Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 grudnia 2007, 13:30

autor: Maciej Kurowiak

Super Mario Galaxy - recenzja gry

Wszystkim producentom życzmy tylu świetnych pomysłów, a nam, graczom, tak znakomitych tytułów. Pozycja obowiązkowa dla każdego posiadacza Wii i zarazem zdecydowanie najlepsza na tę konsolę.

Recenzja powstała na bazie wersji Wii.

Gdy w latach 90. badania wykazały, że hydraulik Mario jest lepiej rozpoznawany niż Myszka Miki, zaskoczeni byli wszyscy... z jednym wyjątkiem. Nintendo już wtedy władało masową wyobraźnią graczy właściwie w każdym wieku i doskonale zdawało sobie sprawę, jak tego kapitału nie roztrwonić. By zrozumieć ten fenomen, należy cofnąć się do połowy lat 80. W naszej ojczyźnie nie brakowało wtedy tylko octu i musztardy, a każda rzecz przywieziona z Zachodu była traktowana co najmniej jak relikwia. Wówczas to narodził się Mario – wcześniej występujący tylko gościnnie w innych produkcjach Nintendo, teraz pojawił się we własnej grze pt. Super Mario Bros. Podczas gdy cały świat zagrywał się w przygody Maria, u nas (zakładając, że ktoś miał w rodzinie kogoś bardzo obrotnego) można było co najwyżej pograć na gumowej klawiaturze ZX Spectrum 48k spiętej z magnetofonem szpulowym i łatwopalnym telewizorem. Nasz kraj, jak i cały blok wschodni, ominęła moda, która wówczas porwała miliony graczy na całym świecie. Sama tylko pierwsza cześć cyklu sprzedała się w ilości przekraczającej 40 mln egzemplarzy. Nic więc dziwnego, że u nas Mario kojarzony jest przez przeciętnego zjadacza chleba z dziwaczną fanaberią czy japońskimi gadżetami dla dzieciaków, podczas gdy w Japonii i w USA przywodzi na myśl wspomnienia legendarnej konsoli NES, dzieciństwa i początku przygody z grami. Żelazna kurtyna dzieliła nie tylko politycznie i militarnie, ale kulturowo przede wszystkim. Jeśli ktoś zapyta, kto przez ostatnie dekady kręcił i kręci kulą ziemską, to odpowiedź jest prosta: Nintendo i ich Mario wraz z dwustoma milionami sprzedanych egzemplarzy samych tylko gier z tej serii, nie licząc ton zabawek, ręczników, ciuchów i wszystkiego, gdzie można nadrukować hydraulika z wąsami. Przy tej niebotycznej ilości bestsellerowe serie jak Halo, Warcraft czy Tomb Raider to produkcje niszowe.

Mario bywa romantyczny... ale tylko wobec gwiazdek.

Legenda Mario to nie tylko zjawisko popkulturowe, ale przede wszystkim doskonałe gry, które przyczyniły się do takiego, a nie innego statusu koncernu z Kyoto w branży. Produkcje przechodziły więc od starożytnych już dwuwymiarowych platformówek, które zdefiniowały zasady projektowania gier w tym gatunku na wiele lat, po rewolucyjne Super Mario 64 przenoszące rozgrywkę w trzeci wymiar w stylu godnym japońskich mistrzów. Co prawda Super Mario Sunshine budził mieszane opinie zarówno wśród graczy jak i krytyków, ale wciąż zachowywał względnie wysoki poziom we wszystkich elementach rozgrywki. Nintendo zawsze słynęło z innowacyjnych produktów, a ich Wii, któremu wróżono katastrofę, jest obecnie najbardziej rozchwytywaną z konsol. Nie idzie to niestety w parze z jakością produkowanych na tę konsolę gier i właściwie poza ścisłą czołówką trudno szukać większej liczby interesujących tytułów. Na szczęście i tym razem z pomocą przychodzi wąsaty superbohater i jeśli komuś od ostatniej imprezy z Wii Sports w roli głównej zakurzyła się konsola, to czas przynieść ją ze strychu. Nadchodzi Super Mario Galaxy i wiedzieliśmy, że to będzie dobra gra. Ale nie, że aż tak dobra.

