Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Still Wakes the Deep Recenzja gry

Recenzja gry 17 czerwca 2024, 15:11

Recenzja gry Still Wakes the Deep - gratka dla miłośników Szkocji i chyba tylko dla nich

Still Wakes the Deep to klasyczny przykład walking sima, w którym liczy się tak naprawdę tylko fabuła i klimat. W opowiadaniu samej historii nie uniknięto jednak wad, a największym atutem gry jest jej oryginalny setting oraz szkocki akcent w dialogach.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Gry do znudzenia wałkują ciągle te same klimaty i lokacje. Współczesne amerykańskie miasta, pustynne postapo, średniowieczne fantasy, science fiction na obcych planetach – co roku odwiedzamy te miejsca wielokrotnie. Tym bardziej więc należy docenić każdą próbę stworzenia czegoś innego, niesztampowego, co wniesie choćby trochę świeżości, nawet jeśli jest to kontrowersyjny gatunek symulatora chodzenia, w którym fabuła dominuje nad gameplayem.

Takie właśnie jest Still Wakes the Deep – nowa gra twórców Dear Esther i Everybody’s Gone to the Rapture, aktualnie pracujących nad Vampire: The Masquerade - Bloodlines 2 – która zabiera nas na platformę wiertniczą gdzieś u wybrzeży Szkocji w świąteczny poranek 1975 roku. Oryginalne umiejscowienie to jedna z największych zalet tego tytułu, wspomagana jeszcze przez świetną oprawę audiowizualną oraz przecudną melodię szkockiego akcentu w dialogach, w których próżno szukać wyuczonych w szkole zasad angielskiej gramatyki. Still Wakes the Deep ma także przyzwoitą długość jak na symulator chodzenia i niezłą fabułę, ale czy jest to jedna z najlepszych gier w tym gatunku? Nie do końca...

Szkoci, platforma wiertnicza i lata 70. – taki miks nie występuje często w grach.Still Wakes the Deep, Secret Mode, 2024.

Niepokojący dramat po szkocku

Nie będzie żadnego zaskoczenia, jeśli napiszę, że gra skupia się głównie na opowiedzeniu pewnej historii, a dość nudny i powtarzalny gameplay jest tu jedynie dodatkiem. Nasz bohater to Caz McLeary – powszechnie lubiany zwykły robotnik na platformie wiertniczej i rodowity Szkot wplatający soczyste „shite” w każde zdanie (w roli głównej wystąpił Alec Newman znany chociażby z Cyberpunka 2077 czy Alana Wake’a II). Z retrospekcji dowiadujemy się, że przechodzi mały kryzys w małżeństwie, dodatkowo zrobił coś głupiego podczas jednego wieczoru w pubie i teraz jest poszukiwany przez policję. Ciężka praca gdzieś na środku morza miała być ucieczką od tych wszystkich kłopotów.

Podczas świątecznego poranka okazuje się, że nawet tam nie da się uniknąć odpowiedzialności, ale Caz i reszta ekipy nagle stają przed o wiele poważniejszym problemem. Wiercenie obudziło „coś” na dnie oceanu, co zaczyna panoszyć się po całej konstrukcji, na co ludzie niezbyt dobrze reagują. Naszym zadaniem staje się odnalezienie sposobu, by jakoś opuścić to skazane na katastrofę miejsce, najlepiej jeszcze ratując przy okazji bliskie sobie osoby.

Grafika ociera się o fotorealizm, podobnie jak warstwa dźwiękowa.Still Wakes the Deep, Secret Mode, 2024.

To wspomniane „coś” jest w moim odczuciu jedną z większych wad fabuły. Miałem nadzieję na powtórkę ze słynnego horroru Johna Carpentera, jednak autorzy niemal od razu pokazują, czym się owo „coś” objawia, jak działa, wygląda i jak bardzo jest niebezpieczne. Jednocześnie pozostawiają nas ze sporym niedosytem, gdyż nasi bohaterowie to robotnicy, a nie naukowcy – nie dociekają, co widzą ani skąd się to wzięło – po prostu chcą uciec i przetrwać. Nie są też w stanie walczyć, mogą się jedynie chować, skradać i tu robi się jeszcze gorzej, bo raptem parę sekwencji skradania w całej grze jest zawczasu ogłaszane rozstawieniem masy przedmiotów do rzucania i odwracania uwagi oraz szafek do chowania się czy przejść poza główną trasą.

Z jednej strony mamy więc całkiem intrygujące zjawisko paranormalne, z drugiej brak odpowiedniego stopniowania w ujawnianiu go i zero zaskoczenia, gdy robi się niebezpiecznie. Ostatecznie bardziej zainteresowały mnie rodzinne problemy Caza na lądzie, bo ten wątek serwowany jest w naprawdę małych dawkach, rzadko i w sposób zmuszający do domysłów, dopowiadania sobie pewnych faktów. Szkoda, że choć w części nie zastosowano tego patentu w odniesieniu do głównej intrygi gry Still Wakes the Deep.

Rozgrywka to głównie chodzenie po platformie.Still Wakes the Deep, Secret Mode, 2024.

Idź przed siebie i aktywuj dźwignię

Szukanie ratunku na platformie polega głównie na przechodzeniu z jednej sekcji konstrukcji na drugą, zwykle korzystając z wind, kładek, czasem skakania, a później również i nurkowania w zalanych miejscach. Droga zawsze poblokowana jest tak, że okazuje się absolutnie liniowa – nie można się nigdzie zgubić, zabłądzić, a eksplorację ograniczono do minimum i występuje ona głównie na początku gry. U celu pozostaje już tylko przesunąć wajchę lub wcisnąć przycisk. Choć widać tu pewien potencjał, twórcy nie zdecydowali się na absolutnie żadne zagadki środowiskowe – można jedynie wejść w interakcję z wyznaczonym punktem lub porozmawiać. No i są jeszcze wspomniane elementy skradania, ale raz – jest ich bardzo mało, dwa – są łatwe i trzy – lokacje za bardzo obwieszczają ich nadejście.

