a ewentualna śmierć i tak oznacza respawn w jednym z punktów kontrolnych, których jest cała masa. Podkreślam, że grałem w trybie Wild Mode, mającym z założenia być tym trudniejszym i zmuszającym do wysiłku. Wystarczy wspomnieć casus Super Mario Odyssey, by upewnić się, że platformówki Nintendo mogą stanowić nieprzesadzone wyzwanie.

DAJ ZAGRAĆ DZIECKU, ALE NIE GRAJ RAZEM Z NIM

Tak niski próg wejścia powoduje, że Kirby and the Forgotten Land to idealny wybór dla najmłodszych, jeżeli więc chcecie sprawić radość swoim pociechom, a przy okazji nie chcecie, aby pocinały w gry przyprawiające o frustrację, już teraz macie świetny materiał na prezent. Dostępny jest nawet tryb kooperacyjny, ale jego akurat nie polecam. Druga osoba steruje postacią dzierżącą dzidę, jednak nie może korzystać z szeregu mechanik i broni zarezerwowanych dla Kirby’ego. Ponadto kamera zawsze przyklejona jest do tytułowego bohatera, a odejście za daleko od niego skutkuje teleportacją na sam środek ekranu. Bardzo niewygodne, bardzo niefajne, bardzo niesprawiedliwe.

Co-op nie zachwyca, ale można przynajmniej robić fajne wspólne foty. - Recenzja gry Kirby and the Forgotten Land - kula próbuje, ale nie daje fula - dokument - 2022-03-23
Co-op nie zachwyca, ale można przynajmniej robić fajne wspólne foty.

Słodka jatka

Od monotonii etapów zawsze z sukcesem wybawiał mnie jednak element rozgrywki, który uważam za najmocniejszą stronę najnowszego Kirby’ego, czyli… system walki. Tak, sam jestem w szoku, ale Forgotten Land o wiele lepiej sprawdza się jako gra akcji niż platformówka. Co więcej, wydaje mi się, że twórcy doskonale zdają sobie z tego sprawę, bo przygotowali tryb areny, w którym można pojedynkować się z różnymi bossami, a przy okazji wygrywać atrakcyjne nagrody w postaci dopakowanego oręża.

W założeniach jest to system dość prosty, ale na pewno wymagający więcej pomyślunku niż skakanie Mario na głowy stworów Goomba albo uderzanie z rękawicy w Kangurku Kao. Kirby nie dość, że dysponuje całą masą różnych typów broni – fizycznych, magicznych i pirotechnicznych – to jeszcze część z nich oferuje specjalne konfiguracje ataków i nieco mocniejsze (ale przy okazji wolniejsze) ciosy. Do tego dochodzi system blokowania tarczą i wykonywania przewrotów, który określiłbym nawet jako Dark Souls w wydaniu przedszkolnym.

Walka w Kirbym sprawia dużą przyjemność – ta różowa kulka z czapeczką zaraz wbije klingę tam, gdzie trzeba. - Recenzja gry Kirby and the Forgotten Land - kula próbuje, ale nie daje fula - dokument - 2022-03-23
Walka w Kirbym sprawia dużą przyjemność – ta różowa kulka z czapeczką zaraz wbije klingę tam, gdzie trzeba.

Niestety, walka nabiera rumieńców tylko podczas starć z bossami, ponieważ ci dysponują większymi paskami zdrowia, a więc można się z nimi bić trochę dłużej i bardziej zakosztować uroków takiej potyczki. Jeżeli gdzieś znalazłem tę odrobinę wyzwania, to właśnie podczas tych pojedynków – szczególnie finał zaskoczył mnie paroma interesującymi bitwami. Duża w tym również zasługa pomysłowo zaprojektowanych przeciwników, których wachlarz umiejętności zmusza do ciągłej mobilności i odkrycia odpowiedniego sposobu na osiągnięcie zwycięstwa. Nie zawsze zadziała machanie mieczem na oślep.

Nowy początek?

Niezależnie jednak od tego, jak bardzo punktuję wszystkie niedostatki Kirby’ego, chciałbym głośno zaznaczyć, że to nie jest słaba gra – Nintendo po prostu przyzwyczaiło mnie do tytułów bardziej spójnych, sensowniej zaprojektowanych i mocniej wciągających. Biedny Kirby po raz kolejny padł ofiarą jakichś specyficznych testów i wariacji gatunkowych – momentami czułem, że to mogła być naprawdę znakomita produkcja, jednak chwile nudy i rozczarowania sprawiły, że muszę wspomnieć o przysłowiowym „zmarnowanym potencjale”.

Jeżeli jednak lubicie trójwymiarowe platformówki Nintendo, to i Forgotten Land powinniście bezproblemowo łyknąć – zwłaszcza że to gra na dwa, maksymalnie trzy wieczory. Liczę, że seria Kirby nieco bardziej się ustatkuje i ustabilizuje. Ba, nie miałbym nawet nic przeciwko, gdyby kolejna odsłona wzięła wszystko to, co dobre, z tej właśnie przeze mnie recenzowanej, naprawiła jej wszelkie mankamenty i po raz kolejny zabrała mnie w postapokaliptyczno-futurystyczno-prehistoryczny trip po cukierkowych magicznych krainach terroryzowanych przez siły wręcz niepojęte. Bo na poziomie koncepcji i mechanik wszystko się tu zgadza. Musi być tylko w przyszłości więcej i lepiej, jak na sequel przystało.

O AUTORZE

Jestem wielkim fanem platformówek, również tych trójwymiarowych. Moim ulubieńcami są szczególnie trzeci Rayman, Super Mario Odyssey i Psychonauts. Na Kirby and the Forgotten Land czekałem z nadzieją, a ostatecznie grę ukończyłem nieco rozczarowany. Niemniej była to udana i wywołująca szeroki uśmiechu na twarzy przygoda.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry otrzymaliśmy nieodpłatnie od firmy ConQuest Entertainment, dystrybutora Nintendo na rynek polski.

Karol Laska

Karol Laska

Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Lubisz gry od Nintendo?

Zobacz inne ankiety
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie

Recenzja gry

Nintendo w najnowszej odsłonie kultowego cyklu postanowiło zabawić się formułą i namieszać w kanonie. W Echoes of Wisdom to księżniczka Zelda ratuje świat przy pomocy własnego zestawu magicznych sztuczek - i wychodzi jej to bardzo dobrze!

Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe
Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe

Recenzja gry

Gdybym miał określić Astro Bota w trzech słowach, to powiedziałbym, że to szalenie przyjemna gra. Dlaczego? Bo przypomina nam o zręcznościowych korzeniach gier wideo, kiedy liczył się przede wszystkim fajny gameplay.

Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition
Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition

Recenzja gry

Okazuje się, że można sprzedać tę samą grę po raz czwarty, jeśli zrobi się to dobrze. Nintendo World Championships: NES Edition wciąga bez reszty, a aspekt rankingów online sprawia, że rywalizacja nabiera jeszcze więcej rumieńców.