Super Mario Galaxy rozpoczyna się od wielkiej katastrofy. Tak jakby nikt się tego nie spodziewał, Bowser atakuje Grzybowe Królestwo, porywa księżniczkę Peach, ucieka z nią pojazdem kosmicznym i ukrywa się, planując zagładę całego uniwersum. Rzecz jasna to Mario musi ratować świat, sprzymierzając się z tajemniczymi gwiezdnymi stworzeniami i ich władczynią. Naszym zadaniem jest więc odzyskać gwiazdy i gwiazdki będące w posiadaniu w Bowsera i jego podwładnych, ale jak to w grach bywa, nie będzie to łatwe. By móc w ogóle myśleć o ratowaniu Peach, trzeba odwiedzić dziesiątki galaktyk, odkrywając przy okazji historię stojącą za naszymi sprzymierzeńcami. Spotkamy wszystkich starych znajomych, jak Luigiego, Muchomorowych Ludzi, samego Bowsera i Bowsera Juniora, jak również wiele innych zupełnie nowych, uroczych i mniej uroczych stworów.

Jeśli ktoś chciałby pokusić się o zdefiniowanie w kilku słowach najnowszego dzieła Shigeru Miyamoto, to jest to platformówka z zacięciem przygodowym i miałby pewnie rację. Druga strona medalu jest taka, że rozgrywka Super Mario Galaxy jest tak bogata, że szufladkowanie jej byłoby dużą niesprawiedliwością.

Kretowisko.

Sterowanie odbywa się przy użyciu nunchuka, za pomocą którego się poruszamy; przycisk A w pilocie służy do skakania i czynności kontekstowych, a samym ruchem przesuwamy celownik i strzelamy do przeciwników gwiezdnymi odłamkami. Potrząśnięcie wiilota wprawia Maria w ruch wirowy. Pilotem sterujemy też w innych, bardziej egzotycznych sytuacjach, np. gdy nasz bohater porusza się chodząc po kuli: wówczas to trzymamy rzeczonego pilota pionowo, niczym joystick, odchylając w odpowiednią stronę. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, czy kombinacja nunchuk plus pilot sprawdza się w tego typu grach, Super Mario Galaxy udziela jej od pierwszych minut i po kilku godzinach trudno wyobrazić sobie lepsze, bardziej intuicyjne i zarazem immersyjne sterowanie.

Sam schemat rozgrywki jest bardzo klarowny – mamy więc bazę – matkę i to z tego obserwatorium wyruszamy na podbój kosmosu. Do zwiedzania jest sześć grup galaktyk, z których każda zawiera po pięć kolejnych światów, a jeśli doliczymy do tego kilkanaście ukrytych poziomów, to w sumie mamy ich grubo ponad czterdzieści. Jakby tego było mało, każdy z nich jest zupełnie inny, prawie nigdy nie powielając schematu poprzedniego i to właśnie tu tkwi sekret znakomitości najnowszej części Mario. Zorganizowanie poszczególnych plansz zostało przeprowadzone w sposób niespotykany w grach tego gatunku. Zwykle w większości gier mamy do czynienia z prostym schematem, który poznajemy na początku i który jest powielany aż do napisów końcowych. Super Mario Galaxy łamie tę zasadę zastępując ją swoją regułą – milion pomysłów na minutę, czyli właściwie każdy nowy etap, ba, niemal każdy moment daje nowe, świeże odczucia.

Pewne elementy mogą się powtórzyć (rzadko), jak chociażby niektórzy bossowie czy wyścigi, ale najważniejsze, że nigdy nie odczuwamy znużenia, nie rozgrywamy żadnych wypełniaczy i ciągle dostajemy coś nowego, zupełnie niepowtarzalnego. Zwiedzamy światy, w których grawitacja funkcjonuje często zupełnie w szalony sposób, chodzimy po bokach ekranu lub do góry nogami, a w niektórych światach nie sposób określić, gdzie jest góra, a gdzie dół. Czasem widzimy Maria od boku, niczym w klasycznej dwuwymiarowej platformówce, by za chwilę obserwować go od góry lub z tyłu. Akcja nie ustaje ani na chwilę i oddechu nabieramy dopiero po ukończeniu etapu. Oprócz znanych monet kolekcjonujemy też gwiezdne odłamki, które w grze pełnią kluczową rolę. Możemy nimi na przykład strzelać do napotkanych przeciwników – odbywa się w to sposób niezwykle prosty – zwyczajnie nakierowujemy pilotem odpowiednie miejsce i naciskamy spust. Odłamków używamy też by karmić Lumy, żarłoczne stworki, które w zamian za gwiezdny pokarm zamieniają się w nowe galaktyki. Często przyjdzie nam też grać specjalną wersją naszego bohatera, a możliwości Mario ma wiele i każda z nich jest interesująca: możemy bowiem zobaczyć Mario-sprężynę, ducha, wersję lodową bądź ognistą i jedyną w swoim rodzaju pszczołę z wąsami.

