Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Źródło fot. Activision Blizzard
i
Publicystyka 6 września 2024, 15:56

autor: Draug & PefriX

9. Titan Quest: Anniversary Edition. 25 najlepszych gier hack'n'slash

Spis treści

9. Titan Quest: Anniversary Edition

Wydany w 2006 roku Titan Quest to hack’n’slash jak mało który wywołujący skrajne odczucia – wielu uważa go za objawienie, choć nie brakuje również krytyków, wytykających deweloperom ze studia Iron Lore Entertainment rozmaite uchybienia. Tak czy siak, w naszej społeczności dominuje, jak widać, pierwszy z wymienionych poglądów.

Najmocniejszą stroną Titan Questa są niewątpliwie realia, w których toczy się przygoda. I nie chodzi tu o fabułę, bo ta akurat nie odbiega od kanonu hack’n’slashy – oto mitologiczni tytani uciekają ze swego wieczystego więzienia, by sprawić ludziom trochę przykrości, a skoro bogowie umywają od tego ręce, to jedynym, który może pokrzyżować im plany, jest oczywiście heros kierowany przez gracza. W opowiadanej historii próżno szukać emocjonujących zwrotów akcji, więc pisać o niej więcej nie potrzeba – kluczowe jest tutaj użyte w poprzednim zdaniu słowo „mitologiczni”.

Właśnie tak, Titan Quest zabiera nas w świat rodem z opracowań Parandowskiego – i nie tylko, bo mityczna Hellada to tutaj zaledwie część zwiedzanego terenu. W pogoni za złymi siłami przemierzamy także Egipt, Mezopotamię i Chiny, by osiągnąć finał na Olimpie. W gruncie rzeczy motorem napędowym zabawy nie jest walka ani rozwijanie postaci, a klimat. Odwiedzane lokacje (np. Sparta, piramidy w Gizie, wiszące ogrody, Wielki Mur) i ich niezwykle plastyczne projekty, muzyka, wzięci ze starych podań przeciwnicy, postacie niezależne (m.in. Leonidas) wreszcie mity przekazywane przez bajarzy w miastach i wioskach – to wszystko buduje nieprawdopodobną atmosferę, do której rozgrywka mogłaby być w zasadzie tylko dodatkiem.

Ale i w kwestii mechaniki Titan Quest nie ma się czego wstydzić. Ot, choćby całkiem oryginalna mechanika rozwoju postaci, bez tradycyjnego systemu klasowego – zaczynamy jako „bezklasowiec”, natomiast po kilku awansach wybieramy sobie dwie szkoły umiejętności spośród ośmiu, które przez resztę gry rozwijamy, jak chcemy. Ciekawie rozwiązano też kwestię łupów. Twórcy podeszli do sprawy w „zdroworozsądkowy” sposób, tj. wykluczyli sytuacje, w których z wnętrzności zabitych wilków wyciągamy worki złota i płytowe napierśniki.

Nie licząc magicznych kawałków relikwii, każda istota upuszcza tutaj dokładnie to, z czym brała udział w walce. A najlepsze, że deweloperowi udało się pogodzić autentyzm ze zbieraniem ciekawych fantów. No i walka – dziś nie stanowi to już sensacji, ale w 2006 roku Titan Quest dostarczał wrażeń jedynych w swoim rodzaju dzięki zastosowaniu efektu ragdoll. Czarodziejem władającym magią ziemi grałem tylko po to, by wysadzać przeciwników w powietrze wybuchającymi pociskami.

Ktoś powiedziałby, że gwiazda Titan Questa zgasła szybko – gra doczekała się jeszcze dodatku Immortal Throne w 2007 roku (wprowadzającego akt rozgrywany w mrocznym Hadesie), a już rok później studio Iron Lore Entertainment było zmuszone zamknąć swe podwoje.

Jaką zatem niespodzianką był fakt, gdy po 10 latach otrzymaliśmy Titan Questa: Anniversary Edition, czyli odświeżoną wersję.. W pakiecie znajduje się nawet dodatek Immortal Throne, co jest już kompletnym szaleństwem. Poprawiono SI, balans postaci oraz przedmiotów, zwiększono pojemność ekwipunku. Warto zaznaczyć, że Anniversary Edition przynosi również sporą gamę nowych przeciwników, jeszcze bardziej wyd��użając czas gry!

Mało? Rok później pojawiło się rozszerzenie Ragnarok, wprowadzające północną część Europy oraz piąty akt fabularny. Przyszło nam zbratać się z Nordami oraz Celtami, a nawet zwiedzić krainę bogów Asgardu. Ponadto deweloperzy podnieśli maksymalny poziom doświadczenia do 85. oraz wprowadzili dziesiąte mistrzostwo, które w połączeniu ze starymi daje w sumie 45 kombinacji. Co ciekawe, dodatek zmodyfikował nieco wcześniejsze lokacje, by znalazły się w nich m.in. nowe przedmioty i tajemnice.

W hack and slashach najfajniejsze są początki
W hack and slashach najfajniejsze są początki

Wiecie, co jest najlepsze w hack and slashach? Początki. To może umknąć, gdy gonimy za dopełniającym build Ostrzem Ostatecznej Zagłady, ale przypomniał mi o tym dopieszczany we wczesnym dostępie Last Epoch.