Szczyt mechanik rozgrywki – naciśnij przycisk akcji u celu marszu.Still Wakes the Deep, Secret Mode, 2024.

Sztuka industrialna

W efekcie największą atrakcją, oprócz śledzenia, jak rozwija się fabuła, staje się zwiedzanie platformy wiertniczej, wykonanej z niemal fotorealistyczną dokładnością. Przemysłowe obiekty potrafią tworzyć industrialne dzieła sztuki, a tekstury, oświetlenie i wygląd wzburzonych fal rozbijających się na dole – wszystko to wypada naprawdę imponująco! Wprawdzie nie ma tu zbyt wielu detali, ale może właśnie tak to wygląda na platformie – nie miałem okazji sprawdzić. Pracowałem za to długi czas w kuchni w Anglii i ta w grze prezentuje się identycznie pod względem wyposażenia, układu urządzeń, magazynowania zapasów, a nawet kafelków na podłodze!

Gra mogłaby lepiej budować atmosferę zagrożenia.Still Wakes the Deep, Secret Mode, 2024.

Stan platformy pogarsza się z każdą godziną – jak uciec z takiej pułapki?Still Wakes the Deep, Secret Mode, 2024.

W parze z dobrą grafiką idzie również zachwycająca oprawa dźwiękowa. Platforma wiertnicza hałasuje kakofonią przeróżnych metalicznych odgłosów, które razem z dialogami o szkockim akcencie współtworzą wyjątkowy klimat Still Wakes the Deep. Rozczarowuje za to muzyka, która po prostu... jest. Zabrakło mi czegoś wyróżniającego się, jakiegoś licencjonowanego przeboju z tej dekady lub choćby kolędy, zwłaszcza że można włączyć radio i telewizor. W lokacji z tak ograniczoną przestrzenią nie obyło się bez backtrackingu i paru powrotów, ale plus za to, że ponownie odwiedzane miejsca wyglądają za każdym razem nieco inaczej, są bardziej „sponiewierane”. Niemniej nie udało się uniknąć monotonii wkradającej się do podobnych do siebie industrialnych wnętrz. Bezduszny realizm trochę tu przegrywa z artystyczną dowolnością formy i stylu, jaką widzieliśmy w niedoścignionym What Remains of Edith Finch.

PLUSY:
  1. oryginalny setting: lata 70., platforma wiertnicza, szkockie akcenty;
  2. całkiem wciągająca, pełna dramatów fabuła;
  3. intrygujące retrospekcje losów głównego bohatera;
  4. świetna, niemal fotorealistyczna oprawa graficzna;
  5. bardzo dobry dźwięk, wspaniały voice acting szkockiej obsady.
MINUSY:
  1. źle stopniowane zagrożenie w głównym wątku;
  2. dość monotonne, nieciekawe mechaniki rozgrywki;
  3. brak zagadek środowiskowych, łatwe i zbyt oczywiste sekwencje skradania;
  4. przydałby się w soundtracku jakiś licencjonowany przebój z tego okresu.

„Szaejt” – nie ma polskiego

Still Wakes the Deep jest więc poprawnym (ale nie wybitnym) symulatorem chodzenia, nadrabiającym pewną monotonię i braki oryginalnym środowiskiem i całkiem niezłą, dramatyczną historią, którą chyba lepiej poznawałoby się w formie filmu. Gdybym zapłacił pełną cenę na Steamie, byłbym trochę niepocieszony, ale wieść głosi, że gra będzie miała premierę również w Game Passie i to jest już bardzo dobra okazja, by zapoznać się ze Still Wakes the Deep. Trzeba jednak wziąć pod uwagę brak polskiej wersji językowej, a w przypadku jako takiej znajomości angielskiego smaczki w postaci braku zwrotów „don’t” czy „doesn’t” – Szkoci mają tu swoją wersję „dinni” i inne podobne różnice. Gra z każdej strony epatuje ową „szkockością”, oferując nawet trofeum za ukończenie jej z napisami w języku gaelickim. Dla fanów tych klimatów – pozycja obowiązkowa. Dla innych – trochę „shite”, za te wszystkie wady i brak wersji PL.

Wnętrza konstrukcji nie przykuwają oka zbyt wieloma detalami, ale zachwycają surową autentycznością.Still Wakes the Deep, Secret Mode, 2024.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

sekret_mnicha Ekspert 3 października 2024

(PC) Tak, symulator chodzenia. Ale jaki! Świetna historia, doskonała atmosfera, rewelacyjne audio, cudna grafika, ciekawy projekt "tego czegoś"... To może być wzorzec dla tego typu gier: narracyjna ekstraklasa. To pierwsza od dawna gra, która mi się śniła. Bardzo miłe zaskoczenie, świetnie spędzone nieco ponad 5 godzin.

8.5

Adrian Werner Ekspert 10 lipca 2024

(PC) To tylko symulator chodzenia, ale wystarczająco interaktywny, aby to specjalnie nie przeszkadzało. Świetny klimat, absolutnie genialne role aktorów głosowych i fajna historia. Dla miłośników horrorów fajna rzecz, zwłaszcza jeśli zagracie w ramach Game Passa.

7.0
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.