W tej grze góra i dół to pojęcia względne.

Poziom trudności i czas przechodzenia poszczególnych galaktyk jest bardzo różny, ale ukończenie gry przy zebraniu minimalnej koniecznej liczby gwiazdek zajmie około piętnastu godzin. Warto nadmienić, że jest to piętnaście niezapomnianych godzin, podczas których będziemy biegać na kuli, latać w bańce mydlanej, ścigać się z duchami, wdrapywać po plastrach miodu czy też odwiedzać miejsca absolutnie psychodeliczne, gdzie prawa fizyki i geometrii zdają się nie mieć znaczenia. Odnalezienie wszystkich gwiazdek zajmie natomiast zdecydowanie więcej czasu, więc jest co robić nawet po napisach końcowych. Gra posiada też opcję trybu dla dwóch graczy, ale funkcjonuje to w sposób dość niekonwencjonalny: na ekranie pojawia się wtedy kolejny celownik i drugi gracz może sterując pilotem pomagać nam w ostrzeliwaniu potworów lub kolekcjonowaniu gwiezdnych odłamków.

Graficznie Super Mario Galaxy prezentuje się świetnie. Oczywiście chciałoby się tę grę obejrzeć w wyższej rozdzielczości, ale i tak to, co możemy podziwiać, jest znakomite. Od strony artystycznej ludzie Shigeru Miyamoto wykonali kawał dobrej roboty i ilość pracy włożona w stworzenie tak wielu różnorodnych światów, planet i stworów przebija niemal wszystko, co w gatunku dotychczas zrobiono. Animacja wykreowanych postaci jest pierwszorzędna – nic nie jest statyczne, a światy aż pulsują od ruchu. No i co równie ważne, nic tu nie chrupie, nic nie przeskakuje i nic nie ląduje z głową wbitą w teksturę. Gra obsługuje ekrany panoramiczne i tryb 480p, co powinno ucieszyć posiadaczy odbiorników LCD. Znakomicie ma się też muzyka, która jest absolutnie fenomenalna i można ją swobodnie zaliczyć do jednych z najlepszych w historii gier. Uwierzcie, nie są to czcze słowa – wykonana przez orkiestrę symfoniczną, idealnie oddaje klimat poszczególnych galaktyk, a linia melodyczna wpada w ucho i trudno ją stamtąd wytrząsnąć. Stare motywy łączą się z nowymi, ale nic tu nie pasożytuje na nostalgii, a wręcz przeciwnie – wciąż zasypuje nas nowe. Podobnie rzecz ma się udźwiękowieniem i choć Super Mario Galaxy nie jest w pełni zdubbingowany, to ilość różnych, niezwykle charakterystycznych odgłosów jest tak duża i wykonana z taką fantazją, że trudno nie zwrócić na to uwagi.

Jedna z gier roku, jedna z najlepszych platformówek w historii gatunku i jedna z najlepszych gier w historii w ogóle. Super Mario Galaxy to tygiel pomysłów, fantazji i wyczucia autorów, których gigantyczny wysiłek widać w każdym miejscu gry. Wszystkim producentom życzmy tylu świetnych pomysłów, a nam, graczom, tak znakomitych tytułów. Pozycja obowiązkowa dla każdego posiadacza Wii i zarazem zdecydowanie najlepsza na tę konsolę.

Wielka gra. Pod każdym względem. Król powrócił w iście królewskim stylu.

Maciej „Shinobix” Kurowiak

PLUSY:

  • zaplanowanie poziomów, nie mające sobie równych;
  • dziesiątki nowatorskich rozwiązań;
  • rewelacyjna grafika, muzyka i dźwięk.

MINUS:

  • niestety, kończy się.
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie

Recenzja gry

Nintendo w najnowszej odsłonie kultowego cyklu postanowiło zabawić się formułą i namieszać w kanonie. W Echoes of Wisdom to księżniczka Zelda ratuje świat przy pomocy własnego zestawu magicznych sztuczek - i wychodzi jej to bardzo dobrze!

Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe
Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe

Recenzja gry

Gdybym miał określić Astro Bota w trzech słowach, to powiedziałbym, że to szalenie przyjemna gra. Dlaczego? Bo przypomina nam o zręcznościowych korzeniach gier wideo, kiedy liczył się przede wszystkim fajny gameplay.

Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition
Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition

Recenzja gry

Okazuje się, że można sprzedać tę samą grę po raz czwarty, jeśli zrobi się to dobrze. Nintendo World Championships: NES Edition wciąga bez reszty, a aspekt rankingów online sprawia, że rywalizacja nabiera jeszcze więcej rumieńców.